Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2017, 14:19   #119
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Claire i Dean wybrali własną drogę, więc Calistriemu nie pozostało nic innego, jak odjechać, co też uczynił. Z Kim i panią Marshall na pokładzie dodał gazu i ruszył w stronę zbliżających się dzikusów. Tym razem zaczęli rzucać trzymaną w dłoniach bronią. Kilka szyb zostało rozbitych, w tym przednia, na szczęście dla Danny'ego nie od strony kierowcy, choć kilka odłamków szkła poraniło chłopakowi twarz i ramiona. Pod koła autobusu dostało się kilku kolejnych przeciwników, jednak mężczyzna w Czerwonej Koszuli znów zdążył uniknąć rozjechania i czmychnął w stronę plaży.

Calistri ledwo minął pole golfowe, a na ścieżkę wypadły z lasu Samantha i wycieńczona Vesna. Nastolatek musiał odbić kierownicą w lewo, by nie uderzyć dziewcząt i zatrzymał się, wpuszczając je do środka. Przy okazji odkryli straszną prawdę - Kimberly znajdująca się na jednym z tylnych siedzeń nie żyła. Niemal całe jej ciało pokrywały drobne kawałki szkła z rozbitej szyby, a z szerokiej, otwartej rany na głowie płynęły strugi krwi. Nic nie można było już dla niej zrobić.



Chłopak zamierzał wykręcić zaraz za Calistrim i przy okazji wpadł na nadbiegającego dzikusa, miażdżąc całe jego ciało pod kołami ciężkiej maszyny. Zawracając jednak, usłyszał głośny huk dochodzący z tylnej części autobusu. Gdy w kierownicy poczuł opór, a maszyną zaczęło zarzucać na lewo, wiedział już, że poszły tylne opony. Wiedział też, że nigdzie już nie pojedzie. Zatrzymał autobus i ocenił sytuację.

Danny zdążył już zniknąć mu z pola widzenia, a w stronę molo biegł Czerwona Koszula, który najpierw cisnął mocno siekierą w stronę płynących nieopodal Claire i Deana, a następnie skoczył do wody. Dwójka nastolatków przystanęła, gdyż najwyraźniej coś stało się Dean'owi. Podążający za nimi napastnik był coraz bliżej, a Marty póki co tylko się przyglądał...



Zostawili część ekwipunku zabranego z kuchni na molo i skoczyli do przyjemnie ciepłej wody, od razu nabierając prędkości. Płynęli, nie zastanawiając się nad niczym innym, poza dotarciem do brzegu po drugiej stronie Beaver Hut Lake. Byle dalej od zagrożenia. Przez plusk wody przebijał się oddalający dźwięk silnika i krzyki, ale ciężko było sprecyzować, do kogo należały.

I gdy zdawało się, że wszystko pójdzie tak, jak sobie założyli, Dean krzyknął nagle, gdy na jego lewą łopatkę spadł przeszywający ból, a Claire kątem oka ujrzała wpadającą do wody siekierę. Chłopak poszedł na chwilę pod wodę, ale dość szybko wypłynął. Przy każdym ruchu lewą ręką czuł palący ból w barku i łopatce, przez co nie był w stanie płynąć wykorzystując obie ręce. Claire błyskawicznie sprawdziła jego plecy - szczęście w nieszczęściu musiał zostać trafiony obuchem, który zostawił jedynie krwawą, rozciętą skórę na łopatce, jednak skutecznie osłabił chłopaka. No i musiało stać się coś więcej, gdyż Dean przy każdym ruchu ręką syczał i krzywił się z bólu.

Na domiar złego, zorientowali się, że mieli ogon. Czerwona Koszula musiał jakimś cudem przedrzeć się na plażę i młócąc wielkimi łapskami taflę wody, płynął w ich stronę, zbliżając się z każdą chwilę. I z całą pewnością nie po to, by im pomóc. Szybko zdali sobie sprawę, że Dean ze strzaskanym barkiem i z użyciem tylko jednej, zdrowej ręki, nie był w stanie płynąć na tyle szybko, by uniknąć pościgu. Czy to jednak oznaczało, że Claire zostawi człowieka, dzięki któremu w końcu zaczynała czuć się lepiej?



Serce waliło mu młotem, gdy ukradkiem, leżąc płasko w kajaku, spoglądał w stronę brzegu. Jeden z autobusów wyjechał z plaży, drugi stanął nagle, a Claire i Dean postanowili jednak płynąć. Jerry widział, jak wskakują do wody, zostawiając wcześniej część rzeczy, widział również, jak wielki mężczyzna w czerwonej koszuli przedarł się na plażę i w kilku susach znalazł na molo.

Zamachnął się znad głowy trzymaną w dłoniach siekierą i cisnął nią z dużą siłą w stronę pływaków. Gdy Jerry'ego doszedł zduszony krzyk Deana i chłopak poszedł pod wodę, Gbadamosi wiedział, że tamten musiał trafić. Co najgorsze, Czerwona Koszula skoczył za nimi, płynąc w stronę van der Veena i Lockhart, a szybkość, z jaką młócił rękoma taflę wody podpowiadał, że był całkiem dobrym pływakiem.

Jerry był świetnym i nie znajdował się aż tak daleko od kolegi i koleżanki, ale czy był sens ryzykować życie, jeśli odnalazł bezpieczne schronienie, w którym nikt jeszcze go nie odkrył?



Dotarła na skraj lasu wychodzącego na plażę i dostrzegła tam małe zamieszanie. Wcześniej słyszała warkot silników i klaksony, teraz widziała, jak jeden z autobusów po prostu stanął, a tylne, rozwalone opony sugerowały, że dalej już nie pojedzie. Za kółkiem dostrzegła Blake'a, który chyba zastanawiał się, co dalej począć. Widziała, jak potężnie zbudowany facet w czerwonej koszuli skoczył do wody, płynąc w stronę Lockhart i van der Veena.

Nieopodal autobusu widziała zmasakrowane zwłoki jednego z dzikusów, przy wodzie kolejne. Nikt więcej nie biegł za swoim liderem, nikt nie chciał zamordować Blake'a. Kaya musiała zdecydować, czy przeczekać całą sytuację, jak w przypadku Larkinsa i Lewis, czy jednak ujawnić swoją obecność.



Czekały, a każda sekunda dłużyła się w nieskończoność. W końcu od strony plaży usłyszały zbliżający się warkot silników. Ktoś wracał. Potem doszedł huk tłuczonego szkła i jęki ludzi. Gdy w polu widzenia pojawił się żółty autobus, odetchnęły z ulgą. Wyskoczyły zza drzew na ścieżkę, a siedzący za kierownicą Danny musiał szybko skręcić, by ich nie rozjechać. Zatrzymał się, otworzył drzwi i pospieszył obie dziewczyny. Gdy znalazły się w środku, ruszył, dodając gazu.

Okazało się, że w autobusie znajdują się jeszcze dwie inne osoby. Otępiała pani Marshall, która przywitała je niewyraźnym uśmiechem oraz Kimberly. Niestety, dziewczyna leżała w odłamkach szkła, a z rozbitej głowy płynęła ciemna krew. Było już za późno, by próbować ją ratować. Vesna i Sam zajęły miejsca nieopodal i chwilowo odetchnęły z ulgą, próbując się uspokoić. Jak na razie były bezpieczne. Jak na razie.



Przecięli teren ośrodka i wjechali na ścieżkę wyjazdową. Z ulgą zostawili za sobą Beaver Creek Resort i dopiero wtedy Danny zorientował się, że Marty za nim nie jedzie. Nie wiedział, co stało się z kumplem, ale jeśli wysiadły mu koła, jego też mógł czekać ten los, prowadził więc spokojnie i rozsądnie. Vesna i Sam dochodziły do siebie, pani Marshall nakryła twarz martwej Kimberly jakąś chustą znalezioną na tyłach busu.

Jechali nieco ponad dziesięć minut, zmęczeni, wstrząśnięci tym, co się wydarzyło, gdy do rzeczywistości sprowadził ich huk na tyłach autobusu, którym zaczęło zarzucać to na lewą, to na prawą stronę. Calistri wiedział, że pękły obie opony i o dalszej podróży autobusem mogli tylko pomarzyć. Chłopak zatrzymał maszynę na poboczu i wyłączył silnik. Co prawda zdołali uciec od zagrożenia, jednak wciąż byli z dala od cywilizacji, a w ośrodku Claire i Dean z pewnością nadal walczyli o życie.

Po obu stronach drogi rozciągał się las - wysokie sosny i świerki patrzyły na nich, szumiąc przyjemnie i rzucając cienie na autobus. Gdzieś zaśpiewał ptak, odpowiedział mu inny. Było cicho, przyjemnie i spokojnie, co kontrastowało z tym, co wszyscy w autobusie przeżyli do tej pory.

Kate Marshall wyszła z autobusu jako pierwsza i rozejrzała się, a następnie wróciła do nastolatków i powiedziała.
- Niedaleko powinna być ta budka, w której podawaliśmy dokumenty do sprawdzenia. Uważam, że powinniśmy tam ruszyć i spróbować wezwać pomoc. Może będziemy mieć szczęście i kogoś tam zastaniemy. - Kobieta poprawiła okulary, zerkając to na Danny'ego, to na Vesnę i Samanthę.
W takiej sytuacji nie obowiązywał już podział na nauczyciela i uczniów. Teraz byli partnerami w walce o życie. Jeśli już nie swoje, to ludzi, którzy wciąż zostali w ośrodku.

 
Tabasa jest offline