Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2017, 18:00   #261
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
2 Dzień Słonecznego zenitu. Lochy, pod zakonem Helma

Obudził ją strażnik, który zaraz gdy panna Oakenfold usiadła na pryczy, zostawił jej posiłek i jak zwykle bez słowa wyszedł. Jedynie jego współczujące spojrzenie zapewniało paladynkę, że nie jest odosobniona w swej ocenie co do niesprawiedliwości jaka ją spotkała.
Venora jedząc ciepłą owsiankę, rozmyślała nad tym co ją czeka tego dnia. Nie wierzyła w sprawiedliwość osądu przeora, ale jej wiara, że Helm nie pozwoli na pozostawienie jej w lochu była w niej niezmiennie wielka.
Czuła, że przeor może chcieć ją upokorzyć jeszcze bardziej. Zmieszać ją z błotem... A może to tylko jej kolejne czarnowidzenie? Rycerka tęskniła za wolnością, za słońcem, za szumem lasu, za bezkresem błękitnego nieba... Była nader świadoma, że wtrącenie ją na wiele lat do lochu będzie dużo gorsze niż stracenie jej. Śmierci się nie bała, bo była jej już znajoma. To co ją przerażało to samotność i bezradność.

Po posiłku leżała na pryczy, ze wzrokiem wbitym w sufit i rozmyślała o tym co powinna mówić na przesłuchaniu. Była szczerze przekonana o słuszności podjętych przez siebie decyzji, pomimo tego, że przez nie wtrącono ją do lochu.
~ O ile w ogóle da mi dojść do słowa… ~ zmarszczyła brwi. Nienawiść jaką czuła do przeora rosła z każdą kolejną chwilą jaką spędzała w lochu. Zapewniała się w myślach, że nie da mu się podpuścić i jeśli faktycznie będzie to komisja mająca ocenić jej winę, a nie jedynie jego przedstawienie, to racja będzie i tak po jej stronie. I niezależnie od wszystkiego zamierzała prezentować się z dumą i pewnością siebie, nawet gdy nakażą jej założenie kajdan.
Rozmyślania przerwało jej pojawienie się strażnika. Venora zrozumiała, że był już czas. Mężczyzna podał jej przez kraty świeże ubranie i powiedział by się przygotowała, po czym zostawił ją samą. Panna Oakenfold prędko przebrała się i uszykowała by wyjść. Kiedy strażnik znów się pojawił, otworzył jej kraty i polecił by szła przed nim. Rycerka wyszła z celi i ruszyła do wyjścia. Wchodząc po schodach czuła jak serce jej mocno wali w piersi. Szła jednak wyprostowana, pewnym krokiem, a na twarzy miała zaciętą minę. Zupełnie jak wtedy gdy w pełnym skupieniu gotowała się do walki z potworami.

Strażnik spojrzał Venorze prosto w oczy. Miał minę jakby chciał coś powiedzieć, lecz chyba musiał się powstrzymywać. Drugi jednak nie miał zamiaru milczeć i skinął głową Venorze
-Twoja sprawa dzieli ten zakon. Na mądrych i cnych, oraz głupców...- rzekł, otwierając przed nią drzwi na dziedziniec. Światło słońca wpadło do strażnicy oślepiając na krótką chwilę rycerkę.
-Proszę, proszę...- usłyszała znajomy, męski głos -Czyżby sprawiedliwość w końcu zatriumfowała?- kiedy panna Oakenfold przywykła do blasku słońca ujrzała najmniej oczekiwaną osobę sir Ludwika. Rycerz stał z uśmiechem satysfakcji na twarzy, przyglądając się więźniarce.
-Nie uwierzysz komu przypadł zaszczyt doprowadzenia cię do komnaty, gdzie odbędzie się sąd- Mężczyzna odwrócił się na pięcie i ruszył żołnierskim krokiem w kierunku najważniejszego (po wielkiej katedrze) budynku w całym przybytku Helmitów.

-Przeor zdecydował, że skoro nie raczyłaś pojawić się na uczcie, którą ci urządził, to w ramach zadość uczynienia wyprawi Ci sąd w tej komnacie...- sarknął pod nosem śmiejąc się z tego sam do siebie -Na rozprawę został również zaproszony wysłannik królewski, który w imieniu młodego króla, oraz regentki będzie mógł zatwierdzić wyrok- komentował. Dróżka którą szli ciągnęła się pod żywopłotem oddzielającym teren świątyni od pięknego ogrodu, gdzie nowicjusze ciężko pracowali na swe utrzymanie, jeśli nie pochodzili z bogatych rodzin.
Ludwik i idąca kawałek za nim Venora minęli plac ćwiczeń, gdzie do niedawna ona sama wywijała mieczem przeciwko chochołom w starych kolczugach. Venora czuła na sobie wzrok adeptów. Pewnie Ci, którzy ją rozpoznali mieli o niej wyrobione zdanie. Złamanie rozkazu z całą pewnością nie umniejszało jej dokonań i rycerka była niemal pewna, że ci młodzi ludzi trzymają za nią kciuki.

Ludwik wszedł jako pierwszy przez masywne drzwi. Venora złapała za klamkę i spojrzała w błękitne niebo jakby chciała zwrócić na siebie uwagę Helma. Silny wiatr z południa potargał jej włosami. Venora zatrzasnęła za sobą drzwi i znalazła się w wielkim holu. Swe kroki skierowali od razu na schody. Trzeciego piętra Venora nigdy nie zwiedziła. Wiedziała, że trzeba było sobie zasłużyć by tu trafić. Choć ona akurat nie zasługiwała. Ludwik doprowadził ją do wielkich, zdobionych drzwi i otworzył je na oścież.
Rycerka ujrzała ogromną komnatę wysoką jak królewska sala. Pierwszą rzeczą na którą zwróciła uwagę był toporny stół przy którym zasiadało kilka person, oraz ogromne okno, przez które było widać całą dzielnicę portową, odrobinę Górnego Miasta no i wielki kawał wybrzeża. Z sufitu zwisały ogromne żyrandole, a ściany zdobiły liczne skóry i trofea. Venora na próżno wodziła wzrokiem w poszukiwaniu jakiś świętych symboli, czy ogólnej czci dla Helma.

Ludwik zamknął za nią drzwi i stanął obok dwójki ciężkozbrojnych rycerzy, strzegących komnaty. Venora ruszyła w kierunku stołu, skupiając się teraz na osobach przy nim zasiadających.
Pierwszym kogo rozpoznała już z daleka, był Sir Aleksander. Co dziwne kryspina tutaj nie było, choć zapowiadał swoją obecność. Najwyraźniej Przeor wiedział, że obecność starego rycerza w zupełności wystarczy na rozprawie. Miejsce obok zajmowała dwójka starców, w jasnych szatach, następnie sir Kreigh. Panna Oakenfold nie dziwiła się w ogóle tym faktem. Skoro na rozprawie był obecny Aleksander, to musiał również być i Kreigh. No i przynajmniej wiedziała, komu Ludwik zawdzięczał satysfakcję z odprowadzenia jej do komnaty.
Na samym środku, swoje miejsce zajmował przeor. Stary mężczyzna odziany w najlepsze szaty spoglądał na Venorę z pogardą i złością. Mężczyzna ponaglił ją ruchem ręki nakazując zbliżyć się bardziej.

Na lewo od przeora siedziała Marret. Aasimarka, która przybyła do klasztoru jeszcze przed wyprawą Venory za morze. Członkini Zakonu Kielicha, łowczyni demonów i planokrwista niewiasta jako jedyna z pośród członków komisji była tutaj w pancerzu. Przyglądała się Venorze z powagą i dociekliwością. Obok Marret, miejsce zajmował człek w eleganckich szatach z srebrną wpinką przedstawiającą królewski herb. Był to zapewne wysłannik regentki Alusair. Na samym końcu przy stole siedział sir Glandir, oraz kolejny siwy starzec w kapłańskiej szacie. Kiedy Venora zatrzymała się przed stołem poczuła jak serce w piersi bije coraz szybciej i szybciej.
-Zebraliśmy się tutaj by osądzić Venorę Oakenfold, córkę Gerwina za splamienie dobrego imienia zakonu Helma, za złamanie przeorskiego rozkazu z woli łaskawego Helma, oraz samowolne opuszczenie klasztoru i królestwa!- przemówił powoli i spokojnie -Za wymienione czyny oskarżonej grozi pozbawienie szlacheckiego tytułu, wydalenie z zakonu, a także wtrącenie do lochu... Co oskarżona ma na swoją obronę?- zapytał unosząc brew.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline