Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2017, 11:00   #267
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora powiodła za nim wzrokiem.
~ Jeśli mnie nie zamkną znowu w lochu ~ pomyślała z ironią, bo po dzisiejszym przesłuchaniu nic by się nie zdziwiła gdyby oskarżono ją o śmierć przeora. Ruszyła biegiem przed siebie. Na górze pierwszego kogo spostrzegła to jakże nielubianego przez nią Ludwika. Mężczyzna był ranny ale daleko mu było do stanu ciężkiego. Venora ignorując go szła dalej. Uśmiechnęła się szeroko widząc żyjącego mentora, któremu wyjść z sali pomagał Glandir. Ten drugi miał mocno poparzoną twarz i klął pod nosem.
- Sir Aleksandrze! - odezwała się paladynka, a na jej twarzy zagościła ulga. Zbliżyła się do nich by użyczyć im ramienia, pomagając przejść im pod ścianę, gdzie mogli usiąść i czekać na nadejście kapłanów. - Zabiłyśmy go, razem z Marret! - dodała w euforii.
-Dziecko! Jesteś wybrana! To się musiało stać! Uważaj na siebie! Proszę uważaj, bo tylko ty nas możesz uratować przed ogniem!- wycedził z rozpaczą na twarzy majaczący starzec.
Venora zignorowała jego słowa, bo teraz nie to było ważne.
- Spokojnie, zaraz przyjdą kapłani, wyleczą was... Smok już uciekł… - mruknęła i spojrzała na Glandira. - Ktoś jeszcze przeżył? - zapytała go, licząc że on nie będzie mówił od rzeczy.

-Nie… Tylko my.- odrzekł z problemem i grymasem bólu Glandir.
- Niestety zużyłam całą magię leczącą… - wyznała i niechętnie spojrzała na Ludwika. - Jesteś w stanie użyć na nich nakładania rąk? - odezwała się do rycerza.
-To był najprawdziwszy smok! Widziałem jak spalił żywcem sir Kreigha! I wielkiego przeora!- wykrzyczał jej panicznie w twarz.
Venora zirytowała się jeszcze bardziej, a to co zamierzała zrobić wykrzywiło jej usta w grymasie satysfakcji. Wyprostowała się i zamachnęła ręką policzkując go.
- Opanuj się na boga! - warknęła ganiąc go za zachowanie. - Masz się zebrać w sobie natychmiast! - zaczęła na niego krzyczeć. - Użyj nakładania rąk by ulżyć sir Glandirowi w cierpieniu!
Ludwik wstał i uciekł niespodziewanie mijając Venorę z boku. Mężczyzna nawet nie spojrzał za siebie. Nalot smoka złamał jego ducha kompletnie.
Venora już miała wydzierać się za nim, ale odpuściła. Pokręciła głową z niedowierzaniem, bo gdyby ona była tak słaba… Westchnęła. Przynajmniej miała satysfakcję, że mogła mu przywalić, tak jak mu się to już dawno temu należało.
- Poczekajcie tu proszę - powiedziała do mężczyzn i sama ruszyła korytarzem by osobiście dopilnować by kapłani zjawili się tu jak najszybciej.

Minęło trochę czasu nim któregoś znalazła. Rycerze, zbrojni, kapłani i cała reszta sług świątyni Helma, dopiero co wracała spod zamku w kierunku klasztoru. Venora wybiegła im naprzeciw, wywołując swoją obecnością nie mała konsternację, a kiedy opowiedziała o wydarzeniach z wielkiej sali balowej na górnych piętrach katedry, kilkunastu kapłanów bez chwili namysłu zmusiło się do dodatkowego wysiłku i biegu za Venorą. Rycerka doprowadziła ich do Marret (która również nie ruszyła się z miejsca), a następnie na górę do rannych Aleksandra i Glandira. Klerycy od razu skorzystali z magii leczącej ratując swych mentorów ze szponów straszliwej śmierci. Niedługo później Aleksander odzyskał świadomość oraz rezon.
-Dziecko… Venoro uratowałaś mi życie…- odezwał się do niej potulnym tonem wdzięcznego ojca.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Cieszę się, że żyjesz sir Aleksandrze - odparła mu w ostatniej chwili powstrzymując się, żeby go z całego tego szczęścia, nie wyściskać. Ale po chwili spoważniała. - Co teraz będzie z zakonem? Wielki przeor nie żyje... - zapytała go cicho, bo choć nie wiedziała jakie, to na pewno jakieś problemy to dla zakonu generowało.

-Rada starszych zbierze się i wybierze prawem większości głosów nowego przeora. Póki co jesteś bezpieczna i niczym się już nie przejmuj… Musimy sprawdzić czy mieszczanie nie potrzebują pomocy leczenia czy wsparcia duchowego. Ich domy spalił najprawdziwszy smok…- wyjaśnił rycerz.
Venora pokiwała głową. Miał zupełną rację, bo skoro to wydarzenie złamało rycerza takiego jak Ludwik, to co dopiero zwykli mieszkańcy miasta musieli teraz czuć.
- Czym prędzej udam się do magazynu po jakiś sprzęt... - odparła już myśląc o tym jak mogłaby pomóc, ale zaraz się zmartwiła. - Ale co ze mną? Przecież przeor wydalił mnie z zakonu, nie mam prawa tu przebywać i korzystać z zasobów świątyni... - wyraziła swoje obawy.
-Przeora nie ma do czasu zebrania rady starszych. Teraz przyjmujesz rozkazy ode mnie. Udaj się po swoje rzeczy do magazynu w lochach oraz weź Młota jeśli jest ci potrzebny. I nie wracaj do mnie dopóki nie będziesz miała pewności, że każdy mieszkaniec Suzail jest już bezpieczny!- nakazał.
-Znajdź Augusta Kryspina, poszukaj kapłana Dornero, oraz Leirih. Na co czekasz?!- krzyknął na jednego z młodych paladynów, kręcących się po korytarzu budynku.

- Tak jest sir! - Odparła z zadowoleniem w głosie Venora i skinieniem głowy pożegnała swojego przełożonego. Wciąż dzierżąc miecz ruszyła wykonać jego rozkaz. Po drodze zdecydowała jeszcze sprawdzić co z Marret i... Przeszukać truchło Żelaznego.
Harda aasimarka miała się znacznie lepiej niż jakiś czas temu, kiedy jeszcze leżała półprzytomna na ziemi. Najwyraźniej ktoś już jej udzielił medycznej pomocy lub dostarczył mikstury, o których wspominała. Kobieta właśnie sprawdzała swoją zbroję, gdy Venora pojawiła się w zasięgu jej wzroku.
-Spisałaś się dzielnie. Zabiłaś tego gnoja dając mu przy okazji solidnego pstryczka w nos- zagaiła Marret. Venora spojrzała na rycerkę, zabierając się za przeszukiwanie Żelaznego.
-Miałaś być poddana próbie niebiańskości, prawda?- zapytała by się upewnić na co czarnowłosa skinęła głową.
-Pierwszy egzamin zdałaś i to na moich oczach- oznajmiła aasimarka swoim władczym głosem -Widziałam zajadłość, widziałam ducha walki. Zwykli ludzie tak nie pragną poskramiać złych sił. Kiedy już tu wszystko się uspokoi przyjdź do mnie, a wyznaczę ci resztę miejsc, do których wyruszysz by potwierdzić swój test- kobieta odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia z budynku.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline