Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2017, 22:11   #184
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
Jakże w tym wszystkim można było się nie bać? Był co prawda trochę szalony i frywolny ale na strach zawsze miał miejsce. Był on mimo wszystko ważny w jego zawodzie. Były tam automatyzmy wyuczone ruchy, sprawne ciało ale strach też musiał być, on jeden, choć delikatnie, ale nakreślał granicę. Granicę, której nie powinno się przekroczyć.

- Przykro mi - odparł krótko patrząc na to co czyni spotkany przez niego mężczyzna.

- Dlaczego? - zmrużył oczy. - Że nie zrobię ci krzywdy? Jesteś człowiekiem? - zdziwił się wyraźnie.

- Przykro mi z powodu tych, których chowasz. Musieli Ci być bliscy - Greyson wskazał palcem na tworzony przez wojownika kurhan.

- Nie znałem ich - mężczyzna wzruszył potężnymi ramionami. - Lecz kiedyś udzielili mi gościny, a teraz leżeli wystawieni na żer padlinożerców. Przynajmniej w ten sposób mogłem się im odwdzięczyć. Co robisz w tak odludnych stronach? I kim jesteś? Masz może wino?

- Zabłądziłem i nie mam wina - odpowiedział na tylko dwa z trzech pytań - Pochodzisz z ludu Nar? - teraz to Wachlarz zaczął zadawać pytania

- Tak. Jestem Thark Nar Thark.

- Daleko zaszedłeś od domu Tharku Nar Thark. Doszły mnie słuchy, że wojska Maski zaatakowały starego Var Nar Vara - mówiąc to rozglądał się po pogorzelisku jakby po szkodach i stopniu zwęglenia chciał ocenić jak dawno temu miała mu miejsce ta tragedia.

- Daleko zaszedłem - zgodził się wojownik. - Nie wiem skąd takie informacje o ataku Maski na Lud Nar. Jesteś pierwszym, który mi mówi o czymś takim. I nadal nie znam twojego imienia.

Tobias nie był biegłym w czytaniu śladów. Wydawało mu się jednak że od momentu zniszczenia osady minęło już dobre kilka dni.

- Zwą mnie Tobiasem - delikatnie schylił głowę przedstawiając się w końcu - Wiatr różne rzeczy szepcze - zdawkowo odniósł się do posiadanych informacji o ataku armii Maski - Ci ludzie stąd. Nie wiesz może czym się zajmowali, że mogli narazić się na czyjś gniew? - ruszył ostrożnie w zgliszcza w taki sposób by nadal choć kątem oka widzieć wojownika. Zastanawiał się co mogło spowodować, że narazili się na gniew Simeona, a może to nie był gniew tylko jego szaleństwo, widzimisię, zabawa, kaprys? Kroczył ostrożnie na bosaka niczym bezdomny tego świata, którym w sumie był.

- To byli prości ludzie. Myśliwi i zbieracze ziół. Mężczyzna nazywał się Erk, jego żona Visla, a dwaj synowie Ketrik i Trenzan. Mieli też córkę, Saltenis. Nie wiem komu zawinili To nie byli rabusie. Tego jestem pewien.

- Po czym dochodzisz do takiego wniosku? Ja widzę tylko spalone rzeczy i popiół ścielący ziemię - wyszedł ze zgliszcz jednego z zabudowań.

- Rzeczy są cenne. Tam, błyszczy srebrem misa, na ręce Trenzan pozostawiono bransoletę.
Wzruszył ramionami.

Tobias wyszedł i stanął w miejscu nie naruszonym przez płomienie. Przez chwilę myślał nad tym czy coś innego niż kaprys mogło wpłynąć na decyzje Czarnego Drzewa co do zabicia tej rodziny. Nie doszedł do żadnych innych rozwiązań.

- Gdzie teraz wędrujesz Tharku Nar Tharku? - zwrócił się do mężczyzny przed powrotem do swojego przewodnika.

- Do domu - odpowiedział po prostu.

- Do Var Nar Vara? Co się stało, że trafiłeś w tak odludne miejsce? - spojrzał na wojownika.

- Zadajesz bardzo dużo pytań, Tobiasie. Ale dobrze ci z oczu patrzy więc odpowiem. Wędrowałem w poszukiwaniu Wieloświatowców, którzy przybyli do Dominium. Znalazłem jedną z nich lecz straciłem ją w Domenie Ludzi Kamienia. Kilka dni temu wezwał mnie Var Nar Var więc ruszyłem w drogę do domu. Tyle w tym temacie.

- Jak się jest obcym w tym miejscu to zadaje się dużo pytań. Spójrz na mnie i spójrz na siebie. To chyba ja mogę obawiać się ciebie a nie ty mnie, więc ostrożność nakazuje mi poznać cię jak najlepiej. Zgubiłeś czy zginęła? - nie poczuł tym razem żadnego uczucia niepokoju czy smutku związanego z tym faktem - I która z Wieloświatowców? - chciał jeszcze popytać o Lud Kamienia o których nie wiedział, albo lepiej powiedzieć nie pamiętał nic, ale uznał, że i tak zadaje gościowi o wiele za dużo pytań.

- Pozory mylą, Tobiasie - powiedział olbrzymi wojownik. - I nie wiem którą z Wieloświatowców miałem okazję poznać. Może Szaloną Dox. Może Burzowy Pomruk. Może Me’Ghan ze Wzgórza. Nie wiem. Nie wiedziała kim jest. A ja nie walczyłem u boku Wieloświatowców podczas wojny z Dominatorem.

Zamilkł jakby to wyznanie poruszyło w nim jakąś strunę.

- Me’Ghan ze Wzgórza jest u boku twego władcy, walczy pod jego sztandarem. Zawsze tam była, nawet wtedy kiedy powstawał wasz rytuał Nieśmiertelności. Jak wyglądała? Ta, którą spotkałeś? - zadał kolejne pytanie. Musiał wiedzieć co tylko był w stanie wydobyć o swoich rozmówców. Nigdy nie było wiadomo czy jakaś uzyskana wiedza może się przydać.

- Drobna i brązowowłosa. Piękna i młoda. Wyglądała niewinnie. Ale pewnie, jak każdy z Wieloświatowców, miała więcej krwi na rękach niż ja. Chociaż ja mam jej więcej, niż chciałbym jej mieć. Życie wojownika.

- Każdy Wieloświatowiec ma jej mnóstwo na rękach. Bezpośrednio i pośrednio. Niestety. Chciałbym zadać ci jeszcze jedno pytanie ale może Cię ono zezłościć a nie chciałbym byś mnie rozpołowił swoją bronią.

- Nie jestem narwańcem. Bez obaw. Wśród mego Ludu znany jestem z rozwagi w słowach i czynach. Nie zjednuje mi to zbyt wielu przyjaciół, po prawdzie, ale nie dbam o to. Pytaj śmiało.

- Czy nie uważasz że Twój władca to szaleniec szukający drogi do władzy? - Wachlarz zadał to pytanie choć sam nie wiedział po co? Może słowa stwora z bagien u którego dopiero co gościł wpłynęły na niego o wiele mocniej niż sam chciał by tak było.

- Jest szalony. Owszem. Ale nie żądny władzy.

- A po czym to wnioskujesz? Zreszta w mojej opinii szaleniec nie powinien przewodzić ludźmi bo nic dobrego to nie przyniesie. Ruszasz ze mną czy na własną rękę planujesz przedostać się do swego ludu? A może powiesz mi gdzie dokładnie zgubiłeś Panią Wieloświata to pomogę Ci ją odnaleźć - spoglądał na Tharka nar Tharka.

- Ty? - uśmiechnął się. - Nie obraź się, ale nie wyglądasz na wojownika.

- Nie obrażam się. I nie, nie wyglądam. Jednakże często to co widzimy może być złudne. Prawda? To jak będzie?

- Odeszła daleko stąd. Nie mam szans jej odnaleźć. Idę do domu.

- Jak chcesz. Nie będę Cię zatrzymywał - odwrócił się i ruszył z powrotem na bagna ku stworzeniu, które go tutaj przyprowadziło. Nadal czuł się pusty i głupi. Lordowie wraz z Maską walczyli o Wieloświatowców, niczym kruki o padlinę. Nadszedł czas by wyruszyć przez bramę, w jakieś inne miejsce, które może pobudzi jego pamięć, bo na odzyskanie Luminy już nie liczył.

Zatrzymał się na skraju drzew i odwrócił. Spojrzał na usypany kurhan a potem na Tharka nar Tharka gramolącego się do drogi.

- Idziesz? Dzięki mnie dostaniesz się szybciej do swego Lorda o ile umiesz wędrować bramami?
 
Sam_u_raju jest offline