Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2017, 02:12   #55
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Niebiescy ludzie, czerwone diablice. To wszystko wymykało się próbom zrozumienia korzeni tych snów. Burzyło pewne teorie, trochę nawet irytowało. Przez pewien czas myślał, że im bardziej naćpa się lub schleje, albo pobudzi podnieceniem tym większa szansa na brak snów o Glasgow i mocniej realne projekcje piekielnego porno. Teraz rozluźniony i raptem po irish coffee doświadczał bardzo sugestywnego, realnego snu.
I bynajmniej nie błękitnego.
- Wpakowałem? - wymruczał jakby z lekkim zawodem zmiany z Asuki w piekielną projekcję wcielonej zmysłowości. - Znów? - dodał pytanie, jakby nie wiedział o co jej chodzi z tym “znów”.
Zatrzepotała długimi rzęsami, zbliżając doń swoją ludzką i nieludzką zarazem twarz. Ostry pazur ześlizgnął się po jego piersi na brzuch, a potem na udo, wbijając lekko w skórę wraz z pozostałą czwórką.
- Ciiii... - wymruczała mu do ucha diablica. - To tajemnica. Nie mogę ci jej zdradzić... bez względu na to jakbyś mnie naciskał... męczył... dręczył... pieprzył... hmmmm no może temu ostatniemu bym uległa. - Zachichotała. - Ot historia skurwiela, który chciał zapomnieć jak wielkim stał się skurwielem, po to by uaktywnić w sobie cząstkę kosmicznego skurwielstwa. - Chichot przerodził się w donośny śmiech, a krągłe piersi diabelstwa zaczęły przy tym podskakiwać sugestywnie, co niepokoiło go to nie mniej niż podniecało. Sny z demonicą w roli głównej były tak niesamowicie sugestywne i realne, nie jak zwykłe majaki. Właściwie gdyby nauczyć się wprowadzać w ten stan śnienia o piekielnicy na zawołanie…

Alice nie miał jakoś wyjątkowo przerośniętego popędu i głodu seksu. Klasyfikował się w górnej części normy, co oznaczało, że myślał o tym nierzadko i chętnie inicjował. Przy tym poziomie realności snów byłby to motyw idealny. Bez potrzeby nagimnastykowania się aby zaciągnąć dziewczynę do łóżka na jeden numerek. Bez wydawania kasy na dziwki i ryzykowania tym co poprzedniej nocy. Z intensywnością wrażeń prawie nie różniących się od jawy. Bez żadnych granic i do tego dowolnie modyfikować jak diablica-twór podświadomości będzie wyglądać. Czyją twarz przyjmie na życzenie.
Poczuł się jak w deja vu, jakby już kiedyś o tym myślał, ale tym razem bardziej koncentrując się na tym jaką ona może być po prostu wyimaginowaną i jednocześnie w pełni realną seksualną zabawką. Całkowicie mu podległą kiedy tylko będzie chciał, gdy zechce jako niewinna i nieśmiała, albo i wyuzdana suka, jak przed chwilą.

Jego zabawka.

Emanował tą myślą mocno ściskając pełne piersi.
Boleśnie.
Jęknęła przeciągle.
- Kosmicznego skurwielstwa? - odpowiedział spoglądając w diabelskie oczy, które jak mu się zdawało były odbiciem jego podświadomości. Podświadomości, która mogła mieć pełniejszy obraz tego co miało związek z tymi uszkami i wizjami. Czegoś co umykało Alice’owi. - Jakiego kosmicznego skurwielstwa? - ścisnął mocniej co w normalnym przypadku zaowocowałoby dużym bólem partnerki pomieszanym z nutami rozkoszy. Wiedząc, że ma do czynienia z wyimaginowaną własną zabawką tracił kontrolę jaką zachowywał z Asu, kochając się z nią na dywanie.
- Auuuć! -diablica wyrwała mu się, udając obrażoną.
Bo tylko udawała, prawda?
W końcu nie dała mu po mordzie. A jednak... odsunęła się i wstała. Jej krągłe pośladki zafalowały mu teraz przed oczami, gdy odeszła parę kroków i usiadła na jakimś parkanie, zakładając nogę na nogę z gracją Sharon Stone... i tą samą ilością bielizny.

- Pytania, pytania, pytania... a motywacji, by mówić jakoś brak. Zresztą sam chciałeś o mnie zapomnieć. - Diablica uśmiechnęła się szelmowsko.
- Zapomnieć? - Wstał lekko rozkojarzony. Podszedł do niej zastanawiając się o co może chodzić.
Pochylił się nad nią kładąc ręce na czerwonawych udach i rozchylając je, jakby gdzieś miał ewentualny opór. Rozpalony i gotów na przełamywanie siłą tego, co mogłaby chcieć mu odmówić.
- Jak to zapomnieć?
Taka postawa chyba jej się podobała. Zresztą czemu miałaby się nie podobać, jeśli była tylko projekcją jego podświadomości? Diablica opasała Alice’a udami przyciągając do siebie. Kiedy znów ich twarze były blisko siebie, uśmiechnęła się, obnażając ostre jak u drapieżnika zęby.
- I co mi zrobisz, robaczku? Zerżniesz? Nawet najostrzejsze jebanie w twoim świecie dla nas demonów jest zaledwie niewinną igraszką. Gdybyś tylko wiedział, co mogę ci zrobić... A może taki skurwiel jak ty nawet znalazłby przyjemność morzu krwi które wylałoby się z ciebie, gdy moje szpony spenetrowałyby twoją dupkę. Może... może... - szeptała mu do ucha, nie pozwalając się odsunąć. Teraz to on był jej zabawką. - Może nawet udałoby mi się zmusić cię do ruchania aż wszystkie flaki wypadłyby ci na zewnątrz. A potem zjadać je, gdy w twoich ślicznych niebieskich oczkach gasłoby życie. Zresztą... gałki oczne też bym ci zjadła... - marzyła na głos diablica, oblizując się teraz długim, rozszczepionym na końcu jak u węża językiem.

Wyjadanie gałek ocznych… Flaki. Alice miał nadzieję, że to po prostu drzemie gdzieś w każdym, w najmroczniejszych pokładach osobowości, pojawiających się tylko w takich chorych momentach.
- A wiesz co ja mogę Ci zrobić? - wycedził przyjmując grę z własnym sobą wedle kreacji podświadomości. Demonica? Diablica? Niechaj będzie zabawa w diablicę. - Ja Ci pokażę niewinną igraszkę.

To był JEGO sen, ON tu był Panem.

Nigdy nie znał kogoś kto wierzyłby bardziej głęboko i czysto niż Isa, tą dobrą wiarą, która odzywa się bólem nawet na występki księży i wszelkie zło na świecie. Wspomniał jej rodzinną relikwię, stary zupełnie niepozorny różaniec po prababci traktowany przez nią jak świętość i podobno poświęcony podczas jej pielgrzymki do Watykanu.
Pchnął demoniczną imaginację na ziemię. Upadając na brzuch diablica miała już skrępowane ręce od nadgarstków prawie po łokcie, na plecach. Bez żadnych więzów, jedynie owinięciem delikatnego różańca.
- Masz monopol na ból? - wysyczał jej do ucha leżąc na niej. - Na traktowanie kogoś jak zabawkę? Jak własność? -
Mocno rozchylił jej nogi wchodząc bez ostrzeżenia. Krzyknęła... a właściwie ryknęła niczym zraniona bestia. Należała do niego, nie miała prawa się buntować! A jednak, gdy Alice poruszył się w jej ciaśniutkim, ale jakże wilgotnym wnętrzu, co powinno ją jeszcze zaboleć, diabelstwo zaczęło się śmiać.
- O taaak... już wtedy o tym marzyłeś. Tylko wtedy sikałeś po nogach, robaczku, wiedząc, że nie jestem tylko twoją fantazją.... Mmmm... ale nie zniechęcaj się. Mógłbyś też czasem wymierzyć mi klapsa. Ale takiego wiesz... porządnego... potrafisz w ogóle?
- Nie -
wyszeptał jej do ucha. Wspomniał Asukę. nieśmiałą, delikatną dziewczynę i jej reakcje na dziki, mocny seks. Jakby to ta odwrotność jej charakteru ‘w łóżku’ wzbudzała w niej zwierzęcą przyjemność z aktu. [i]- Nie skarbie… - powiedział czule i lekko poruszył się w niej. Jego ręka bardzo delikatnie musnęła jej biodro. W geście prawie czystym gdyby nie to, że był już w niej, ale dodającym czystości zbliżeniu.
- A wiesz czemu skarbie - znów wyszeptał. Bo to miłość, a miłość…
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
Nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego.
Recytował z uczuciem diablicy fragment Listu do Koryntian poruszając się w niej i czule pieszcząc, w zupełnej przeciwności tego czego oczekiwała.
- Spierdalaj! - warknęła na to i wyrywając się kopnęła go racicą boleśnie w goleń. Czy w śnie powinien to odczuwać? A to naprawdę... naprawdę bolało!
- I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie… - szeptał obsypując delikatnymi pocałunkami jej kark i szyję - lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał… - Poruszył się w niej gwałtowniej, jako drażniącą nadzieję na mocną zmianę tempa… ale bez tego. Całując i pieszcząc jej skórę zamiast ją rżnąc… kochał się z nią namiętnie. Ignorował przy tym ból.
Pieszczotliwym gestem pogłaskał diablicę po włosach.
Prychała i furczała jak wściekła kocica. Wyglądało jednak na to, że jest bezradna. Wiła się pod mężczyzną tak, jakby faktycznie ją gwałcił, usiłując wydostać się spod niego, byle jak najdalej od źródła cierpienia.
- Do...dobra! Przestań. To było twoje życzenie, skurwielu! Chciałeś mnie zapomnieć. Więc weź teraz... dokończ to porządnie, a nie... - Pokręciła pod nim zgrabną dupcią, zachęcając go do ostrzejszej jazdy.

Zapomnieć…

Alice z pominięciem jedynie niektórych zdarzeń, nie pamiętał blisko roku swego życia, między innymi tego czemu rozstał się z Isą i opuścił ją i dzieci.
Było to dla niego jak Graal.
Odkrycie tego. Przypomnienie sobie.

Teraz zaczął się lekko bać.

Jeżeli nie pamiętał, bo sam chciał zapomnieć i jego podświadomość tworząca w śnie projekcję diablicy broniła się przed tym…

Wbił się w nią głębiej przyciskając do ziemi. Jego przeszłość… to mogło jeszcze poczekać. I tak długo o nią walczył, a teraz wiedza, że sam chciał zapomnieć wywoływała obawę przed poznaniem.
Było też coś innego, coś co zdawało się ważne tu i teraz i mogło być niebezpieczne.
- Znam trochę psalmów - wydyszał jej do ucha wskazując przy tym, że jest również podniecony - i nigdy nie rżnąłem się je recytując. - Naparł na nią mocniej i odciągnął jej głowe za włosy.
Był panem swoich snów i czuł się w nich jak mag. Projekcje tego co chciał, to było jak zachłyśnięcie się możliwościami.
Szczególnie w tej pozycji.
Przed twarzą diablicy pojawiła się miseczka z wodą.
Święconą wodą.
W niej spoczywał podłużny kształt.




- Lubisz ból. Zadawać…. otrzymywać. - Skoro jego podświadomość zwizualizowała się jako diablę, to bez oporów wpasował się w ten mentalny cosplay, jakby to była prawda. - Takiego bólu bardziej się boisz, czy gdzieś tam wewnątrz pożądasz go? Powiedz mi o co chodzi z kosmicznym skurwielem. Inaczej… masz więcej niż jeden słodki otworek, gdzie można wepchnąć tę zabawkę - powiedział wręcz niebywale czule do diabelskiego ucha mierzwiąc dłonią jej włosy.
Druga ręka zagłębiła się między jej pośladki, a demonica czy czymkolwiek była ta istota pod nim, załkała. A może to był jęk rozkoszy? Wszak jej dupcia bynajmniej się nie cofnęła.
- Jesteś... idiotą... - wysyczała przez zęby nienawistnie, gdy siłą zadzierał jej głowę. - Zemszczę się! Tak... się nie dogadasz... tylko ja o tobie pamiętam... i znam prawdę... robaku... i będziesz mój... cały... na wieczność... gdy umrzesz... i żadne niebieskie duszki... mi ciebie nie zabiorą. - Mimo bólu rwanych włosów, diablica przekrzywiła głowę. Jak się okazało, zrobiła to tylko po to, by napluć w twarz Alice’a.

Powolnym ruchem otarł twarz w jej włosy.
- Mhm… - wymruczał sięgając po kształt zanurzony w miseczce z wodą święconą. Ujął go w rękę pewnym chwytem. - A do tego czasu kochanie… - wciąż cedził czułym głosem prosto w jej ucho zabierając wibrator z zasięgu jej wzroku. Zaczął przy tym poruszać się w niej szybciej. - Zobaczymy, czy zmienisz zdanie. - Lubieżnie przejechał jej językiem od obojczyka po ucho. Czuł jak dygotała pod nim lekko i wciąż wypinała się mimo zagrożenia bólem, przyduszona do ziemi, skrępowana różańcem. Dla demona być może takie odwrócenie ról i totalne zdominowanie, połączone z groźbą nieopisanych: bólu i rozkoszy w jednym, mogło być doznaniem poza skalą wyobraźni. Alice w diabły nie wierzył, czuł raczej obrzydzenie do samego siebie, że podświadomie robi sobie takie senne tripy.

Psychoanalityk zdawał się być nieodzowny.

- Zobaczymy czy dalej uważasz, że czeka cię tu tylko niewinna igraszka. Czy wrócisz. - Wpił się mocno ustami w jej szyję i eksplodował w niej. Jednocześnie swoją groźbę spełnił jedynie częściowo.
Desperacko skupił się na tym, aby się obudzić, gdy jedynie dotknął czubkiem przedmiotu trzymanego w ręku miejsca w które zagroził pełnym wejściem.

Aby zostawić ją w stanie w jakim wielokrotnie zostawiała jego.

- Ty gnoju... nawet się nie waż... - dyszała pod nim, chyba przeczuwając, co planuje. - Ty chuju, zemszczę się! Nie możesz... nie... nieeee...



...bip ... bip.
Skowyt diablicy przeszedł w odgłos nadejścia wiadomości tekstowej. Lindsay obudził się. Pomijając mokrą plamę na spodniach, był rześki i wypoczęty. Gdy zaś spojrzał na wyświetlacz telefonu, odczytał wiadomość od “Sailor Mercury”:

Cytat:
〒151-0051 Tōkyō-to, Shibuya-ku "Domowe Pyszności" stolik na zewnątrz, spotkanie śniących pojebów.
Góra.
Widok wiadomości i jej sens całkowicie wywalił mu z głowy senny majak. Zerwał się z kanapy i poleciał pod prysznic, a już w kilka minut po tym przebrany miotał się po domu zbierając to telefon, to fajki, to portfel.
Miał nadzieję, że zdąży.
Yamasaki zasugerowała, że trwa tam spotkanie większej ilości ‘naznaczonych’, ale najważniejszą info smsa było, że potwierdziła tym motyw sennych wizji.

Z mieszkania wyleciał jak z procy ledwo pamiętając by je zamknąć.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline