Po spętaniu Ernesta, Oswald westchnął ponownie. Widać jeszcze dłuższa chwila zanim będzie mógł odpocząć. Jedno ponure zadanie.
Papierzyska zostawione przez Alberta spakował do swojego worka, który zarzucił na ramie. - Celestyno idź i weź te dzieci co siedzą w szopce z tyłu. Nakarm je, umyj i ubierz jakoś porządniej. Albert zostanie tutaj. Tak czy inaczej potrzebuje czasu żeby sprawdzić co tam dokładnie jest na górze. I nie wychodź teraz do wsi bo cię jeszcze chłopi zlinczują albo co. Przestrzegł zmęczonym głosem i podszedł do Xandry. - Wrócimy tu niebawem. - Otwinie, weźmiesz Ernesta? Po prawdzie to sam nie mam na to siły. Powiedział spokojnie i ponownie zarzucił sobie dziewczynkę na drugie ramie.
Gdy był pewien że Celestyna nie usłyszy jego słów, zajęta wykonywaniem polecenia odezwał się cicho do towarzysza. - Chodźmy na cmentarz. Wydaje mi się że to wystarczająco na uboczu.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |