Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2017, 20:22   #56
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Reakcja Yue, nawet jeśli była tylko pół żartem - pół serio, ubodła go bardziej niż się spodziewał. Od lat byli tylko przyjaciółmi i ich relacja zdawała się być ustabilizowana na tym poziomie, a jednak... Czasem zapalała mu się w głowie lampka sygnalizująca, że to mogłoby być coś innego. Coś więcej. Nie tyle nawet miał na to "coś więcej" nadzieję, co po prostu brał pod uwagę taką możliwość. Mimowolnie uśmiechnął się do tej myśli. A potem pokręcił głową i przyspieszył kroku zbliżając się do swojego mieszkania.

Wskakując pod prysznic i odkręcając letnią wodę już analizował możliwe opcje dotarcia do kawiarni. Co do tego, że się spóźni na to spotkanie, nie miał najmniejszych wątpliwości, ale mógł spróbować zminimalizować to spóźnienie. "Myśl Saito, myśl!" Mógłby pojechać komunikacją miejską. Pociąg prawie spod domu, potem jedna przesiadka. Lekką ręką 45 minut spóźnienia. Sporo. Ale w drodze na przystanek mógłby się rozglądać w poszukiwaniu znajomej twarzy albo liczyć na to, że jakaś dobra dusza go podrzuci. Szybko jednak odrzucił ten pomysł. W końcu nie miał tak wielu znajomych, zwłaszcza zmotoryzowanych i mogących o tej porze przejeżdżać przez centrum, by móc liczyć na takiego farta. A jeśli chodzi o łapanie stopa w Tokio to... cóż. Już kiedyś próbował i nie był aż takim optymistą by sądzić, że tym razem mu się to uda.

Kurcze, jakże przydałby mu się teraz motocykl! Szkoda, że nigdy się nie zebrał w sobie, żeby mieć własny. Było go przecież stać, po prostu... wychodził z założenia, że nie musi kupować czegoś, czego nie potrzebuje często, a w ostateczności może od kogoś pożyczyć. Przez "kogoś" miał na myśli Shinichiro - jednego z nielicznych sąsiadów, z którymi utrzymywał bliższy kontakt. Akutagawa pomagał mu czasem z różnymi tekstami zarówno tymi do pracy jak i słowami piosenek pisanych na potrzeby amatorskiej kapeli. W zamian mógł od czasu do czasu pożyczyć od niego jego czarno - złotą hondę. Teraz jednak nie mógł na to liczyć. Shin od jakichś trzech miesięcy mieszkał gdzieś w Europie. Prawdopodobnie.

"Najlepszym wyjściem będzie pewnie taksówka" - pomyślał wycierając włosy. Tanio nie będzie i nie tak znowu szybko biorąc pod uwagę natężenie ruchu w tej części miasta. Ale nie będzie trzeba jechać tak naokoło, jak wiedzie trasa kolejki. No i ostatecznie parę minut w ten sposób zaoszczędzi. Tak, to brzmiało jak doskonały plan. A przynajmniej najlepszy, na jaki go było stać w tej chwili. Z tą radosną konkluzją Saito wybiegł z mieszkania w poszukiwaniu jakiegoś taxi.

Miał szczęście. Choć do postoju było jakieś 10 minut piechotą, akurat przy sąsiednim bloku zajechał samochód oznakowany jako taxi, z którego wysiadła starsza pani. Okazało się, że właśnie zakończyła ona swój kurs i taksówkarz - młody koreańczyk z miłą chęcią wziął kolejnego pasażera.
Tym sposobem jeszcze przed upływem studenckiego kwadransa jeśli chodzi o czas spóźnienia Saito wysiadł przed “Domowymi Pysznościami”. Tutaj przy jednym z zewnętrznych stolików - jedynym zajętym rozpoznał Shunsuke. Rysownik z dziwną miną gapił się właśnie w olbrzymi deser, który przed nim stał.

Wchodząc do lokalu, Saito spojrzał na swoją dłoń. Uszka znów były na swoim miejscu. Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie ciesząc się z faktu, że najwyraźniej miał w czymś rację i zaczynał cokolwiek rozumieć z całej tej "afery". Radosny grymas nie zszedł mu z twarzy nawet wtedy, gdy zbliżał się już do stolika zajmowanego przez Shunsuke.
- Konnichiwa Sonoroki-san - przywitał się obrzucając spojrzeniem pokaźnych rozmiarów deser.
- Konnichiwa…- odparł Shunsuke wskazując gestem miejsce naprzeciw siebie.- Skoro uprzejmości mamy za sobą, może przejdźmy do sedna spotkania? Proszę mówić z czym pan przyszedł.
Mężczyzna usiadł, a po chwili przesunął się w bok zdając sobie sprawę, że lodowy puchar niemal całkowicie zasłaniał mu rozmówcę.
- Od kilku dni miewam bardzo dziwne sny, również na jawie. Dziwne, a przy tym niezwykle realistyczne, jakby były... wspomnieniami. Z drugiej strony nie mogą nimi chyba być, bo widzę w nich rzeczy rodem z jakiegoś filmu science-fiction. Jakieś niebieskie postaci rozmawiające o transferach duszy, albo o jakimś śmiercionośnym wirusie. Co dziwniejsze nie jestem tylko obserwatorem, ale czuję się częścią tego, co widzę. Jednym z nich. I nawet nie dlatego, że widzę to ich oczami, ale... przez te emocje. - przystopował na chwilę uświadamiając sobie, że mówi coraz szybciej. - Są takie... żywe. Strach, przywiązanie, chyba nawet... miłość? Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się śnić w taki sposób.
Na początku myślałem, że coś jest ze mną nie tak. Że to z przemęczenia, albo niewyspania. Albo, że mam guza mózgu. Chciałem nawet iść się zbadać, ale później spotkałem pana i usłyszałem to słowo "mofuputsi". Wcześniej tylko mi się śniło, a teraz pan je wypowiedział na jawie. Wtedy też zauważyłem u siebie to
- pokazał rozmówcy swoją dłoń z wyraźnym tatuażem króliczych uszu - Niezwykła rzecz. Nie wiem skąd się wzięła, ale pojawia się i znika. Wydaje mi się, że ma to związek z tym, że w pobliżu jest inna osoba, która doświadcza czegoś podobnego. Zakładam, że pan również ma taki znaczek.
Kelnerka za kontuarem w klimatyzowanym pomieszczeniu czyściła właśnie widelczyki, gdy do stolika z wyjątkowo irytującym klientem dołączył drugi. Dziewczyna nałożyła na tackę dodatkową łyżeczkę owiniętą w serwetkę, pustą szklankę oraz menu.

- Witam w Domowych Pysznościach. - Miyako uprzedziła swoje przybycie wystudiowanym głosem, po czym rozstawiła zastawę na stole. - Czy chciałby pan zamówić teraz coś do picia? - Nalewając Saito wody z dzbanka, ukłoniła się grzecznie. Tatuaż króliczych uszek wesoło świecił jej na prawej dłoni, ale ta jakby zdawała się nie dostrzegać anomalii na swojej skórze.
- Dziękuję - odparł Saito kręcąc głową. - Na razie nie.
Znajomo wyglądający symbol na dłoni kobiety zwrócił jego uwagę, ale postanowił na razie milczeć.
- Mam. - Sonoroki zignorował obecność Miyako. Nie wydawał się też ani poruszony, ani zaskoczony słowami Saito. -To co teraz powiem nie podlega dyskusji. Nie interesuje mnie czy pan w to uwierzy czy nie. Nie powiem też skąd to wiem, ani dlaczego…- nie przejmując się obecnością kelnerki kontynuował. - W pana ciele, a dokładniej w pana DNA… siedzi dusza kosmitki, która uciekła w ten sposób przed katastrofą. Te wizje, to jej wspomnienia, a mo-cośtam to jej imię. Ona się budzi i pewnie z pomocą niejakiej “ księżniczki” obudzi się całkiem. Tyle że nie wiem co się wtedy stanie z panem. - zakończył z kwaśnym uśmiechem i upił nieco kawy.
- Dusza… w DNA… - Powtórzył powoli długowłosy, przetrawiając tę nietypową informację.
- Ale przecież nie jestem jedyną taką osobą. Włącznie z panem jest nas już… - spojrzał wymownie na dłoń kelnerki - Już czworo. Czy to znaczy, że każde z nas ma w sobie kosmitę? Czy tam duszę kosmity?
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Liczę na to że ten ich cały plan się sypnie i w następnym roku… te wizje będą jedynie przykrym wspomnieniem.- stwierdził stanowczo Sonoroki, który choć nie miał idealnego życia, to było ono jednak wystarczająco przyjemne, by nie chcieć go stracić na rzecz niebieskiego intruza.
Zignorowana kelnerka, oddaliła się bez słowa od stolika, bo najwyraźniej mężczyźni świetnie sobie radzili. Ona nie musiała w tym uczestniczyć, ani wysłuchiwać ich rozmowy.

