Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2017, 21:29   #692
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
https://www.youtube.com/watch?v=SmeI7bjUSWY

„...Nie ma większego szczęścia, niż być wojownikiem takim jak ja. Choć świat odrzuca nas, a cierpienie łamie serce i duszę, mamy siebie nawzajem. Największa męka u boku przyjaciela jest niczym w porównaniu do błahej przykrości jaką musisz znosić w samotności. Nie ma cudowniejszego doznania, niż poczuć dłoń przyjaciela tamującą krwotok z twojej rany, nie ma nic bardziej rozczulającego, niż silne ramię, które przytrzyma cię, kiedy nie masz sił stać na nogach, ani nic słodszego niż oczy wpatrzone w ciebie z troską i lękiem, drżące usta wypowiadające z tęsknotą twoje imię, przywołujące cię z otchłani w jaką się zapadasz. Mam tyle wiernych ostrzy, ile dusz zdołałam ocalić. Wiem, że jeśli zginę, wróg otrzyma tyle śmiertelnych ran, ilu mam przyjaciół. A moim najwspanialszym obowiązkiem jest pomścić każdą ich ranę. Kiedy zamykam oczy, nie mam wyrzutów sumienia i nie boję się; to nic, jeśli już ich nie otworzę. Zanim zasnę, wypowiadam wszystkie niezbędne słowa, te trudne, bolesne, dla mnie, dla innych, te proste, błahe i zapomniane, a tak ważne. Muszą wiedzieć. Teraz. Póki jestem w stanie mówić. Obserwuję, gdyż nawet kiedy milczą, mówią do mnie. A ich oczy widzą nigdy niewypowiedziane słowa w moim sercu, i nie muszę rozmawiać o swym lęku, o chęci wiecznego życia u boku takich jak oni. By ich chronić. Każdy z nas żył inaczej i walczył o co innego, lecz wszyscy potrafimy stanąć w obronie swych towarzyszów broni. Teraz. Póki ich mamy. Póki mamy wiarę, nadzieję, i jesteśmy zdecydowani oddać za nich życie. Nie boję się za nich, ani przy nich umierać. Umierać za coś tak cennego jak ich przyjaźń. Zanim świat ją zniszczy.

Bathed in Light by jameszapata on DeviantArt

Wojownicy nie żyją wiecznie. Zanim umrą, tracą siły by dzierżyć miecz. Wtedy, kiedy nie będą już mogli unieść ostrza, wtedy zobaczą, że walka i upór miały sens. Że nie są sami w godzinie śmierci.
Oni prawdopodobnie nie będą mieli tego komfortu...”~ Alm.

