Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2017, 17:38   #57
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Wciąż poranek, 21 Vorgeheim 2522
Las w okolicach Maselhof



Baron zaczął rozmawiać i sytuacja zaczęła się powoli uspokajać. Wszyscy widoczni zbóje oraz członkowie oddziału (poza Bertem, wciąż celującym w kobietę) zaczęli powoli opuszczać broń i zbliżać się do ogniska.
- W zainteresowaniu Księżnej? - zdziwił się Sal - Pewnie nie bardziej niż inni banici, wałęsający się po prowincji, czyli w ogóle. Wśród kupców krążą, plotki, że Ona tylko Nuln się interesuje i chętnie oddałaby cały Wissenland poza miastem Wielkiej Baronowej Etelce von Toppenheimer, gdyby tylko nie oznaczało to utraty statusu Elektorki. A las nie jest mój, ja tu tylko pracuję - zażartował, ale wyraźnie czekał na coś co powie Gustaw...


Dla maga, typowego mieszczucha, który las widywał do tej pory wyłącznie z daleka a z tak bliska to tylko na obrazku nawet po wyostrzeniu zmysłów niewiele się zmieniło. Las jak las, pełno drzew, drzewek, krzaków i krzaczków, coś tam błyska, coś tam śpiewa, tokuje, treluje... Łowca, leśnik, wędrowiec taki jak Oleg pewnie zauważyłby, że w ich okolicy jest jakby ciszej, a i na flankach ptaki poznikały.


Szermierz z Estalii miał więcej szczęścia. A może uśmiechnęła się do niego Myrmidia, do której niedawno zaczął żarliwie się modlić? W końcu tylko fanatycy Ulryka rzucają się bezmyślnie do szarży, a każdy akolita bogini strategii wie jak ważne jest rozpoznanie terenu i przeciwnika. Dość powiedzieć, że rozglądając się zdołał dostrzec ruch w zaroślach po prawej stronie. A jego wiedza o anatomii pozwoliła dostrzec nienaturalne ułożenie ręki kobiety, co postanowił wykorzystać sugerując możliwość uzyskania pomocy medycznej. Udanie.
Otworzyła usta zdumiona jego słowami:
- Jak...? Skąd wiesz? - zapytała. Widać było, że zrobiony został pierwszy krok do zyskania jej przychylności.

Niestety, sierżant zignorował zawoalowane ostrzeżenie od szermierza. Powoli podchodząc do Sala czekał na odpowiedni moment by skoczyć na niego...

- Wronami z Wittenhausen nazywano trzecią, a nie pierwszą kompanię tego regimentu. Każdy żołnierz służący choć ze dwa tygodnie w tej przeklętej prowincji by o tym wiedział. Ale skąd najemnicy na służbie zdrajców mieliby o tym wiedzieć - odniósł się do okazanego przez Was braku wiedzy Sal, ponownie unosząc napięty łuk i odwracając lekko głowę w kierunku kobiety - Miałaś rację kochanie. To cholerni przebierańcy, pewnie to oni są odpowiedzialni za spalenie tych wozów.

Baron zauważył okazję do wykonania swojego śmiałego planu. Skoczył. Cztery strzały wystrzelone z zarośli po lewej stronie pomknęły w jego stronę. Trzy przeleciały za jego plecami, tylko jedna trafiła, ześlizgując się jednak po skórzni. Za to strzała Sala przebiła mu prawe udo. Z przyłożenia nie sposób było spudłować. Niemniej Gustawowi udało się odbić łuk na bok i zrealizować swój cel - przystawił ostrze do gardła Sala krzycząc, że by jego ludzie rzucili broń i poddali się.
Bez reakcji. Aż tak głupi nie byli. Mając wybór między śmiercią przywódcy, a śmiercią przywódcy oraz ich wszystkich (bo przecież dla zbójów tylko sznur jest przewidziany, zwłaszcza w czasie wojny) każdy doszedłby do oczywistego wniosku - Hej, lepiej on niż ja.



Sal tymczasem zaczął się śmiać.
- I co teraz, panie przebierańcu? Czekamy, aż zemdlejesz z utraty krwi czy aż któryś z moich wpakuje Ci strzałę w plecy? - zapytał Gustawa i dodał dla swoich ludzi - Kochanie, jakby co, to postaraj się choć jednego żywcem wziąć i dostarczyć pod bramę Nuln z liścikiem wyjaśniającym do władz wojskowych. Oni już go sobie przesłuchają. Będą wiedzieć, że to nie nasza sprawka.

Gustaw czuł, że rana nie była bardzo poważna, ale krwawiła. Szósty zmysł Loftusa zaczął dawać znać, że znajduje się w niebezpieczeństwie, a Bert, wciąż trzymający kuszę wycelowaną w bebechy kobiety, poczuł równie znajome mrowienie, takie, które czuje się gdy ktoś celuje Ci w plecy. Karl przypomniał sobie stare powiedzenie najemników - "Jeśli walisz, wal tak, żeby nie wstał. Ale jeśli nie masz pewności, nie wyprzedzaj", a Leo rozglądając się szybko policzył sylwetki otaczające ich z obu flanek. Trzynastu na pięciu (a właściwie dwunastu na czterech, bo Gustaw i Sal mieli chwilowo zajęte ręce) - to nie wyglądało dobrze.

Nieznajomi, początkowo nastawieni neutralnie, teraz byli już nastawieni dosyć wrogo, a do tego stosunek sił wynosił trzy do jednego na niekorzyść drużyny...



***


Wciąż późny poranek, 21 Vorgeheim 2522
Przeprawa na południe od Nuln



Diuk wpadł na genialny w swojej prostocie pomysł. Gdyby tylko był lepszym mówcą, miał choć trochę więcej charyzmy lub daru przekonywania. Niestety, od zawsze lepiej wychodziło mu grożenie innym niż łagodne zachęcanie. Niemniej elf na chwilę się zawahał, marzenia o powrocie do wojska i dosłużenia się okrętu spowolniły jego nogi dopóki nie dotarło do niego, że nawet Karl nie wierzył w to co krzyknął.

Allandor uciekał jakby od tego zależało jego życie. Cóż, rzeczywiście zależało. Detlef i Abelard gonili, dołączył do nich także Karl, a po chwili znajdujący się pod lasem Oleg także zaczął biec "na przechwycenie".


Jedynym, który nigdzie nie biegł był Walter. Ten po prostu napiął łuk i dokładnie wymierzył, wiedząc, że drugiej szansy mieć nie będzie - jeśli elf dobiegnie do linii drzew to w ogóle nie będzie można go trafić. Wstrzymał oddech i wypuścił strzałę. Strzał na taką odległość do ruchomego celu był bardzo trudny, ale umiejętności Waltera nie były niskie.

Biegnący elf nagle poczuł piekący ból w plecach. Strzała wbiła się głęboko. Zgubił na dłuższą chwilę rytm kroków. Rana może nie zagrażała życiu, ale wyciągnięcie strzały może być kłopotliwe ze względu na umiejscowienie rany.

Oleg próbujący przewidzieć trasę elfa osiągnął sukces o jakim nawet nie marzył. Wyglądało na to, że domyślił się dokąd uciekinier biegnie zanim on sam się zdecydował. Niestety, dźwigając ciężką i niewygodną halabardę nie wykorzystał tego w pełni. Na szczęście Allandor też objuczył się niczym muł i nie biegł z pełną prędkością. Strzała wbita w plecy także nie pomagała mu biec szybciej.
Koniec końców, obaj znaleźli się na skraju lasu, w zasięgu ciosu bronią białą.
A i od innych elf nie odbiegł tak daleko jak miał nadzieję.

 
hen_cerbin jest offline