Saito spochmurniał i zamyślił się. Dopiero teraz dotarło do niego to, co wcześniej powiedział jego rozmówca: "nie wiem co się wtedy stanie z panem". Czy ten cały transfer duszy miał polegać na tym, że ta niebieska istota przejmie jego ciało? Mężczyzna zadrżał na samą myśl. A jeszcze chwilę wcześniej był podekscytowany, chciał szukać pozostałych osób z króliczymi uszkami, chciał... wziąć w tym udział. Nadal nie do końca wyzbył się tej myśli nakazującej mu brnąć w to dalej. Wyjaśnić zagadkę, zrobić to, co trzeba zrobić. Ale jednocześnie dotarła do niego zgroza tego, co ta zagadka może za sobą kryć. Lubił swoje życie i nie miał ochoty tak wcześnie się z nim żegnać. A już zwłaszcza na rzecz obcej sobie istoty, która najwyraźniej nie zamierza go nawet zapytać o zdanie w tej kwestii...
- Nie myślałem o tym w ten sposób… - zaczął powoli. - Cieszyłem się nawet, że to wszystko dzieję się naprawdę, a nie jest wyłącznie wytworem mojego umysłu. Później zauważyłem, że ten tatuaż pojawia się, gdy w pobliżu jest inna osoba, która nosi taki sam. Pomyślałem, że powinniśmy się wszyscy odnaleźć. W końcu po to to chyba mamy - znowu wskazał na swoją dłoń - ale... opcja rozstania się ze swoim życiem nieszczególnie mi się widzi. A jeśli jest tak jak pan mówi, to może zamiast w tym pomagać, powinniśmy to jakoś powstrzymać? Choćby trzymając się od siebie jak najdalej.
- Póki co nie widzę powodu, by szukać reszty z nas. Ale najwyraźniej sami jakoś się znajdujemy.- stwierdził obojętnym tonem Sonoroki.- Zresztą jak niby pan chce ich szukać? Wedle książki telefonicznej?
- Myślałem raczej o tym, by spróbować znaleźć wspólny mianownik. Coś co nas wszystkich łączy, poza snami i znikającymi znamionami oczywiście. Może miejsce czy godzina urodzenia? Może grupa krwi? Musieli się czymś kierować wybierając akurat nas… Tak sądzę. Przy czterech osobach można się już pokusić o pewną analizę. Choć, jak rozumiem, pana to nie interesuje.
- Ani trochę na chwilę obecną. Niemniej łatwo znaleźć mój email w niemal każdym shounen jumpie. Proszę pod ten adres podesłać pytania. Może odpowiem na nie w wolnej chwili.- Shunsuke nie zamierzał przeszkadzać mężczyźnie w jego poszukiwaniach, ale miał lepsze rzeczy do roboty niż zabawę w detektywa. I Saito chyba też miał… czy też cały projekt mangi opartej na jego pisaninie upadł?
- Rozumiem. I dziękuję, że zechciał się pan tym ze mną podzielić. Jeśli uda mi się dowiedzieć czegoś więcej to nie omieszkam pana poinformować. Niezależnie od tego jaki jest nasz stosunek do tej sprawy, to wciąż dotyczy nas wszystkich… - Saito rozejrzał się po lokalu w poszukiwaniu kelnerki. Skoro również jest w to zamieszana, warto by było i z nią zamienić kilka słów. - Jeśli jednak zdecydowałbym się na prowadzenie poszukiwań, czy mogę liczyć na to, że udzieli mi pan takich podstawowych informacji o sobie? Celem porównania z innymi?
- Niczego nie obiecuję. Zależy jakie to informacje zechce pan uzyskać. W końcu mówimy tu o mojej prywatności i jej granicach.- Shunsuke skinął dłonią ku kelnerce chcąc uregulować rachunek. -Proszę przesłać pytania, a ja na nie odpowiem… lub nie. Zależy jakie będą.
- Oczywiście - przytaknął. - To zrozumiałe. I tak czy inaczej dziękuję.
Shunsuke wstał, ukłonił się, po czym bez słowa uiścił zapłatę za deser u pięknej kelnerki. Gdy rachunek został uregulowany, nie odwracając się za siebie, opuścił lokal.
Gdy tylko mężczyzna odszedł, Saito zagadnął kelnerkę.
- Przepraszam panią bardzo... Czy mógłbym o coś zapytać?
Miyako miała nadzieję, że mężczyzna będzie chciał coś zamówić, a nie rozmawiać na temat kosmitów. Wyjęła notesik i skinęła skwapliwie głową.
- Czego pan sobie życzy?
- Zauważyłem, że ma pani interesujący tatuaż na dłoni. Od jak dawna tam jest?
- Bardzo pana przepraszam, ale nie będę rozmawiała o niczym co nie jest związane z moją pracą na mojej zmianie. - Kelnerka ukłoniła się jak nakazywało dobre wychowanie i powstrzymała się od zgryźliwego komentarza w kierunku kolejnego klienta, który za grosz nie miał w sobie ogłady, podobnie jak jego przed rozmówca.

To było wyjątkowo ciekawe zjawisko… wszyscy “otatuowani” nieszczęsnymi uszkami, zachowywali się jak barbarzyńskie Ruskie z zagranicy i jedynie ten nieszczęsny Alice z klubu gogo wydawał się lepiej wychowanym Japończykiem… niż jego faktyczni obywatele.
Przykra i smutna prawda o młodym pokoleniu Nippończyków. Yamasaki nie chciała wierzyć gdy jej podstarzały profesor grzmiał z katedry, wygłaszając wyjątkowo nieprzyjemną tyradę na temat degradacji młodszych pokoleń, uznając jego skargi za upierdliwe pierdzenie starca… a teraz sama spotykała się z chamstwem i wścibstwem na każdym kroku.

Saito patrzył na nią przez chwilę z wyrazem absolutnego niezrozumienia na twarzy. Wydawało mu się, że zadał zupełnie niewinne i grzeczne pytanie, a reakcja byłą taka, jakby próbował poznać ulubioną ulubioną pozycję seksualną tej nieszczęsnej kelnerki! Shunsuke mógł mieć swoje podejście do problemu i próbować go zwyczajnie przeczekać, ale nie ignorował faktu, że jakiś problem prawdopodobnie istnieje. A ta tutaj zdawałą się nie zainteresowana nowym tatuażem, ani wizjami, których prawdopodobnie również doświadczała. Z jednej strony był przekonany, że wszyscy posiadacze uszek są ważnymi elementami układanki i powinien spróbować jakoś do niej dotrzeć. Z drugiej jednak… To jedno chłodne zdanie odebrało mu chwilowo całą cierpliwość i chęć nawiązywania dialogu z obcymi ludźmi. Miał jeszcze trochę własnych spraw do załątwienia i do przemyślenia. Wolał nie tracić czasu na kopanie się z koniem.

- Najmocniej panią przepraszam, nie chciałem pani urazić. Prawdopodobnie i ja i pani i inni posiadacze tych dziwnych znaczków - wskazał na swoją dłoń - wkrótce umrzemy, albo stanie się z nami coś równie nieprzyjemnego, ale to przecież prywatna sprawa każdego z nas, nieprawdaż?
Długowłosy uśmiechnął się najserdeczniej jak umiał, po czym powoli wstał.
- Dziękuję za poświęcony mi czas i raz jeszcze przepraszam za bycie tak bezpośrednim. Miłego dnia.
Ukłonił się grzecznie i bez dalszej zwłoki ruszył w kierunku wyjścia.
Miyako ukłoniła się grzecznie.
- Dziękujemy za wizytę w “Domowych pysznościach” i zapraszamy ponownie. - Wystudiowany głos i kolejny ukłon zwieńczył całą szopkę, by Miyako mogła w końcu udać się za kontuar.

Saito wyszedł na ulicę i wziął głęboki oddech. Mimo wszystko czuł, że zrobił jakiś postęp w swoich poszukiwaniach, choć wbrew temu, czego oczekiwał, z tą nowo nabytą wiedzą wcale nie było mu lżej na sercu. Poza tym niezbyt entuzjastyczne podejście Sonorokiego i tej kelnerki trochę podcięło mu skrzydła. Miał ochotę się wygadać komuś o... bardziej optymistycznym nastawieniu. Pomyślał o Haruce. W końcu obiecał jej, że da znać, gdy się czegoś dowie. Sięgnął po telefon i napisał do niej SMS-a.

Cytat:
Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy o króliczych uszkach. Znajdziesz dziś chwilę, żeby pogadać?
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline