Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2017, 20:18   #691
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Powiedział:
Kiedy twoje serce będzie ciężkie podniosę je za ciebie. Jeżeli cisza trzyma ciebie rozedrę ją dla ciebie. Kiedy jesteś zagubiona wewnątrz siebie będę tam, by cię odnaleźć. Jeśli oślepi cię ciemność wskażę ci jasność, by cię poprowadzić.
I nagle przypomniała sobie. Mała dziewczynka, nieświadoma, że wokół trwa wojna. Trzymał ją w ramionach i głaskał ją po plecach a gdy figlarnie spojrzała mu w oczy, powiedział to do niej. Zaśmiała się do niego. Przecież wiedziała o tym. Po co jej to mówił. Był taki zabawny. Mówił rzeczy tak oczywiste. Przecież nie mogła się zgubić, jak mogła być smutna? Była z nim i nic złego nie mogło się stać. Prowadził ją bocznymi ścieżkami, zawsze o krok do przodu przed wrogami, zawsze tamtędy gdzie było bezpiecznie, nigdy nie mogli go znaleźć, wytropić ani dogonić. Nie wiedziała co to zło, nie widziała wojny wokół, nie wiedziała, że kiedy bawiła się zbierając kwiaty, jego oczy nieustannie wypatrywały wrogów na horyzoncie. Myślała że podziwiał łąki, lasy, chmury. Zawsze tak było. Co złego mogło się stać. Została klerykiem, jak mogła się zgubić? Jak kleryk mógłby zabłądzić w ciemności? Co złego mogłoby się stać? Nadszedł czas, kiedy zaczęła zauważać, a on zaczął pokazywać jej oblicza wojny, życia i śmierci. Nadal nic złego nie mogło się stać. Wiedziała co ma robić i kim jest. I nagle po latach, kiedy była bardzo zmęczona, on powtórzył te słowa a ona ze zdziwieniem odkryła że je zna i pamięta. Popatrzyła na niego jak na ducha. Cały czas szukała i walczyła o coś, co było przy niej. Cały czas wiedziała, że to ma ale jakimś cudem nie wystarczało jej to. Nie rozumiała dlaczego jej to nie wystarczało. To za czym goniła było cały czas tutaj. Wiedziała zresztą że to ma. Dlaczego szukała innego? Czy były to poszukiwania tylko po to aby upewnić się że innego nie ma, próba znalezienia czegoś nowego tylko po co aby sprawdzić czy jest, dlatego że wszyscy inni szukają? Nie wiedziała już nawet po co szuka czegoś co ma i zawsze miała. Może tylko po to aby szukać, zająć się czymś, mieć cel? Nagle zrozumiała że wybrała sobie zły cel, niewykonalny. Nie było sensu gonić za czymś co ma. Zresztą nie było opcji aby znalazła kiedykolwiek i gdziekolwiek coś lepszego. To po prostu nie istniało. Nagle wszystko stało się zabawnie puste. Nie było sensu gonić czegokolwiek i szukać czegokolwiek. Nie było żadnego celu ani sensu. Zawsze miała to do czego próbowała dążyć. Odkryła że to się nigdy nie zmieni a zatem jej życie było na tyle spełnione wczoraj i dzisiaj, co jutro i za rok. To jak i jak długo będzie żyła stało się nagle bez znaczenia. Musiała znaleźć nowy cel jeśli chciała iść dalej. Pytanie tylko po co miałaby chcieć iść dalej skoro nie było tam niczego lepszego niż to co już miała.
- Why are you dying?
Worm - The Simurgh by sandara on DeviantArt
Usłyszała ten głos. To dziwne pytanie. Jakoś nie zastanawiała się skąd się wziął, do kogo należał i dlaczego go słyszy.
- I`m not dying...
- Yes you are...
Black dragon v2 by sandara on DeviantArt
- To się chyba zdarza, po prostu... Kiedyś wszyscy umrzemy...
- Wszyscy?
White Dragon v2 by sandara on DeviantArt
- Może nie wszyscy i może część żyje dłużej...
- So why are YOU dying?
White Crystal Dragon by sandara on DeviantArt
- Nie mogę z tym nic zrobić.
- Why?
Adventurers by sandara on DeviantArt
- Jesteśmy śmiertelni.
- Why are YOU mortal? He seems fine...
Illusive by JadeMere on DeviantArt
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-08-2017, 21:29   #692
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
https://www.youtube.com/watch?v=SmeI7bjUSWY

„...Nie ma większego szczęścia, niż być wojownikiem takim jak ja. Choć świat odrzuca nas, a cierpienie łamie serce i duszę, mamy siebie nawzajem. Największa męka u boku przyjaciela jest niczym w porównaniu do błahej przykrości jaką musisz znosić w samotności. Nie ma cudowniejszego doznania, niż poczuć dłoń przyjaciela tamującą krwotok z twojej rany, nie ma nic bardziej rozczulającego, niż silne ramię, które przytrzyma cię, kiedy nie masz sił stać na nogach, ani nic słodszego niż oczy wpatrzone w ciebie z troską i lękiem, drżące usta wypowiadające z tęsknotą twoje imię, przywołujące cię z otchłani w jaką się zapadasz. Mam tyle wiernych ostrzy, ile dusz zdołałam ocalić. Wiem, że jeśli zginę, wróg otrzyma tyle śmiertelnych ran, ilu mam przyjaciół. A moim najwspanialszym obowiązkiem jest pomścić każdą ich ranę. Kiedy zamykam oczy, nie mam wyrzutów sumienia i nie boję się; to nic, jeśli już ich nie otworzę. Zanim zasnę, wypowiadam wszystkie niezbędne słowa, te trudne, bolesne, dla mnie, dla innych, te proste, błahe i zapomniane, a tak ważne. Muszą wiedzieć. Teraz. Póki jestem w stanie mówić. Obserwuję, gdyż nawet kiedy milczą, mówią do mnie. A ich oczy widzą nigdy niewypowiedziane słowa w moim sercu, i nie muszę rozmawiać o swym lęku, o chęci wiecznego życia u boku takich jak oni. By ich chronić. Każdy z nas żył inaczej i walczył o co innego, lecz wszyscy potrafimy stanąć w obronie swych towarzyszów broni. Teraz. Póki ich mamy. Póki mamy wiarę, nadzieję, i jesteśmy zdecydowani oddać za nich życie. Nie boję się za nich, ani przy nich umierać. Umierać za coś tak cennego jak ich przyjaźń. Zanim świat ją zniszczy.

Bathed in Light by jameszapata on DeviantArt

Wojownicy nie żyją wiecznie. Zanim umrą, tracą siły by dzierżyć miecz. Wtedy, kiedy nie będą już mogli unieść ostrza, wtedy zobaczą, że walka i upór miały sens. Że nie są sami w godzinie śmierci.
Oni prawdopodobnie nie będą mieli tego komfortu...”~ Alm.

Moon and Crow (title) by jameszapata on DeviantArt

* * *
- A macie kontakty do kontaktów jakie używają kontakty waszego szefa? Bo dopiero do takiego KOS opłacałoby mi się dołączyć, bo wieczności zbierając na sprzęt jaki potrzebuje spędzać nie zamierzam. Bo nie sądzę, żeby to co potrzebuję było tanie. Zobaczymy jak mi pójdzie sztyletologia w tym kierunku, bo bawienie się w kontaktologie zdaje się nudniejsze niż zabawniejsze.
- Jeśli jesteś dobry to na pewno ktoś się zainteresuje...
- Taaaa ale skoroś taki dobry to dlaczego nie jesteś w KOS właściwie...?
- Ale to później... teraz coś za coś jak to przed chwilą wspomnieliście. Za informacje spróbuje wam pomóc z tym zwojem. - zapewnił obserwując łuczników bardziej dokładnie. - Przynajmniej dopóki nie spróbujecie mnie nafaszerować strzałami. - w tym momencie przeniósł wzrok z jednego łucznika na drugiego co kontynuował.
- Przyda się nam drobne wsparcie – mruknął łucznik. – Spieszy się nam.
- Taaaa... – drugi zajarał znów szluga.
- Przyda się nam więcej ludzi. Rozumiesz. Zamieszanie, dezorientacja. Taka sytuacja.
- Tak, wiem jak to się gra. I wyjścia widzę dwa. Albo zaczniemy współpracować, jak profesjonaliści czasem robią i wychodzą na tym dobrze po czym pomyślę o pogadaniu z waszym szefem. Albo możemy skupić się na zerżnięciu sie na wzajem z dusz i zawalić zadanie. Wasz wybór, Mój szef wkurzony na mnie nie będzie bo go nie mam.
- Spoko – odparł łucznik. – Nam zależy tylko na zwoju. Problem to ta cholerna trawa. O wiele gorsza niż strzały. Tfu.
- Dlatego im więcej ludzi tym lepiej.
- Dokładnie, pójdzie szybciej.
- To o co chodzi z tym zwojem? Coś konkretnego jest na tym zwoju, czy tak po prostu szukamy byle jakich zwojów?
- Nie powiedzieli nam co na nim jest. Wiemy jak wygląda. Złoty, zawiązany niebieską wstęgą. Szef chce go odzyskać. Po prostu, ktoś mu go ukradł.
- I o jakiej bestii mowa?
- Eh, spore bydle. Waży z kilka ton.
- Albo więcej.
- No ba. Generalnie zabawna sprawa. Ktoś stworzył tę bestie, kiedy był nieźle najarany. Jest przez to bardzo pokraczna. Wielka i pokraczna. Czasem nawet jakby się transmutuje, wiesz, tak jakbyś się najarał i patrzył, to wszystko faluje, zlewa się, takie tam... Więc ona nieraz też się tak przelewa i zmienia kształt, ale tak dziwnie, jakby była zepsuta. Dziadostwo takie. Ale ma bardzo długie i pokraczne nogi. Więc mamy nadzieję, że jeśli spadla tam na te cholerną trawę i łazi po tej trawie, to, rozumiesz, trawa zjada ją od nóg i Bestia jeszcze żyje. Więc póki nie leży w tej trawie to będzie łatwiej. Mam nadzieję, że nie spadła na sam dół w tę trawę. Planowaliśmy dosięgnąć ją z tego miejsca... jakoś...
- Ta, jest tak wilka, że głowa powinna jej tu wystawać. No chyba, że spadła...
- I na co mam być przygotowany w tym miejscu?
- W tym? – wskazał na ziemię przed sobą. – Jesteśmy tu od godziny, ale niczego poza tymi podejrzanymi zwierzołakami nie widzieliśmy.
- Im więcej wiem tym lepiej będę w stanie pomóc i większe szanse na zgarnięcie zwoju przed nimi. Zakładam, że ten kotołak i jaszczurki też go szukają? - jednocześnie nie wspominał o tym co słyszał o tej żywej trawie oraz o potencjalnej potrzebie wycinania zwoju z bestii.
- Tak se myśleliśmy, że oni mogą być w zmowie ze złodziejami...
- Ta, pewnie współpracują. Pewnie nas śledzą nas.
- Śledzenie nas nic im nie da, jeśli chcą zwój muszą zejść w tę trawę.
- Powinniśmy skombinować coś co lata...
- Dokładnie, po to tu przyszliśmy. Taki był plan, dosięgnąć tej bestii z góry, bez zapuszczania się w tę cholerną trawę...CODO?!

Painted World of Ariamis - Crow Demon by sohlol on DeviantArt
- Co to jest?!
Necromantic thief by Alaiaorax on DeviantArt
Tym razem nie padły już żadne pytania, łucznicy kilkoma susami wskoczyli do budynku i zatrząsnęli za sobą drzwi. W odpowiedzi na to, pokraczne czarne stworzenie wydało z siebie rozbawione prychnięcie zadowolenia. Bezgłośnie wylądowało na ziemi nieopodal i powolnym, zabawnie ptasim i pokracznym krokiem podeszło do was jak do starych kumpli.
The Crow-Monster by Malabra on DeviantArt
- I`m sorry, I was a bit busy… - odezwał się, jakby nigdy nic, jak gospodarz knajpy do której właśnie weszliście. – Miałem pewne nieoczekiwane, ważne… - zerknął na moment w kierunku łuczników - …spotkanie. Anyway… - jego dziób wykrzywił się dość makabrycznie w czymś, co miało być przyjaznym uśmiechem. – Witaj z powrotem. Minęło trochę czasu. Jak wizyta u rodziny w domu Noquar? Znalazłeś to, czego tam szukałeś? Dom Noquar. „Poświęceni truciźnie”. Ogólnie bardzo przyjemna rodzinka... Zabiłeś swojego stwórcę. Co jeszcze ci pozostało? Well, now that`s interesting... – zerknął na Kiti i jej Bestię.
Kruk. Przylazł. Aha.
- Powinienem przyjmować bardziej ludzkie formy – mruknął pod nosem Kruk, z dzikim zadowoleniem zerkając w kierunku zatrzaśniętych drzwi chaty. – Bardziej zaawansowane, wyewoluowane, takie woli mój twórca. Mimo wszystko, czasem mam wrażenie, iż tęskni za czasami gdy byłem małą puszystą kulką.
Aha. Ok.
Szczerze... – Kruk był zaskakująco rozmowny i przyjacielski jak na kogoś kto zjawił się ot tak znikąd - ...zwabił mnie pewien podejrzany zapach, wolałem się upewnić… - zerknął na Diritha i poinformował: - Twoje rany, które zdążyły się już zagoić i twoje blizny, których nawet już nie dostrzegasz, noszą ślady zapachu Shabranido.
Aha.
- Więc w istocie to prawda, walczyliście. Tak, warto było zajrzeć i się upewnić… Z reguły nie witam wszystkich istot, które się tu zjawiają, oczywiście, ale to jest zaiste coś wyjątkowego… Przejdę od razu do rzeczy. W miejscu, w którym jesteście, stało się coś ciekawego. Zapewne nie bez powodu znaleźliście się właśnie tutaj. Podejrzewam, że coś bardzo ciekawego stało się z twórcą tego miejsca, w momencie gdy je tworzył. Ale mniejsza z tym. W tym miejscu powstało swoiste zapętlenie czasoprzestrzeni, jest to dla mnie o tyle drażniące, że inne istoty, które tu trafią, zgłaszają stale że „coś się zepsuło, coś jest nie tak” – westchnął teatralnie. - Nie mogę też pozwolić, abyście utknęli tu na wieczność, nie potrafiąc stąd odejść bez wykonania zadania. Tych dwóch utknęło tu wczoraj, myślą że są tu od godziny. „Błąd” w tym miejscu pojawia się i znika co jakiś czas, chciałbym pozbyć się go raz na zawsze. Musiałem powiedzieć to tak istotnym gościom... Przy okazji, nie chcę posyłać tam pierwszego lepszego turysty, nie chce mi się tłumaczyć wszystkiego po kilkanaście razy kolejnym śmiałkom...
Aha.
- Nieopodal stąd jest świątynia zwierzoludzi. Trzech zagubionych ludzi trafi na nią i będą krążyć w jej labiryncie sądząc, że znajda tam wielkie skarby. Trafią na komorę, w której dojrzewają trzy jaja wielkiego salamandra. Wezmą je, sądząc że to skarb. Po nich do świątyni przybędą trzy zwierzołaki. Mieli zabrać dojrzałe jaja i zanieść do wielkiego salamandra, którego czczą, ale rzecz jasna, znajdą tylko pustą komorę i nieźle się wkurzą. Wyruszą w ślad za złodziejami i zabiją dwóch z nich. Trzeci ucieknie do groty wielkiego salamandra porzucając po drodze jajo. Salamander, zniecierpliwiony brakiem swoich jaj, będzie próbował opuścić grotę. Zwierzołaki będą próbowały zawalić grotę by go powstrzymać, ale nie dadzą rady. W ten sposób zginie ostatni, trzeci złodziej i czasoprzestrzeń znów się zapętli. Teraz. Na podstawie moich obserwacji i danych, gdyby ten trzeci złodziej przeżył przynajmniej godzinę od czasu wybuchu wściekłości salamandra, złamałoby to błąd występujący w tym miejscu i sprawa byłaby załatwiona. Dlaczego? Mam podstawy przypuszczać, ze odpowiedzialny za całe to zamieszanie, mniejsza z tym jak konkretnie. Gdyby przeżył, załatwiłoby to całą sprawę. Problem jest taki. Nikt z całego otoczenia błędu, poza salamandrem, nie może was zobaczyć ani dotknąć. Mogą was usłyszeć, wyczuć, ale nie mogą was zobaczyć ani dotknąć. Jeśli was zobaczą lub dotkną, wszystko się zresetuje i rozpocznie od nowa. Wasze działania mają oczywiście wpływ na wszystko co się wydarzy, ale nie gwarantują, że wasze cele nie wrócą na ścieżkę odgrywania historii, którą właśnie opisałem.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-08-2017, 17:38   #693
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Kiedy łucznicy w zasadzie powiedzieli "Takiś kozak... Ta napewno..." przez chwilę miał zamiar zmienić ton z dosłownie wbić im do głowy, że właśnie do tego wymiaru przyszedł. Jednak mogli być przydatni w jakimś stopniu, więc zastanowił się czy nie powiedzieć im po raz kolejny, że przed chwilą wszedł do tego wymiaru. Doszedł jednak do wniosku, że raz nie dotarło jak mówił, to nie dotrze i drugi bez zaawansowanych narzędzi takich jak łopata oraz sztuki łopatologii. Ciekawe było jednak to, że skoro nawet nie są w stanie zapamiętać prostego faktu wypowiedzianego w chyba zrozumiałym języku, to co z tego spotkania wyniosą? I czy jest sens bawić się w podchody?

Dalsze rozważania przerwało pojawienie się bardzo niespodziewanej sylwetki, trochę ptako, czy też nawet kruko-podobnej. Może dopatrywania się kruka w każdej postaci było paranoją, to nie stało nic na przeszkodzie aby po prostu trochę uważać. Oraz mieć na tyle oleju w głowie aby odpowiednio zareagować.

Narobienie w gacie i paniczna ucieczka była reakcją kiepską. Ok, nawet jeśli Kruk chciał aby wszyscy przed nim uciekali, to Dirith wiać nie zamierzał. Ani kroku w tył. Dlatego z uśmiechem odprowadził wzrokiem łuczników. Nie przejmował się zbytnio w tym momencie utrzymaniem uwagi na Kruku. Był to demon i w dodatku pewnie na tyle silny i szybki, że jakby chciał to on i wszyscy tutaj byliby już martwi. Chyba, że chciał się zabawić np. w torturowanie kogoś dlatego wszyscy jeszcze żyli.

Tak czy inaczej Dirith wiedział jak cienki w uszach jest w porównaniu z demonem, dlatego sam zaczynać nie zamierzał. Ale okazywać strachu i uciekać nie zamierzał tym bardziej. Bardziej w tej sytuacji należało okazać szacunek do silniejszego. I tak też zamierzał uczynić. Może wyglądało to na to, że Dirith jest arogancki. No cóż, może trochę taki był ale za często z wiele silniejszymi do czynienia nie miał.

- I`m sorry, I was a bit busy… - odezwał się, jakby nigdy nic, jak gospodarz knajpy do której właśnie weszliście. – Miałem pewne nieoczekiwane, ważne… - zerknął na moment w kierunku łuczników - …spotkanie. Anyway… - jego dziób wykrzywił się dość makabrycznie w czymś, co miało być przyjaznym uśmiechem. – Witaj z powrotem. Minęło trochę czasu. Jak wizyta u rodziny w domu Noquar? Znalazłeś to, czego tam szukałeś? Dom Noquar. „Poświęceni truciźnie”. Ogólnie bardzo przyjemna rodzinka... Zabiłeś swojego stwórcę. Co jeszcze ci pozostało? Well, now that`s interesting... – zerknął na Kiti i jej Bestię.

- Witam szanownego gospodarza. - powiedział spokojnie jednocześnie wykonując gest jakby unosił z głowy kapelusz. - W domu byłem, co chciałem to znalazłem. A nawet o dziwo musiałem wrócić po więcej, bo idąc za swoim celem - tutaj Dirith zaczął używać jezyka migowego drowów jednocześnie kontynuując mówić. - wpakowałem się w mały problem do rozwiązania którego potrzebuję trochę specyficznego sprzętu. W tym wymiarze o taki nie problem. A rodzinka ma się nieźle, dzięki. Może trochę w rozsypce ale jeśli obecna matrona nie zawali to powinni przeżyć. - Palce Diritha natomiast powiedziały:
- Będę szczery: obudziłem Timewalkera, trochę przez przypadek. Teraz potrzebuję trochę sprzętu na zamówienie żeby mieć z nim cień szansy... Tam znalezienie albo zrobienie go trwałoby wieki, tutaj znacznie szybciej - bo zależy mi na czasie.
No i był szczery. Tym bardziej że owijanie w bawełnę i chowanie się przed postacią tego kalibru nie byłoby pomocne. W najlepszym wypadku Kruk dowiedziałby się sam i kto wie co dalej mogłoby się dziać. A tak, sprawa jest jasna i jednocześnie Dirith pokazuje, że nie ma nic do ukrycia ani nie stanowi dla nikogo zagrożenia. Może oprócz istot których życiem zamierza zapłacić za sprzęt, ale do tego nie musiał wcale walczyć z kimś szczególnie wysoko w hierarchii. Zwykli ludzie dropią dusze tak samo wartościowe.

- Powinienem przyjmować bardziej ludzkie formy – mruknął pod nosem Kruk, z dzikim zadowoleniem zerkając w kierunku zatrzaśniętych drzwi chaty. – Bardziej zaawansowane, wyewoluowane, takie woli mój twórca. Mimo wszystko, czasem mam wrażenie, iż tęskni za czasami gdy byłem małą puszystą kulką.
[i]- Może... ale ludzka forma jest pod wieloma względami ograniczona, a ponoć ewolucja polega na pokonywaniu ograniczeń, nie na utrzymywaniu lub dodawaniu ich?

Szczerze... – Kruk był zaskakująco rozmowny i przyjacielski jak na kogoś kto zjawił się ot tak znikąd - ...zwabił mnie pewien podejrzany zapach, wolałem się upewnić… - zerknął na Diritha i poinformował: - Twoje rany, które zdążyły się już zagoić i twoje blizny, których nawet już nie dostrzegasz, noszą ślady zapachu Shabranido.
Aha.
- Więc w istocie to prawda, walczyliście. Tak, warto było zajrzeć i się upewnić… Z reguły nie witam wszystkich istot, które się tu zjawiają, oczywiście, ale to jest zaiste coś wyjątkowego… Przejdę od razu do rzeczy. W miejscu, w którym jesteście, stało się coś ciekawego. Zapewne nie bez powodu znaleźliście się właśnie tutaj. Podejrzewam, że coś bardzo ciekawego stało się z twórcą tego miejsca, w momencie gdy je tworzył. Ale mniejsza z tym. W tym miejscu powstało swoiste zapętlenie czasoprzestrzeni, jest to dla mnie o tyle drażniące, że inne istoty, które tu trafią, zgłaszają stale że „coś się zepsuło, coś jest nie tak” – westchnął teatralnie. - Nie mogę też pozwolić, abyście utknęli tu na wieczność, nie potrafiąc stąd odejść bez wykonania zadania. Tych dwóch utknęło tu wczoraj, myślą że są tu od godziny. „Błąd” w tym miejscu pojawia się i znika co jakiś czas, chciałbym pozbyć się go raz na zawsze. Musiałem powiedzieć to tak istotnym gościom... Przy okazji, nie chcę posyłać tam pierwszego lepszego turysty, nie chce mi się tłumaczyć wszystkiego po kilkanaście razy kolejnym śmiałkom...

- Nieopodal stąd jest świątynia zwierzoludzi. Trzech zagubionych ludzi trafi na nią i będą krążyć w jej labiryncie sądząc, że znajda tam wielkie skarby. Trafią na komorę, w której dojrzewają trzy jaja wielkiego salamandra. Wezmą je, sądząc że to skarb. Po nich do świątyni przybędą trzy zwierzołaki. Mieli zabrać dojrzałe jaja i zanieść do wielkiego salamandra, którego czczą, ale rzecz jasna, znajdą tylko pustą komorę i nieźle się wkurzą. Wyruszą w ślad za złodziejami i zabiją dwóch z nich. Trzeci ucieknie do groty wielkiego salamandra porzucając po drodze jajo. Salamander, zniecierpliwiony brakiem swoich jaj, będzie próbował opuścić grotę. Zwierzołaki będą próbowały zawalić grotę by go powstrzymać, ale nie dadzą rady. W ten sposób zginie ostatni, trzeci złodziej i czasoprzestrzeń znów się zapętli. Teraz. Na podstawie moich obserwacji i danych, gdyby ten trzeci złodziej przeżył przynajmniej godzinę od czasu wybuchu wściekłości salamandra, złamałoby to błąd występujący w tym miejscu i sprawa byłaby załatwiona. Dlaczego? Mam podstawy przypuszczać, ze odpowiedzialny za całe to zamieszanie, mniejsza z tym jak konkretnie. Gdyby przeżył, załatwiłoby to całą sprawę. Problem jest taki. Nikt z całego otoczenia błędu, poza salamandrem, nie może was zobaczyć ani dotknąć. Mogą was usłyszeć, wyczuć, ale nie mogą was zobaczyć ani dotknąć. Jeśli was zobaczą lub dotkną, wszystko się zresetuje i rozpocznie od nowa. Wasze działania mają oczywiście wpływ na wszystko co się wydarzy, ale nie gwarantują, że wasze cele nie wrócą na ścieżkę odgrywania historii, którą właśnie opisałem.

Na wieść, że walczył z Shabranido wyraźnie się zdziwił bo takiej walki zupełnie nie pamiętał. A gdyby pamiętał, to najprawdopodobniej byłby w jej trakcie gdyż raczej by jej nie przeżył. Dlatego trochę nie dowierzał lecz nie przerywał Krukowi w wyjaśnieniu sytuacji związanej z tym miejscem. Je mógł się jednak powstrzymać aby nie spróbować dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.

- Ciekawe, ale żadnej walki z nim nie pamiętam. Po drugie byłbym teraz martwy, a po pierwsze Shabranido to dużo za wysokie progi dla mnie. Po co miałbym więc popełniać samobójstwo? Albo starać się wyrównać szanse? Głupota. Bo nawet jeśli udałoby mi się wyrównać szanse to po jego pokonaniu byłbym skazany na wieki nudzenia się. Bo byłbym na tyle silny, że nie miałbym się z kim bawić. - Dirith pokręcił tylko głową. - Bez sensu.

- A co jeśli chodzi o tego salamandra? Jego dotknąć możemy? Oraz czy otoczenie resetuje się wraz ze złodziejami i zwierzoludźmi? Czy jeśli to my zawalimy jaskinie na samym początku sekwencji, to na początku kolejnej jaskinia nadal będzie zawalona? - zapytał zastanawiając się jak do sprawy podejść. A sposobów na to było kilka:
Można było zabić salamandra - więc zwierzoludzie nie musieliby powstrzymywać go przed wyjściem z jaskini ale pewnie skupiliby się na złodzieju.
Można było zawalić jaskinię wcześniej i liczyć na to, że złodziej nie mając innego wyjścia zacznie uciekać dalej i przeżyje godzinę.
Można było zamknąć zwierzoludzi odpowiedzialnych za wszczęcie alarmu, więc możliwe, że złodzieje zostaliby zauważeni na tyle późno, że byliby za daleko aby można było ich zabić przed upłynięciem wyznaczonego czasu.
Tyle tylko, że na wybranie odpowiedniego rozwiązania potrzeba było poświęcić trochę czasu na zapoznanie się z sekwencją wydarzeń. Albo po prostu na ślepo próbować do skutku co również mogło zając trochę czasu.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 19-08-2017, 19:30   #694
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kruk na krótki moment jakby się „zawiesił”. Wydawało się, że słyszy coś, czego wy nie jesteście w stanie dosłyszeć. Przez plecy przebiegł wam zimny dreszcz.

Dirith zaczął używać języka migowego drowów.
- Będę szczery: obudziłem Timewalkera, trochę przez przypadek. Teraz potrzebuję trochę sprzętu na zamówienie żeby mieć z nim cień szansy... Tam znalezienie albo zrobienie go trwałoby wieki, tutaj znacznie szybciej - bo zależy mi na czasie.
Kruk nie był ani trochę zdziwiony. Jego karykaturalny dziób wykrzywił się w uroczym uśmiechu.
„Tak, wiem – usłyszeliście w swoich myślach. – Timewalker został zbudzony. Zabawny zbieg okoliczności.”
Po chwili dodał:
„Timewalker jeszcze nie przybył do Piątego Wymiaru, ciekawe, czy to zrobi”.

- Ludzka forma jest pod wieloma względami ograniczona, a ponoć ewolucja polega na pokonywaniu ograniczeń, nie na u
utrzymywaniu lub dodawaniu ich?
- Przybieranie form istot z jakimi się obcuje z reguły ułatwia komunikację. Większość istot przywykła do powierzchowności. Myślą, że jeśli marszczę brwi to jestem niezadowolony lub zły, jeśli się uśmiecham grzecznie i potakuję, że jestem miły i się z nimi zgadzam. To niesamowite. Przecież większość ludzi wie, że demony nie mają uczuć. Postrzegania świata takim jakim się widzi zawsze będzie dla Takich Jak My zagadką.

- Ciekawe, ale żadnej walki z nim nie pamiętam. Po drugie byłbym teraz martwy, a po pierwsze Shabranido to dużo za wysokie progi dla mnie. Po co miałbym więc popełniać samobójstwo? Albo starać się wyrównać szanse? Głupota. Bo nawet jeśli udałoby mi się wyrównać szanse to po jego pokonaniu byłbym skazany na wieki nudzenia się. Bo byłbym na tyle silny, że nie miałbym się z kim bawić. - Dirith pokręcił tylko głową. - Bez sensu.

Kruk wesoło wziął głęboki wdech i fuknął głośno, wydychając powietrze, węsząc.
- Zawsze znajdzie się ktoś, z kim można się pobawić – uśmiechnął się po swojemu, strasznie i pokracznie,, „szczerze” rozbawiony.
Znów na krótki moment jakby się „zawiesił”, wpatrzony w was.
- Zawsze znajdzie się ktoś, kto lubi dobrą zabawę... – powtórzył i nagle zmienił temat. – Ale przed wami również ciężkie zadanie, pozbycie się Timewalkera. Zabicie smoka nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać.
- A co jeśli chodzi o tego salamandra? Jego dotknąć możemy?
- O, tak. Lepiej jednak uważajcie, aby on nie dotknął was. Otacza go ognista tarcza. Jego ciało jest tak gorące, że w jego pobliżu można się ugotować.
- Oraz czy otoczenie resetuje się wraz ze złodziejami i zwierzoludźmi?
- Tak. Błąd obejmuje całą okolicę opisanych przeze mnie wydarzeń i całą sekwencję zdarzeń. Chociażby, zawalona jaskinia, po nieudanej próbie i zresetowaniu ciągu wydarzeń, znów będzie nie-zawalona.
- Czy jeśli to my zawalimy jaskinie na samym początku sekwencji, to na początku kolejnej jaskinia nadal będzie zawalona?
- Nie.
Zerknął w kierunku budynku, z okien wyglądali ostrożnie łucznicy.
- Mogę teleportować was na miejsce, w centrum wydarzeń, abyście nie tracili czasu – zaproponował Kruk. – Powiedzcie mi, w które miejsce i w jaki czas sekwencji wydarzeń chcecie się przenieść.

- Kruku? – odezwała się Kiti. – Mogę cię spytać o coś dziwnego?
- Tak? – obrócił ku niej swój „wesoły, uśmiechnięty, wykrzywiony dziób”.
- Czy to normalne, żeby w tym miejscu widzieć robaki? Takie wielkie, dziwaczne robaki!? Widzę już kolejnego. Gadają dziwne rzeczy.
- Robaki? Nie wydaje mi się, aby żyły tu wielkie robaki.
- Chyba one nie są żywe, to raczej zjawy czy coś takiego.
- Nie napotkałem tu na robaki, ale nie bywam tu zbyt często.
„Kruku, na pewno mnie słyszysz.”
„Tak.”
„Na pewno wiesz, jaką bronią pozbyć się Timewalkera”
„Wiem.”
„Wiesz, gdzie ona teraz jest!?”
„Niestety nie wiem – po chwili dodał. – A co jesteś w stanie mi dać, aby się dowiedzieć?”
Jej odpowiedź go rozbawiła.
„Czy mam jej poszukać dla ciebie? – spytał Kruk. – Dobrze się zastanów”
„Bez niej jakie mamy szanse!? Żadne, żadne, żadne! Czy Verion może wiedzieć!?”
„Verion is not here, is he?”
„Bez tej broni wszystko przepadło!”
„Czy jesteś wiec w stanie dać mi wszystko albo więcej, aby ją mieć?”
„Nie rozumiesz! To nie była moja wina!”
„Naprawdę myślisz, że świat interesuje sie tym, kto jest naprawdę winny?”
„Zastanowię się.”
„I got time”
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 20-08-2017, 03:17   #695
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Hmm... - Dirith przemyślał przez chwilę jakie widzi możliwości przerwania tego cyklu po czym zaczął głośno myśleć.
- Możliwości widzę kilka:

- Możemy zawalić grotę zanim złodziej się do niej zbliży i zobaczyć czy uda mu się przeżyć godzinę uciekając gdzieś indziej. Zacieranie za nim śladów też powinno pomóc.

- Można dostać się do jaj przed wszystkimi i je zniszczyć, albo zabrać nawet i do salamandra. W tym wypadku pogoń jaszczurek bierzemy na siebie i można zobaczyć czy wystarczająco długo uda nam się ich unikać...

- Albo dowiedzieć się jak zawalają tą jaskinie. Przenieść ładunki do świątyni i zawalić ją na jaszczurki mające zabrać jaja, które wszczynają tą całą pogoń za złodziejami.

- No i jeszcze można uwięzić złodziei w jakimś ślepym zaułku zawalając za nimi korytarz. Co prawda zdechną z głodu, ale to później, kiedyś po przerwaniu cyklu. Choć w tym wypadku pewnie jest ryzyko , że pętla zacznie się ponownie jak ten złodziej co ma przeżyć kopnie w kalendarz.

- Jeszcze można spróbować pogadać ze złodziejami bez kontaktu wzrokowego, ale ta opcja jest chyba najmniej obiecująca. Prędzej pewnie uda nam się skierować ostatniego złodzieja w odpowiednią stronę i zatrzeć za nim ślady podpalając las między nim a jaskinią salamandra oraz ścigającymi go jaszczurkami. Co jest kolejną możliwością...

- Tak czy inaczej przydałoby się zobaczyć jak ta cała sekwencja wygląda od początku do końca. Czyli musimy zrobić coś zupełnie nie w moim stylu i spokojnie oraz dokładnie się sytuacji przyjrzeć... poznać drogi jakimi i kiedy się poruszają żeby wiedzieć gdzie się nie pokazywać... Bez tego możemy sobie tylko gdybać. - zakończył spoglądając w stronę chaty z łucznikami.

Następnie zwrócił się w stronę Kruka.
- Ale wpierw miałbym jedną sprawę do załatwienia jeśli można i już się biorę do roboty. - powiedział po czym ponownie odwrócił się w stronę chaty i podszedł do niej kawałek za czym zaczął mówić do łuczników.

- Ej wy, teraz ja z kolei mam zadanie dla was. Po drugie, zdjąć zasrane gacie. Po trzecie, spalić albo wyprać wspomniane gacie. Po czwarte, ubrać się w nowe albo wyprane gadzie i czekać, bo po pierwsze i najważniejsze: zostać gdzie jesteście i nie przeszkadzać. Albo ukryć się w jakiejś dziurze w gdzie nikt was nie zobaczy bo nie zamierzam być pobłażliwy jak będę musiał powtarzać to zadanie przez wasze błędy, zrozumiano? Jak będziecie potrzebni to dam wam znać. - Po wydaniu wyraźnych poleceń nie czekał na odpowiedź tylko powrócił do Kruka.

- To czas zabrać się do roboty. - stwierdził spokojnie już normalnym głosem - W takim razie jak nie ma lepszych pomysłów, to na sam początek sekwencji proszę, zamierzam wpierw śledzić złodziei i zobaczyć czy da się jakoś utrudnić ich wytropienie, co zdaje się chyba jedną z prostszych możliwości. A tak przy okazji, rozumiem, że po tej teleportacji radzimy sobie dalej sami? - upewnił się jednocześnie nie licząc na dalszą pomoc. Przecież Kruk jak widać nie zamierzał tego problemu rozwiązać sam, więc na zbyt wiele poza tą pierwszą teleportacją liczyć nie mógł.

Po teleportacji zamierzał przybrać postać tygrysa. W niej najwygodniej i najszybciej będzie mu się poruszać po terenie tego miejsca nie wspominając o tym jak pomocne będą kocie zmysły oraz możliwość skradania się w lesie. Drowy co prawda potrafią się skradać, ale raczej nie w takim terenie. Nie wspominając o naturalnym kamuflażu jakim są pręgi - nawet jeśli zupełnie naturalne nie są, to mogą pomóc. Może nawet dzięki temu nawet jeśli zostanie zauważony, to będąc zwierzęciem może nie zakłócić sekwencji. W końcu zwierze w lesie to zjawisko naturalne. Jednak przede wszystkim będzie starał się unikać wykrycia. Zamierzał jednak wejść za złodziejami do labiryntu. Potrzebował wiedzieć jaką drogą się w nim poruszają w razie jakby próbować ich gdzieś uwięzić. Na szczęście z trzymaniem dystansu nie powinno być wielkich kłopotów dzięki węchu jaki posiadał pod postacią tygrysa. O skradaniu się posiadając miękkie poduszki kocich łap nie wspominając.
Szczególną uwagę będzie zwracać na to jakie ślady za sobą zostawiają. Ile czasu mija między wyjściem złodziei ze świątyni a wszczęciem alarmu, jak ginie pierwsza dwójka oraz w jaki sposób zawalana jest jaskinia salamandra. Dodatkowo jak liczni są zwierzo i jaszczuroludzie. Mając te informacje powinno być znacznie łatwiej zaplanować przerwanie sekwencji we właściwy sposób.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 27-08-2017, 19:17   #696
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- You seriously wanna start a fight with a demon? You`Re always so funny, puny mortals... Nie ma znaczenia w co wierzycie. Tak łatwo wami manipulować. Nie odróżniacie rzeczywistości od rzeczywistości. Tak. Nawet inni śmiertelnicy mogą wami bez trudu manipulować. Nawet inni śmiertelnicy bez trudu mogą sprawić, że nie odróżniacie rzeczywistości od rzeczywistości.

https://www.youtube.com/watch?v=YulO7H50ixQ

- And you think you can mess up our plans? You think you can fight against us? It`s... it`s so funny, so amusing, I don`t even mind, please, go on, just try! It`s so amusing, your fails, your pain, your stress, the things we eat and feast on, remember? Nawet nie wiesz już kim jesteś, do you, priest?

https://heylenne.deviantart.com/art/...aser-639319828

Mówią, możesz wszystko jeśli w to uwierzysz. Od tego właśnie jest wiara. Ale ludzie i śmiertelni są ułomni, chorują, nie dają rady radzić sobie ze wszystkim i panować nad wszystkim. Dlatego lepiej i łatwiej jest im wierzyć w coś co jest idealne, nawet jeśli to nie istnieje. A to dlatego, że to nie ma znaczenia, czy to istnieje, czy nie. Tak samo, jak nie ma znaczenia, czy jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie czy nie, jeśli wierzysz, że jesteś piękna, rośnie twoja pewność siebie i czujesz się jakbyś była piękna. Z czasem jednak znajdują się tacy, którzy zaczną ci mówić, że jesteś brzydka. Dlatego wiarę w siebie łatwo złamać i zniszczyć. Ponieważ sama doskonale wiesz, że nie jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. Można to łatwo udowodnić. Ale już nie tak łatwo udowodnić, że nie ma czegoś idealnego, niewidzialnego i nienamacalnego, w co wierzysz. A ponieważ tę wiarę trudniej złamać i trudniej udowodnić że się mylisz, wiara w coś niewidzialnego, nienamacalnego i nieistniejącego jest silniejsza niż wiara w siebie i własne możliwości. Dlatego ludzie prędzej będą prosić o pomoc nieistniejących bogów i czekać na ich pomoc, niż wierzyć we własne siły. Często też poczują się lepiej od modlenia się do czegoś co nie istnieje i nie mogą dotknąć, niż od wiary we własne, ludzkie, ułomne siły. Ponieważ to namacalne i oczywiste, że oni sami są ułomni i zawodni, natomiast to w co wierzą, czego nie widać, co nie odpowiada i nie można udowodnić jego istnienia, to jest idealne, niezawodne, najcudowniejsze, nie da się tego oczernić, nie da się udowodnić namacalnie ułomności tego tak jak ludzkiej głupoty czy brzydoty.
To zaskakujące, jak ludzie pokładają wiarę w coś czego nie widać, a nie w samych siebie, w to czym i kim są. Tak jest zwyczajnie łatwiej. Wiara w coś idealnego i nieistniejącego, czego nie da się ogarnąć rozumem, jest o wiele przyjemniejsza, niż wiara w ułomny, starzejący się, chorujący twór z krwi i kości. Dlatego ludziom nie da się ‘wytłumaczyć’ aby nie przesadzali z wiarą i dlatego nie porzucą wiary. Ludzie na całej planecie stworzyli setki różnych bogów, z lęku. To, co istnieje i to co można zobaczyć i dotknąć, nie jest w stanie uchronić ich przed chorobami, smutkiem, rozczarowaniem, bólem, strachem przed śmiercią. Pech zaczyna się wtedy, kiedy całą wiarę pokładają w bogach, a bogowie nie odpowiadają. Pojawiają się wtedy różne myśli. Niektóre nawet, ‘może wierzę w niewłaściwego boga?... Może ten drugi mi odpowie...?’

https://inkydemon.deviantart.com/art/stained-346958695
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 04-09-2017, 21:14   #697
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith, Kiti:
- W takim razie jak nie ma lepszych pomysłów, to na sam początek sekwencji proszę, zamierzam wpierw śledzić złodziei i zobaczyć czy da się jakoś utrudnić ich wytropienie, co zdaje się chyba jedną z prostszych możliwości. A tak przy okazji, rozumiem, że po tej teleportacji radzimy sobie dalej sami? - upewnił się jednocześnie nie licząc na dalszą pomoc.
- Próbowałem to naprawić samemu, ale obawiam się, że nie jestem zbyt... twórczy aby to zrobić – odparł wesoło Kruk. – Dobrze zatem, na początek sekwencji. Powodzenia...
https://www.deviantart.com/art/Devour-595840385
* * *
No to siup.
https://rmalbon.deviantart.com/art/A...emple-43912295
Jesteście. Świątynia. To na pewno ta, o której mówił Kruk.
Wasze Bestie są przy was. Druga wilczyca stoi przy Kiti. Bestia Diritha gdzieś się szlaja w cieniu. Widocznie tak lubi. Zaszywacie się gdzieś w okolicy, dłuższą chwilę obserwując otoczeniu i próbując odnaleźć złodziei. Okazuje się, że wcale nie jest to takie łatwe. Po prostu wokół nie ma zupełnie nikogo, ot, las, dżungla, miejscowe podejrzane zwierzątka, no i ruiny.
- Ała!!!
- Co jest?!
- Użarło mnie.
- Co cie użarło?!
Oho. Są. Zauważacie dwie postaci w gąszczu, zmierzające w kierunku świątyni.
https://www.deviantart.com/art/Drago...idan-323006409
Mag trzyma się za rękę, którą wyrwał z półmetrowej paszczy muchołówki oplatającej okoliczne drzewo.
- Cholerna roślina. Nic mi nie jest...
- Czy moglibyście się w końcu zamknąć?! Oni na pewno nas śledzą...
Jest i trzeci...
https://www.deviantart.com/art/Gnome-625356121
- Yuti, tego wszystkiego by nie było, gdyby nie twój wynalazek! – warknął wojownik, ale mag powstrzymał go podnosząc prosząco rękę.
- Tego wszystkiego by nie było, Warsong, gdybyś umiał walczyć! – odwarknął gnom. – A twoje czary, Runic, to też nie wiem skąd ty te zaklęcia wziąłeś, z babcinej czytanki?!
- Przymknij się, kurduplu, bo nakarmię tobą te kundle! – syknął wojownik.
- Już nas nie śledzą, o ile twoje wrzaski ich tu nie zwabią!
- Uspokójcie się – mruknął mag. – Odpocznijmy.
- Nigdzie nie będę odpoczywał – warknął wojownik. – Znaleźliśmy te ruiny. Taki był plan. Mieliśmy znaleźć bezpieczne schronienie i odpocząć. Nie będę stał tutaj jak idiota. W tych ruinach przynajmniej mamy dach nad głową. Te zwierzaki i ich latające stwory nas tam nie dopadną.
- Ta, ale cholera wie co tam pełza w tych ruinach.
- To ruiny. Nic nie pełza. Są opuszczone. W ruinach zawsze jest jedno – skarby!
- Słucham? Teraz ci się skarbów zachciało?!
- Pomyśl. Tam jest bezpieczniej niż tu, a skarby, wiadomo, lepiej żeby nas złapali ze skarbami, niż bez skarbów, eh? Każdego można przekupić.
- Raczej zarżnąć i zabrać mu łupy...
- To po diabła tu przyszliśmy?! Powiedzieliście, że idziemy do tych ruin, że tu będzie bezpieczniej!
- Przyszliśmy sprawdzić, co to jest...
- I są to ruiny! Tu są zwierzoludzie, tam ich zapewne nie ma! Pomyślcie, nie mamy nic. Mając skarby możemy się stąd w końcu wynieść.
- Nie wiemy, czy tam są skarby!
- Wiemy, że tu ich nie ma, i że nie mamy nic!!! Jesteśmy głodni, odwodnieni, dostaję gorączki i udaru w tym upale od tej cholernej zbroi!!! Przeszedłem taki kawał przez tę dżunglę, nie będę teraz tu siedział i czekał na śmierć! Nie idę z powrotem tam, w te bagna i krzaki, w te cholerne rosiczki!!!
- Ma trochę racji...
- Ta... No dobra, w sumie, to dobry plan. Rozejrzyjmy się...
Wysoko na niebie, pomiędzy koronami drzew, pojawiło się coś dużego. Krążyło w „zwiadowczym” stylu.
https://www.deviantart.com/art/Gnome...ount-258443983
- Tak, chodźmy...
Cała trójka ostrożnie zaczęła badać otoczenie świątyni i w końcu weszli do środka. Odczekaliście trochę i zaczęliście mozolnie śledzić ich z bezpiecznej odległości. Cała trójka powoli i mozolnie krążyła starymi korytarzami, ostrożnie poszukując pułapek i badając otoczenie. Wokół jednak nie było pułapek. Ot, wielkie stare, zniszczone korytarze, prowadząc coraz głębiej w głąb ziemi. Dwa, trzy korytarze i kilka zakrętów szybko przerodziło się w kilkanaście korytarzy i labirynt.
https://www.youtube.com/watch?v=qwoFkg16UE4
Wreszcie, cała trójka dotarła do komory o której mówił Kruk.
https://www.deviantart.com/art/temple-56537331
- Ty... widzisz to...?!
- Czujecie? Gorąco tu...
- To nie wygląda na zniszczone miejsce...
- Dokładnie, wygląda, jakbyś ktoś tu czasem chodził – dodał szeptem mag. – Tam są jakieś ślady na podłodze... I nie ma tyle kurzu i gruzów co tam w niektórych korytarzach...
- Dziwaczne miejsce, nie podoba mi się to... Do czego służy to miejsce?... Ej! Patrzcie!
- Hm?
- Widzicie to?!
https://www.deviantart.com/art/Drago...reen-349602180
- Co to jest?
- Lepiej tego nie dotykaj...
Gnom i wojownik stanęli obok podejrzanych jaj. Miały prawie pół metra.
- Nie dotykaj.
- Czy to są jajka?!
Wojownik podniósł jakiś patyk i poszturchał jajko. Podniósł mały kamyk i rzucił nim w jajko.
- Twarde jak głaz! Właściwie, jestem pewien, że to jest kryształ!
- Kryształ?
- Tak, to są kryształy albo szlachetne kamienie! Słyszycie jakie twarde? Są pełne w środku, słyszycie?
- Hmm...
Gnom dotknął jedno z jaj ręką.
- Faktycznie, jest jak kamień!
- To są rzeźbione kamienie! Wyglądają na drogocenne, zobaczcie tylko jak się świecą!!! Nigdy nie widziałem takiego kamienia! Jak topazy trochę! Wiecie ile dostaniemy za topaz tej wielkości?!
- Myślisz, że kto zrobił topazy w kształcie jaj i zostawił je tutaj?! Tak po prostu, bez ochrony, na wierzchu, na widoku?!
- Rozejrzyj się! To są ruiny! To był na pewno ich skarb, ale coś się wydarzyło, opuścili to miejsce w pośpiechu, zapomnieli o nim a te kamienie, jak to kamienie, zostały, nietknięte!
- Zapomnieli o takim skarbie?!
- Pfff, patrz jaka wielka ta świątynia, na pewno mieli mnóstwo złota, skoro mogli wybudować takie coś!
- To co, bierzemy je? – spytał gnom.
Mag i wojownik wahali się chwilę.
- Gdyby to były jaja i gniazdo, to coś by pilnowało jaj, nie? A tu nie ma gniazda, nie ma śladów żadnej bestii, ani nic...
- No w sumie...
- Zabieram to, dopóki nie znajdziemy czegoś lepszego – zdecydował wojownik i podniósł jedno z jaj. – Ciężkie... Weźcie tamte dwa... Jak znajdziemy coś lepszego, zostawimy je.
Tak też zrobili. Zabrali jaja, każdy po jednym, i ruszyli dalej labiryntem. W pewnym momencie gnom upadł, huk przestraszył jego towarzyszów.
- Yuti zamknij się!!!
- To jest ciężkie!!! – syknął gnom.
Długo kluczyli po korytarzach świątyni, stracili zupełnie orientację. Krążąc w labiryncie trafili na miejsce, w którym już byli. I znaleźli na brudnej, zakurzonej ziemi swoje... i wasze ślady.
- Chyba już tu byliśmy...
- Tak...?
- Ćśśś, widzicie to? Te ślady? Czy to... wilk?!
- Nie wydaje mi się, zamazane, przywidziało ci się z głodu. Ale to raczej nasze ślady. Łazimy w kółko...
Większość korytarzy była zbyt ciemna i złowroga, by nawet mag, rozświetlający drogę magicznym płomieniem, miał ochotę tam zaglądać.
- Nie, muszę odpocząć... – westchnął w końcu wojownik, siadając pod ścianą.
Rozmawiali chwilę, klnąc dość często i gęsto. Wreszcie zebrali się do dalszej drogi.
- Ej, słyszycie to...? – wojownik zatrzymał się na rozwidleniu korytarzu i wskazał w lewo.
- Co?
- Woda! Słuchajcie!
- Woda...?
- Woda! Słyszę wodę! Chodźmy tędy!
Skręcili. W istocie, woda.
https://www.deviantart.com/art/under...lake-251145565
- Woda!!! – ucieszył się wojownik. – Wreszcie mogę się napić...
Po rozejrzeniu się, zbliżyli się do podziemnego jeziora i małego szemrzącego głośno podziemnym echem wodospadu. Wojownik położył jajo na ziemi obok swojej nogi i klęknął, nabierając wody w dłonie.
- Wreszcie woda! – z ulgą się napił i ochlapał twarz wodą.
Mag i gnom ruszyli do niego nad brzeg, ale nie zdążyli się napić. Z ciemnej wody wyłoniła się naraz wielka włochata łapa, złapał wojownika za gardło i wciągnęła go całego do wody. Wrzask, chlupot, fontanna wody, i wojownik zniknął w ciemności spienionej wody. Nogą strącił jajo do wody, ono również zniknęło w odmętach. Mag i gnom wykrzyknęli odruchowo przekleństwa, cofając się w panice jak najdalej od jeziora i chwytając za broń. Woda zrobiła się czerwona. W ciemności wyłoniło się z niej wielkie, włochate cielsko.
https://nebezial.deviantart.com/art/Werewolf-411481521
- Zabij to, zabij, zabij!!! – pisnął gnom.
Mag uległ panicznym prośbom i równie panicznie poczęstował agresora jakimś zaklęciem. Wybuch wstrząsnął całą świątynią, sypnęło ogniem, dymem i kurzem, a mag i gnom w panice rzucili się do ucieczki tam stąd przyszli, dłuższą chwilę uciekając na oślep korytarzami, byle przed siebie.
- Goni nas?! Zabiłeś to?!
- Nie wiem!!!
Po chwili szalonej ucieczki zabrakło im sił. Przycupnęli w kącie i oddychając ciężko patrzyli w korytarz, gdzie ty i Kiti się zaczailiście. Mag zgubił gdzieś swoje jajo. Zapewne podczas wybuchu.
- Co teraz?!
- Wysadź to! – nakazał gnom.
- Co?!
- Wysadź ten korytarz!!! Zawal przejście, żeby to coś nie mogło się do nas dostać!
- A jeśli idziemy w ślepą uliczkę i odetniemy sobie drogę ucieczki? Zakopiemy się żywcem jeśli sufit nie wytrzyma!
- TOCOŚTUI-DZIE!!! – wycedził w panice gnom. – Wysadź ten korytarz!!! Wysadź go!!! – szarpał maga za szaty, co wyglądało zabawnie w wykonaniu gnoma.
- Nadal to taszczysz?! – syknął mag.
- To! – gnom uczepił się swojego skarbu – Jeśli da się przekupić te stwory, to tylko tym! A jeśli tego chcą, pomyśl co zrobią, jeśli znajdą nas bez tego!!!
- A jeśli ścigają nas właśnie przez to?!
- Przecież ścigali nas zanim weszliśmy do tej świątyni!!! To dzikusy, to zwierzęta, chcą nas zjeść!
- I chcesz przekupić zwierzęta?!
- Wysadź ten cholerny korytarz!!!
Mag w końcu wstał i rzucił inkantację. Oj. Musieliście sprawnie i ostrożnie wycofać się, zanim skończył. Znów wstrząsnęło świątynią, korytarz przed wami zawalił się. Musieliście szukać okrężnej drogi, aby znów dostać się do maga i gnoma, by ich obserwować. I dość szybko znaleźliście taką drogę, kierując się swoimi zmysłami, węchem i słuchem. Okazało się też, że ktoś znalazł ją przed wami – na ziemi widniały ślady, pachniało w korytarzu zwierzęciem. Wkrótce odnaleźliście maga i gnoma, w sali z okrężnymi schodami, przepaścią po środku i podejrzanymi korytarzami wokół. Pod ścianami stał też podejrzane posągi, przedstawiające dziwne zwierzęco-podobne stwory.
https://www.deviantart.com/art/Into-the-Abyss-565128338
- I gdzie teraz?! W lewo, w prawo, w dół?!
- Te posągi po lewej... Wyglądają na ważne... Z reguły nie dekoruje się mało znaczących przejść. Może to droga do wyjścia?
Szybko się to wyjaśniło. Zza jednego z posagów wyskoczył zaczajony tam kotołak i runął jak grom z jasnego nieba na maga, przebijając pazurami jego pierś.
https://www.deviantart.com/art/Werecat-341314747
Gnom zdążył tylko wrzasnąć, kiedy kotołak wczepiony w swą szamoczącą się, krwawiącą wokół zdobycz, poturlał się po krętych schodach w dół i oboje stoczyli się w przepaść. Gnom ostatecznie pobiegł tam, gdzie miał najbliżej, w prawo. Uciekając w panice, i teraz, bez maga i jego światła – w zupełnych ciemnościach, gnom wpadał co chwilę na ściany i skały, przewracał się i w panice ruszał dalej. Szybko porzucił przeklęte jajo, po prostu odrzucając je na ziemię, pozostawiając balast za sobą. Uciekł do światła, które zaczęło pobłyskiwać w korytarzu niczym pochodnie.
https://igorivart.deviantart.com/art...vern-357516000
Niebawem korytarze świątyni przerodziły się w naturalne skały i tunel, grotę. Bardzo gorącą grotę.
https://carpet-crawler.deviantart.co...over-337164034
Gnom błądził wokół, gorączkowo łapiąc oddech, oglądając się co chwilę za siebie, więc musieliście dobrze się ukrywać. W grocie nie było to takie trudne, przy takim wysypie stalagmitów i stalaktytów. Gnom wyraźnie zabłądził w grocie i nie miał pojęcia jak się wydostać. Wrzątek i gorące duszące opary nie ułatwiały sprawy. Z jednego z tuneli dobiegło was podejrzane szuranie. Wypełzł stamtąd wspomniany przez Kruka salamander. Więc gdzieś tam, w głębszych tunelach, musiała być jego nora. No i wypełzł. Ładny nawet. Spory, ze dwadzieścia metrów.
https://robertcrescenzio.deviantart....IDEO-663821901
Zdawało się, że salamander wydzielał śluz przypominający lawę, który kapał z niego miejscami i wypalał ślady na ścianach i podłodze groty. Początkowo salamander po prostu szedł sobie przez grotę, całkiem nawet zwinnie, co jakiś czas wysuwając długi język, niczym wąż. Niestety, dość szybko zwęszył obecność gnoma i zauważył małego natręta, miotającego się po grocie. Raz zauważony, został namierzony i salamander nie spuszczał z niego oczu, pełznąc prosto na niego. Zatrzymał się, rozejrzał, gdy gnom próbował się schować, a potem zrobił to:
https://www.youtube.com/watch?v=z3oh73amxQo
* * *
https://www.youtube.com/watch?v=9UbJWSOQM2o
- WTF, co wyście puścili?! Miał byś filmik jak się cofają w czasie, teleportują, rzygają od teleportacji i w ogóle, a to co jest do jasnej anielki?!
- Sorry, error w czasoprzestrzeni...
- Wyłączcie to!!!
https://www.youtube.com/watch?v=kJQP7kiw5Fk
- NIEEeeeee!!!
https://www.youtube.com/watch?v=qN9WMu_uHH8
- ...-___-‘’’’ NAPISY, dawajcie napisy!!!
* * *
Ekhym, no więc, nagle trzask prask, błysk, i znowu jesteście w dżungli, przed świątynią. Wokół nie ma zupełnie nikogo, ot, las, dżungla, miejscowe podejrzane zwierzątka, no i ruiny.
- Ała!!!
- Co jest?!
- Użarło mnie...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 08-09-2017, 12:12   #698
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith obserwując sekwencję starał się uformować jakieś plany działania. Na pierwszy rzut nasuwały mu się dwa. Niestety, nie było to uwięzienie złodziei w jakimś tunelu, bo ten tchórz w sukience po prostu zrobiłby nowe wyjście zamiast grzecznie zdechnąć z głodu. Działanie w dalszej części sekwencji może i wymagało utrzymania gnoma, czy kim on był, przez krótszy czas, jednak wymagało trochę lepszego planu. Tym bardziej, że salamander po zauważeniu ofiary tak łatwo pewnie nie odpuści.
- No to czas się wziąć do roboty... - mruknął pod nosem niby do Kiti i żwawym krokiem ruszył do ruin aby wejść do nich przed złodziejami.

