Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2017, 17:14   #85
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Słaba. Eshte była taka słaba, taka malutka, taka bezbronna.
Była… w łóżku. Otworzyła oczy i zorientowała się, że znowu leży w komnacie Ruchacza. Znowu była goła (pomijając opatrunki na ranach), choć przykryta kołderką, oraz z kompresem na czole. Gdyby miała siły, to by była wściekła, ale nie była w stanie wykrzesać z siebie ni gniewu ni magii. Rozejrzała się i od razu zobaczyła Czarusia pochylonego nad jakąś księgą i siedzącą na krześle przy łóżku w którym leżała. Przez okno wpadały promienie słońca. Czyżby to był ranek?

Czyli jednak.. stało się – znów musiała się zdać na łaskę tego szlachciurki, tego zbereźnika i łajdaka. Oh, pewnie za tą książką ukrywała się dumna satysfakcja, że mógł ją uratować i się tak bohatersko wykazać, jego mać. Ciekawe czego sobie drań zażyczy jako zapłatę. Nie zdziwiłaby się, gdyby ponownie zamierzał dać upust swoim fantazjom i na przykład kazał jej chodzić nago po jego komnacie. Albo w skąpym przebraniu służki. Bo nie wątpiła, że wykorzystał jej słabość i brak świadomości, aby sobie ją dokładnie zmacać.

Miała ochotę czymś w niego rzucić. Spróbowała więc poruszyć ręką, aby pochwycić za kompres leżący na swym czole, ale.. kończyna odmówiła posłuszeństwa. Była zbyt słaba. Co za nieszczęście.
-.. dupa blada.. - wyrwało jej się w syknięciu.

-Już ci lepiej? Gorączka przeszła?- zapytał czarownik odrywając się od lektury. Uśmiechnął się lekko dodając.- Skoro możesz mówić, to zakładam że tak. Bardzo się o ciebie martwiłem, gdy leżałaś tu bez czucia już drugi dzień.

- Dwa..
- powtórzyła Eshte nie będąc pewną, czy aby na pewno dobrze go usłyszała. Naprawdę ten jeden gremlin aż tak ją urządził, że przeleżała tutaj tyle czasu? I dlaczego właściwie tutaj? Owszem, łóżko było wygodne i otulona z każdej strony kołderką czuła się bardzo przytulnie, ale przecież obok znajdowała się komnata przeznaczona dla niej, nie? Równie dobrze tam mogła leżeć dochodząc do siebie. I.. jeśli ona była tutaj, to gdzie sypiał czarownik? Uh.. może lepiej było o tym teraz nie myśleć? Nie miała sił na denerwowanie się. Musiała to być.. najpoważniejsza w skutkach bójka na pięści w jakiej kiedykolwiek uczestniczyła.
-I przez te dwa dni.. siedziałeś tutaj.. i mi się.. przyglądałeś? - zapytała podejrzliwym tonem, jednocześnie próbując się nieco.. podnieść. Choćby oprzeć plecy o poduszki, aby nie musieć spoglądać na Thaaaneeekryyysta z dołu. Taka bezbronność zdecydowanie uwłaczała elfce dumnej ze swej samodzielności.

Ruchacz oczywiście zauważył jej próby i pomógł jej się podnieść, pamiętając o tym by jej nagość cały czas była otulona kołderką. Drań teraz udawał takiego troskliwego.
-Nie… ale bywałem tu często. Musiałem pomóc przy odtrutce, leczyć swoje rany i… często mnie nie było, ale zawsze ktoś pilnował twego snu.- wyjaśnił Tancrist z lekkim uśmiechem.- Tutejsze służki. Pytała też o ciebie elfia kapłanka… i pomogła swymi modłami przy miksturze.

Taaa… kuglarka znała tylko jedną elfią kapłankę i nie pokładała wielkiej wiary w jej modlitwy. Kolejna osoba, która z radością wykorzystałaby tę sytuację, aby pooglądać sobie nagą Eshte. Nigdy nie uważała się za jakoś bardzo brzydką, potrafiła docenić swoją urodę, ale w Grauburgu chyba uznawano ją za jakieś zjawisko, które każdy chciał obejrzeć i dotknąć. Albo za jakieś dziwactwo, co już akurat było jej bliższe. Szkoda tylko, że żadna z tych osób pilnująca jej snu nie pomyślała o tym, by może elfkę czymś nakryć. Choćby najzwyklejszą, męską koszulą, w takim stanie nie była zbyt wybredna. Eh, nie. Nie miała sił na takie dyskusje teraz.

Zamiast tego przyjrzała się swojej dłoni, tej poharatanej ostrymi zębiskami gremlina. Spróbowała też poruszyć palcami.
-Ale już.. wszystko ze mną... w porządku? -zapytała cicho, bo i ciężko jej było teraz wydobyć z siebie głośniejszy ton. Właściwie, to mówienie sprawiało jej trudność, dwa dni leżenia prawie bez życia nie były łaskawe dla jej wysuszonego teraz gardła. A chociaż bardzo, bardzo, bardzo nie chciała tego robić i znów musieć na kimś polegać, to zerknęła na czarownika i zapytała - Woda?

-Tak, rany goją się szybko, trucizna zniknęła już z twego organizmu, nie masz w sobie nowej skazy… a pomijając podpis Pierworodnego na twej szyi to… nie znalazłem żadnych klątw.
- rzekł czarownik odkładając na bok księgę.- Oczywiście można by pomyśleć o jakimś złośliwym dowcipie samego Dzikuna, ale… boska magia to nie moja dziedzina, a poza tym sam Dzikun nie słynie z wtrącania się w życie swych wyznawców jak inni bogowie.- ruszył do dzbana nalewając wodę z niego do kielicha. - No i ty podziękowałaś mu za oczyszczenie swej aury z demonicznej skazy jak ci radziłem, prawda?

Ups.
Zaraz, zaraz. To on wtedy na polanie.. nie żartował? Jego słowa tak brzmiały, jak gdyby zwyczajnie się z nią drażnił, a nie naprawdę polecał wzniesienie żarliwych podziękowań do druidzkiego bożka. Raczej nie podejrzewała kogoś o przezwisku „Ruchacz”, aby był osobą bardzo wierzącą w jakieś istoty wyższe, bawiące się losem zwykłym śmiertelników tutaj na dole. Także i Eshte wolała chwytać własne życie w swojej garści, zamiast zdawać się na czyjeś kaprysy.
Nic więc dziwnego, że propozycja podziękowania Dzikunowi co najmniej ja wtedy rozbawiła. Po tym co się wbrew jej woli wydarzyło w kamiennym kręgu, ostatnie na co miała ochotę, to być wdzięczna za zmuszenie ją do macanek z czarownikiem. Zmuszenie! Przeklęty bożek druidów i gwałtów, ot co.
I może jego pytanie by jej tak nie zaniepokoiło, gdyby wtedy po prostu zignorowała jego słowa. Ale nie, ona.. wygrażała Dzikunowi. Wyklinała go i groziła mu swoimi piąsteczkami. Ale przecież to nie tak, że on naprawdę istniał i poczuł się urażony, nie? Na pewno to nie z jego winy dopadały ją te dziwne.. stany, kiedy czuła się obcą we własnym ciele.. prawda? Prawda?
Nie odpowiedziała. Oczekiwanie na wodę do zwilżenia wargi i gardła było wygodnym tłumaczeniem, aby zignorować ten niewygodny temat. Bogowie, pff. Dobre sobie.

-Czytałem o Dzikunie, to co wiadomo powszechnie. To co zdradzili druidzi badaczom… Nie wydaje się istotą mściwą, lub choćby zainteresowaną czcicielami. Po prostu obdarza swe dzieci mocą i broni swojej domeny, a że jego domeną jest cały świat, a dziećmi wszystko co żyje.- Tancrist siedząc obok kuglarki i pojąc ją niczym małą dziewczynkę. Po ględzeniu o Dzikunie szybko zmienił temat uśmiechając się ciepło.-Dobrze że nabierasz rumieńców. Gdy cię znalazłem wyglądałaś jak kupka nieszczęścia. Bałem się, że możesz jednak nie przeżyć.

Elfka zaczerwieniła się na policzkach. Wcale nie chciała żeby o nią się martwił. Żeby zachowywał się tak ja teraz… jakby mu na niej zależało. Już lepsze było macanie, wtedy przynajmniej mogła nim gardzić, a tak... jak miała się czuć, czy zachować?

Sobie mógł w dupę wsadzić tę całą troskę, o! Spokojnie mogłaby się obyć bez niej i przynajmniej.. wtedy nie czułaby się tak dziwnie jak teraz, po usłyszeniu tych jego słów. Lata samotnego życia przyzwyczaiły ją do dbania o samą siebie, nawet jeśli często żaden medyk nie pochwaliłby jej sposobów. Ale wolała to niż.. takie bycie.. wymuskiwaną przez wszystkich. Szczególnie w jego wykonaniu było to drażniące.

- Chyba nie oczekujesz ode mnie.. nagrody? - mruknęła Eshte ponuro. Teraz, gdy woda zwilżyła jej gardło, mogła wyraźnie wypowiedzieć swoje niezadowolenie - Nic takiego by się nie wydarzyło, gdybym nie musiała uciekać od Twoich lepkich łap.
Wprawdzie nie powiedziała tego wprost, ale było oczywistym, że to właśnie Thaaneeekryyysta winiła za to, co jej się przydarzyło. Równie dobrze sam mógłby nasłać na nią tego gremlina.

-Uciekałaś? Ja zapamiętałem inaczej… za każdym razem, to ty się pchałaś w moje lepkie łapy… goła i wesoła. Ja się na ciebie nie rzucałem. Tylko ty na mnie. - odparł ironicznie czarownik siadając obok Eshte. - I wcale tak bardzo nie chciałem cię macać. Przykro mi z tego powodu, ale wolałem sam cię trzymać w ramionach niż pozwolić gołej latać po zamku w poszukiwaniu innego kawalera który zaspokoi twoje… nagle rozbuchane potrzeby. Twoje czy jej… kimkolwiek ona jest. Opowiedz o niej.

-O.. niej?
-powtórzyła elfka, swą niepewność jeszcze podkreślając przechyleniem głowy. Tak, te dwa dni odbiły się na niej piętnem i teraz była trochę.. no, powolna, lecz tym razem akurat nie to było powodem jej niezrozumienia słów czarownika. Ona po prostu.. sama nie wiedziała co się z nią działo, więc jak mogła mu o tym opowiedzieć? W jednej chwili była sobą, idącą za nim i denerwującą się drażniącym ją tatuażem, a w drugiej.. już jej nie było. Nagle stała się obca w swym własnym ciele. Jej usta mówiły, ale nie były to słowa, jakie wypowiadałaby Eshte. Poruszała się, ale prawdziwa kuglarka nie była ani jakimś bojowym magiem, ani też nie pociągały ją jakieś macanki z Ruchaczem. Oczywiście, będąc pijaną robiła rzeczy, których później żałowała, ale to był o wiele inny rodzaj.. nieświadomości.

Po dłuższej chwili milczenia, pokusiła się poddać próbie swoje osłabienie i jęknęła cierpiętniczo.
-Znowu coś się ze mną dzieje, prawda? A ja nie potrafię tego kontrolować, tak jak klątwy demona, moich reakcji na Pierworodnego i tego jak się zachowywałam na tamtej polanie. Znowu ktoś, lub coś, sobie mnie upatrzyło do zabawy?! - spróbowała podnieść ręce tylko po to, by zaraz je załamać nad swym pechem - Może.. może mnie coś opętało? To jeszcze mi się nie zdarzyło odkąd jestem w Grauburgu.

-Nie. Opętanie podejrzewałem, ale też i wykluczyłem w czasie badania twej aury.
- zamyślił się Ruchacz.- Czytałem nieco o druidach i o Dzikunie. I… on uwalnia swych wyznawców z więzów cywilizacji. Może coś uwolnił w tobie. Pragnienia i potrzeby, które więziłaś w sobie. Spychałaś w głąb… Sama się wszak przekonałaś, że wtedy gdy walczyłaś z Pierworodnym, to nie miał on na ciebie wpływu, a ty nie bałaś się niczego. Tak jak w kręgu menhirów, czułaś się niepokonana i nieskrępowana regułami. Może… zrobiłaś pierwszy krok w kierunku zostania druidką? Choćby nieświadomie… są i inne zabawne reguły. - zaśmiał się Czaruś jakby chciał odwrócić uwagę kuglarki od tych rozważań.- Wedle nich, prawie żeśmy się pobrali. Gdyby nastąpiła konsumpcja wewnątrz kręgu, to wedle praw wyznawców Dzikuna bylibyśmy “małżeństwem”.

Poniekąd mu się udało. Chociaż przestała myśleć o byciu opętaną, to teraz wpadła w lekką panikę kiedy usłyszała, jak niewiele brakowało, by stała się panią von Thaaneeekryyyst. To byłoby gorsze od wszystkiego innego czego doświadczyła w tej przeklętej okolicy. Gorsze od spotkania Pierworodnego, gorsze od bycia jego niewolnicą, od zostania oplutą krwią demona, od.. od.. no, od wszystkiego!
Nic zatem dziwnego, że usteczka Eshte zastygły w pełnym niedowierzania rozchyleniu. Jedna z dłoni zaś odruchowo zacisnęła się w piąstkę i uderzyła żartownisia prosto w ramię. Pech chciał, że akurat ta padła ofiarą zębisk gremlina, więc tak szybko jak wykonała cios, również przeklęła pod nosem z bólu.

-Nawet sobie tak nie żartuj! Dopiero co się obudziłam, chcesz sprawić, że znowu będę leżała kolejne dni bez życia?! - zarzuciła mu wściekle, bo osobiście nie widziała w jego słowach NIC śmiesznego - Lepiej powiedz mi, jak mogę z powrotem uwięzić w sobie.. to coś. Jestem kuglarką, i ani myślę zostać jakąś druidką!

-Nie mam pojęcia. To nie jest czar, ani opętanie… nic co mogę poznać i zmienić.
- wzruszył ramionami czarownik i podrapał się po policzku. - Może druidzi wiedzą, ale… pewności nie mam.

-Czyli muszę znaleźć jakiegoś druida, który będzie wiedział. Trixie powinna jakiegoś znać, przecież tyle lat mieszkała z nimi po sąsiedzku
-w swych rozmyślaniach Eshte odnalazła pewną iskierkę nadzieję na powrót do.. normalności. No, przynajmniej na tyle, na ile normalna mogła być elfka ubrana w krzykliwe stroje i tańcząca z ogniem w towarzystwie fajkowego lisa.
-Eh! Czy naprawdę nie ma jakiegoś limitu nieszczęść, jakie jednej tylko mi mogą się przytrafić? - z głośnym westchnieniem opadła ciężko na poduchy. Zapadła się w nieco okazało się być bardzo przyjemne i tylko kusiło do ponownego zamknięcia oczu, zaśnięcia w tym rozkosznym otoczeniu. Nie miałaby nawet nic przeciwko posiadaniu takich luksusów częściej w swych podróżach. Tylko.. czy takie łoże na pewno zmieściłoby się w jej wozie?

-Z drugiej jednak strony, gdyby nie ta… dzika naguska, to ja byłbym martwy. A ty “szczęśliwą kochanką” Pierworodnego oddającą się wraz z nim rozpuście w towarzystwie paru innych ślicznotek, które ów elf zamierzał stąd zabrać. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.- przypomniał jej Ruchacz nie dając spokoju. Słyszała jak wstaje.- Przygotowałem coś dla ciebie. Driakiew, smakuje cierpko ale wzmocni twe siły.

-Mówiłeś, że już wszystko ze mną w porządku...
-zamarudziła rozleniwiona Eshte, której wcale nie podobał się pomysł wypijania jakiegoś zrobionego przez niego specyfiku. Szczególnie, jeśli to był ten sam eliksir, po którym on się zwijał i pocił na podłodze, stresując biednego Skel'kela. Czyż nie przeżyła już wystarczająco? -Ledwo uszłam z życiem, nie chcę teraz pić niczego paskudnego. Należy mi się najlepsze wino jakie macie w tym swoim zamku!

I z tym wypowiedzianym kaprysem podciągnęła kołdrę na twarz, aż widać było jedynie czuprynę niesfornych kosmyków. Te luksusy musiały jednak mieć na nią zły wpływ, skoro zachowywała się jak jakaś rozpieszczona pannica. Ale trzeba było korzystać z okazji, nie?

- To prawda, ale chcesz chyba szybko wstać z łóżka czyż nie? - odparł Tancrist poprawiając okulary na nosie. - Grauburg jest już otwarty, można miasto opuścić, a i moja obecność w zamku nie jest już… oczekiwana.
Po czym ruszył do swego alchemicznego warsztatu, po fiolkę z wyjątkowo podejrzanym płynem leżącą tuż przy zwiniętym w kłębek fajkowym lisku.

-Naprawdę?
-gdzieś spod kołdry wydobyło się zaciekawione mruknięcie elfki. Marzyła o wydostaniu się z tego miasta, o powrocie do swojego życia bez demonów, Pierworodnych i Thaaneeekryyysta, ale kiedy już bramy zostały otwarte, to nagle powrót do codzienności wydawał.. dziwny. Miły, i ona na pewno nie zatęskni za tutejszymi atrakcjami. Najwyżej za tym łóżkiem, i łaźnią, i słodkościami..

-Co się wydarzyło jak tutaj leżałam? Ubiliście wszystkie strzygi i gremliny? Wskrzesiliście tę swoją księżniczkę? - pytała unosząc lekko kołdrę, aby zerknąć na Ruchacza jednym okiem - A może wykopałeś tamtego czarownika z Grauburga, co? On był winny wszystkiemu? Wyglądał na takiego, z tą jego długaśną brodą..

-I tak i nie. On jest tylko Hetmanem w Szachownicy Przeznaczenia.
- stwierdził enigmatycznie czarownik i widząc że elfka nic nie rozumie, dodał. - Zaś owa Szachownica Przeznaczenia to loża magiczna działająca w tajemnicy przed światem. Ma na celu zepchnięcie z królów i szlachciców z ich tronów oraz przejęcie władzy przez osoby obdarzone talentem do sztuki. - spojrzał na kuglarkę dodając.- Zanim jednak zaczniesz stawać po ich stronie, pamiętaj o tym, że chodzi tu o rządy wyszkolonych magów, a ci w większości są synami szlachciców i bogatych kupców. A nie każdego, kto ma talent. Poza tym, do tych nowych władców należy doliczyć też Pierworodnych i demonologów. Całkiem urocza banda tyranów.

Podchodząc do kuglarki z eliksirem kontynuował.- Aremius jest Hetmanem.. co oznacza dość wysoko postawioną figurę w tej organizacji. Jego celem było wydobycie artefaktów wampira na światło dzienne i przywłaszczenie ich, więc… zdecydował się na wywołanie sytuacji, która zmusiłaby Ughtera von Gerstein do otwarcia skarbca pod skarbcem. Udało mu się… na szczęście jednak nie zdołał wynieść owych “skarbów” na powierzchnię i użyć ich mocy. Został pokonany, ranny ciężko… obecnie jest więziony i torturowany, a jutro albo pojutrze będzie żywą pochodnią na głównym dziedzińcu zamku.
Uśmiechnął się kwaśno siadając obok leżącej elfki.- Niedoszła panna młoda jest nadal martwa. Spocznie w jednej krypcie ze swym niedoszłym małżonkiem. Ślubu nie będzie… zginęło kilku ważnych wielmoży, więc nastrój zabawy prysnął jak bańka mydlana. Cały Grauburg okryty jest kirem.
Przysunął driakiew ku ustom elfki dodając.- Powiedz aaaaa.

Zamiast go posłuchać, elfka przymarszczyła tylko mocno nos na widok i zapach podejrzanego specyfiku. No obrzydlistwo jakieś! W obronnym geście znów podciągnęła kołdrę, lecz tym razem przesłaniając nią tylko usta. Srogim spojrzeniem uważnie obserwowała czarownika.

- Ależ warto było przyjeżdżać tutaj na wesele, nie ma co. W czasie kiedy byłam tutaj zamknięta, mogłabym objechać inne miasta i zarobić na życie moimi występami. Teraz będę musiała oszczędzać! - zamarudziła głośno. Pomimo swego roztrzepania była całkiem praktyczną artystką. Nie przeżyłaby długo w samotnych podróżach, gdyby nie potrafiła ich odpowiednio zaplanować. Ciężko pracowała jako kuglarka, wbrew temu co mogły sobie myśleć szlachciurki. A czasem musiała coś ukraść, a to i w tym momencie.. dość mocno kusiło. Potrzebowała jakiegoś wynagrodzenia za ten cały stracony czas, prawda?
-Sądziłam, że wy tutaj w mieście wolicie inne sposoby.. pozbywania się uciążliwych osób. Powieszenie, oddzielenie głowy gilotyną od reszty ciała, wbicie sztyletu w czasie balu, czy zatrucie czyjegoś wina.. - wyliczała Eshte - Palenie kogoś na stosie jest takie bardzo.. chłopskie. I okrutne.

- Tylko wtedy jeśli są to mordy zaplanowane na zimno. Tu jednak wchodzi śmierć wielu nobili. Ich krewni nie chcą by odpowiedzialna za to osoba umarła tak szybko. Aremiusa czeka kaźń, która ma nasycić ich pragnienie…
- tu Tancrist zamilkł na moment szukając odpowiedniego słowa -... sprawiedliwości.
Spojrzał na kuglarkę karcąco machając palcem.- Nie zachowuj się jak mała dziewczynka. Mam pozbawić cię kołderki?
Po czym spytał.- A to właściwie gdzie zamierzasz się udać, gdy już opuścisz Grauburg?

To było dobre pytanie.
Najchętniej pewnie by wróciła w znajome strony, do znajomych miast i krain południa. Niestety tam już cieszyła się pewną sławą. Jednakże nie była tam znana jako słynna akrobatka i magiczka. Nie... Jej sława była wyrażona w całkiem pokaźnej sumce widocznej na rozwieszonych na słupach ogłoszeniach. Dwieście pięćdziesiąt srebrnych monet za jej śliczną główkę i dwa razy więcej za jej główkę jeszcze na karku. Kilku bowiem wielmożom zaginęły podczas jej występu pierścienie rodowe i z wrodzoną sobie bezczelnością ją właśnie oskarżyli o ich kradzież!
Jakby to, że jest elfką i kuglarką oznaczało, że jest złodziejką! Co za paskudny przejaw rasizmu i uprzedzeń!
Zresztą te odpustowe pierścionki i tak nie były wiele warte, więc o co w ogóle był ten raban?
Tak czy siak na południe od Grauburga raczej nie powinna się na razie zapuszczać. Na zachodzie, ciągnęły się bogate i potężne miasta umiejscowione w cywilizowanych ziemiach, ale też słynące z różnych nieprzyjemnych praw dotyczących nieludzi. Daleko na północ były barbarzyńskie krainy, zasiedlane przez dzikusów w skórach (tak przynajmniej słyszała), a wschód? O wschodzie nie wiedziała nic poza tym, że tam gdzieś leżały ziemie rodowe Czarusia i jego “uroczej” rodzinki. A jeszcze dalej skoośnoki lud i pustynie pełne smoków i żmijów.

-No.. zwykle zasięgnęłabym języka u mieszkańców lub wędrownych bardów, aby się dowiedzieć, w którą stronę najbardziej opłaca się ruszyć. Czy gdzieś nie jest planowane duże wesele, może jakiś turniej, festiwal lub inne świętowanie. Ale w Grauburgu teraz nikt już nie ma głowy do myślenia o zabawie, nie? - Eshte nie była zbyt wybredną artystką. Sama mogła nie powierzać swego życia żadnemu bóstwu, ale to nie zatrzymywało jej przed występowaniem na świętościach organizowanym ku ich czci. Wszystkie był dla niej w porządku, póki nikt nie chciał jej złożyć w ofierze - Mogłabym też przejrzeć mapy w poszukiwaniu kolejnego celu. Na pewno macie jakieś w tym swoim zamku, na które mogłabym zerknąć.

Jego słowa tym razem całkiem podziałały na upartą elfkę. Bowiem jedyne czego w tym momencie bardziej nie chciała od paskudnego specyfiku, to aby Thaaneeekryyyst raz jeszcze mógł ją sobie pooglądać nago. Byłby znów się nadmiernie podekscytował, a ona nie do końca miała siły na kopanie i gryzienie go. Niechętnie więc otworzyła usteczka, i korzystając z okazji pokazała mu język. Zatem odgłos jaki z siebie wydała, bardziej przypominał „bleeeee” niż „aaaaa”. Czarownikowi musiało to wystarczyć.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem