Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2017, 14:48   #32
Aveane
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
ft. Warlock, corax, Nami, hen_cerbin, Lord Melkor

Eomund wysłuchał z uwagą słów barona, po czym spojrzał z uwagą w stronę ściany drzew i powiedział nad wyraz spokojnym głosem:
- Zanim podejmiecie jakieś przedsięwzięcia, dajcie mi dwie minuty.
Odsunął się na kilkanaście metrów od pozostałych i przykucnął, grzebiąc delikatnie w piasku. Wziął szczyptę między palce, powąchał, po czym z zaskoczeniem zmarszczył brwi i przesunął się kolejne kilka metrów w stronę drzew. Po chwili zrezygnował i ruszył w stronę towarzyszy.
- Miałem nadzieję, że jakieś większe zwierzęta tu przychodziły, wtedy moglibyśmy wykorzystać ich ścieżki. Jeśli duże zwierzę gdzieś przeszło, to nie ma tam pułapek zastawionych przez miejscowych, logiczne. Niestety, a może w sumie na szczęście, były tu same małe zwierzęta. Co dziwne - spojrzał znów w stronę lasu i przerwał na chwilę - łaziły po drzewach, świadczą o tym głębsze ślady w pobliżu linii drzew, a niektóre były zdecydowanie za duże jak na wiewiórki. Nie mam pojęcia, co to było, ale o ile nie jest jadowite, nie powinno stanowić problemu. A futrzaki jadowite nie bywają.
Stojący nieopodal Bardin podrapał się po głowie, patrząc w stronę dżungli.
- No to po co żem ja wysyłał chłopa w las, skoro same wiewiórki tu chodzo? - Miał oczywiście na myśli traperów, którzy rozkładali pułapki blisko plaży. Bez większego zwiadu w głąb lądu na razie nikt nie ryzykował zagłębianie się w dżunglę.
- Morska woda, jak wszyscy wiemy, niezbyt nadaje się do picia. Nic dziwnego, w końcu ryby w to szczają. Więcej zwierząt pewnie będzie przy jakimś źródle, strumyku albo innym takim. Skoro są zwierzęta, to prawie na pewno coś takiego gdzieś będzie. Pytanie tylko, czy warto marnować czas na poszukiwania.
- Zapasy są na wykończeniu - odezwał się Baron. - A pewnie przed świtem stąd nie odpłyniemy. Trzeba załatać dziury w burcie oraz w żaglach… Trochę będzie roboty, a zmierzch za kilka godzin.
- W takim razie jeżeli w drodze powrotnej wypatrzymy jakieś większe zwierzę, w co wątpię, gdyż raczej będą nas unikać, postaramy się je tutaj dostarczyć w miarę możliwości i potrzeby przeżycia.
Thora, co się rozmówiła z Ulfirem, podeszła do dywagujących, poprawiając sobie broń przy pasie.
- Czas ucieka. Długo po próżnicy będziem gadać? - spojrzała po mężczyznach unosząc brwi. Eomund spojrzał z uśmiechem na kobietę i zaśmiał się cicho.
- Nigdy nie sądziłem, że troska o jedzenie jest tak próżna, ale proszę bardzo, sprawa i tak zamknięta. Ktoś tylko musi ogarnąć towarzystwo, poprowadzić przez dżunglę i się przy tym nie zgubić.
Tym razem to blondynka uśmiechnęła się paskudnie:
- Jak powiem Ci którędy iść, to zwiad zrobisz? - rzuciła żartobliwym tonem z jakimś ukrytym tonem ciekawości. Oparła dłonie na biodrach i dmuchnęła w opadający kosmyk włosów.
Łucznik cmoknął raz, jakby z zastanowieniem, następnie westchnął i odpowiedział:
- Jak powiesz to uprzejmym tonem - spokojnym ruchem nałożył kapelusz na głowę, skrywając pod nim swoje jasne włosy - to mogę rozważyć tę propozycję.
Thora zbliżyła się do łucznika lekkim krokiem, lecz z gniewną miną, która jednak wyglądała na jej zwyczajowy grymas:
- Szukasz uprzejmości w dżungli? - syknęła z gardłowym akcentem. Mimo całej buty w oczach dziewczyny błyszczały iskierki rozbawienia, zdecydowanie widoczne gdy z bliska zaglądała łucznikowi w twarz. Mężczyzna cofnął się o krok na widok gniewu malującego się na twarzy Norsmenki, a jego dłoń odruchowo powędrowała ku znajdującej się przy pasie pistoletowej kuszy. Była najbliżej, więc ruch mógł pozostać niezauważony przez osobę, która skupiała się bardziej na jego twarzy. Gdy Thora podeszła bliżej, a on sam zauważył, że to bardziej żartobliwe pogróżki, rozluźnił się zdecydowanie.
- Na salony nigdy się nie dostałem, a sąsiedzi mnie nie lubią, więc chociaż Ty mogłabyś być dla mnie miła.
Przybrał na chwilę twarz smutnego, doświadczonego przez życie dziecka i patrzył tak przez chwilę w oczy stojącej przed nim kobiety, by po chwili wpierw parsknąć, a potem zacząć się śmiać.
- To jak będzie?
- Zrobimy po mojemu - Thora powiedziała stanowczo przyglądając się teatrowi emocji na twarzy blondyna. - Ja powiem gdzie, Ty zrobisz zwiad, oboje uznamy, że przełożenie Cię przez kolano nie będzie potrzebne, hm? - mina dziewczyny nie uległa zmianie. - Gotowy?
Pytanie zostało podkreślone mocnym, przyjacielskim walnięciem w ramię. Najwyraźniej blondynka sięgała po swój zasób zdolności międzyludzkich.
- To jeszcze nie jest to, ale spokojnie, będziemy mieli dużo czasu, żeby nauczyć Cię, jak być miłą, kiedy trzeba. Jesteś na dobrej drodze - ostatnie słowa podkreślił skinieniem głowy i sięgnął po łuk, a jego twarz przybrała poważniejszy wyraz. - Pożartowaliśmy, fajnie było, ale do rzeczy. Jak się będziemy porozumiewać? W razie czego Hyoscyamus niger - wskazał na latającego nad ich głowami kruka - może przekazać jakieś informacje, inteligentny jest, tylko Berthold musiałby chyba w tym pośredniczyć.
Aureolus drgnął, kiedy usłyszał imię kruka Eomunda. Facet musiał był kimś więcej niż to pokazywał do tej pory. W swoim zawodzie medyk musiał poznać kilka rzeczy. Najwyraźniej Eomund również. Norsmanka zignorowała przytyk Hoefera pozwalając mu myśleć, że wygrał. Mężczyźni, szczególnie spoza Norski, lubili przeświadczenie o swojej racji. Nie raz i nie dwa, Thora miała okazję wykorzystać tę cechę swych podkomendnych. Poza tym była przyzwyczajona do posłusznych mężów. Co za różnica, czy osiągała cel siłą czy siłą przekonywania?
- Nie wygląda na miejscowego ptaka. Jeśli potrafi się bronić przed czymkolwiek, co może się pojawić, niech lata.
Odwróciła się przez ramię oceniając pozostałych na plaży:
- Jak tam, długo zamierzacie się jeszcze grzebać, ślicznotki? - parsknęła ironicznie. Stojąca nieopodal Lexa słuchała tego przekomarzania z niewyobrażalnym rozbawieniem. Jej rubaszny uśmiech obleśnego zboka malował się od ucha do ucha, a zęby z tej radości chyba już całkowicie wyschły przy ciepłym wietrze Lustrii. Ręce miała założone krzyżem pod piersiami, a plecami oparta była o samotny pień.
- Czekamy aż skończycie się całować po dupach, siostrzyczko - warknęła rozbawiona wojowniczka. Parsknęła krótko rozluźniając ręce i dała kilka kroków w ich stronę.
- Na to blondasek musi zasłużyć - wyszczerzyła się Thora. - Tam - wskazała niewielką przerwę w zaroślach. - Tam wejdziemy. Bertholdzie magu i blondasku, puśćcie ptaki w tym kierunku.
Lexa zaśmiała się głośno jak głupia.
- Tylko nie przelećcie wszystkiego, co drgnie - parsknęła rozbawiona i odeszła gdzieś dalej, podokuczać innym.

- Skąd takie imię dla kruka? - Aureolus wykorzystał przerwę w dyskusji, zadając Eomundowi pytanie, by się upewnić.
- Dostojne ptaki powinny nosić dostojne imiona, czyż nie? - Hoefer uśmiechnął się serdecznie i spojrzał medykowi w oczy. - Tak naprawdę to są jedyne dwa słowa w klasycznym, jakie znam. Przyjaciel mi kiedyś je powiedział, ale było to tak dawno, że nawet nie pamiętam, co oznaczają - ledwo dostrzegalny błysk w jego oku świadczył o tym, że raczej doskonale pamięta ich znaczenie. - Jednakże jeśli w wolnej chwili będziesz chciał kogoś pouczyć tego języka, byłbym bardziej niż zaszczycony.
- Zawsze będzie mi miło pogawędzić z miłośnikiem roślin i ich zastosowań w alchemii - zakończył Aureolus, nie chcąc rozmawiać o takich rzeczach w drodze.

Berthold odwrócił się w stronę Thory, przerywając wydawanie instrukcji swoim jastrzębiom i próby opanowania psów, które, zadowolone że wreszcie są na lądzie, zaczęły radośnie biegać dookoła i ścigać drobne zwierzęta. Tak, ta kobieta była godna uznania, prawie jak jej siostra.
- Moje ptaki zrobią zwiad, już je wysyłam - na te słowa Thora skinęła głową. - A z twoim krukiem, Eomundzie, już się poznałem, dogadujemy się prawda? - Zakrakał w stronę ptaka, który wydawał mu się odpowiadać.
- Muszę mu powiedzieć, żeby nie wykrakał za dużo - Hoefer zaśmiał się i spojrzał w górę w stronę swojego ptasiego przyjaciela. - Wsparcie w zwiadzie na pewno się przyda - pokiwał głową, patrząc z uznaniem na jastrzębie.
 

Ostatnio edytowane przez Aveane : 11-08-2017 o 15:10.
Aveane jest offline