-I znów bijatyka! I Znów bijatyka! I znów bijatyka cały dzień! I porąbany łeb i porąbany dzień, razem bracia aż po zmierzch...- nucił znudzony brodacz. Krasnolud należał do tych co to nie mogą na miejscu usiedzieć spokojnie zbyt długo. Mechanizmy, cuda inżynieryjne i cała reszta tego cholerstwa w ogóle go nie interesowało. Brodacz raz po raz spoglądał na siostrę czy ta czegoś nie kombinuje jak to wszystko zostawić i ruszyć dalej. Był ciekaw tajemnic, jakie kryła cytadela.
Niespodziewany hałas w pomieszczeniu wybudził go z tego żałosnego letargu. Krasnoludzki topór bojowy był zbyt ciężki i nieporęczny by wciskać go za pas, to też Henk trzymał swój oręż nieprzerwanie. Kiedy niebieski, latający potworek rzucił się na kapłana Gonda, brodaty wojownik bez chwili zastanowienia rzucił się w tamtym kierunku chcąc choć trochę się poruszać i zabawić.
~Zawsze to jakiś trening!~ pomyślał dziarsko biegnąc w kierunku mefita.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |