Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2017, 00:23   #62
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Wujek i Angie

Przedzieranie się przez zimną wodę nie było tak fajne jak jazda suchym brykiem, ale w tej chwili blondynka cieszyła się, że jest właśnie tu. Wujek za to nie powinien wysiadać, tylko jechać. Ona chciała się przejść, przecież znała drogę i trafiłaby sama.
- Nic - odpowiedziała patrząc pod nogi póki wciąż mijali ludziów. Oni pewnie też się z niej śmiali w duchu.

- Ehh… - wujek przetarł spocone czoło. Nawet w środku nocy było tutaj gorąco i duszno. - Właśnie widzę jak nic. - powiedział gdy doszli już do początku unieruchomionej kolumny. - Dobra Angie masz taki wybór. Albo pogadamy o tym nic albo skitrasz to dla siebie i sama będziesz się z tym dusić. - powiedział łagodnie rozkładając ręcę. Potem zamilkł i szedł swoim spokojnym i pewnym siebie krokiem przez sięgającą połowy łydek wodę.

- No nic - powtórzyła i wzruszyła ramionami i też milczała przez parę metrów, bo nie wiedziała co mówić. I najważniejsze - jak mówić. Światła i chaos zostały im za plecami, przed sobą mieli mrok nocy. To jakby ją obudziło. Poprawiła chwyt na broni i czujnie wypatrywała poruszenia gdzieś z przodu.
- Mają rację, jestem głupia. Ciągle coś mieszam i nie wiem. Nie umiem… ludzi. I chyba… nie wiem czy chcę umieć, to i tak… - pokręciła głową i westchnęła. - Ty też miałeś rację, ale myślałam… no źle myślałam.

- Co?
- wujek pochylił się nad idacą obok nastolatką. Obniżył głowę i choć już odchodzili od kolumny pojazdów wciąż jeszcze byli na tyle blisko zasięgu ich reflektórów, że mogli dostrzec nawzajem swoje detale ubrań czy twarzy. Wujek gdy pochylił się nad swoją podopieczną wyglądał na zaskoczonego i zaniepokojonego. Potem zatrzymał się, przyciągnął do siebie nastolatkę i przytulił ją mocno do siebie oplatając ją swoimi mocnymi ramionami. - Co ty mówisz? - zapytał z góry gdzieś do jej włosów. Puścił ją i przyklęknął na tyle by mniej więcej znaleźć się twarzą w jednym poziomie co ona. - Nie jesteś głupia Angie. - powiedział patrząc na nią tak bardzo poważnie jak ten pan na plakacie od którego nadała mu drugie imię. - Nie jesteś głupia. Nie patrz na to czego nie możesz pojąć bo tego nie znasz i nie miałaś wcześniej z tym kontaktu. Zobacz ile rzeczy się nauczyłaś choćby odkąd cię zabrałem z jaskini dziadka. Głupek by się nie nauczył tylu rzeczy w tak krótkim czasie. Głupek to głupek, nic się nie da go nauczyć. - pokręcił głową i wzruszył swoimi dużymi barami na znak, że kompletnie nie zgadza się z takim pomysłem. - Nie bój się Angie. Nie rezygnuj. To tak jak w szkoleniu na Pazura. Zawsze jest ten moment zwątpienia gdy chce się zrezygnować i dać sobie spokój, zostawić to wszystko w cholerę za sobą i wrócić do tego co się zna. - rozłożył znowu ręce ale zaraz z powrotem położył dłoń na ramieniu nastolatki. - Ale wtedy dobrze mieć kogoś. Kogoś kto nas wesprze. Nie zostawi samemu by się samemu z tym dusić. Wleje w nas wiarę i siły. I wtedy znów można złapać wiatr w żagle. No. Angie. To jak będzie? - mówił chwilę by w końcu skończyć i uśmiechnąć się lekko na zachętę. Czekał na reakcję swojej blond podopiecznej.

Dziewczyna kiwała głową. Wujek mówił mądrze, ale on był mądry i tyle wiedział i widział, a ona?
- Ciągle będzie coś… takiego nowego, czego nie umiem. Jak ci sekciarze, albo wamipir… nie wiem co to jest, a… to kłopot. Dla ciebie, robię ci kłopot. I nie… ciebie nie będzie wujku. Przez trochę, ale… - zacięła się, przekrzywiając głowę i przytulając policzek do ciążącej na ramieniu dłoni. Nabrała powietrza i wypuściła je nosem. Powoli, ciężko.
- Martwiłam się… bałam się, że coś mu się stało. Że go zmyła zła woda i zrobiła krzywdę. Albo Tess go zaatakowała jak mnie. Że coś go boli, albo krwawi i trzeba… no znaleźć i pomóc. Był taki miły, lub… lubię go, albo lubiłam… myślałam że on mnie też, chociaż trochę. Tak troszeczkę… - skrzywiła się i opuściła głowę - Mówiłeś że to dlatego że coś chciał i to dostał… i teraz już mnie nie lubi, nie musi. I to… jest mu przykro za Tess, byli takim zespołem, tak? To po co mi… - opadły jej ramiona - Nie mówił prawdy, tak? Nigdy? W niczym? Ucieszyłam się jak go zobaczyłam całego, ale miał tą krew. To go wytarłam, żeby nie był brudny… i ta krew mogła być zła jak u futerka ze wścieklizną… mówiłam i pytałam, a on nawet nie spojrzał. Nic, pewnie nie zauważył. Teraz jest mu smutno, bo nie ma Tess. Uśpił ją… to tak jakby… boli. Bardzo. W środku - puknęła się w pierś - Ją lubił, nie mnie. Kłamał jak knuja? Nie… martwił się jak odjeżdżali, ani potem? Nie szukałby jakby… jakby ona nie miała dnia potwora i żyła… Bo po co? Nie jesteśmy przyjacielami, tu też nie mówił prawdy… chyba - wzruszyła ramionami ponownie, bo brakowało jej słów - Zrobiłam ci problem, jestem głupia. Nie umiem myśleć. Nie chcę jechać do cioci bo tam też coś zepsuję. Ciągle psuję i nie umiem. Czegoś… zostaw mnie gdzieś w lesie, dobrze? Tam gdzie zielono. Znajdę jedzenie i dom i poczekam aż wrócisz. Nie będzie ludziów, nie będzie… problemów.

- Oj nie, to nie tak. Po prostu…
- wujek pokręcił głową ale chociaż zaczął mówić spokojnie i pewnie to jednak chyba utknął. Zamilkł i chwilę głaskał uspokajająco Angie gdy szukał tego co chciał powiedzieć. - Myślę, że Roger i Tess się lubili. Jak ludzie kogoś stracą, ktoś umrze, to zachowują się inaczej niż zazwyczaj. Płaczą albo są agresywni albo osowiali. Przeżywają to po prostu. Każdy trochę inaczej ale każdego to jakoś dotyka i boli więc to przeżywa na swój sposób. - starał się wyjaśnić jak ocenia sytuację. Wstał, złapał ją za rękę i odszedł po zalanej jedni kilka kroków na pobocze. Tam trochę siadł a trochę oparł się o przydrożny słupek czy inną resztkę jakiegoś ogrodzenia i poklepał się po udzie dając znać, że zrobił miejsce gdzie mogła usiąść.

- Trochę ci się włosy potargały. - powiedział gdy siadła i przesuwał palcami po jej włosach aż w końcu zaczął jakiś jej kosmyk zaplatać w warkoczyk. Zaplatał i zaczął mówić dalej. - No i słyszałaś co mówili tamci ludzie o Tess. Chyba byli zaskoczeni. Nawet teraz jak już jest po. A wtedy? No i ta krew. Ta którą zmyłaś. Roger chyba ją zastrzelił. Z bliska. Musiało być bardzo źle jak to zrobił. To też pewnie przeżywa. Jeśli zabił kogoś mu bliskiego. Myślę, że jest w szoku. Nie jest taki jak zwykle. Taki jak był w pokoju czy w domu. Ale nie wiem czy tak można powiedzieć, teraz, że cię okłamał albo cię nie lubi. Dajmy mu czas Angie. Niech ochłonie i dojdzie do siebie. Jak wrócimy tam do tego domu spróbuj podzielić się z nim jedzeniem albo wodą. Zapytaj czy coś chce albo potrzebuje. Pogadaj. Może coś powiedz albo opowiedz. Kto wie. Może mu i wam to pomoże. Coś sam powie albo odpowie. A może nie. Nie wiem Angie. Ale teraz chyba on ma dość ciężkie chwile. A wiesz, jak ci mówiłem przed chwilą, w ciężkich chwilach dobrze mieć kogoś obok. Po prostu mieć. - wujek mówił i tłumaczył i zaplatał warkocz w tym czasie. Taki dość cienki, cieńszy od palca ale jakoś sprawnie mu to wychodziło.
- Ale z ciocią Ellie nie przesadzaj. Będzie ci tam fajnie. Ufam jej. Na tyle by cię tam z nią zostawić. No i jak wrócę za rok będę wiedział gdzie cię szukać. No i przecież umówiłem się z nią i poprosiłem o pomoc by się tobą zaopiekowała. To co bym miał powiedzieć? Że się rozmyśliłaś? Niezbyt dobrze by to o nas świadczyło Angie. Takie nadużywanie zaufania i dobrego serca. A nie ma tego na tym świecie aż tyle by to ot, tak wywalać do kosza. - wzruszył ramionami gdy skończył zaplatać warkoczyk. Popatrzył na swoje dzieło i uśmiechnął się choć pomysł o rezygnacji z podróży do Teksasu wyraźnie mu się nie podobał.
- No. Chodźmy, czekają na nas. Vex, Spike i reszta. Im też powiedzieliśmy, że zaraz wracamy. - powiedział wujek lekko klepiąc ją po ramieniu na znak, że czas ruszać w drogę.

