Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2017, 23:33   #35
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Czas potrzebny na naprawę kadługa Ladacznicy mieli spędzić w obozie na plaży, albo na krótkiej wyprawie w głąb dżungli. Po długim rejsie i ostatniej przygodzie z huraganem i atakiem widmowego okrętu nie było niczym dziwnym, że większość najemników barona wybrała tę drugą opcję. Borriddim jeszcze bardziej doceniłby brak możliwości spojrzenia w morską toń gdyby nie to, że widok ten został zastąpiony istnym morzem drzew.

Zielony jakoś nigdy nie stał się jego ulubionym kolorem...

Wyprawa pozwalała jednak zająć czymś nogi, ręce, oczy i gębę. Pierwsze dwie grupy niezbędne były do przedzierania się przez zielone paskudztwo, czepiające się każdą najmniejszą gałązką i próbujące zniechęcić ich do następnego kroku. Oczy z kolei wypatrując zagrożenia latały jak ślepia grobiego, gdy nim odpowiednio mocno potrząsnąć. Gęba jak zwykle okazała się nieoceniona do marudzenia. Na Ladacznicy powodem było najczęściej morze, wiatr lub jego brak, niedobre żarcie i chrzczone piwo. Tutaj wszechobecna zielenina, upierdliwe owady, szelesty i nagłe poruszenia listowia, kumkanie, mlaskanie i skrzeczenie tego całego tałatajstwa, które udawało że go wcale nie ma, a wznawiało wydawanie tych wszystkich kumkająco-mlaskająco-skrzeczących odgłosów tuż po ich przejściu.

- Żeby zaraza wydusiła te paskudy razem z ich cholernym lasem! - Mamrotał rozdrażniony. - Postawić tu kilka porządnych tartaków i wyciąć wszystko w cholerę! - Rozmarzył się.

Jakiś czas później spoceni i pożarci żywcem przez roje krwiożerczych latajacych bestii nie większych od gluta z nosa snotlinga dotarli do jakiejś budowli. Na wpół zrujnowana wieża mogła pełnić funkcję obserwacyjną lub nawet być latarnią naprowadzającą statki do portu. Z tym drugim kłóciło się jednak przekonanie, że jaszczuroludzie, których szkielety znaleźli w środku przecież nie pływali po morzach...

Pod wieżą towarzystwo rozdzieliło się - kilka osób postanowiło zapolować na zwierza, który rzekomo lazł na nimi. Dorgundsson naturalnie wolał przyglądać się wieży, uszkodzeniom wyrządzonym przez kule armatnie, a także sprawdzić, czy w środku zwycięska strona nie zostawiła jakiejś niespodzianki dla intruzów.

Niespodzianka była, ale nie taka, jakiej krasnolud by się spodziewał. Trzy zamknięte skrzynie, a w środku... cóż dokładnie to, co każdy dawi chciałby oglądać codziennie i w dużych ilościach.

Złoto, kamienie szlachetne, biżuteria... skąd takie bogactwo w zrujnowanej wieży? Przecież taki skarb powinien być dobrze strzeżony lub przynajmniej dobrze ukryty! Zdumionemu khazadowi nie mieściło się to wszystko w głowie. Zanurzył dłonie we wnętrzu skrzyni i roziskrzonymi oczami spoglądał na przesypujące się między palcami bogactwo. Czuł się wybornie, jakby właśnie opróźnił kufel Bugmanna lub roztrzaskał łby trzem tuzinom zielonoskórych. Jednak zanim trybiki w jego głowie zaczęły pracować nad planem wywiezienia stąd tych trzech skrzyń ponad korony drzew podniósł się jakiś wrzask.

Widać na złoto trzeba będzie sobie najpierw zasłużyć...

Zszedł na parter i pozbył się zbędnego balastu w postaci plecaka i innych niepotrzebnych w starciu klamotów. Zajął pozycję wewnątrz wieży przy wejściu i przygotował kuszę. Był gotów zapracować na każdy kawałek złota znajdujący się w tych skrzyniach...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline