Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2017, 19:46   #117
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kiedy poznała Deana była ofiarą. Niewolnicą własnych myśli, przeszłości i głęboko skrywanego bólu. Nie potrafiła osiągnąć w swoim życiu nic, a każdy najmniejszy sukces, wyślizgiwał jej się z rąk, przeradzając się w porażkę. Sypiała z wieloma chłopakami, każdego ponoć kochała, każdy także miał jej dosyć po dość krótkim czasie. Nie dlatego, że była puszczalska, kłamliwa czy też wymagająca. Claire była małym, roztrzęsionym kłębuszkiem, który potrafił popadać ze skrajności w skrajność. Raz była pewna siebie i flirtująca, innym razem zalana łzami i nienawidząca wszystkiego, co ją otacza - w tym także siebie. Życie doświadczyło ją na tyle paskudnie, że w jej mózgu zrodziło się wiele dysfunkcji. Nie potrafiła prawidłowo oceniać sytuacji międzyludzkich, zawsze wydawało jej się, że każdy się z niej śmieje, miała też częste wrażenie, że nikt jej nie lubi. Kiedy Dean potrzebował korepetycji, zgodziła się tylko dlatego, że miała nadzieję na seks. Poprzychodzi do niego, pomoże mu, a przy okazji na pewno skończy się tak, jak większość jej spotkań z płcią przeciwną. Nie wiedziała wtedy tylko, że to wszystko potoczy się dalej, a domino nie zakończyło jeszcze swojego dzieła zniszczenia.

Próbowała być dzielna, a to, że trafiła w tak newralgiczny punkt, zdecydowanie ją zdziwiło. Była na tyle zaskoczona swoją celnością, że znieruchomiała, zaciskając dłonie sztywno na palu, który tylko i wyłącznie w panice, popychała co moment, zadając napastnikowi niewyobrażalny ból. Ten wył na tyle głośno, że Claire nie poczułaby się zdziwiona hordą jemu podobnych, biegnących na ratunek. Na tym pewnie by jej myśli się skupiły, gdyby nie Dean. Ten Dean, którego trochę poznała, przed którym się otworzyła, któremu do tej pory ufała. Był stonowany i rozsądny, a nawet gdy ponosiły go emocje, nie było w tym tej agresji, jaka wymalowała się teraz przed jej oczami. Ciął dzikusa jakby sam był jednym z nich, rzucił się w szale, nie przestając zadawać ran, mimo iż tamten ledwo stał, mimo iż krwi było zdecydowanie zbyt dużo. Lockhart wystraszyła się. Poczuła jak gula z bólem staje w jej gardle. Podejrzewała, że krzyknęłaby, gdyby tylko nie to, że coś jakby utknęło w jej krtani. Rozwarła usta, a następnie zasłoniła twarz, wypuszczając pal z ręki w chwili, kiedy tasak wbił się w jego drewno. Była bliska płaczu, przestraszyła się. To, co zrobił Holender, sprawiło że straciła na chwilę zaufanie, że ponownie poczuła się samotna, skulona w kącie, bez wsparcia, bez kogoś, kto by pragnął jej dobra. Teraz jego agresja skierowana była przeciwko napastnikowi, podejrzewała, że zareagował instynktownie. Ale co będzie później? Co, jeśli razem będą uciekać, a ona sprzeciwi się jego decyzji? Podniesie na nią rękę? Zagrozi jej, zostawi na pastwę tych bestii?

Claire odsłoniła twarz dopiero, gdy nadjechał autobus. Za kierownicą był Danny, ale to nie na nim dziewczyna skupiła swoją uwagę. Fakt, pojazd był na chodzie, ale na takich oponach daleko już nie zajedzie. Gdzie mogą dotrzeć? W kierunku drogi, tej budy z dozorcą? A potem co? W myśli Lockhart to wciąż było zorganizowane, takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem, nikt nie wyskakuje nagle z lasu, mając na stopach obuwie poprzednich ofiar i nie napada na wycieczkę, o której teoretycznie nie powinien mieć pojęcia… W dodatku nastolatce przypomniało się, że oni musieli wiedzieć o nich wcześniej, co najmniej dzień. Teraz dopiero skojarzyła to gówno na schodach, które Marty wraz ze zdradzieckim Jerrym musieli sprzątać. Rudowłosa podniosła się szybko z piasku i pomogła wstać Kimberly. Chwyciła broń, którą upuścił dzikus. Wiedziała, że Calisti nie lubi Hart, ale może na wzgląd swojego przyjaciela w drugim busie, zaopiekuje się brunetką.

- Uciekajcie i proszę cię, pilnuj jej. Ja z Deanem spróbujemy znaleźć inny sposób na wezwanie pomocy, w razie gdyby wam się nie udało i innym, którzy uciekli gdzieś w las. Tam są pułapki oznaczone żółtą kropką wysoko na drzewie- zdążyła powiedzieć, kiedy Hart wskakiwała po schodach busa. Pomachała im i z ciężkim sercem pognała biegiem w stronę mola, szybko zrównując się z pędzącym ku jeziorze Deanem. To była alternatywa, która według niej podnosiła ich szanse na przeżycie. “Ich” jako całej grupy, nie par jakie się wytworzyły czy jednostek. Claire bardzo się bała i nie była wciąż pewna. Logicznym było raczej wsiąść do tego pieprzonego autobusu, prawda? Chciała jednak trzymać się pierwotnego planu, aktualnie nazywanego przez siebie “Planem B”. Danny i Marty powinni porozjeżdżać tych dzikusów, dojechać do drogi, może po dniu marszu złapią zasięg i wezwą pomoc. Jeśli to nie zadziała, to może Claire i Dean odnajdą ten sprzęt i wezwą pomoc i wtedy uda się uratować wszystkich. Musieli próbować.
- Radionadajnik - przypomniało jej się, kiedy wskakiwała do wody. W przeciwieństwie do Holendra, Lockhart nie ściągnęła obuwia. Nie sądziła, aby był na to czas. Musieli dopłynąć do wodospadu albo tam dojść, a potem przy pomocy kompasu odnaleźć prawidłową drogę. Drogę do ratunku.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 07-08-2017 o 20:05.
Nami jest offline