Moon and Crow (title) by jameszapata on DeviantArt

* * *
- A macie kontakty do kontaktów jakie używają kontakty waszego szefa? Bo dopiero do takiego KOS opłacałoby mi się dołączyć, bo wieczności zbierając na sprzęt jaki potrzebuje spędzać nie zamierzam. Bo nie sądzę, żeby to co potrzebuję było tanie. Zobaczymy jak mi pójdzie sztyletologia w tym kierunku, bo bawienie się w kontaktologie zdaje się nudniejsze niż zabawniejsze.
- Jeśli jesteś dobry to na pewno ktoś się zainteresuje...
- Taaaa ale skoroś taki dobry to dlaczego nie jesteś w KOS właściwie...?
- Ale to później... teraz coś za coś jak to przed chwilą wspomnieliście. Za informacje spróbuje wam pomóc z tym zwojem. - zapewnił obserwując łuczników bardziej dokładnie. - Przynajmniej dopóki nie spróbujecie mnie nafaszerować strzałami. - w tym momencie przeniósł wzrok z jednego łucznika na drugiego co kontynuował.
- Przyda się nam drobne wsparcie – mruknął łucznik. – Spieszy się nam.
- Taaaa... – drugi zajarał znów szluga.
- Przyda się nam więcej ludzi. Rozumiesz. Zamieszanie, dezorientacja. Taka sytuacja.
- Tak, wiem jak to się gra. I wyjścia widzę dwa. Albo zaczniemy współpracować, jak profesjonaliści czasem robią i wychodzą na tym dobrze po czym pomyślę o pogadaniu z waszym szefem. Albo możemy skupić się na zerżnięciu sie na wzajem z dusz i zawalić zadanie. Wasz wybór, Mój szef wkurzony na mnie nie będzie bo go nie mam.
- Spoko – odparł łucznik. – Nam zależy tylko na zwoju. Problem to ta cholerna trawa. O wiele gorsza niż strzały. Tfu.
- Dlatego im więcej ludzi tym lepiej.
- Dokładnie, pójdzie szybciej.
- To o co chodzi z tym zwojem? Coś konkretnego jest na tym zwoju, czy tak po prostu szukamy byle jakich zwojów?
- Nie powiedzieli nam co na nim jest. Wiemy jak wygląda. Złoty, zawiązany niebieską wstęgą. Szef chce go odzyskać. Po prostu, ktoś mu go ukradł.
- I o jakiej bestii mowa?
- Eh, spore bydle. Waży z kilka ton.
- Albo więcej.
- No ba. Generalnie zabawna sprawa. Ktoś stworzył tę bestie, kiedy był nieźle najarany. Jest przez to bardzo pokraczna. Wielka i pokraczna. Czasem nawet jakby się transmutuje, wiesz, tak jakbyś się najarał i patrzył, to wszystko faluje, zlewa się, takie tam... Więc ona nieraz też się tak przelewa i zmienia kształt, ale tak dziwnie, jakby była zepsuta. Dziadostwo takie. Ale ma bardzo długie i pokraczne nogi. Więc mamy nadzieję, że jeśli spadla tam na te cholerną trawę i łazi po tej trawie, to, rozumiesz, trawa zjada ją od nóg i Bestia jeszcze żyje. Więc póki nie leży w tej trawie to będzie łatwiej. Mam nadzieję, że nie spadła na sam dół w tę trawę. Planowaliśmy dosięgnąć ją z tego miejsca... jakoś...
- Ta, jest tak wilka, że głowa powinna jej tu wystawać. No chyba, że spadła...
- I na co mam być przygotowany w tym miejscu?
- W tym? – wskazał na ziemię przed sobą. – Jesteśmy tu od godziny, ale niczego poza tymi podejrzanymi zwierzołakami nie widzieliśmy.
- Im więcej wiem tym lepiej będę w stanie pomóc i większe szanse na zgarnięcie zwoju przed nimi. Zakładam, że ten kotołak i jaszczurki też go szukają? - jednocześnie nie wspominał o tym co słyszał o tej żywej trawie oraz o potencjalnej potrzebie wycinania zwoju z bestii.
- Tak se myśleliśmy, że oni mogą być w zmowie ze złodziejami...
- Ta, pewnie współpracują. Pewnie nas śledzą nas.
- Śledzenie nas nic im nie da, jeśli chcą zwój muszą zejść w tę trawę.
- Powinniśmy skombinować coś co lata...
- Dokładnie, po to tu przyszliśmy. Taki był plan, dosięgnąć tej bestii z góry, bez zapuszczania się w tę cholerną trawę...CODO?!

