Abelard, gdy pojawił się elf, swoim zwyczajem poczuł się zmieszany. Z jednej strony otrzymał rozkaz zajęcia się zwierzęciem - z drugiej jednak strony wierzchowiec był uwiązany i raczej nigdzie się nie wybierał. A przydziałowy łuk i strzały zaciążyły zauważalnie, gdy odwrócił się ku przeciwnikowi... Tyle, że łuk nie miał nałożonej cięciwy - to zaś wybitnie mogło utrudnić posłanie strzały na drugi brzeg. Niewiele więcej myśląc, Abelard sięgnął do pasa po Anestezję i z pałką w dłoni pognał na drugi brzeg przez mostek. Liczył, że Olegowi uda się utrzymać Allandora na tyle długo na skraju lasu, by reszta mogła otoczyć zbiega - a już Anestezja była światkiem, jak wielu celnym uderzeniem posłała na tymczasowy wypoczynek w przedsionku ogrodów Morra.