Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2017, 16:09   #99
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
5/12

Burton & Swinburne t. 1, W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka - Mark Hodder



Gatunek: fantastyka naukowa (steampunk)


“W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka” to debiutancka powieść Marka Hoddera. Jest zarazem pierwszą częścią cyklu o malowniczym duecie, na który składa się królewski agent Francis Burton oraz jego dekadencki towarzysz, Charles Swinburne.
Ten steampunkowo-kryminalny miraż naszpikowany jest odniesieniami do realnych postaci wiktoriańskiej Anglii oraz autentycznych wydarzeń. Autor słusznie uznał, że nie musi wymyślać wszystkiego od zera, kiedy historia podsuwa mu wiele malowniczych propozycji. I tak, Richard Francis Burton jest nie tylko odkrywcą, żołnierzem oraz literatem (jak było naprawdę), ale również detektywem na miarę Sherlocka Holmesa. A należy dodać, że ugrzeczniony przez lata bohater z kart powieści Doyle’a, był pierwotnie nie lada awanturnikiem. Swinburne z kolei został zapamiętany jako poeta o sadomasochistycznych zwyczajach, którego dzieła wywoływały wiele kontrowersji. Tak jest i tutaj, przy czym Hodder dodatkowo uczynił go członkiem libertyńskiej kontr-kultury, notabene odgrywającej w fabule istotną rolę. Poza nimi występuje cały szereg postaci, a wśród nich tak rozpoznawalne jak Oscar Wilde lub Charles Darwin. Wreszcie pojawia się i tytułowy, Skaczący Jack. Zagadkowa istota, błyskawicznie poruszająca na czymś w rodzaju szczudeł, zawładnęła umysłami Anglików prawie dwa wieki temu. Ataki osobnika stały się na tyle częste, że choć dziś jest traktowany jako ludyczny wymysł, wszedł on na stałe do mentalności wyspiarzy.
Jednak fabuła książki nie oscyluje tylko wokół wspomnianego adwersarza. Właściwy jej ciąg zaczyna się od konfliktu Burtona z innym badaczem, który to spór dotyczy poszukiwania źródeł Nilu. Szybko jednak historia przyspiesza i dorzucane są nowe wątki: ślady wilko-podobnych istot w Londynie, zaginięcia kominiarczyków, konflikt eugeników z libertynami. Klamrą spajającą jest oczywiście tytułowa istota, która z niewiadomych powodów napada na kobiety. Właściwie z początku odniosłem wrażenie, że koncepcji jest ciut za dużo. Czytelnik cały czas zostaje tu bombardowany informacjami, nowymi postaciami; wciąż coś się dzieje i nie ma czasu na odpoczynek. Może jest to mankament debiutanta, który nie wiedział jeszcze jak dobrze wyważyć akcję, a może celowy zabieg. A przecież co bardziej statyczne akty też są potrzebne, tworzą co do zasady istotne tło dla fabuły. Dzięki nim możemy lepiej poznać postaci oraz ich zwyczaje. Wracając jednak do meritum, sytuacja szybko nabiera klarowności, a czytelnik - sympatii do bohaterów. Od drugiej połowy książki byłem coraz pozytywniej zaskakiwany.
Świat przedstawiony został w naprawdę malowniczy i ciekawy sposób. Wiktoriańskie realia mają tutaj typowo steampunkowy sznyt. Po mieście poruszają się mechaniczne zwierzęta, nad głowami kołują helikoptero-podobne maszyny, ogromne fabryki wzbijają w powietrze duszące obłoki pary. Ponadto na porządku dziennym stają się eksperymenty genetyczne, choć tutaj znów wychodzą im naprzeciwko hulacy, którzy stawiają nieskrępowaną wolność nad rozwój nauki. Jest tu tego naprawdę sporo: autor sypie pomysłami jak z rękawa, a stworzona w jego głowie Anglia jest bardzo żywa i nie stanowi kalki z żadnej, innej historii.
Styl autora jest niezły, lecz tylko tyle. Z pewnością książka traci przez swoje tłumaczenie. Wiele zwrotów oraz sytuacji będzie zrozumiałych tylko dla Anglików. Tego oczywiście nie uznaję za minus per se. Inną rzeczą jest już trochę nieuporządkowany warsztat Hoddera. Zdaje się mieć kupę dobrych idei, ale nie zawsze posiada patent na ich płynne przekazanie. Jak już wspomniałem, są etapy, gdzie wszystko dzieje się zbyt szybko. Trochę zabrakło mi tu stopniowego budowania klimatu.
Nie chcę jednak kończyć recenzji narzekaniem, bowiem w istocie “W dziwnej sprawie…” jest pozycją dobrą. Świadczy o tym chociażby przydzielona książce nagroda Phillipa K. Dicka. Ewentualne mankamenty można zrzucić na karb “świeżej” jeszcze ręki samego pisarza. Jednak jeśli przymkniemy oko na ów fakt, dostaniemy w istocie całkiem solidne fantasy spod znaku epoki pary.
 
Caleb jest offline