Dalej postępowanie było proste. Trzeba było tylko odczekać kilka chwil aby usłyszeć podniesione głosy, których było pod dostatkiem i wprowadzić w życie pierwszy plan.
- Biegnij po wartowników! Wywęszyłem ich, są blisko! - wykrzyknął w stronę wyjścia z ruin. Dzięki temu, że zwierzoludzie gonili złodziei zanim dotarli do jaj, a nie po ich zabraniu jak to powiedział kruk, mogło się udać ich wypłoszyć od wejścia i zobaczyć co się działo dalej. - I powiadom zwiadowców w powietrzu niech sprowadzą resztę! - jednocześnie jego głos pod postacią tygrysa przypominał zwierzęcy, więc bym tym bardziej wiarygodny.
Dodatkowo bestia Diritha zaczęła szeleścić jakimiś krzakami na tyle blisko żaby złodzieje je usłyszeli, ale na tyle daleko aby nie zostać łatwo zauważoną. Miało to dać złodziejom wyraźny i następujący obraz sytuacji: W ruinach wróg, za nimi wróg, trzeba się ruszyć w inną stronę.
Potem pozostało tylko czekać na reakcję i podążyć za złodziejami. Jednocześnie mając trochę nadziei, że złodzieje zostaną niezauważeni przez powietrznych zwiadowców, ani samemu nie zostanie się przez nich zauważonym. Oczywiście tutaj również należało uważnie ich obserwować, aby wykryć ewentualne nowe problemy i miejsca, w których można je rozwiązać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 11-09-2017, 22:04   #699
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
No i zaczęło się. Plan Diritha wydawał się genialny w swojej prostocie. Dirith miał z reguły dobre pomysły, dobre, dobre, dobre! Skoro przetrwał tak długo i nawet przetrwał walkę z Shabranido i całą resztę... wszystkiego... to jego pomysły musiały być dobre.
Kiti i jej bestia wbiegły kawałek do świątyni, nie za daleko, byle się w miarę ukryć, żeby nie zostały zauważone, i zaczęły wściekle warczeć i ujadać jak psy pilnujące. Chodziło o zrobienie efektu 'stada wściekłych wilków' albo 'psów gończych'. Albo chociaż efekt 'psów pilnujących odstraszających trójkę intruzów'.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 12-09-2017, 17:57   #700
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Plan jakże prosty, a jakże genialny. Z reguły zresztą najprostsze rozwiązania są najlepsze. Im mnie może się zepsuć, tym lepiej. Czasem, aby rozwiązać problem, trzeba sięgnąć do jego korzeni i podłubać tam, gdzie powstał, tam, gdzie wszystko się zaczęło.

Rozpoczęliście więc operację pt. „odstraszenie frajerów”. Jeśli nie dotrą do świątyni, nie znajdą jaj, nie zabiorą jaj, nie będą znienawidzeni, nie będą ścigani i nie zginą, right? Co złego może się stać? Mieliście także łatwiej - o wiele efektywniej udaje się zwierzoludzi, kiedy jest się tygrysołakiem i wilkiem. Do tego mieliście przy sobie obie Bestie, dzięki czemu „repelent squad” był liczniejszy i bardziej wiarygodny. Jakby na to nie spojrzeć, mieliście przewagę liczebną. Okrzyki Diritha i ujadanie Kiti spotkały się z natychmiastową reakcją trójki naszych sympatycznych intruzów. Zatrzymali się i zjeżyli się bojowo, sięgając po broń, na wypadek, gdyby za sekundę miało na nich wybiec dzikie stado dzikich zwierzoludzi z psami pilnującymi. Zdawało się, iż zrozumieli proste przesłanie. Skradając się, wycofali się gdzieś gąszcz lasu, próbując okrążyć stojącą im na drodze świątynię, pełną dzikich zwierzoludzi i psów stróżujących.

Problem solved?...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172