Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2017, 08:56   #67
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Vex i wujaszek

Vex znalazła kocią rodzinę widząc w jakimś pokoju plecaki zostawione na stole. Gdy weszła do środka korytarzem przeszli Angie z Rogerem kierując się ku schodom. Zaś do pokoju wszedł Sam. Chwilę stał i patrzył się na nią nic nie mówiąc. Po czym pokręcił głową. Ciężko oparł się o blat stołu i zaczął gmerać przy swoim karabinku. Podobnie jak przed chwilą z pistoletem powtórzył numer z odłączeniem latarki. Położył broń na blacie i oświetlił pomieszczenie ostrym, wąskim strumieniem światła. Zatrzymał się na plecakach ale po drodze promień musnął kąt pokoju w którym na jakiejś kurtce mignęły żółte ślepia okolone plamą ciemności.

- Sama się ta kolacja nie zrobi. Trzeba rozpalić ogień. - mruknął w końcu najemnik. Odbił się od blatu stołu i ruszył ku jakiemuś rozsypującemu się krzesłu. Wyglądało na w sam raz na pierwszy składnik przyszłego ogniska.

- Muszę chwilę odpocząć i chętnie pomogę. - Vex rzuciła swój plecak, obok pozostałych. Będzie musiała pójść jeszcze po juki, w których miała resztę rzeczy m.in koce. Po chwili namysłu zdjęła kurtkę i przysiadła obok kotów. Wpatrywała się w małe włochate kulki. Były tak cudownie niewinne przy tym wszystkim co dzisiaj widziała. Po chwili nawet uśmiechnęła się do nich. - Nie jesteś zmęczony?

- A weź mi nic nie mów. - najemnik pokręcił głową i jakoś jak kopnął te krzesło by je połamać dziwnie wyglądało to na sfrustrowane kopnięcie sfrustrowanego człowieka. Kotka za to powąchała dłoń kobiety i ta poczuła najpierw na skórze pulsujący, gorący, wilgotny oddech a potem zimny, wilgotny nos. Nawet polizała ją po palcach szorstkim, mokrym i ciepłym językiem ale przestała bo właśnie wtedy Sam roztrzaskał krzesło. - Mieliśmy się spotkać z tym całym Puzzlem w Pedleton u Woe. Przespać noc. A rano ruszyć do Teksasu. A tu… - wymownym gestem rozłożył ramiona jakby chciał objąć całe zdezelowane pomieszczenie. Znów pokręcił głową i uklęknął by ułożyć potrzaskane właśnie krzesło w stosik. Ułożył solidną konstrukcję bazową a potem zaczął zbierać drewnianą drobnicę pewnie na rozpałkę. Jedno krzesło mogło być na początek ale czy na kolację cy resztę nocy trochę tego drewna na zpas trzeba było szykować i nazbierać.

Vex z uśmiechem pogładziła kotkę. Podniosła się z kurtki i podeszła do Sama. Przykucnęła obok niego przyglądając mu się uważnie.
- Możemy spalić też stół, nic nam się nie stanie od jedzenia na podłodze, a i jest tu dosyć ciasno. - Miała ochotę go dotknąć, ale czuła że to nie jest dobry moment. Miała też ochotę zdjąć przemoczone gatki i je wysuszyć, ale czuła, że jest jeszcze co nieco do zrobienia. - Jak mogę pomóc? Bo rozumiem że mogę się przyłączyć do kolacji?

- Ależ oczywiście. - uśmiechnął się po chwili zaskoczenia Sam i dotknął dłoni Vex łapiąc ją przyjaźnie. - Byłoby mi bardzo przyjemnie. - powiedział patrząc na nią. Sytuacja przez chwilę zdawała się zastopować w tej drobnej przyjemnej chwili. - Przydałaby mi się pomoc. Mamy tylko jedno światło bo drugie dałem Angie. Możemy się przejść po piętrze. Tu powinno być sucho. Uzbieramy co się da do spalenia. Stół na razie niech zostanie. Wygląda mi na tyle mocny by w razie potrzeby zabarykadować drzwi. - dodał z uśmiechem wskazując na biurko obok a potem na drzwi na korytarz. Było pewnie trochę krótsze czyli w pionie niższe niż wysokość framugi ale na szerokość było chyba podobne. Wyglądało na nie takie lekkie czyli gdyby je ustawić do pionu nie byłoby tak całkiem lekkie do sforsowania.

Vex nachyliła się i pocałowała Sama w policzek. Było w tym facecie coś co ją ciągnęło. Cały czas czuła, że chciałaby pomóc mu i Angie.
- Dobry pomysł, mam ochotę odrobinę odgrodzić się od tej bandy. - Uśmiechnęła się odsuwając się trochę. - Idziemy? Chętnie zdejmę ubrania i je wysuszę.

- Ha! To choćby dlatego warto nazbierać tego drewna. - roześmiał się najemnik z trzyszponową tarczą na mundurze. - Chodźmy. - powiedział i wstał podając Vex pomocną dłoń. Razem wyszli na korytarz i zaczęli zaglądać po kolei do każdego z pokojów. W każdym właściwie zachowało się jakieś krzesło czy regał który dało się zachęcić do współpracy paroma uderzeniami buta czy innych improwizowanych narzędzi. We dwie osoby szło im całkiem raźno. Sam wziął na siebie dewastatorskie zajęcie dając do potrzymania latarkę dziewczynie z Det bo do tej roboty raczej potrzebował obydwu wolnych rąk. W pojedynkę nawet z latarką robiło się to trochę trudne.

Vex przyglądała się wyczynom mężczyzny w milczeniu, przy tym łomocie i tak ciężko by było porozmawiać. Odezwała się dopiero gdy skończył i zabrali się za zbieranie opału.
- Powinnam mieć jakieś konserwy, więc mogę się dorzucić i tak was ostatnio objadłam. - W głowie analizowała zawartość swoich juków. Starając się oderwać myśli od lepiących się do ud, mokrych spodni.

- Miałem nadzieję, że nie przyjdziesz na pazerę. - roześmiał się pod nosem Sam zajęty układaniem podpałki i naniesionych szczap pomeblowych na zgrabny stosik. - Ja nie gotuję tak dobrze jak Angie. Ale za to wychodzi mi to znacznie szybciej. - dodał pstrykając swoją zapalniczką. Pojawiły się iskry ale nic więcej. Dopiero za drugim razem pojawił się płomyk. Po chwili od ognia rozpalił się jakiś znaleziony papier a od niego pierwsze, drobne drewniane okruchy. Wujek podmuchał trochę w ogień i wyglądało, że załapał co trzeba. - Weź światło. - powiedział do Vex wskazując na latarkę. - Zaraz się rozpali. - dodał majstrując z trochę większymi kawałkami drewna. Szło mu całkiem sprawnie i wyglądało, że byt ognia jest zabezpieczony choć jeszcze był dość skromny.

- A co odmówiłbyś mi kolacji jakbym nic nie miała? - W głosie Vex pojawił się żartobliwy ton. Podeszła do stołu i wzięła leżącą na nim latarkę - Skoczę po juki ze Spika i zaraz wracam. - Przechodząc obok Sama, ucałowała go w czoło.

Była pewna, że byłaby w stanie zdjąć bagaże ze Spika bez światła, ale musiała przyznać, że latarka bardzo ułatwiała poruszanie się po budynku. Na szybko obejrzała motor, sprawdzając jeszcze raz czy nic mu nie dolega, dopiero po tym zdjęła z niego juki i narzuciła je na ramię. Chwilę stała przy motorze nie do końca chcąc go tu zostawiać. Lśniąca w świetle latarki, porysowana i zapiaszczona karoseria sprawiła, że uśmiechnęła się tak jak przy kotkach. No i przy Samie… ten typek cały czas wywoływał u niej uśmiech.
- A potem poleci do swojej podopiecznej. - Szepnęła cicho do siebie i pokręciła głową zdając sobie sprawę jak głupie to było.

Wróciła do pokoju z kotkami i rzuciła swoje juki na stół. Od razu wyjęła koc z jednego, ułatwiając sobie dostęp do ukrytego niżej jedzenia. Ucieszyła się, widząc zmianę ubrań. Nie była tylko pewna czy chce ją zakładać, skoro w każdej chwili mogło się okazać, że znów będzie brodzić w tej wodzie po kolana.
- No i są dwie konserwy mięsne. - Ucieszyła się, odnajdując jedzenie między rzeczami. Zapasy miałą porozrzucane między bagażami, na wypadek gdyby ktoś jej zakosił któryś.Uśmiechnęła się do Sama, pokazując swoje znalezisko. - Czy szef kuchni akceptuje?

- Jasne. - pokiwał głową najemnik. W międzyczasie udało mu się rozpalić ognisko na tyle, że właśnie już przypominało ognisko ale nie parę przypadkowych płomyków palących się na wątłych patyczkach. Sam zaś wyłożył z plecaka jakieś menażki, konserwy i słoiki będące chyba składnikami na kolację. - Pokaż co tam masz. - powiedział sięgając po puszki kurierki. - O. Na pewno coś z tego zrobimy. Dasz radę otworzyć? - zapytał odstawiając puszkę z powrotem na blat stołu. Ognisko nadawało pomieszczeniu nad wyraz przyjemny wystrój którego nie niszczył nawet obdrapany krajobraz starych, łuszczących się ścian i gołej, betonowej podłogi z resztkami jakiejś chyba wykładziny. Ruchy najemnika były pewne, krótkie i szybkie. Jakby były trochę szybsze można by pomyśleć, że się spieszy. Pazur zaczął otwierać jakieś słoiki.

- Oczywiście, że nie. Zawsze szukam jakiegoś mężczyzny by mi otworzył puszki, gdy zrobię się głodna. - Vex sięgnęła do swojego plecaka i wydobyła z niego niewielki i już prawie całkowicie zeszlifowany nóż. Nigdy nie używała go do niczego innego niż otwieranie tego typu rzeczy… no może czasem do dokręcania śrub jak nie było śrubokręta pod ręką. Powoli zaczęła otwierać pierwszą konserwę. - Damy co nieco kociakom? - Spytała zerkając na Sama.

- O w samą porę powiedziałaś. - parsknął Sam wskazując brodą w stronę podłogi. Kotka zostawiła kociaki i unosząc ogon wysoko do góry szła już w kerunku dójki ludzi. Zatrzymała się pomiędzy nimi zadzierając czarną kocią twarz do góry patrząc to na Sama to na Vex jakby nie mogła się zdecydować do któego z nich uderzyć. Miauknęła cicho. W końcu zdecydowała sę sprawdzić dłoń najemnika niuchając ją i Sam musiał coś jej chyba dać bo zaczęła zlzycwac jego palce aż w końcu coś złapała zębami, odbegła kilka kroków i zaczęła to żarłocznie zjadać. Pazur chwilę obserwował kocią kolację ale zaraz wrócił do przygotowywana posiłuku.

Miał w jakichś puszkach i słoikach fasolkę, która stanowiła chyba bazę tego posiłku. Wlał ją do wysokiego rondelka. Do tego szybko skroił jakieś sztywno wyglądający ser i zaczął wkraiwać kawałki konserwy Vex, puszkę ryb i chyba jakąś porcję ugotowanego wcześniej makaronu. W tym czasie kotka skończyła pałaszować swoją porcję i natychmiast wróciła do dwójki ludzi. Znów patrzyła prosząco czekając które z nich coś jej da jeszcze. Na zachętę zaczęła łasić się do nóg Vex.

Od strony drzwi a właściwie framugi doszło ich stukanie. W wejściu stała Melody. Patrzyła z wahaniem na dwójkę ludzi lekko przygryzając wargę. - Można? - zapytała.

- Chcesz coś? - zapytał dość oschle najemnik przestając się uśmiechać jak jeszcze przed chwilą uśmiechał się do łaszącej się kotki. Kotka też na chwilę znieruchomiała wpatrując się w nowego człowieka w drzwiach.

- Nie zdążyłam nic zabrać. - powiedziała po chwili wahania kurierka wciąż stojąc w przejściu. Sam spojrzał w ogień i nie odpowiedział od razu. Zaczął mieszać łyżką z niezbędnika w rondelku i w końcu spojrzał pytająco na Vex.

Vex spojrzała na niego zaskoczona. W sumie sama przyłączyła się do “obozowiska” i nie czuła się tu osobą w żadnym stopniu decyzyjną. Nie ufała Melody, tak samo jak nie ufała Mewie, Patyczakowi i Rogerowi. Jednak… jakoś nikomu nie życzyła by padł tu z głodu. Czuła też pewien dług wobec Melody, bo to ona ich tu przyprowadziła, dając bezpieczne schronienie przed falą. Skończyła otwierać drugą konserwę i podała jej kawałeczek kotce. Dopiero gdy ta ponownie uciekła z kęsem wyprostowała się i pogładziła Sama po ramieniu.
- Chyba jakaś wolna porcja się znajdzie, prawda? - Spytała lekko niepewnie. - Angie pewnie będzie też chciała wziąć coś dla Rogera. Poszukać jeszcze czegoś w jukach?

Wujek Zordon nadal chwilę się nie odzywał dalej przygotowując potrawkę. Zaczynał z rondelka roznosić się już całkiem smakowity zapach. - Wiesz gdzie tutaj jest stacja strażacka? - zapytał podnosząc głowę na wciąż stojącą w przejściu kobietę. Ta kiwnęła twierdząco głową. - Zaprowadzisz nas tam rano. - powiedział Sam dalej patrząc na nią. Ona znów skinęła głową. - Dobra. Chodź. Na jeden rondelek się nie zmieści na tyle osób więc trzeba będzie dogotować. Ale nie mam ochoty słuchać żadnych kłótni. Jasne? A Angie za tobą nie przepada. - powiedział Pazur jakby przedstawiał jakieś warunki umowy. Melody przygryzła znowu wargi ale po chwili wzruszyła ramionami i znowu kiwnęła głową. - Świetnie. To chodź i pomóż. - Sam skinął głową na kurierkę z Detroit i dziewczyna w drzwiach znów kiwnęła głową.

- Mam trochę papierosów. - powiedziała cicho Melody podchodząc do biurka. Wydawała się skrępowana tym, że musi prosić o jedzenie. Chwilę patrzyła na wyjęte składniki na kolację, w końcu wyjęła swój nóż i zaczęła kroić jedną z konserw na mniejsze kawałki. Z papierosami powiedziała zbyt enigmatycznie by stwierdzić czy proponuje jako poczęstunek czy jako zapłatę. Zwykle jedna porcja w przydrożnym lokalu kosztowała kilka czasem kilkanaście przeciętnych skrętów.

Vex uśmiechnęła się do Sama. Jakoś czuła, że okazywanie mu więcej przy innych było trochę nie na miejscu. Przeszła z powrotem do juków i zaczęła szukać w drugim, tym razem wyciągając obok na stół jakąś zmianę bielizny.
- Jest co nieco ugotowanej kaszy i fasoli o i jeszcze jedna konserwa! - Wyjęła puszkę, która stanęła tuż obok czarnego stanika. - Jest też suszone mięso. Czego sobie życzy szef kuchni? O i jeszcze jakieś batony!

- O. Batony. No to chyba odkryłaś słaby punkt Angie i jakie to daje możlwości. - uśmechnął sę znowu pogodny Sam. Melody spojrzała na niego a potem na Vex pytająco i trochę niepewnie niezbyt chyba wiedząc do czego nawiązana jest rozmowa. - Dobra, dawajcie menażki już jest gotowe, nałożymy i będzie można robić drugą turę. - najemnik przywołał j gestem i pochylił się nad rondelkem gotów do roli głównego rozdzielającego szamę.

Vex wydobyła z torby swoją menażkę i jakiś metalowy kubek, po czym podała drugie naczynie Melody. Sam i Angie będą potrzebowali swoich naczyń by zjeść.
- To się powinno nadać. - Uśmiechnęła się do kurierki i sama podeszła do wujaszka. - Porcję dla głodnej motocyklistki, poproszę.

- A proszę bardzo. - powiedział wujek nakładając z naczynia do menażki dość gęstą breję którą umownie można by chyba nazwać makaronem z jakimś bardzo gęstym sosem, klejącymi się nitkami roztopionego sera i kawałkami konserw i kto wie co tam jeszcze było po drodze. Gdy wujek nałożył porcję w menażkę Vex sięgnął do kamizelki i uruchomił krótkofalówkę. - Angie. Kolacja gotowa. - powiedział krótko. Potem uśmiechnął się trochę do Vex a trochę do Melody która zajęła jej miejsce przy porcjowaniu trzymając pożyczoną od Vex menażkę. - Ja może nie gotuję tak dobrze jak Angie. Ale gotuję szybko. - dodał jakby sprzedawał im jakiś żarcik. - Dobrze wujku. - odpowiedziała krótkofalówka głosem nastolatki.
 
Aiko jest offline