Painted World of Ariamis - Crow Demon by sohlol on DeviantArt
- Co to jest?!
Necromantic thief by Alaiaorax on DeviantArt
Tym razem nie padły już żadne pytania, łucznicy kilkoma susami wskoczyli do budynku i zatrząsnęli za sobą drzwi. W odpowiedzi na to, pokraczne czarne stworzenie wydało z siebie rozbawione prychnięcie zadowolenia. Bezgłośnie wylądowało na ziemi nieopodal i powolnym, zabawnie ptasim i pokracznym krokiem podeszło do was jak do starych kumpli.
The Crow-Monster by Malabra on DeviantArt
- I`m sorry, I was a bit busy… - odezwał się, jakby nigdy nic, jak gospodarz knajpy do której właśnie weszliście. – Miałem pewne nieoczekiwane, ważne… - zerknął na moment w kierunku łuczników - …spotkanie. Anyway… - jego dziób wykrzywił się dość makabrycznie w czymś, co miało być przyjaznym uśmiechem. – Witaj z powrotem. Minęło trochę czasu. Jak wizyta u rodziny w domu Noquar? Znalazłeś to, czego tam szukałeś? Dom Noquar. „Poświęceni truciźnie”. Ogólnie bardzo przyjemna rodzinka... Zabiłeś swojego stwórcę. Co jeszcze ci pozostało? Well, now that`s interesting... – zerknął na Kiti i jej Bestię.
Kruk. Przylazł. Aha.
- Powinienem przyjmować bardziej ludzkie formy – mruknął pod nosem Kruk, z dzikim zadowoleniem zerkając w kierunku zatrzaśniętych drzwi chaty. – Bardziej zaawansowane, wyewoluowane, takie woli mój twórca. Mimo wszystko, czasem mam wrażenie, iż tęskni za czasami gdy byłem małą puszystą kulką.
Aha. Ok.
Szczerze... – Kruk był zaskakująco rozmowny i przyjacielski jak na kogoś kto zjawił się ot tak znikąd - ...zwabił mnie pewien podejrzany zapach, wolałem się upewnić… - zerknął na Diritha i poinformował: - Twoje rany, które zdążyły się już zagoić i twoje blizny, których nawet już nie dostrzegasz, noszą ślady zapachu Shabranido.
Aha.
- Więc w istocie to prawda, walczyliście. Tak, warto było zajrzeć i się upewnić… Z reguły nie witam wszystkich istot, które się tu zjawiają, oczywiście, ale to jest zaiste coś wyjątkowego… Przejdę od razu do rzeczy. W miejscu, w którym jesteście, stało się coś ciekawego. Zapewne nie bez powodu znaleźliście się właśnie tutaj. Podejrzewam, że coś bardzo ciekawego stało się z twórcą tego miejsca, w momencie gdy je tworzył. Ale mniejsza z tym. W tym miejscu powstało swoiste zapętlenie czasoprzestrzeni, jest to dla mnie o tyle drażniące, że inne istoty, które tu trafią, zgłaszają stale że „coś się zepsuło, coś jest nie tak” – westchnął teatralnie. - Nie mogę też pozwolić, abyście utknęli tu na wieczność, nie potrafiąc stąd odejść bez wykonania zadania. Tych dwóch utknęło tu wczoraj, myślą że są tu od godziny. „Błąd” w tym miejscu pojawia się i znika co jakiś czas, chciałbym pozbyć się go raz na zawsze. Musiałem powiedzieć to tak istotnym gościom... Przy okazji, nie chcę posyłać tam pierwszego lepszego turysty, nie chce mi się tłumaczyć wszystkiego po kilkanaście razy kolejnym śmiałkom...
Aha.
- Nieopodal stąd jest świątynia zwierzoludzi. Trzech zagubionych ludzi trafi na nią i będą krążyć w jej labiryncie sądząc, że znajda tam wielkie skarby. Trafią na komorę, w której dojrzewają trzy jaja wielkiego salamandra. Wezmą je, sądząc że to skarb. Po nich do świątyni przybędą trzy zwierzołaki. Mieli zabrać dojrzałe jaja i zanieść do wielkiego salamandra, którego czczą, ale rzecz jasna, znajdą tylko pustą komorę i nieźle się wkurzą. Wyruszą w ślad za złodziejami i zabiją dwóch z nich. Trzeci ucieknie do groty wielkiego salamandra porzucając po drodze jajo. Salamander, zniecierpliwiony brakiem swoich jaj, będzie próbował opuścić grotę. Zwierzołaki będą próbowały zawalić grotę by go powstrzymać, ale nie dadzą rady. W ten sposób zginie ostatni, trzeci złodziej i czasoprzestrzeń znów się zapętli. Teraz. Na podstawie moich obserwacji i danych, gdyby ten trzeci złodziej przeżył przynajmniej godzinę od czasu wybuchu wściekłości salamandra, złamałoby to błąd występujący w tym miejscu i sprawa byłaby załatwiona. Dlaczego? Mam podstawy przypuszczać, ze odpowiedzialny za całe to zamieszanie, mniejsza z tym jak konkretnie. Gdyby przeżył, załatwiłoby to całą sprawę. Problem jest taki. Nikt z całego otoczenia błędu, poza salamandrem, nie może was zobaczyć ani dotknąć. Mogą was usłyszeć, wyczuć, ale nie mogą was zobaczyć ani dotknąć. Jeśli was zobaczą lub dotkną, wszystko się zresetuje i rozpocznie od nowa. Wasze działania mają oczywiście wpływ na wszystko co się wydarzy, ale nie gwarantują, że wasze cele nie wrócą na ścieżkę odgrywania historii, którą właśnie opisałem.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline