Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 21:03   #110
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
W pewnym momencie kończyła się wyrozumiałość, a zaczynała irytacja. Następnie uczucie zagęszczało się w złość, która popłynęła żyłami Deana niczym rozgrzana, piekąca nafta. Co mogło dziwić... była skierowana ku koledze z grupy.

Jerry okazał się czarną owcą w ich drużynie. Wcześniej swoim krzykiem sprowadził na nich kłopoty. Potem - eskortowany w szyku pomiędzy Deanem a Claire - dotarł tuż nad jezioro... tylko po to, żeby spanikować i uciec! Cóż za czarna niewdzięczność. No cóż, wszystko wskazywało na to, że teraz Kim - o ile przeżyje - poda mu czarną polewkę i tak zakończy się historia ich miłości. Van der Veen wolałby usłyszeć czarno na białym, zanim wyruszyli, że na Jerrym nie można polegać. Niestety Gbadamosi, niczym prawdziwy czarny charakter tej opowieści, postanowił zataić tak istotny fakt. Dean westchnął. Czy to właśnie tu umrą? Nikt nie dowie się w jaki sposób zakończyli żywot. W samolotach czarna skrzynka rejestrowała ostatnie chwile życia pasażerów. Tutaj jednak nie mogli na to liczyć. Ale to i tak nie liczyło się w tej czarnej godzinie, kiedy rozpędzony dzikus zmierzał prosto na nich. Jego brudny, rozmachany kutas latał na wszystkie strony, jak gdyby odprawiając jakiś rytuał czarnej magii. Jednak Dean wątpił, by morderca potrzebował czarów, aby ich zabić. Broń w jego rękach wystarczała aż zanadto.

Van der Veen nieco osłabł po długim biegu. Przykucnął, przypadkiem przyjmując pozę osłaniającą przed dzikusem metaliczny błysk tasaka. Każdy mięsień chłopaka był napięty ze stresu. Spojrzał na Claire. Ciarki przeszły po jego ciele, gdy ujrzał, jak bardzo bezbronnie wygląda. Wtedy jednak ich oczy spotkały się... i Dean zrozumiał, że dziewczyna tylko udaje. Zapewne chciała oszukać dzikusa, licząc na to, że ten opuści gardę! Holender zrozumiał, że to może być ich jedyna szansa. Podniósł wzrok i wydał z gardła tak beznadziejny i godzien litości krzyk, jak tylko potrafił. Wyszło całkiem dobrze, choć nie mógł konkurować z naturalnym falsetem Jerry'ego.

To było ryzykowne, jednak nie mogli podjąć żadnego kolejnego kroku, mając na karku to obrzydlistwo. Dean zamierzał w ostatniej chwili zerwać się zwinnie do przodu i posłać tasak wprost w krocze dzikusa. W normalnych okolicznościach nawet nie chciałby o tym słyszeć, a tym bardziej uczynić, jednakże... to była wojna. A instynkt przetrwania, włączony w odpowiednim momencie, mógł dodać skrzydeł bardziej niż tankowiec Redbulla.

Dean zastygł w pozornym przerażeniu i słabości, jednak tak naprawdę każdy mięsień był gotowy do ataku. Cieszył się, że jest silny, choć jego sylwetka zdawała się drobna. Dzikus mógł go nie docenić. Tak jak na zawodach pływackich nie doceniali go ci wszyscy sportowcy... choć koniec końców to on z nimi wygrywał.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 01-08-2017 o 21:13.
Ombrose jest offline