Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2017, 06:56   #113
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Przyjrzał się schematowi biegów naklejonych na szybie po lewej i wykręcił, ruszając w stronę obozu. Jako, że nie widział nikogo przy domkach, skierował się w stronę plaży, przyduszając klakson. Na prowadzącej tam ścieżce dostrzegł zbieraninę dzikusów, którzy nieźle zaskoczeni odwrócili się w stronę autobusu i właściwie nie zdołali zrobić wiele więcej, gdyż Danny po prostu w nich wjechał.

Kilku morderców, w tym kobiety i dzieci wpadło pod koła, a chłopak czuł, jak autobus podskakuje, przejeżdżając po ich ciałach, miażdżąc kości, rozgniatając głowy, robiąc z mózgów galaretę. Szybkie spojrzenie w lusterko pozwoliło zauważyć, że Marty również potrącił dwóch i dodatkowo zmasakrował ciała leżące na ścieżce.

Moment później zjechał z szutrowej dróżki wprost na plażę, gdzie dostrzegł Claire, Deana i siedzącą na piasku Kimberly. Nigdzie nie dostrzegł Jerry'ego, a obok trójki plażowiczów leżał jeden z dzikusów - najwyraźniej kolega i koleżanki uporali się z nim wcześniej. Od strony lasu po lewej stronie biegł kolejny z morderców, a Danny musiał szybko podjąć jakieś decyzje, zwłaszcza, że w lusterku dojrzał przy ścieżce zbierających się na równe nogi dzikusów, w tym Czerwoną Koszulę.



Szybko przyswoił sobie schemat biegów, które zostały umieszczone na szybie bocznej w formie naklejki i ruszył za Calistrim. W centrum ośrodka na nikogo nie trafili, więc zgodnie z planem skierowali się w stronę plaży. Wyjechali na ścieżkę tam prowadzącą i Blake widział, jak Danny po prostu wjeżdża w zaskoczonych dzikusów, którzy również kierowali się w tamtą stronę. Autobus Calistriego zostawił po sobie pięć ciał leżących na ścieżce, a Marty uderzył w jeszcze dwóch oszołomionych morderców i przejechał po tych, których zostawił za sobą Danny.

Wpadł na plażę zaraz za autobusem kumpla i dostrzegł Claire, Deana i siedzącą na piasku Kim. Umysł zarejestrował opatrzoną nogę dziewczyny i Blake'owi aż zrobiło się ciepło, a w dołku poczuł ukłucie. Nigdzie nie było widać Jerry'ego, a od strony lasu, w stronę trójki nastolatków biegł dzikus z maczetą. Autobus Danny'ego był już blisko plażowiczów, zatem Marty musiał szybko reagować i podjąć decyzję, co robić. W lusterku mignęli mu podnoszący się na równe nogi zwyrodnialcy, których roztrącili na ścieżce.



Dzikus z maczetą był coraz bliżej, oblizując usta i skupiając wzrok na pochylonej Claire oraz siedzącej obok Kim. Co jakiś czas łypał tylko w stronę Deana, jednak to dziewczyny budziły w nim największe zainteresowanie. Będąc już całkiem blisko, począł wolną ręką masować swojego brudnego członka i wydawać tak obleśne dźwięki, że nawet Dean się skrzywił. Do tego doszedł przeraźliwy smród moczu zmieszanego z potem i czymś ciężkim do sprecyzowania, od którego aż chciało się zwrócić obiad. Nawet natarczywy dźwięk klaksonu dochodzący gdzieś z oddali nie zmienił jego planów względem nastolatków.

To był ten moment, w którym Claire zdecydowała się działać. Gdy tylko tamten zbliżył się, zapewne licząc na to, że dziewczyny będą łatwym kąskiem, Lockhart poderwała z piasku zaostrzony pal i pchnęła. Mocno i pewnie. Tamten, zupełnie zaskoczony, nie zdążył zareagować. Ostry kawał drewna, który miał być zgubą nastolatków wszedł gładko w miękką tkankę moszny, miażdżąc jedno z jąder zwyrodnialca i zagłębiając się w ciało. Trysnęła krew. Dzikus przeraźliwie krzyknął, wypuszczając maczetę z dłoni i próbując wydobyć tkwiący w mosznie kawał drewna. Claire cały czas się zapierała, a to była chwila dla Deana.

Chłopak zerwał się w moment i uderzył tasakiem. Najpierw trafił w lewą rękę dzikusa, otwierając szeroką ranę i miażdżąc mu kość, a gdy po chwili wydobył ostrze, zamachnął się i uderzył w krocze, odcinając napastnikowi penisa. Tasak ugrzązł w trzymanym przez rudowłosą palu, ale to nie było już ważne. Krew buchała z paskudnej rany na prawo i lewo, a cała trójka jeszcze nigdy nie słyszała, by ktoś tak się wydzierał. Claire wyszarpnęła ostry kawał drewna, a dzikus zwalił się na piasek, krzycząc, jakby obdzierano go ze skóry. Zwinięty w pozycji embrionalnej, przyciskając brudne dłonie do krwawiącego krocza, nie stanowił już zagrożenia, a piasek wokół niego barwił się ciemną czerwienią.

To jednak nie był koniec. Napastnik podążający za Jerry'm najwyraźniej zmienił zdanie i teraz biegł z uniesioną maczetą oraz krzykiem na ustach w stronę Claire, Deana i Kimberly. Wciąż był jednak daleko, a uwagę trójki nastolatków przykuło zupełnie inne wydarzenie. Od strony ścieżki prowadzącej na plażę usłyszeli warkot silnika, dźwięk klaksonu i po chwili ujrzeli charakterystyczny, żółty kolor autobusu szkolnego, za którego kierownicą siedział Danny! Chłopak właśnie roztrącił grupkę dzikusów i wpadł na plażę, a zaraz za nim drugi autobus, którym kierował Marty.

Wyglądało na to, że pomoc przybyła w najlepszym momencie, biorąc pod uwagę, że część zwyrodnialców przy ścieżce podnosiła się właśnie oszołomiona i z pewnością za chwilę ruszy na plażę. Wciąż niczego nie mogli być pewni.


Biegł co sił w nogach, mając za sobą wrzeszczącego dzikusa, który z pewnością marzył tylko o tym, żeby go dopaść. W końcu skręcił i wskoczył do wody, płynąc w stronę jednego z kajaków nieopodal. Przez plusk wody przebijał się dźwięk klaksonów dochodzących gdzieś od strony brzegu, ale Jerry nie zaprzątał sobie tym obecnie głowy. Najważniejsze, że dzikus nie zdecydował się za nim popłynąć, a przyjemnie ciepła woda nie kryła w sobie żadnych niespodzianek.

W końcu udało mu się dopłynąć do zwodowanego kajaka, a gdy spojrzał w stronę brzegu, aż otworzył usta z wrażenia. Na plażę wjeżdżały właśnie dwa autobusy, a Claire, Dean i Kim stali nad ciałem dzikusa, który wcześniej na nich ruszył. Czyżby jednak Calistriemu i Blake'owi udało się dostać do autobusów? Na to wyglądało, ale Jerry'ego musiało nurtować teraz inne pytanie - czy zdąży dopłynąć do brzegu i zabrać się z wszystkimi? Czy może jednak powinien próbować czegoś innego?

Na oko miał jakieś trzydzieści - czterdzieści metrów do miejsca, w którym znajdowali się Claire, Dean i Kim. Musiał szybko się zdecydować, zwłaszcza, że przy ścieżce na plażę mignęły mu jakieś poruszające się kształty, chyba kolejni napastnicy...



Gdy emocje nieco opadły, skupione ruszyły w stronę obozu, wypatrując pułapek. Właściwie nie wiedziały, jak mogą je rozpoznać, gdyż wszystko zlewało się w jedną, zieloną plamę, ale zwykle omijały podejrzanie wyglądające miejsca. Nieco przyspieszyły, gdy po okolicy rozniósł się podwójny dźwięk klaksonu. Sam szybko wyjaśniła Vesce, że Danny i Marty postanowili ruszyć do autobusów i wyglądało na to, że chyba im się udało. Albo to byli ci zwyrodnialcy, próbujący zwabić nastolatków. Tak, czy inaczej, warto było to sprawdzić.

Niedługo później znalazły się w okolicach ścieżki prowadzącej na plażę, a słysząc warkot silników i widząc leżące na trawie oraz dróżce ciała niektórych dzikusów wiedziały, że to nie może być pułapka. Zwłaszcza, że część z nich, w tym Czerwona Koszula, podnosili się właśnie z ziemi i warcząc, ruszali w stronę plaży. Stamtąd też dochodził obu dziewczyn hałas silników.

 
Tabasa jest offline