Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2017, 09:04   #31
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Wizyta Bertholda na statku Thory - Retrospekcja


Berthold zmęczony już siedzeniem tyłkiem na statku, zdecydował się zakosztować trochę wolności. Zostawiając zadziwioną załogę na dole, pod postacią kruka szybował teraz ponad bezkresnym oceanem i pod błękitnym niebem, chociaż na dalekim horyzoncie pojawiały się już chmury burzowe. Z zadowoleniem odczuwał, jak świeże morskie powietrze pieściło jego skrzydła, a fale szumiały poniżej. Jego trzy jastrzębie towarzyszyły mu niczym eskorta, jeden z lewej strony, jeden z prawej, a ostatni nieco z tyłu.

Zwrócił uwagę na podążający za Szkaradną Ladacznicą norski statek, na którym jeszcze nie miał okazji być. Słyszał, że kapitanem tego statku jest kobieta, chyba nawet krewniaczka tej uroczej wilczycy Lexy. Ciekawiło go, czy zrobi ona na nim równie wielkie wrażenie jak krewniaczka, skierował się więc w stronę norskiego statku. Z radosnym kraknięciem wylądował na samym środku pokładu, szukając wzrokiem Thory. Gdy zobaczył ją, pewnie wydającą rozkazy twardym marynarzom, podleciał bliżej i przybrał ludzką postać.

Kapitan podejrzliwie obserwowała latającego nad głowami ptaka. Z zadziwieniem odnotowała fakt, że kruk zapuścił się tak daleko od lądu. Kolejną myślą, gdy czarnoskrzydły przybliżać się począł było, że bogowie jednak mają tę wyprawę w opiece. Na wszelki wypadek jednak namacała drewniany kij, nie mając przy sobie swego wiernego topora. Wolała nie być bezbronną gdyby jednak ptaszysko okazało się być…
Nim dokończyła myśl kruk przeobraził się tuż przed jej oczami:
- Zdurniałeś do szczętu?! - warknęła z gardłowym akcentem zbliżając się szybko i gniewnie ku przybyłemu - Czy życie Ci niemiłe? Ustrzelić Cię jak kuraka kazać mogłam. - stanęła w końcu świdrując jednego z magów, o których wspominał baron, oczyma. Ani mrugnięciem nie zdradziła się, że pod wrażeniem jego poprzedniego kształtu była i za dobry omen go brała. - Oskubać i na pożarcie rzucić - poważny wyraz twarzy nie pozwalał określić czy dworuje sobie czy poważnie mówi - bo rarytasów ludziom brakować zaczyna.

Berthold wzruszył ramionami i wyszczerzył się taksując Norsmenkę wzrokiem.

- Mnie nie tak łatwo oskubać i pożreć, mógłbym zmienić się w wielkiego włochatego niedźwiedzia i stanąć ci w gardle - zaśmiał się, przechodząc na nieco łamany, lecz zrozumiały norski.

- Ile to można na jednym statku siedzieć, jak się ma skrzydła.. chciałem przekonać się czy jesteś równie wspaniałą kobietą co twoja siostra...Lexa przesyła pozdrowienia. Jestem Berthold, bursztynowy mag.

- Na niedźwiedzie też się sposób znajdzie - burknęła Thora - rozkroić na kawałki, zacząć od najczulszych miejsc… - brew blondynki powędrowała do góry - Wtedy pewność będzie, że nic w gardle nie stanie.

Postąpiła jeszcze kilka kroków stając ledwo kilkanaście centymetrów od maga:
- Bertholdzie, bursztynowy magu, co wiesz
o Lexie? - najwyraźniej wcześniej się droczyła lecz teraz czekoladowe oczy tak niezwykłe u norsmanów wpatrywały się z napięciem w twarz przybyłego, gdy Thora domagała się wyjaśnień - Przesyła pozdrowienia? Wie, że płynę za nią? - zdziwienie niejakie brzmiało w głosie nieco starszego podlotka. Bo wiek dziewczyny z bliska widoczny był jak na dłoni.*

Berthold z ciekawością a nawet pewnym zdumieniem odwzajemnił spojrzenie Thory, taka młoda dziewczyna a już dowodziła statkiem…Kiedy on był w jej wieku był wciąż
uczniem w Kolegium, prawie niewolnikiem swojego mistrza, a Thora wnioskując z jej blizn musiała już nieraz krew przelewać….cos takiego mogło być możliwe tylko w Norsce. Ciekawe czy jej podejście do mężczyzn było takie jak u siostry.
- Na początku nie wiedziała ale teraz wie bo cię wypatrzyłem, chociaż nie rozumiem czemu ona o tym nie….może pokażesz mi swój statek, musi być twardą sztuką jak dotrzymuje kroku Szkaradnej Ladacznicy. Macie tu jakiś godny trunek ze swojej krainy?

Z ust dziewczyny poleciał stek przekleństw:
- … na wszystkie Jotuny chędożone w dupska!!! - zaciśnięte usta i szczęki podkreślały wściekłość młodej kapitan - Czym cię spiła, żeś się wygadał, hę? To nie twoja rzecz była by jej o tym rzec!! Z resztą nieważne - nagły wybuch złości nagle został zgaszony a Thora rzuciła magowi złe spojrzenie spod brwi - Magowie i te wasze delikatne główki…
W końcu dziewczyna odrzuciła kawał kija trzymany do tej pory.
- Powinnam Cię pod pokładem kazać zamknąć, bo nie wiadomo, czy innych sekretów nie wypeplasz jak baba na targu. - Fuknęła wciąż jeszcze zezłoszczona i machnęła ręką, co służyć miało za gest zaproszenia:
- Chodź i tak miałam inspekcję przeprowadzić. - wycedziła i ruszyła szybko i lekko. Zwykły pływający ruch statku zupełnie jej nie przeszkadzał, a wręcz dodawał gracji jej gibkim ruchom. - A ty mi opowiedz o siostrze. - nakazała władczo.

A czemu miałbym jej nie mówić, że jej własna siostra podąża z nią na kraniec świata, po co takie sekrety? - westchnął zmieszany czarodziej, nie znosił intryg i tego rodzaju podchodów. Potem podążył za dziewczyną-kapitan.
- Twoja siostra ma się dobrze, choć długa podróż chyba ją już nudzi. Inni członkowie załogi nauczyli się już, że choć kobieta ma większe jaja niż oni i w drogę jej nie wchodzą. Nawet szlachetkom zdążyła zajść za skórę - kontynuował.

Thora z zadowoleniem wysłuchiwała relacji maga. Duma jaka ją przepełniała z każdym jego słowem widocznie odbiła się jej na twarzy.
- Brzmi jak prawdziwa córka swego ojca! - sapnęła z radością waląc odruchowo maga w ramię w radosnym kuksańcu. Przepuściła go też do wejścia kajuty kapitańskiej dając wielkiemu blondynowi znak by przejął od niej obowiązki.
- Czego się napijesz? - podeszła wprost do stołu mierząc Bertholda oceniającym spojrzeniem, w oczekiwaniu odpowiedzi.

- To macie widzę wybór, może coś rozgrzewającego członki? - Odparł nonszalancko Berthold rozglądając się dookoła.
-Twój statek robi wrażenie, masz go po ojcu czy zdobyłaś?

Thora walnęła butelczyną w stól i grzmotnęła dwoma kubkami:
- Podróż Ci się dłuży że alkoholem jeno członki rozgrzewasz hę? - wyszczerzyła się raczej niż uśmiechnęła odkorkowując flachę. - Wiele u mnie rzeczy co wrażenie robią lecz niewiele ich po ojcu mam. - rozlała trunek i podała jeden z kubków Bertholdowi:
- Skål! - wzniosła toast i wciąż wzroku z maga nie spuszczając przytknęła kubek do ust biorąc potężny łyk. Z zaciekawieniem obserwowała reakcję męża na norsmeński krwawy miód: mocne, słodkie wino. - Długo Lexę znasz?*

Berthold ochoczo odwzajemnił toast i napił się miodu, którego smak już poznał podczas podróży do Norski.
- No, na statku się poznaliśmy dopiero ale doborowy z niej kompan na taką wyprawę. Akurat o rodzinie mało wspominała, bardzo się zdziwiłem że nie wiedziała o twoim uczestnictwie w wyprawie, w ostatniej chwili podjęłaś decyzję? Oblizał wargi z miodu i spojrzał dziewczynie w oczy.

