Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2017, 20:24   #57
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień pierwszy 1 – popołudnie/wieczór

Dowódca straży był człowiekiem doświadczonym, ale niewiele wiedział o zawirowaniach magii i sprawach kolegium. Lata służby nauczyły go jednak, aby nie ingerować w sprawy baronów, szlachciców, kapłanów, wszelakich gildii oraz kolegiów. W wojsku miał szkolić ludzi, w Fortenhaf pilnować porządku i łapać przestępców.
- Jeśli tak stawiacie sprawę panie Widdenstein, wstrzymam swoich ludzi. – Mężczyzna odwołał strażników, których wcześniej oddelegował do przeszukania domu.
- Wyjść i nie dopuszczać gapiów. – Wydał im prosty rozkaz, aby strażnicy nie plątali się pod nogami.
Widok zwłok maga, a raczej smród rozkładający się zwłok spowodował, że sierżant chrząknął dwa razy i lekko się skrzywił.
- Skoro to sprawa Kolegium to ją Wam zostawiam. W razie potrzeby służę pomocą, przed domem postawię swych ludzi.
Na te słowa do siedziby zmarłego Josef Kawohlusa wszedł Herbert Dröge - kapłan Ulryka oraz Bruno Hauptleiter – burmistrz. Ten pierwszy z wyglądu miał niewiele ponad czterdzieści lat. Jego sylwetka zdradzała, że w przeszłości przeszedł szkolenie wojskowe. Trzymał się prostu, chód miał typowo żołnierski. Ubrany niczym kapłan Morra w czarne szaty, z tą jednak różnicą, iż na piersi wyszyty był emblemat białej wilczej głowy. Krok za nim podążał Burmistrz, wysoki i korpulentny, ze szczeciną rudych włosów na głowie. Mężczyzna ubrany był w luźne szaty dobrej jakości, ukrywające jego zaokrąglający się brzuch. W przeciwieństwie do Kapłana Ulryka na jego twarzy widać było wyraźne zmartwienie. Wchodząc do budynku otarł pot z czoła jedwabną chustką, a następnie zasłonił nią nos.
Dowódca straży streścił informacje uzyskane od Ottona. Kapłan zażądał od maga okazania licencji, gdy ten to uczynił Kapłan długo przyglądał się pismu.
- Rozumiem, że macie zamiar zająć się Josefem oraz wyjaśnić pewne sprawy z nim związane. Dobrze więc, mam jednak nadzieję, że nie zamierzacie zająć jego miejsca. W Fortenhaf nie jest potrzebny żaden przedstawiciel Kolegium. – Możliwe, że Burmistrz się z tymi słowami nie zgadza. Jednak, gdy tylko próbował odsłonić nos i usta, aby zabrać głos, to łapało go na wymioty. Kapłan natomiast kontynuował.
- Dla Waszej wiedzy, zatrzymaliśmy kultystów i heretyków, jednak nie przyznali się oni jeszcze do znajomości z Josefem Kawohlusem. To jednak zapewne tylko kwestia czasu. Liczę, że po zbadaniu okoliczności śmierci Magistra, przed wyjazdem z miasta podzielicie się zebranymi informacjami. Na koniec sugerował bym Wam wypytać tutejszego szczurołapa Sveina. Często przebywał u zmarłego magistra. Przynosił mu jedzenie i załatwiał różne sprawunki.



W tym czasie przed budynkiem zebrało się parę ciekawskich oczu. Jak powszechnie wiadomo plotki rozchodzą się bardzo szybko, szczególnie, gdy dotyczą tak ważnej persony jak magister z kolegium Jadeitu. Przez ten drobny tłum przeszli kapłan Morra oraz szczurołap. Czwórka strażników pilnujących budynku przepuściła tego pierwszego, zagrodziła drogę jednak drugiemu.
- Svein, weź spierdalaj. Nie masz już tu czego szukać. Idź z tym swoim kundlem gdzie indziej. – Najpostawniejszy, łysawy strażnik odgrażał się szczurołapowi.
Roel wszedł natomiast do środka. Smród jaki wyczuł uświadomił mu, że zwłoki leżą już klika dni, a dusza maga czeka na ostatnią posługę, o ile nie została skażona przez chaos. W samym progu minął się z Burmistrzem, który nie wytrzymał i pośpiesznie wybiegł z budynku. Obiad który zjadł niedawno, przelewał mu się przez zaciśnięte usta. Zaraz za nim udał się dowódca straży, zapewne pomóc swojemu pracodawcy.
- Wybaczcie, w razie potrzeby służę pomocą.
Kapłan Ulryka odwrócił się za nimi i dostrzegł kapłana Morra.
- Witajcie w Fortenhaf Kapłanie. Jestem Herbert Dröge. – Sługa Ulryka z szacunkiem przywitał się z Roelem.
- Przybyliście zapewne na święto, jednak muszę Was prosić o odprawienie rytuałów nad zmarłym.




Erich von Kurst zaraz po śniadaniu udał się do ratusza. Ratusz w Fortenhaf był piętrowy, z wysokim podpiwniczeniem. Portyk wejściowy był ozdobiony dwoma kolumienkami. Na środku czterospadowego dachu znajdowała się niewielka wieżyczka. Z pewnością jest to jeden z najbardziej okazałych budynków w całym mieście. Jeden z urzędników wysłuchał twojej prośby i choć zapewne najchętniej odesłałby Ericha w cholerę, to brakowało mu na to odwagi. Wszak szlachcic nie jest zwykłym petentem. Erich został zaprowadzony do niedużego pomieszczenia z licznymi regałami oraz jednym stolikiem. Wskazano mu krzesło i po niedługim oczekiwaniu ten sam urzędnik położył przed nim kroniki miejskie. Nikła była szansa, aby w nich odnotowano informacje o ruchach wojsk.
Znalazłeś jednak zapiski, że w pobliskim Rheden rok temu panował głód, a w Gerdouen trwały jakieś zamieszki spowodowane napływem uchodźców. Nim szlachcic zdążył odłożyć kroniki, urzędnik do niego powrócił.
- Panie, posłaniec prosił, abym Wam to natychmiast przekazał. – Mężczyzna położył na stole poskładaną kartkę papieru.



Oskar von Hohenberg, czy raczej Maksymilian von Pless po śniadaniu upuścił karczmę. Oznajmił, że musi sprawdzić pewne rzeczy, a dokładniej wyśledzić dwóch ludzi. Ponownie obiecał jednak wyjaśnić wszelkie sprawy wieczorem.



Lennart Schatz proponował opuścić miasteczko, reszta towarzyszy był jednak zbyt zajęta swymi sprawami, aby przedyskutować tę sprawę. Mężczyzna postanowił więc nadstawić ucha w mieście. Po opuszczeniu gospody bardzo szybko dostrzegł, że jest pilnowany przez jednego ze strażników. Trzymał się on w dość dużej odległości i w razie potrzeby powinno udać się go dość łatwo zgubić.
W miastach Imperium normalnym jest wylewanie nieczystości przez okno, a obecność pod owym oknem przechodniów niewiele właścicieli wiader i nocników interesuje. Lenart miał więc sporo szczęścia, że na jego głowę nie wylały się pomyje, a jedynie obierki z warzyw. Nie zniechęciło to jednak bohatera do zbierania informacji…
A na mieście plotki goniły plotki - kto z kim sypia, kto kogo nie lubi i dlaczego, czyj dziadek komu ukradł krowę pół wieku temu... że rzeźnik pobił się z piekarzem, a kowal żonę... że podatki mają wzrosnąć, że burmistrz Nic z tego nie było szczególnie niespotykane. Ale Lennarta zastanowiło, że sporo osób wymieniało się sposobami i radami na biegunkę, tak jakby te które stosowali "od zawsze" nie działały. Nawet driakwie kupione w aptece wydawały się nie pomagać, jak wywnioskował z krzyków klientów próbujących złożyć reklamację, albo choć zwyzywać aptekarza.
Usłyszał też, że do miasta przybyła niedawno duża grupa pielgrzymów, chyba w ramach pokuty, bo noszą ciemne płaszcze zamiast odświętnych strojów i nie bawili się na święcie.
Podobno mag całkiem zdziwaczał. Nawet nie uczestniczył w uroczystościach, kapłan Ulryka zapewne miał co do niego rację. To pewnie on sprowadził heretyków i teraz się ukrywa. Z pewnością ktoś jeszcze z nimi spiskował.
Podobno do grodu przybyli łowcy nagród, na grzbiecie konia prowadzili nieprzytomnego krasnoluda. Nagroda za niego była wielka, bo porywał on małe dzieciaczki, a teraz zadynda na stryczku.
Jakaś Emma Schiff urodziła bliźniaczki, a w tym samym czasie na jej strychu kocica wydała na świat młode o dwóch głowach. To zły znak.
Powiadają również, że szczurołap strasznie dużo czasu spędza u Akolitki, niechybnie czyha na jej cnotę. Młynarzowi w koło wodne wpadł za to topielec. Grol Mamrotbauer trzymał u siebie jakiegoś darmozjada, w karczmie gadali, że jakieś choróbsko sprowadzi.
Jakiś facet szuka informacji o jakiś szlachcicu, awanturniku. Dawał on aż złotą koronę i dziś siedzi w tawernie Salamandra.
W trakcie święta na samym rynku pojawił się dziwny, ślepy staruszek. Podpierał się kosturem i opowiadał dziwne rzeczy, wspominał o jakimś bractwie Klettusa. Burmistrz się zezłościł i kazał wyrzucić go za bramy miasta. Praczka Martina skarżyła się na swe kości, zarzeka się że niedługo będzie straszna nawałnica, czy inna burza. Ponadto Erna - akolitki Shallyi podobno odnosi się do wszystkich mężczyzn z dystansem. Zapewne uważa, że ostrzegają tylko zalety jej ciała, nie zwracając uwagi na umysł. Z kolei Herbert Dröge - kapłan Ulryka, to człowiek człowiek dumny i srogi. Mężczyzna musiał mieć duży posłuch u mieszkańców osady. Na ostatnim kazaniu przestrzegał przed wszelką magią. Burmistrz Bruno Hauptleiter jest statecznym, opanowanym mężczyzną w średnim wieku. Nie interesuje go nic poza dobrem miasta (według jego zwolenników, którzy chyba stanowią zdecydowaną większość). Ludzie śmiali się za to z dowódcy straży. Hannes Hebel podobno nawet do wychodka zabiera swój miecz. Woli zimną kolczugę od grzania się z jakąś wdową pod pierzyną. Podobno nie był zadowolony, że główny kultysta siedzi uwięziony w piwnicach świątyni Ulryka.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline