Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2017, 09:10   #68
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Vex i Wujek i Angie i knuja i futerka i kolacja na piętrze

Vex rozsiadła się na kurtce obok kotków i zabrała się za jedzenie.
- Jest pyszne tak jak ostatnio. - Powiedziała i mrugnęła do Sama. - Ciekawe czy przyjdą z Rogerem… Mel wystarczy ci ta narzuta do spania?

- Pewnie.
- Mel kiwnęła głową siadając na biurku które Sam oszczędził przed dewastacją.

- Mam nadzieję, że przyjdzie sama. Nie trawię typa. - mruknął najemnik nakładając kolejną porcję na kolejną menażkę. - On zawsze taki jest? - zapytał Melody kiwając głową gdzieś w stronę korytarza i pewnie dalej na świat zewnętrzny gdzie przed budynkiem stała furgonetka i osobówka.

- No czasem tak. Ale zazwyczaj jest całkiem sensowny. Ale dzisiaj, znaczy teraz… - Melody pokręciła szybkimi ruchami głową na znak, że dzisiaj i teraz co coś chyba nie było jak zwykle. - Nie wiem. Albo przez śmierć Tess albo jeszcze coś. - kurierka wydawała się sfrustrowana tą sytuacją i zachowaniem Rogera co objawiało się i na twarzy i po tym jak ze złością dźgała nożem gulasz w menażce.

Vex przysłuchiwała się rozmowie czekając aż gulasz lekko przestygnie i głaszcząc jednego kotka. Maluch przyssał się do jej palca, jakby stamtąd mógł wyciągnąć jakieś mleko.
- Jak dla mnie to co mówił było lekko dziwne. Bawi się w jakiegoś kapłana czy coś w tym stylu? - Spytała podnosząc wzrok na Melody.

W tym momencie gdzieś od strony schodów rozległo się echo szybkich kroków, jakby ktoś wbiegał na górę w wielkim pośpiechu. Zaraz też przez framugę przeleciała sylwetka w munduropodobnym ubraniu, z czarną koszulką z żółtym nietoperem i burzą blond włosów na głowie. Stanęła pośrodku pokoju, węsząc chciwie aż jej wzrok padł na bulgoczący garnek i nałożone na miski jedzenie. Przełknęła głośno ślinę i oblizała wargi a oczy jej świeciły. Jedzenie! Wreszcie! Była taka głodna!
Oderwała z trudem wzrok od garnków i przeniosła go na ludziów w pokoju, zaczynając od knui na widok której się skrzywiła, poprzez miłą Vex i kotki - tu się rozpromieniła - a skończyła na wujku i z wyraźną prośbą powiedziała jedno słowo:
- Jeść?

- Jeść.
- uśmiechnął się wujek Zordon wyciągając w stronę podopiecznej napełnioną menażkę. Wyglądało jej na to, że znów zrobił ten swój misz masz z tego co akurat miał pod ręką i tak szybko jak tylko zdołał. - Wszystko gra? - zapytał patrząc uważnie i na jej minę i na sylwetkę. Do wujka zaczęła się też łasić kotka. Nie dość, że teraz siedział więc był obecnie o wiele niższym człowiekiem to jeszcze dość wyraźnie zarządzał szamą. Choć często zerkała też na siedzącą w rogu przy kocim posłaniu dziewczynę z Det węsząc chciwie powietrze i czekając na kolejne porcje jedzenia. Na zachętę włączyła kocie mruczando a chyba był to jej popisowy numer bo wychodziło jej głośno i wyraźnie.

Blondynka porwała miskę, kucając wcześniej tuż przed wujkiem. Uniosła ją do nosa i powąchała. Tyle razy pokazywała wujkowi jak robić jedzenie żeby było dobre. Nie to żeby jego było złe - ciepłe i sycące, dobrze zapełniało brzuch, no ale mogło smakować lepiej… i znowu pomieszał świninę z puszki z tucznikiem też z puszki, a przecież tucznik to była ryba i gryzła się ze śwnininą… narzekać jednak Angie nie zamierzała.
- Dziękuję i smacznego - powiedziała jak wujek ją uczył, że się mówi przed jedzeniem i wycofała się rakiem pod ścianę, gdzie Vex i futerka.
- Roger nie przyjdzie - mruknęła po trzech pierwszych łyżkach pochłoniętych ekspresowo jedna po drugiej bez żucia - Ma pracę… będzie nocował na dole. W bryku. Mogę tam iść po jedzeniu? Jest bardzo zajęty, coś może się podkraść i zazasadzkować. Wezmę karabin i popilnuję. I kocyk… i może jednak coś do jedzenia dla niego jakby zmienił zdanie.

- W sumie i tak przewidywaliśmy dla niego porcję.
- Vex zabrała się za jedzenie. - Tyle że wystygnie i może nie być smaczne. A co robi?

- A maluje się jakimś białym błotem, a potem będzie wycinał Tess serce żeby je spalić -
Angela odpowiedziała spokojnym tonem, jakby naprawdę nie widziała w tym nic niezwykłego. Błyskawicznie pochłaniała pożywienie, drapiąc łyżką o cynową miskę.

Vex o mały włos nie zadławiła się porcją, którą właśnie włożyła sobie do ust. Chwilę kaszlała, po czym w końcu wydusiła z siebie przez łzy.
- Ekhym… Czyli już nie planuje palić całego ciała… - Motocyklistka poczuła nawet pewną ulgę. Mniejsza szansa że będzie chciał spalić ich przy okazji. Zerknęła na wujaszka, ciekawa jego decyzji.

- Na całe ciało jest za mokro, za dużo wody - Angie nie zauważyła wymiany wzrokowej zbyt zajęta zawartością menażki, w której została może ⅓ posiłku - Nie ma suchego na ognisko. Takie duże, żeby spalić całego człowieka na proch, ale serce się da. To pali serce. Mówi że musi się przygotować bo będzie wojna, czy już jest… jakaś próba i arena. Khain mu powiedział, chyba z nim rozmawia, ale ja go nie widziałam. A ty znasz tego Khaina? Myślisz, że ma jakieś cukierki? - spojrzała na miłą Vex.

- Nie znam człowieka, ale brzmi jak ksywka jakiegoś gangstera z Det. - Vex na chwilę przerwała jedzenie. Jakoś wizja wycinanego serca zbyt mocno siedziała jej przed oczami.

- Gangster? A kto to gangster? - nastolatka na chwilę zamarła z łyżką przy ustach - On chroni Rogera. Powiedział, że do rana ma spokój… ale nic nie słyszałam. Może on ma jakieś radyjko w uchu i tak do siebie gadają? Takie jak mamy z wujkiem tylko mniejsze. Jak mucha albo komar.

- No to raczej to nie jest ganster.
- Vex zabrała się z powrotem za jedzenie. - Ja należałam do gangu, ludzie w gangach to gangsterzy, ale jesteśmy bardzo różni. Moja ekipa głównie ścigała się po mieście, wyścigi na motorach, szalone skoki itd. Ale niektórzy zajmowali się na przykład zabijaniem, walką o terytorium.

- To jak w stadzie… miałaś swoje stado?
- Angie uśmiechnęła się rozmarzona - Musiało być super… to gangsterzy to takie stada które jeżdżą moturami i biją się o terytorium. Czyli o zapasy, samice i miejsca do spania… ale dlaczego nie jesteś ze swoim stadem?.

- Zabito szefa i się rozpadło. Częśc ludzi się pozabijała lub ich pozabijano, a część wyruszyła w świat tak jak ja.
- Vex wyraźnie odpłynęła. Trochę jej brakowało tamtych czasów, szalonego tempa ulic Det. No i szefa… ojca. Motocyklistka zaczęła bawić się swoim jedzeniem.