- O dołączeniu do wyprawy? Nie. - Thora siadła na krześle omiatając maga spojrzeniem. Rozparła się odrzucając włosy do tyłu i założyła po męsku nogę na nogę - Lexy dawnom nie widziała, odkąd dom opuściła. Szukam jej po świecie od kilku lat już. W końcu trop potwierdzony dostałam, że ona na wyprawę się wybiera. - dziewczyna wzruszyła ramionami - Nie było czasu na nic więcej. Baron na ostatnią chwilę załogę opłacał. - siorbnęła ponownie z kubka i zaśmiała się krótko i szczekliwie - Zdziwi się siostra. A Ciebie co ciągnie?

Berthold odpowiedział drapieżnym uśmiechem - w Starym Świecie polowałem na ludzi, polowałem na bestie, byłem nawet w Norsce, gdzie jako jeden z niewielu z ekspedycji uszedłem z życiem. Coraz bardziej męczy mnie ta cała tak zwana “cywilizacja”. Kiedy Baron, którego znam i cenię, zaproponował mi udział w wyprawie jakże miałem odmówić...Nawet mój zakon niewiele wie o zwierzynie zamieszkującej ten niezbadany ląd, ja będę tym który ją zbada i wypróbuje… - Stwierdził z werwą zaciskając dłoń na swoim wielkim kosturze.

- Wypróbuje? - Thora zmarszczyła nieco brwi. Wciąż ostrożnie badała grunt. Mag był bardzo przyjacielski, a takich niewielu spotkała do tej pory. - Co masz na myśli?*

-Polowanie… czyż jest coś bliższego naszej pierwotnej egzystencji? Będę sprytniejszy, silniejszy, moja wola życia zwycięży… albo moja zwierzyna mnie przemoże. Wy Norsemeni rozumiecie to chyba lepiej niż mieszkańcy Imperium, chodź za bardziej chwalebne uważacie polowanie na ludzi niż na zwierzęta, choć to drugie jest...czystsze. - Odpowiedział czarodziej.

Thora odetchnęła z ulgą.
Przez chwilę wypowiedź Bertholda ją zmyliła. By pokryć swe zmieszanie wynikające z niezrozumienia, dolała magowi wina.
- Jeśli okażesz się godnym, Twe imię powtarzać będą w sagach o tej wyprawie - pokiwała jasną głową. - W śmierci nie ma czystości. Jest krew, bród i smród. Liczy się jedynie czy zdychasz z mieczem w ręce czy wśród rozgrzebanych skór. Niech bogowie dadzą by nam nie padło tak szczeznąć. - Thora uśmiechnęła się chyba po raz pierwszy. Uśmiech co sięgnął nietypowych oczu dziewczyny, rozjaśnił i odmłodził jej oblicze. Przez chwilę, gdy z przekonaniem od serca mówiła, Berthold miał możliwość dostrzec, że może pod twardą i gniewną miną skrywa się coś więcej.

Berthold odpowiedział dziewczynie uśmiechem. Na tle siostry wydawała się całkiem...niewinna? Ciekawe, czy miała mężczyznę. Może warto byłoby by się jeszcze napili póki sztorm nie nadciągnął.

-Dziękuje za godne słowa, masz lepsze maniery niż starsza siostra, przybyłaś tu za nią by wasze imiona znalazły się w jednej sadze?

- Przybyłam, bo rodzina jest ważna. A Lexa jest godnym przykładem do naśladowania - mruknęła z dumą - Zawsze była. A jeśli tak się stanie, że Orlic wezwie nas obie jednocześnie to nie znam nikogo innego obok kogo chciałabym wstąpić do Valhalli. Jeść chcesz? - spytała gdy samej zaburczało jej w brzuchu.
Wraz z prostym jadłem na stół wjechała i kolejna butla. Posiłek i trunek jak zwykle okazały się pomocne przy zawieraniu znajomości, a wspólna biesiada przeciągnęła się do wczesnego wieczora.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 10-08-2017 o 09:10.
Lord Melkor jest offline