Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2017, 15:04   #178
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Minerał wydawał się intrygujący, lecz Arcon nie był głupcem ani naturszczykiem w swoim fachu. Dość się już nasłuchał o lurkerach z gorącą głowa, którzy chwytali każdy, napotkany w morskich ruinach artefakt. I choć takie przedmioty były więcej niż na wagę złota, to przecież istniał powód dlaczego dotychczas ich nie zabrano. Zazwyczaj była to zmyślna pułapka, grasujący w pobliżu, morski stwór, lecz niekiedy coś znacznie bardziej przerażającego.
Denis zaczął okrążać kryształ, lecz z każdej strony wyglądał on podobnie. Wytężał wzrok, by ujrzeć choć część z dziwnych, majaczących na powierzchni kształtów. Na próżno jednak. Były dość misterne, a woda dodatkowo je zniekształcała.
Postanowił wdrożyć inny plan. Jego kombinezon wyposażony został w dodatkowy ciśnieniomierz. Mieścił się on w zamkniętym urządzeniu, które przypominało klasyczny zegar. Posiadał jeszcze kilka podobnych, więc mógł poświęcić choć jedną sztukę.
Denis zwyczajnie pchnął przedmiot na swój cel, obserwując co się wydarzy. Mechanizm popłynął wprost po linii prostej, idealnie w kierunku osobliwego zjawiska. Początkowo powoli, chwilę potem znacznie szybciej, aby wreszcie uderzyć z pustym dźwiękiem o fioletową powierzchnię.
Początkowo nic więcej się nie stało. Obiekt nadal emitował szumy i wyświetlał zagadkowe obrazy. Aczkolwiek wystarczyło kilka sekund, a Denis poczuł, że chłodna woda wokół niego zaczyna się dziwnie poruszać. Jej masy wciągały go do środka “bąbla”, jak jeszcze przed chwilą fragment akwalungu. Zamachnął się rękoma, walcząc o wyjście z pola działania nieznanej mocy [Trudny test Siły].
Czuł jak akwalung wspiera go w staraniach. Nosząc swój poprzedni strój, zostałby “zassany” w przeciągu chwili. Teraz stawiał znaczny opór, lecz nawet to nie było wystarczające, tym bardziej że zimno osłabiało jego mięśnie. Denis spróbował odpłynąć raz jeszcze, acz już czuł że jest bezwolnie ciągnięty w przeciwnym kierunku. Obrócił głowę przez ramię. Zbliżał się nieuchronnie do kryształu, a on nie posiadał punktu, o który mógłby zaczepić. Pamiętał jak wpadł do wnętrza sfery, ciągnięty niczym kukła. Potem nastąpiło uderzenie i zapadła ciemność...
Znajdował się w pustce. Uczucie było podobne do nurkowania, ale nie czuł na sobie akwalungu. Nawet pojęcie absolutnej czerni nie oddawało dobrze tego, co obecnie rejestrował. To było bardziej jak wyłączenie wszystkich zmysłów, przy jednoczesnym utrzymaniu świadomości. I mimo że teoretycznie nie wyczuwał ruchu, ani nawet kierunku, miał wrażenie że gdzieś podąża. Coś się miało zaraz stać.


I wtedy serie obrazów wypełniły jego głowę. Widział ogromne, pogrążone w mroku miasto. Ciemne jak smoła niebo przekreśliły błyskawice. Tylko przez te właśnie ułamki sekund mógł dojrzeć kontury budynków wokół. Nigdy nie widział czegoś podobnego. Budowle były monstrualne i miały bardzo regularne, prostokątne kształty. Na drogach leżały przewrócone wozy o zamkniętych kabinach. Nigdzie jednak nie dostrzegał zwierząt zaprzęgowych. Nieczynne latarnie stały po obu stronach ulicy - wykręcone słupy przypominały zębiska zatopionego w betonie monstrum.
Wokół panowała panika. Ludzie ubrani w dziwne, zbyt oszczędne stroje, uciekali na wszystkie strony. Dosłownie wychodziły z nich zwierzęta - taranowali się, przewracali o siebie. Denis zorientował się, że on również leży na ziemi.
- Człowieku! Ruszaj się. Musimy stąd uciekać! - właściciel bardzo dziwnego akcentu podniósł go na nogi i wskazał gdzieś w przestrzeń.
Lurker zmrużył oczy, próbując zlokalizować o co chodziło tamtemu. Po drugiej stronie aglomeracji stał ogromny mur. Przypominał trochę jedną z barier, jakie wznoszono wokół miast-azyli.
Zrobił parę kroków. W głowie wciąż mu ćmiło, a cała okolica była rozmyta jakby tkwił w pijackiej malignie. Krzyki ludzi mieszały mu się w głowie w jedną kakofonię.
Znów uderzył grzmot, choć nie ujrzał żadnej błyskawicy. Wstrząs przeszył całe jego ciało i nieomal zwalił na powrót z nóg. Spojrzał w stronę muru raz jeszcze. Wtedy zrozumiał. To nie była żadna konstrukcja. Ściana wody górowała nad całym miastem i wciąż się powiększała.
 
Caleb jest offline