Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2017, 23:22   #121
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Na krótki moment - co najwyżej ułamek sekundy - przed oczami Deana zamigotała scena z pierwszej obozowej imprezy. Rozmawiał z Kayą na pomoście, choć to bardzo łagodne słowo nie w pełni oddawało natury tamtej konwersacji. Każdy detal - ton głosu, mina dziewczyny, nawet powiew wiatru, czy ówczesne skąpe oświetlenie - zapisało się w pamięci van der Veena jak na kliszy.

Cytat:
- Co zrobię to nie twoja brocha, więc wykurwiaj - powiedziała wtedy van der Ophem. - Albo się utop, będzie bliżej.

Dean rzeczywiście spojrzał na jezioro. Pomysł, że mógłby się w nim utopić był… interesujący.
- Myślę, że taka śmierć rzeczywiście najbardziej pasowałaby do mnie - uśmiechnął się do wytatuowanej suki, po czym obrócił się i zaczął iść w stronę imprezy. - Dbaj o siebie - rzucił na koniec. Wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalił.

- Nie pierdol tylko zrób to. Zabij się - doleciało do niego zza pleców. Rozbawiony, złośliwy głos, niosący się po wodzie i ginący w hałasie generowanym przez ognisko wraz z otoczeniem. Do jego uszu jednak jeszcze docierał - Zrobisz nam przysługę. Dla świata. Zostaniesz bohaterem, jak tak bardzo ci odpierdoliło z bólu dupy.
Czyżby to była przepowiednia? Tą krótką rozmową pod firmamentem pełnym gwiazd wspólnie zapisali jego przyszłość? Czy to właśnie wtedy opadła na niego ciężka klątwa, która niczym kotwica miała pociągnąć go na dno jeziora w odpowiednim momencie... czyli właśnie teraz? Dean parsknąłby śmiechem, lecz tak właściwie wcale nie było mu wesoło. Prawie słyszał chichot złośliwych elfów, faunów i bogów, którzy niczym krawcowie skroili czar na jego miarę. Sam odział się w niego, z własnej woli wskakując do jeziora. Przekleństwo losu, z którym już raczej nie wygra. Dlatego też w tej chwili bardziej bał się o Claire niż o siebie. Ona jeszcze mogła wyjść z tego cało.

Mocny ból przeszywał ciało Deana. Zaczerpnął głęboki haust powietrza i pozwolił ciału powoli opadać na dno. Już miał się poddać, kiedy jeszcze raz usłyszał ostatnie słowa Kai. "Zostaniesz bohaterem". Miał nadzieję, że przepowiednia - jeżeli już miała się spełnić - to spełni się w całości. Wyciągnął prawą rękę za siebie, aby pomacać uchwyt tasaka, który wetknął za pasek spodni przed skokiem do jeziora. Wyciągnął go i spojrzał na srebrny błysk ostrza, dziwnie odbijany przez falujące prądy wody. Czy tak wygląda oręż bohatera? Postanowił, że się o tym przekona.

Liczył na to, że Czerwona Koszula uzna go za pokonanego. Z perspektywy mężczyzny - mocno okrojonej przez rozpryski wody wytworzone pływaniem - Dean dostał, po czym osunął się na dno. Van der Veen przewidywał, że weźmie sobie na następny cel Claire. Zacznie płynąć w jej kierunku... a wtedy Dean, będąc pod Czerwoną Koszulą, rozpruje mu brzuch. Trafi, aby zabić. Władca dzikusów nie marnował czasu, poruszał się szybko, więc Holendrowi powinno wystarczyć powietrza w wytrenowanych płucach. Miał sparaliżowaną lewą rękę i bark, jednak obie stopy z rozpiętymi błonami pomiędzy palcami oraz nogi... pozostawały nienaruszone. Miał nadzieję, że wystarczą, aby utrzymać go na stałym poziomie. Prawa ręka i bark - także nietknięte - zdawały się być w stanie wymierzyć cios. A przynajmniej tak Dean sobie powtarzał, aby kompletnie nie oszaleć. Znalazł piękny i wzniosły cel - zabić Czerwoną Koszulę - i postanowił skupić się na nim w całości.

Van der Veen wpatrzył się w zbliżające się ciało mężczyzny. Adrenalina podkręciła wszystkie jego zmysły do granic możliwości.
 
Ombrose jest offline