- Ale utrupiliście tych co to zrobili, tak? - Angie uniosła brwi. Czyli dwa stada się pogryzły i popłynęła krew. Normalna rzecz w przyrodzie - Z zemsty? Zemsta jest dobra, dziadek tak mówił, a on się znał. Jak wujek - odwróciła głowę do blondyna i nagle drgnęła - Wujku, a co to znaczy obciągać?

Wujek po pytaniu o nocleg z Rogerem na dole przymknął oczy i zacisnął szczęki. Zaczął głaskać łaszącą się do jego kolana kotkę a ta z zadowolenia odchyliła łebek na te pieszczoty. Potem przysłuchiwał się rozmowie brunetki z blondynką. Kotka się zaś tak rozochociła, że wskoczyła mu na kolana i zaczęła łapkami ugniatać nogi wujka. Łepek zadarła w górę mrucząc niesamowicie. Sam spojrzał na Vex gdy ta wspomniała o dawnych czasach w gangu. Kotka znów jednak dopraszała się i pieszczot, i jedzenia i uwagi. Pogłaskał więc ją znowu. Jego dłoń przy czarnym ciele zwierzątka wydawała się strasznie duża.
Westchnął i pokręcił głową dopiero jak Angie zapytała o obciąganie. Wydał się trochę chyba zirytowany. Sięgnął po pusty już rondelek i zaczął wygrzebywać łyżką niezbędnika resztki. Co wygrzebał to rzucał na podłodze kociej mamie ata błyskawicznie straciła zainteresowanie człowiekiem na koszt jedzenia.
- Obciągać to znaczy robić laskę. - powiedział wujek skrobiąc łyżką po metalowym naczyniu. - Znaczy brać do buzi to czym niedawno Roger dzielił się z tobą od środka. Czy jak to on nazywa. - powiedział blondyn kręcąc z dezaprobatą głową. Jakoś gdy powracał temat wieczornej wizyty Angie w pokoju Rogera wujek nie wydawał się być zadowolony.

- O co chodzi z tym Khainem? - Sam podniósł głowę na chwilę znad rondelka i spojrzał pytająco na Melody.

- No on w to wierzy. Sprzedał ten czit reszcie. Potrafi być przekonywujący. No wiecie, bóg krwi, jego błogosławieństwa, czas próby, więc trzeba być twardym, i kto wierzy to jest narodem wybranym i jest super i takie tam pierdoły. - przyznała z niechęcią Melody najwyraźniej mając je za złe Rogerowi, reszcie czy nawet sobie. - Ja w to nigdy ni wierzyłam. Myślałam, że on tak wkręca. Fajnie działało bo trzymało nas razem w kupie. Taki bajer. Wiecie jak emblematy albo kurtki w gangach. Coś nas łączyło i spajało. A często było sporo zabawy przy tym. No ale teraz… - Melody pokręciła smutno głową i wskazała wolną dłonią na framugę drzwi przez jakie przed chwilą weszła Angie. Jakby można przez nie było dostrzec vana i Rogera. - Rany on chyba tak na serio. Tylko nie wiem cy teraz czy cały czas. - pokręciła głową z niedowierzaniem. Wujek zaś w tym czasie doczyścił rondelek, wstał i znów podszedł do stołu i przy okazji do opierającej się o niego Melody.

- Angie. Trzeba zrobić drugą porcję. Pomożesz mi? - zapytał wujek. Nastolatka wiedziała, że rondelek był fajny, poręczny i zgrabny, lekki i wygodny no i jak zazwyczaj gotowali z wujkiem na dwoje to w zupełności wystarczał. Ale na tyle osób to jednak trzeba było właśnie ugotować więcej niż raz.

Wujek chyba ciągle się gniewał na Rogera i na nią też, za to że się poprzytulali, bo jak o tym mówił drgał mu kącik prawego oka, co u niego oznaczało właśnie gniewanie. Angie nie raz to widziała, ale zazwyczaj nie gniewał się na nią tylko na innych ludzi, a potem zwykle z nimi negocjował jak ona z Patykiem na brzegu rzeki. Zmarszczyła czoło kiedy zaczął tłumaczyć. Robić laskę? Taką drewnianą do podpierania? Ale potem wujek wyjaśnił resztę i blondynka zrobiła wielkie oczy. To musiało być niedobre! Brać do buzy to czym faceci sikali - tam były te baterie i zarodniki, o jakich mówiła knuja. Tak je nazwała, o ile nie kłamała i tym razem.
Szybko dokończyła swoją porcję, wylizując miskę do czysta, po czym wstała i grzecznie podeszła do opiekuna. Pewnie myślał że ona brała do buzi Rogera i potem dawała mu buziaki, a tak przecież nie było!
- Ja nie robiłam tej laski - powiedziała cicho, obejmując wujka od tyłu i opierając czoło o jego plecy. Złączyła dłonie na jego brzuchu i ścisnęła żeby nigdzie nie poszedł - Tak się spytałam, bo słyszałam… no pod drzwiami. No… - uniknęła słowa “Roger” skoro było dla niego denerwujące - No bo usłyszałam że to też… bycie miłym. No i że knuja próbowała tam w pokoju być miła, jak była miła i dla Puzzla z tym obciąganiem. Jak o nas kłamała. No ale… no wyrzucił ją z pokoju z opuszczonymi spodniami i nie chciał jej laski, ale to ci mówiłam. Nie smutkuj i nie bij… go. On teraz jest chory na smutek i trzeba się nim zaopiekować. Żeby nie był sam - przekręciła głowę i nadawała przyklejona do blondyna policzkiem i wpatrzona w futerka pod ścianą - Zrobię dokładkę, bardzo chętnie. Usiądź i odpocznij… no i możesz popatrzeć. Nie będę mieszać tucznika ze świniną, będzie dobrze. Twoje też było dobre. Ciepłe i już nie ssie w brzuchu. Przepraszam - rzuciła kontrolnie, bo pewnie miała za co, więc wolała to zrobić.

Zarówno wujek Zordon jak i knuja zareagowali zadziwiająco podobnie. Wcześniej wujek sapnął trochę gdy Angie go złapała w uchwyt ale chyba był zadowolony z jej reakcji i zgodnej postawy. Za to reagował trochę większym zaskoczeniem i rosnącym napięciem na jej słowotok podobnie właśnie jak opierająca się o stół tuż obok kobieta.

- Podsłuchiwałaś nas pod drzwiami?! - wybuchnęła z irytacją patrząc z niechęcią na nastolatkę wtuloną w najemnika.

- Chciałaś na nas napuścić Rogera? - wujek zapytał nieco ciszej i spokojniej niż Melody ale jednak ton wypowiedzi był prawie bliźniaczo podobny. Melody spojrzała wyżej z twarzy nastolatki na twarz jej opiekuna. Chwilę biła się z myślami przygryzając wargę.

- Tak! - wybuchnęła w końcu patrząc wyzywająco na Pazura. - Wiedziałam, że ona mnie nie lubi a ty zawsze bierzesz jej stronę! Więc rano nawet jakbyś oddał po dobroci ten gadżet to pewnie tamtej rudej lafiryndzie! Musiałam więc coś wymyślić. - Melody wypruła się w końcu ze zdarzeń sprzed paru godzin. Chwilę oboje wpatrywali się w siebie w napięciu.

- No ładnie. - wujek pokręcił głową i spojrzał gdzieś w sufit. - A dlaczego nie wypaliło? - zapytał znowu na chwile wracając spojrzeniem do twarzy kurierki.

- Roger się nie zgodził. - przyznała obojętnie Melody też opuszczając głowę i grzebiąc w swojej misce.

- A jakby się zgodził? - wujek dalej drążył temat niedoszłych, niedawnych wydarzeń.

- No nie wiem. Zależy co by się działo. Pewnie związaliby was i tyle. Jakbym odzyskała co moje to bym naraiła Rogera by was puścił. - Melody zdawała się rozważać ten krok jako dość mętną teraz i wówczas hipotezę.

- No działoby się jak byście spróbowali. - powiedział cierpko wujek kręcąc znowu głową. - Angie weź dokończ kolację. - powiedział wujek i wplątał się z objęć blondynki. Odszedł w stronę kociego kącika gdzie już siedziała Vex i tam usiadł w przeciwnym rogu także bluza z kociętami znalazła sie obramowana nimi obojgiem.

- Co jest na tym cholernym dysku, że wam tak na jego punkcie odbija? - zapytał wujek patrząc na opierającą się o stół brunetkę. Teraz byli o kilka kroków ale właściwie naprzeciw siebie.

- Nie wiem. Ale wiem, że mi wiele za niego zapłacą. - odpowiedziała spokojnie kurierka. Miejsce wujka zajęła kotka która wskoczyła na stół i zaczęła niuchać za jedzeniem.

- A czemu nas zabrałaś spod domu? - zapytał wujek patrząc na rozmówczynię. Ta wzruszyła ramionami nim odpowiedziała.

- Jakbyś się utopił nie odzyskałabym dysku. No i trochę szkoda mi sie was zrobiło. Nic do was nie mam by chcieć was topić czy co. Chcę tylko mój dysk z powrotem. To ja go zdobyłam i miałam chyba klapki na oczach, że dałam sobie go wyłudzić temu jednookiemu krętaczowi. - dziewczyna odpowiedziała spokojnie. Patrzyła się przez oświetloną ogniskiem przestrzeń na wujka a wujek patrzył się na nią. Temat rozmowy zdawał się wygasać.

Vex jadła w spokoju, przysłuchiwała się rozmowie. Nagle zdała sobie sprawę, że wiedziała większość z tych rzeczy. Nawet co to obciąganie. Uśmiechnęła się do siebie. Uwielbiała tą bandę świrów. Pasowali by do gangu jak ulał. Gdy Sam dosiadł się obok przeniosła spojrzenie na niego. Chwilę obserwowała go nim odezwała się ponownie, przenosząc wzrok na kurierkę.
- To jeszcze wywal z siebie to co powiedziałaś mi w garażu nim zaczęła się ta wielka ucieczka. - Powiedziała do Melody.

Angela kręciła głową słuchając rozmowy wujka z knują w międzyczasie stając frontem do stołu. Popatrzyła na zebrane na nim pakunki, puszki i pudełka, wycierając nóż dziadunia o koszulę na plecach. Musiał być czysty jeśli miała robić nim jedzenie.
- Nie musiałam podsłuchiwać, kłamałaś tak głośno że nie trzeba było. To nieładnie kłamać - burknęła zamyślona, sprawdzając kciukiem stan ostrza. Wystarczył mocniejszy nacisk żeby na skórze pojawiła się czerwona kreska. Dobrze, nie stępił się, ale i tak wypadałoby po kolacji o niego zadbać. - Nie lubię cię, robisz problemy, a problemy nie są nam potrzebne. - obróciła głowę do niemiłej pani i warknęła, odsłaniając górne zęby jak pies. Stały obok siebie, a knuja była niższa niż wujek to blondynka nie musiała się odchylać. Zamiast tego wyciągnęła szyję, zbliżając do niej zezłoszczoną twarz, a nóż zaczął przetaczać się między jej palcami - Jesteś zła! Niedobra! I kłamiesz i oszukujesz i knujesz! Nie lubię cię bo mierzyłaś do wujka! Pistoletem! Chciałaś mu zrobić ranę, zabrać mi go, jak Pustynia zabrała dziadka! Nie pozwolę go zabrać! Ani skrzywdzić! Nikomu! Zwłaszcza takiej niedobrej knui co tylko kłamie i chce dobrze tylko dla siebie i grozi wujkom bronią! - w którymś momencie zaczęła krzyczeć, wylewając niechęć i frustrację. - I potem chciałaś żeby pan z obrazkami na nas zasadzkował i wyrzucił na noc! I dobrze mówiłam że zatrzymała się tylko dla tego że chce to coś! - obróciła się do wujka. No wspominała mu! Miała rację, a teraz knuja sama to potwierdziła! - Chcesz żebym cię lubiła to bądź miła i dobra! Jak Vex! Ona jest kochana, ty jesteś okropna! Nie przyszłaś i nie poprosiłaś, tylko robiłaś żeby ktoś za ciebie się z nami strzelał!

- Vex jest taka miła? -
Melody uniosła brew z cierpkim wyrazem twarzy patrząc na krzyczącą na nią nastolatkę i buszujący po jej dłoni nóż. Cofnęła się by zachować odległość. - No ciekawe jakby Vex była miła jakbyście jej motor zabrali. - powiedziała ironicznym tonem wskazując bokiem głowy na siedzącą w kącie kobietę z Detroit. Po chwili mierzenia nastolatki wzrokiem sama też spojrzała i na dziewczynę z Det i na siedzącego obok najemnika.
- Nie chciałam od was nigdy nic waszego. To wy zabraliście mi dysk i samochód. Ja wam nic nie zabrałam. I to ja wam załatwiłam gościnę na noc a nie wy mnie. I ja wam załatwiłam zapasowy samochód i zabrałam gdy mogłam was zostawić. I tak, chciałam napuścić na was Rogera. Ale wszystko przez ten dysk który mi zabraliście a który jest mój. Oddajcie mi dysk i będziemy mieć święty spokój. - brunetka mówiła wolno i uważnie. Podobnie patrzyła głównie na Pazura który obecnie był w posiadaniu dysku.

- Rano. Jesteśmy z tym umówieni na rano. A dysk zabrałem bo się z wami dwiema nie dało wytrzymać. I o co chodzi z tym garażem? - wujek odpowiedział po chwili milczenia i głaskania kociaków. Kłębiły się w rogu na bluzie wyczuwając przyjazny ruch.

- O nic. Mówiłam Vex, że chcę ten dysk dla ludzi z Posterunku. - burknęła zniechęconym głosem brunetka.

- Ano tak. Posterunek. No pewnie. Jakby mogła być jakaś dziura na tej ziemi bez kogoś z Posterunku. - najemnik parsknął ironicznie, kręcąc przy tym głową a na twarzy pojawił mu się wyraz sceptycyzmu.

- Nie chcesz to nie wierz. - brunetka wzruszyła ramionami. Odwróciła się twarzą do stołu i zaczęła swoim nożem kroić konserwę Vex na mniejsze kawałki. - Ale z jednej strony ma taki dziwny symbol. I numer. 0937. Miałam im zawsze dać znać jak znajdę coś z takim symbolem. - powiedziała spokojnie a jej nóż ze złością drobił konserwę na mniejsze kawałki. Pazur uniósł brwi i spojrzał na siedzącą obok Vex. W końcu wykrzywił usta w grymasie w stylu “a co mi tam”, uniósł biodra i wyjął z kieszeni dysk. Oglądał go chwilę ale w jednym z rogów dostrzegł jakiś dziwny symbol. I numer. 0937. Spojrzał znowu na motocyklistkę i podrapał się po głowie.

- Wczoraj tam byłam. U mojego kontaktu od nich. Strasznie się zajarał i obiecał mi kupę szmalu. A ja w tym czasie jak idiotka zostawiłam dysk u tego cholernego Puzzle! - powiedziała ze złością uderzając nożem w kawałek konserwy. - Bo przecież jesteśmy wspólnikami! - prychnęła rozzłoszczona przesuwając ostrzem pokrojone kawałki do miski. - Bałam się, że mnie ktoś napadnie i stracę dysk. Więc zostawiłam u niego. - powiedziała wzruszając ramionami i opierając się dłońmi o blat stołu.

Vex odstawiła menażkę i rozsiadła się wygodniej.
- To przynajmniej co nieco już wiadomo. - Jej dłoń powędrowała do jednego z kotków. - Jeśli cię to ciekawi Mel to Spike jest moim przyjacielem. Jeśli ktoś chciałby mi zabrać mego przyjaciela zabiłabym. - Uśmiechnęła się. - Ale chyba wszyscy dbamy o naszych przyjaciół czyż nie?

- Ona nie jest naszą przyjaciółką
- Angie pokazała nożem na knuję - Dalej będzie kłamać… że dała nam nocleg? Bo chciała żeby koledzy nas napadli i co - prychnęła brunetce w twarz - Chciałaś cosia to wróciłaś, sama to powiedziałaś. Nie robisz nic dla kogoś tylko dla siebie. Zostaw to - warknęła drugą ręką pokazując stół z krojonym jedzeniem - Odejdź i nie ruszaj. Już się nażarłaś to idź, sama zrobię. Jeszcze coś dodasz i się pochorujemy. To by ci było na rękę. Poczekać aż uśniemy, utrupić i zabrać dysk. Bo co ci szkodzi jak inni cię nie obchodzą? I po co mielibyśmy zabierać Vex motur? Ona mówi że jest jej to jest jej. Jej można ufać, nie kłamie. Ty ciągle kłamiesz, a Puzzle mówił że to jego samochód. Jakbyś nie kłamała tyle to byśmy ci wierzyli, a tak pewnie znowu oszukujesz. - prychnęła, wzruszając ramionami.

- Świetnie! - Melody prychnęła ze złością wyrzucając ramiona w górę i odeszła od stołu. Siadła przy pustym obecnie ognisku i pogrzebała trochę jakąś dechą w środku. - Nie chciałam was napadać ani nic jak wam proponowałam nocleg u nas. Wolałam sie przespać we własnym łóżku niż w samochodzie nad rzeką. Zresztą jakbyśmy tam zostali to już by nas nie było. - poszarpała jakąś nogą od krzesła płonące żagwie w ognisku, przez to te strzeliły iskrami jakie zderzyły się z sufitem niedużymi kometami a ogień zapłonął mocniej. - A dysk zabraliście mi potem. Więc musiałam coś wymyślić. - powiedziała dalej rozdrażnionym tonem wpatrując się w ognisko. - I jak na razie to powiedziałam wam więcej prawdy niż ktokolwiek tutaj. Więc sobie oszczędź tych swoich najętych oskarżeń. - podniosła wzrok i wskazała na nastolatkę trzymaną nogą od mebla.

- Spokojnie. - odezwał się wujek wracając spojrzeniem od oglądania dysku do sprzeczających się na środku pomieszczenia kobiet. - Nie nazwałbym nas przyjaciółmi. - powiedział obrzucając spojrzeniem brunetkę przy ognisku. Ta znów zaczęła grzebać lagą w ognisku puszczając mu znad ognia żurawia. - Ale chyba mamy dookoła na tyle atrakcji, że nie musimy się co krok żreć między sobą. Zwłaszcza jeśli rano planujemy i tak się rozstać. - najemnik popatrzył i na Angie i na Melody.

- To ona bez przerwy się mnie czepia. - Melody wskazała brodą na krzątającą się przy stole nastolatkę.

- No znikąd się to nie wzięło. - najemnik popatrzył przez te kilka kroków co ich dzieliło na siedzącą przy ogniu brunetkę. - Ale chyba zostało powiedziane co kto ma do kogo. I nie widzę potrzeby dalej drążyć tego tematu. Kończymy szamę i idziemy spać. Jutro na pewno czeka nas ciekawy dzień po tym wszystkim. Każdy będzie miał co robić. - wujek popatrzył najpierw na nastolatkę a potem na pozostałe twarze. Mel wzruszyła ramionami i pokiwała głową na znak zgody.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline