Gnając ku schodom Olaf mijał Rozpruwacza. Już przygotowywał słowa przekleństwa lecz tym razem postanowił zrobić inaczej. Coś w nim pękło po obejrzeniu ruin świątyni Grungniego. Bo w końcu kto pozwala na takie zniszczenia?
Kapłan wyzwolił więc tylko w myślach całą nienawiść jaką zgromadził do orczego rodu. Wyobrażał sobie jak Rozpruwacz cierpi każdą znaną torturę po wieczność.
Gdy chochlik zobaczył te myśli w głowie Olafa zapłakał ze szczęścia.
Tymczasem uchodząca z orka siła życiowa uleciała w postaci szkarłatnej mgiełki za okno, hen za myślami Olafa.