Kolejna walka i kolejne zwłoki. Chciało mu się wyć, przywalić w coś i zniszczyć, lecz już nie miał siły na nic więcej niż wgapianie się w ledwie co unoszone płytkim oddechem cycki kobiety.
- Jest w tym jakaś nadzieja dla nas - pokręcił głową nieświadomie zaprzeczając wypowiadanym przez siebie słowom. - Za dużo w tym kombinowania, jak na kogoś kto czuje się silny. - Odwrócił spojrzenie w stronę Var Nar Vara licząc, że mu zawtóruje, lecz ten gapił się na Me’Ghan, jakby zobaczył ducha. Po chwili, tak jakby wpierw musiał uwierzyć w tą myśl, wciągnął głęboko powietrze i odparł
- Póki co jest wystarczająco silny. - To była chwila, być może fałszywa, ale po raz pierwszy Enoch w postawie potężnego wodza dostrzegł ślad zawahania. “Czyżby o jeden kopniak w jaja za dużo?” nieprzyjemnie poruszony z trudem się powstrzymał by tego nie komentować.
- Musimy się skoncentrować na odnalezieniu pozostałych Wieloświatowców. - Chciał jak najszybciej skierować uwagę Var Nar Vara w kierunku tego co się teraz najbardziej liczyło. - Pora przejąć inicjatywę. No i jakoś wytrącić z równowagi, bo wkurza mnie jak nas rozgrywa. Nasikać na grób matki, podetrzeć się autobiografią…. Wiesz o czymś co może Maskę zaboleć? Dorwę to, choćby było na czubku szklanej góry. |