Sierżant miał swój plan. Z problemami, ale zrobił co zamierza. Doskoczył i przystawił ostrze Salowi do gardła.
- Rzućcie broń. Nie strzelać!- Krzyknął przez zaciśnięte zęby. Niby rana nie była głęboka, ale dość uciążliwa.
- Słuchaj człeku. Mam papiery na misję w tym rejonie podpisaną przez Porucznika Grubera. A jeśli jesteś tak dobrze poinformowany to wiesz, że niedawno został awansowany z sierżanta i raczej szpiedzy jeszcze o tym mogą nie wiedzieć. A teraz powiem co zrobimy. Rzucicie broń i pomożecie w naszej misji. Jeśli się spiszecie to wstawię się za wami u dowódców by na powrót móc walczyć dla ojczyzny przed zdradzieckimi psami zza gór. - Gustaw mówił głosem nie znoszącym sprzeciwu. Nie zwracał uwagi na poczynania Berta. Był zbyt narwany a tu przy takiej przewadze miejscowych góra połowę uda im się powalić.
Baron czół, że robi się nieciekawie. usłyszał cichy trzask łamanej gałęzi za sobą i wiedział, że jeśli jego słowa i propozycja nie podziałają to marny jego los. Nie chciał ginąć bezimiennie gdzieś w lesie zapomniany przez wszystkich z plotkami o jego dezercji. Nie. Jego losem było dojść do czegoś. Sierżantem zostać nie było jego marzeniem więc złożył krótką modlitwę do bogów.
Jego ludzie nie zasłużyli także na śmierć w taki sposób.