- Tess była dziwna… widziała jak wchodzę, a starałam się żeby nie było widać i słychać. Ale ona mnie zobaczyła...a potem - nadawała, podnosząc się z gościnnych kolan. Zamiast tego złapała wujka za rękę - Widziałeś jej rany? Ona… mówili że się ruszała pomimo… no powinna być trupem. Utrupili ją, a ona… żyła. To normalne? Chyba nie… No i… myślisz, że Vex mnie lubi? Bo ja ją bardzo, jest najmilszą panią… i nie chodzi o motur. A mówienie… mam mówić cokolwiek? Może Rogera trzeba owinąć kocem i dać futerko do potrzymania? Mruczą i są takie mięciutkie i ciepłe… porozmawiam z nim. Też byłoby mi smutno jakby coś ci się stało. Bardzo smutno. Mogę z nim spać? Ale tak… jak w zespole, nie że ten seks czy coś. - zapewniła zanim wujek się zdenerwował - Żeby nie był sam. Bycie samemu jest… smutne. Może spać z nami? A może ty śpij z Vex? Żeby jej też nie było przykro, że ją tak zostawiliśmy - nagle drgnęła i westchnęła - Ją też muszę przeprosić. I zrobić jedzenie, bo obiecałam. To… chodźmy… mokro tu.

- Nie Angie widziałem te rany co miała Tess i to ne było normalne. Nawet jakby przeżyła część z nich to powinny ją powalić. Jakby miała pancerz no to jeszcze jak cię mogę. Ale wtedy by ran nie miała co najwyżej siniaki. Zresztą.
- machnął ręką jakby odtrącał natrętną muchę. - Przecież nic na sobie nie miała więc żadnego pancerza też nie. - pokręcił głową bo temat chyba go zaciekawił może nawet trochę zaniepokoił gdy nie mógł znaleźć rozwiązania tej zagadki. Szedł tak przez kilka kroków w milczeniu. Doszli już do krzyżówek i skręcili w stronę przecznicy. - Może była jakimś mutantem. Jakieś inne organy w środku czy co. Czasem się to zdarza. Ale nie wiem. Ciężko to wyjaśnić. - wzruszył w końcu ramionami wciąż trzymając dłoń Angie. Karabinek wisiał mu teraz na uprzęży kamizelki taktycznej z kolbą przy ramieniu i lufą w dół.
- Z kocem dobry pomysł. - pokiwał głową gdy doszedł widocznie do kolejnej rzeczy poruszonej przez nastolatkę. - Z kociakiem możesz spróbować. Kto wie. Ale nie każdy je lubi. Nie wiem dlaczego po prostu tak jest. - dodał jakby spodziewał się, że Angie się o to zapyta. - Ale ze spaniem. - powiedział z zastanowieniem znów idąc kilka kroków. - Zobaczymy jak to wygląda na miejscu. Lepiej by Roger nie spał sam w pokoju. - zaczął mówić ostrożnie wujek ważąc swoje słowa. - Ale niekoniecznie ktoś musi z nim spać w jednym posłaniu. - doprecyzował swoją myśl. - Może sam woli spać sam? Ma żałobę czy coś. To dość delikatna sprawa Angie tak na świeżo więc teraz ciężko powiedzieć. Zobaczymy przy kolacji. Też zgłodniałem i bym coś wszamał. A i tak musimy uszykować się na noc. - dodał jeszcze co myśli o kolejnym pomyśle podopiecznej.

- To się go spytam… no albo mogę spać obok, żeby wiedział że nie jest sam - Angie też dotłumaczyla swoje i pokiwała energicznie głową - To zrobię jedzenie! Przyniesiesz rzeczy? Ja w tym czasie owinę Rogera w kocyk… chyba jeszcze jakiś suchy mamy. Jak nie to bluzę, albo… coś wymyślimy. - Zawirowała wokół wujka i wczepiła się w niego obejmując ramieniem w pasie - A knuja musi spać z nami? Niech śpi w piwnicy, nie lubię jej i nie ufam. Znajdźmy sobie jeden pokój i go zabezpieczmy. Robimy warty? Mogę wziąć pierwszą. Myślisz, że Vex też będzie wartowała jak ją ładnie poprosimy?

- W piwnicy?
- wujek trochę się zdziwił a trochę się nawet roześmiał. - Angie przecież tam jest woda. Pewnie nie da się tam wytrzymać teraz. - Pazur tłumaczył łagodnie pomysł zamknięcia Melody w piwnicy. - Poza tym jak ją to i mam podobne wątpliwości do tej drugiej a jak ją to i pewnie do jej brata więc się zrobiłby cały sajgon z tym zamykaniem. - pokręcił głową o blond włosach dając wyraz, że niezbyt mu się widz realizacja akurat tego pomysłu podopiecznej.
- Pewnie się jakoś podzielimy. W kilka osób na te pokoje powinno wejść bez problemu no ale wszystkich zmieścić w jednym byłby kłopot. Zresztą tamte dwie w jednym pokoju to chyba nie jest najlepszy pomysł. - obydwie kobiety tak zafiksowane na punkcie gadżetu jakie im zabrał wieczorem wujek chyba nadal budziły jego wątpliwości. W przeciwieństwie do Angie obydwie a nie tylko Melody traktował z dużą dozą rezerwy.
- Zapytać Vex o warty możemy. Ale ona jest kierowcą więc pewnie będzie jechać od rana. Lepiej dla kierowcy by albo miał pierwszą albo ostatnią wartę jak już. By mógł się wyspać. Albo mogła. Bo pasażer to się i po drodze może kimnąć. - wujek wyjaśnił sprawę z wartami jakby chciał przygotować Angie na odpowiedź czy rozmowę z Vex.
- A kolacja pewnie. Powiesz co ci trzeba to ci pomogę. Na pewno będzie smaczne jak zwykle jak robisz. - powiedział z uśmiechem i z uznaniem w głosie. Przeszli już większość prostej i skraj budynku więzienia był już widoczny.

- A czy będziesz bardzo zły jak zrobię z knui trupa? - dziewczyna tym samym pogodnym tonem dorzuciła kolejne pytanie, nie zmieniając wyrazu twarzy ani głosu - Zrobię tak, że będzie jak wypadek… bo nie lubię jej. Kłamała i chciała żeby… no żeby nam zrobili krzywdę. Teraz też będzie knuć. Chciałabym ją zabić, proszę - jej twarz przeciął grymas prośby. Ścisnęła też mocniej wujka - Ona… chcę ją utrupić wujku. No… no mogę zrobić żeby jej nic nie bolało - koniec dodała jakby zgadzała się na olbrzymie poświęcenie.

- Kto chce kogo utrupić Angie?
- zapytał wujek chyba nie nadążając za tokiem rozumowania podopiecznej.

- Ona chciała żeby Roger i jego przyjaciele nas skrzywdzili w zamian za to ustrojstwo no i kłamała żeby go przekonać - Angie wyjaśniła najprościej jak umiała - Dlatego chcę z niej zrobić trupa. Im szybciej tym lepiej. Wtedy nie będzie już knuć. Nie otruje, nie zastrzeli we śnie. Nie zrobi… czegoś niemiłego. Była… ona do ciebie mierzyła i mówiła że strzeli. To ja strzelę do niej. Pierwsza - podniosła głowę żeby popatrzeć opiekunowi w twarz.

- Naprawdę? - wujek wydawał się trochę zdziwiony informacjami jakie podała mu podopieczna. - No ale widać nic jej z tego nie wyszło. Dotrwamy do rana a rano się z nią rozstaniemy. Z tą drugą też. Ale jak nic nam jednak nie zrobiła, nawet jeśli miała zamiar, to nie możemy jej utrupić. Co innego ja nas zaatakuje albo będzie się przymierzać. Ale nie za to co, że tylko jest. - wujek pokręcił głową na znak, że nie aprobuje takiego pomysłu. - Poza tym Angie ona jest chyba najbardziej miejscowa z nas wszystkich. Zna okolice. Może nam się przydać zdecydowanie bardziej żywa niż martwa. Rano czeka nas przeprawa przez rzekę. Ja nie znam tych okolic, byłem z Puzzlem umówiony w Pendleton. A teraz zrobił się taki syf, że to co było normalnie normalne teraz nie musi. Więc i tak pewnie będziemy musieli się kogoś spytać i poszukać. A ona jest najbliżej. - wujek podał kolejny argument dla jakiego nie widział powodu by utrupiać Melody.

- Jest jeszcze Mewa - blondynka przypomniała o innej opcji i wzruszyła ramionami - To jej połamię nogi, albo lepiej ręce. Żeby nie chwyciła broni. Jedną nogę można okulawić - dzieliła się pomysłami jak to robiła wcześniej, czy to odnośnie noclegu, jedzenia, czy czegoś co wymagało przedyskutowania w zespole - No i Roger… o ile… on mówił że jest kopcem. Takim co sprzedaje i kupuje. Nie chcę żeby ona coś ci zrobiła. Żebyś rano nie był taki jak Tess:biały, czerwony i zimny. Bez oddechu. Dziadek mówił że chwasty się wyrywa zanim zdążą zatruć zdrowe rośliny. Wyrwę chwasta i po krzyku - rozłożyła ręce - To lepsze niż widzieć jak patrzysz pustym wzrokiem w niebo i nigdy już nie powiesz słowa. Nie potrzebujemy jej. Nie jej. Nie chcę jej tu - zakończyła miauczenie, wracając do obejmowania wujka jednym ramieniem i marszu przez wodę.

- Ale się na nią uwzięłaś. - parsknął cicho wujek zezując na idącą niżej i obok nastolatkę. - Zróbmy to po mojemu co? Nie będziemy jej ruszać póki ona nie będzie ruszać nas. Na razie nie robiła nam problemów. A pamiętasz jak zatrzymała brykę przed garażem? Mogła wyjechać tak jak z nami tak i bez nas. Teraz też coś tutaj na razie nie robi problemów. Poza tym nic nam dotąd nie zrobiła więc jak to my byśmy coś zrobili jej to by była napaść. Bylibyśmy jak zwykli bandyci. A ja nie chcę być bandytą Angie. - wujek Zordon cierpliwie tłumaczył co i jak chciałby zrobić albo nie zrobić Melody. - I nie bój się, nic mi się nie stanie. Dotrwamy do rana, rano przeprwaimy się jakoś przez rzekę, znajdziemy Puzzle’a i pojedziemy do cioci Ellie w Teksasie. - mówił cierpliwie, łagodnie i z powiewem wiary i optymizmu w głosie. Przeszedł brodząc w wodzie kilka kroków w milczeniu lekko kręcąc głową i po chwili dodał. - No dobrze. W zaistniałej sytuacji nie do końca mi to wygląda na łatwy i bezproblemowy plan. I może nam chyba troszkę dłużej z tym zejść niż do jutra rana. Ale to i tak będziemy wiedzieć dopiero jutro rano. - przyznał po chwili zastanowienia. Przeszli przez całą przecznicę i doszli już do drogi dojazdowej prowadzącej do aresztu. Widzieli stojące przed budynkiem pojazdy. I zaparkowaną osobówkę, wciąż trochę przekrzywioną po przekątnej i furgonetkę jaką przyjechała Vex. Z okna na piętrze zaś dochodził przyjemny, ciepły blask małego płomienia obiecujący kojące ciepło i suchość.

Angie nie wyglądała na przekonaną w jakimkolwiek stopniu.
- Zatrzymała bryka bo chciała to coś, to urządzenie - pokręciła głową wyrażając obawy, ale westchnęła zrezygnowana patrząc na światło - Dobrze wujku. Na razie chodźmy robić kolację i sprawdzić co z Rogerem. Nie utrupię jej... no ale może spaść ze schodów. Wypadki się zdarzają - powiedziała uśmiechając się promiennie. Lubiła wypadki.
O wypadki nikt się nie czepiał.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline