Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2017, 18:06   #161
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Początek dnia był naprawdę przyjemny. Krótka posiadówka na tarasie pełnym liściastych roślinności wyciszyła ją wewnętrznie i pozwoliła odetchnąć. Niby zostało jej pięć dni przerwy, a jakoś czuła się zmęczona i wiedziała, że to szybko nie minie. Świeżo zaparzona kawa z aromatem Irish Cream i spienionym mlekiem dopełniała harmonii dnia wraz z nastrojową muzyką. To była naprawdę piękna piosenka, którą mogłaby puszczać w kółko i długo by jej się nie znudziła! W sumie to wszystko byłoby super gdyby nie nagłe bombardowanie na jej telefon, który mało co się nie zawiesił od nadmiaru wiadomości.

Najpierw napisał Calvin. Cat parsknęła krótkim śmiechem po przeczytaniu wiadomości.
- Widzę, że nie dajesz za wygraną - mruknęła do siebie z półuśmiechem i wystukała odpowiedź.

Cytat:
Napisał ”Catherine”
Kusisz, jednakże nie wiem kiedy znajdę czas :) Mam trochę zajęć rozplanowanych, chyba nie stęskniłeś się tak szybko? Dam znać gdy znajdę czas
Ledwo odłożyła telefon, a już wydobył się z niego dźwięk kolejnego smsa. Westchnęła będąc przekonana, że to znowu prawnik, jednak uniosła brew ze zdziwienia.
- Tata? - nie spodziewała się od niego wiadomości, a tu proszę. Szczerze się ucieszyła, bardzo kochała swoich rodziców i chętnie ich zobaczy. Na pewno chętniej niż dwudziestoletnią whisky.

Cytat:
Napisał ”Catherine”
Ooo, super! Pościelę wam w gościnnym! Nawet nie ważcie się mi postawić stopy w jakimś hotelu. Zapraszam :) Jeśli dacie radę to zróbcie małe zakupy, bo ja dziś nie będę miała czasu i możecie się zdziwić stanem lodówki. Przy okazji zapraszam na swoją wystawę!

Całuję! Do zobaczenia :) Pozdrów mamę.
To by było na tyle, teraz spokój. Tak, mała przerwa, w której wybierze sobie kreacje i pojedzie do baru. W między czasie z rozkoszą odpisała Mattew.

Cytat:
Napisał ”Catherine”
Uuuo, cóż za panika <3 Stresujemy się? Wyluzuj, jesteś najurokliwszą kluseczką, jaką znam! Oczarujesz ich szybciej niż ja swoim dekoltem :>
Nie było jej jednak dane długo się nacieszyć spokojem. Niepokojący telefon od Hannah, od razu po tym walenie do drzwi. Raaany, naprawdę? To jest możliwe by jednego dnia wszystko zwaliło się akurat na nią? Serio? Zaczynała podejrzewać ingerencję sił nadnaturalnych. To było naprawdę dziwne. Kradzieżą obrazów nie przejęłaby się tak bardzo, gdyby nie fakt, że miała złe przeczucie. Niepokojące myśli o Hashimoto, który być może przeżył i teraz coś od niej chce… ten kto skradł obrazy, musiał mieć coś do Catherine. Ciężko było jej uwierzyć, że kogoś zafascynowała jej sztuka więc postanowił to skraść. Aż tak popularna to ona jeszcze nie była.
Zaprosiła Lucasa do cichego salonu.


Catherine była spokojna i opanowana, choć wszystko zwaliło się na jej słodką, rudą główkę jak jakaś nieoczekiwana i nieprzewidziana przez meteorologów nawałnica. Słuchała Lucasa z uwagę, rozważała jego słowa i zastanawiała się. Nie do końca rozumiała czemu przyszedł akurat do niej, ale wiedziała, że jest coś, co może mu zaproponować. Była jednak sprawa bardziej nagląca, o ile panika Hannah była uzasadniona.
- Przepraszam cię na sekundę, usiądź tutaj, proszę - Cat wskazała skórzany fotel stojący obok stolika do kawy. Trzymając komórkę w swoich zgrabnych dłoniach szybko wystukała numer alarmowy. Przyłożyła telefon do ucha i podtrzymała go ramieniem, wolnymi zaś rękami wyjęła z szafki czystą szklankę. W trakcie przeprowadzonej rozmowy zdążyła zapełnić naczynie czystą wodą i pokręcić się trochę przy aneksie kuchennym.
- Dzień dobry, chciałam zgłosić kradzież i prawdopodobnie napaść. Właśnie zadzwoniła do mnie przyjaciółka, mówiła, że jest w niebezpieczeństwie, nigdzie nie ma strażnika, jest zupełnie sama i boi się. Słyszy napastnika kręcącego się po sali. Jest to galeria sztuki Tate Modern. Ponoć wszystkie wywieszone obrazy gotowe na wernisaż zostały zabrane. Kobieta nazywa się Hannah Glover. Możliwe, że jej życie jest zagrożone. - Watson na chwilę zamilkła, kiwając głową ze zrozumieniem. - Catherine Watson. Tak, tak jak ten doktor Sherlocka. Yhym. Dobrze, dziękuję. - kobieta rozłączyła się i usiadła naprzeciwko Lucasa, kładąc przed nim szklankę wody. W porównaniu do mężczyzny była opanowana.

- Gdzie twoja żona? - zapytała, na co Lucas pokręcił głową.
- Margaret poleciała z koleżankami z tego ich stowarzyszenia za granicę - westchnął. - Zwiedzają jakieś starożytne twierdze, czy coś w tym stylu - wzruszył ramionami, jak gdyby były to nieistotne detale. - Diana poprosiła mnie, żebym jeszcze nic jej nie mówił - westchnął. - Boi się, że moja żona zabije ją, jak wróci z urlopu. Wiem, że to z mojej strony… niedojrzałe, jednak ja też unikam tej rozmowy. Nie wiem, jak ją zacząć. Czuję się w tym wszystkim taki sam… przepraszam, że przyszedłem do ciebie z moimi problemami. Nie chcę być ciężarem, po prostu przestraszyłem się, że wybuchnę, jeżeli z kimś nie porozmawiam - mówił coraz ciszej, jak gdyby miał za chwilę zemdleć. Wziął szklankę wody, którą postawiła przed nim Cathy i opróżnił ją w kilka sekund.
- A twoja córka gdzie jest? - Cathy zadała kolejne pytanie.
Lucas zaniósł się głośnym, nieco upiornym śmiechem.
- Nie wiem - spojrzał w oczy przyjaciółki. - Pokłóciłem się z nią. Powiedziałem rzeczy, których żałuję… - zawahał się. - Wiem, jak to przeżywała, jednak postanowiłem obwiniać ją, zamiast wspierać. Wciąż uważam, że to tylko i wyłącznie jej wina, lecz ta kłótnia w niczym nie pomogła. Powiedziała, że jedzie do chłopaka, trzasnęła drzwiami i tyle ją widziałem. Krzyknąłem za nią, że ukradli jej samochód, ale chyba nie usłyszała. Potem zadzwoniłem do jego rodziny, ale dowiedziałem się, że nie ma w ich domu ani jego, ani Diany. Mam wrażenie, jakby ktoś znienacka rzucił koktajlem mołotowa w moją rodzinę. Nie zdziwiłbym się, gdyby Margaret trafił szlag w tej twierdzy i zostałbym wdowcem - rzekł, po czym natychmiast pobladł jeszcze bardziej. Podniósł rękę do ust, jakby chcąc cofnąć wypowiedziane słowa.
- Spokojnie, to akurat samo się rozwiąże. Diana to mądra dziewczyna, zrozumie twoje zachowanie. Sama na pewno jest zdenerwowana, obwinia się. Może poszła z chłopakiem szukać rodzeństwa? A dzwoniłeś na policję? Powiadomiłeś o tym?

Lucas wstał i znów zaczął przechadzać się po pokoju. Był kłębkiem nerwów.
- Może poszła szukać rodzeństwa, ale nawet nie jestem pewien, czy chce, aby je znalazła - zawiesił głos. - A co jeżeli natrafi na jakichś bandziorów? Policja powinna zajmować się tym, nie ona. Rozmawiałem z nimi i powiedzieli, że rozpoczną pracę jak najszybciej, jednak… co tak właściwie mogą zrobić? - rozpostarł dłonie. - To było przed domem na przedmieściach. Zero kamer. Ludzie pochowani w swoich ogródkach na tyłach posesji. Zapewne powinienem czekać i liczyć na cud, lecz nie mogę usiedzieć w miejscu. Nie wiem co robić - zawiesił głos, po czym podniósł wzrok na Cathy, jakby oczekując jakiejś porady. - Ani od czego zacząć.
- Jestem niemalże pewna, że złodziejom nie zależało na dzieciach. Pewnie odjadą gdzieś dalej, wysadzą Michaela i Sandy, policja ich znajdzie i będzie dobrze. Pewnie samochodu nie odzyskasz, ale myślę, że to najmniejszy problem w tej sytuacji.
- westchnęła cicho i również wstała na równe nogi. Podeszła do mężczyzny i objęła go po przyjacielsku, masując łopatki. W głowie wciąż miała Hannah, do której zamierzała pojechać, jednakże nie zostawi Lucasa tak nagle, nie potrafiła. Musiała zawierzyć bezpieczeństwo sąsiadki policji.
- Jeśli chcesz, to możemy zrobić tak - zaczęła subtelnym, kobiecym tonem głosu, kiedy to zwolniła uścisk oddalając się na odległość ramion.
- Zrobisz plakaty o zaginięciu, wydrukujesz nakład, wyślesz smsa do córki z przeprosinami i prośbą, czy pomogłaby ci rozwiesić. Napisz na samym dole, że za pomoc w odnalezieniu nagroda 10.000 £, sfinansuję to. Musisz zrobić cokolwiek, inaczej się zamęczysz. - uśmiechnęła się pocieszająco. Lucas skinął głową.

- Tak, powinienem sam na to wpaść. Kurwa, kompletnie tracę głowę - w przypływie agresji grzmotnął pięścią o oparcie fotela, posuwając go o kilka centymetrów do przodu. Zdawał się nawet nie zwracać na to uwagi podobnie zresztą jak Cat, która to zignorowała - Dzięki za poradę - uśmiechnął się lekko, jednak wypadło to nieco krzywo i nienaturalnie. Potem zmarkotniał, kiedy przypomniał sobie o czymś. - A co z Margaret? - zapytał. - Powinienem do niej zadzwonić? - spojrzał na Cathy, jednak mina na jego twarzy sugerowała, że przewidywał, co mu odpowie… i nie bardzo podobało mu się to.
- Szczerze mówiąc nie jestem pewna. Z jednej strony ją zmartwisz, ale z drugiej, to na pewno chciałaby wiedzieć. Może mieć potem wyrzuty sumienia, że dobrze się bawiła w chwili, gdy nie wiadomo było co się dzieje z jej dziećmi. - Cathy rozłożyła bezradnie ręce. Zdawało jej się, że sama wolałaby wiedzieć o czymś takim, ale Margaret nie znała zbyt dobrze. - Odpowiedz sobie na pytanie, czy ty na jej miejscu chciałbyś wiedzieć. To jedyne rozwiązanie. W tym wypadku kierować należałoby się empatią - zakończyła z delikatnym uśmiechem. - Zadzwoń do mnie jeszcze później, dobrze? I gdy będziesz potrzebował mojej pomocy. Postaram się pomóc jak mogę, choć do bycia detektywem mi daleko, nawet mimo nazwiska - zażartowała subtelnie.
- Tak, przydałby mi się jakiś Sherlock - Lucas odparł śmiertelnie poważnie. Następnie spojrzał badawczo na Cathy i zaczął się zastanawiać. - Masz wielu przyjaciół… - zaczął. - I choć normalnie nie ośmieliłbym się prosić cię o przysługę, to jednak jestem… zdesperowany - spojrzał na pustą szklankę, jakby życząc sobie, aby znów była pełna… i to czymś znacznie mocniejszym od wody. - Masz jakieś kontakty, które mogłyby być przydatne? Dobry detektyw, gliniarz, nie wiem, nawet pieprzona wróżka - zaśmiał się dość psychotycznie. - Ktokolwiek…

- Znam świetnych prawników, którzy mają kontakt z detektywem, tutaj mogę postarać się pomóc. Niestety, ale większość wydziału sprawiedliwości znam z Japonii, głównie Tokio. Tutaj mieszkam od niedawna - odparła szczerze Catherine. - Ale jeśli wpadnę na coś jeszcze, to na pewno wykonam odpowiedni telefon. Obiecuję
Lucas podszedł do niej i mocno uścisnął jej dłoń. Przytulił ją. Czuła wdzięczność wylewającą się z niego.
- Dziękuję - szepnął, po czym zrobił krok do tyłu. - Ja już pójdę, mam dużo do zrobienia - rzekł. - Trzymaj kciuki - rzekł nieco bezbarwnie.
- Wszystko będzie dobrze, na pewno! Liczy się czas i szybkość działania. - Cat pokręciła się po mieszkaniu, znalazła kartkę i długopis, po czym namazała numer telefonu do Calvina. Co prawda nie miała zamiaru chlać z nim, bo to było zbyt ewidentne w swej treści, no ale trudno. Zabierze Hannah jako przyzwoitkę i wykiwa wszystkich napalonych chłopów - Trzymaj - podała Lucasowi kartkę z numerem telefonu oraz imieniem i nazwiskiem prawnika - Powiedz, że to ode mnie, ja napiszę mu smsa z uprzedzeniem, że będziesz dzwonił. Wyjaśnij sprawę, musi ci pomóc.
Lang po raz pierwszy tego dnia uśmiechnął się naprawdę. Wydawało się, że Catherine zdołała obudzić w nim iskierkę nadziei. Wcześniej zastanawiała się, dlaczego przyszedł akurat do niej, jednakże wszystko wskazywało na to, że wcale tego nie żałował.
- Jesteś najlepsza - rzekł. - Nie wiem, jak ci się odwdzięczę - westchnął, kierując się do wyjścia. Zanim dotarł do drzwi, spojrzał na nieco przetrącony fotel i poprawił go na miejsce. - Gdybyś potrzebowała czegokolwiek, kiedykolwiek… - zawiesił głos, nie kończąc wypowiedzi. Kobieta kiwnęła głową i uśmiechnęła się pokazując zaciśnięte kciuki.
- Później będziemy o tym myśleć, działaj. - zachęciła go motywująco patrząc jak wychodzi.
Wyglądało na to, że zgasiła przynajmniej pierwszy ogień. Spojrzała na zegarek. Rozmowa z Lucasem zajęła jej prawie godzinę! Czas leciał jak opętany. Dlatego na szybko wystukała sms'a do prawnika:

Cytat:
Napisał ”Catherine”
Zadzwoni do ciebie Lucas Lang, proszę cię abyś mu pomógł! Jest lekarzem, jego sytuacja jest ciężka, szuka detektywa, wiem że kogoś tam masz!~ c;
Zaskocz mnie i się wykaż! Umówimy się później i mi wszystko opowiesz.

xoxoxoxo, Kitty.
Cytat:
Napisał ”Calvin”
Twoi przyjaciele to moi przyjaciele. Później dzisiaj, mam nadzieję? :)
Cathy uśmiechnęła się i jednocześnie przewróciła oczami. "Nice try, Calvin", pomyślała.

Cytat:
Napisał ”Catherine”
Jeśli będzie chwila czasu to nawet w nocy! Ale nie rób sobie nadziei, póki co nawet nie mam czasu by podlać stojącą w sypialni Dracenę. Ona też się czuje zaniedbana! Muszę kończyć, jadę do galerii.
Cytat:
Napisał ”Calvin”
Musisz przyjechać jak najszybciej, Dracena niedługo uschnie i będziesz ją miała na sumieniu! :O Powodzenia z wystawą!
Catherine już nie odpisała. Nie miała na to czasu. Zgarnęła swoją torebkę i spakowała do torby Versace sukienkę oraz eleganckie buty. Musiała się naszykować na ten późniejszy bankiet, w razie potrzeby późniejszego tam pojechania. Dopakowała kosmetyki oraz małą butelkę wody. Spojrzała na ekran komórki, 79% baterii, całkiem nieźle. Zgarnęła w razie czego swój beżowy płaszcz, zawieszając go na przedramieniu. Rozejrzała się po pokoju czy aby na pewno ma wszystko po czym opuściła mieszkanie.

Wychodząc z domu Cathy wykręciła numer do Matta. Zamykając drzwi mieszkania mogła już rozpocząć rozmowę, kiedy ten odebrał.
- Cześć Słodziaku! - zaćwierkała uroczo do smartphona przyciśniętego do ucha
- Jakbyś mógł jednak pogrzebać w tych pudłach, to bym była ci ogromnie wdzięczna! W pierwszym masz ozdobne serwetki, smukłe wazony na kwiaty i takie drobne lampiony. W drugim samo szkło, no ale z tym to ty sobie radzisz wyśmienicie, więc nie truję! Sztućce sama ułożę, no chyba, że w googlach wyklepiesz savoir vivre. - gadała sobie jak gdyby nigdy nic mając nadzieję, że ten nie będzie za bardzo oponował.
- Niech chuj cię strzeli! - przerwał jej donośny krzyk mężczyzny. Matt miał swój urok, jednak nigdy nie wahał się przed użyciem odpowiednich słów do wyrażenia swoich uczuć. - Chyba sobie kpisz - ni to zapytał, ni to stwierdził. - Cat, nie pisałem się na to - jęknął. - Serio. Gdzie jesteś?
- Jadę do galerii. Ktoś się włamał i napadł Hannah. Nie wiem co tam się dzieje, czy w ogóle żyje
- powiedziała już poważnie, kończąc głosowe gierki. Skoro nie działały, no to trudno.
- Proszę cię, zrób to dla mnie. Zapłacę ci ekstra za to barmanowanie. No i odwdzięczę ci się... Co będziesz chciał. Ok?
- Co będę chciał, mówisz
- jego ton na krótki moment stał się żartobliwy, jednak szybko wrócił do poprzedniego. Nieco zmęczonego i zrezygnowanego. - Może podeślesz mi kogoś do pomocy? - zaproponował. - Zamierzasz w ogóle przyjść na swoją własną imprezę?

- Tak, będę. Poproszę kogoś o pomoc, jeśli jej potrzebujesz, chociaż myślałam, że twoje zwinne rączki sobie doskonale poradzą
- ponowna próba kokieterii przedarła się przez jej ton głosu. Zaczynała wariować od nadmiaru rzeczy do zrobienia na raz. Zbiegła po schodach i odblokowała drzwi od swojego samochodu.
- Hmm, tak, Cat, ale lepsze są we wkładaniu rzeczy do środka, niż wyjmowaniu ich, na przykład z tych okropnych pudeł - westchnął z flirciarskim wyrzutem. - Wiesz, że jeszcze nie ma ludzi z cateringu? - dodał. - Czy może sam mam zacząć smażyć steki? - zapytał niepokojąco służalczo.
- To do nich zadzwoń, proszę. Kocham cię! Odwdzięczę się czymś cudownym i podeśle do pomocy jakąś laskę, co byś miał na czym oko zawiesić - odpowiedziała otwierając bagażnik i pakując tam zabrane z domu rzeczy. Wsiadła do samochodu i trzasnęła drzwiami. Zapięła pas bezpieczeństwa po czym włączyła silnik.
- Numer do nich jest pod barem razem z innymi papierami. Bądź moim zastępcą, przysięgam że nie będziesz żałował. Jesteś najlepszy!
- I to we wszystkim
- rzekł. - Oj, Cathy. Jesteś biedna. Wisisz mi ogromną przysługę - zapowiedział.
- Dla ciebie wszystko, dzięki! Do zobaczenia!
Następnie Matt rozłączył się. Cat szybko wystukała smsa do swojej dobrej koleżanki, weterynarki, Carmen.

Cytat:
Napisał ”Catherine”
Przepraszam, że piszę a nie dzwonię.
Pamiętasz o tym party co ci pisałam, że urządzam? Właśnie mam problem. Muszę pojechać do galerii gdzie miała się odbyć wystawa, bo skradziono obrazy i napadnięto moją sąsiadkę. Nie mogę więc przygotować wszystkiego w sali. Matthew tam jest i pomaga, robi za mnie tak w sumie, ale prosił abym jeszcze kogoś znalazła. Stąd prośba. Mogłabyś mu pomóc? Podam ci adres. Proszę! Czuj się zatrudniona, zapłacę :)
Wstawiła smartphona w uchwyt do telefonu i ruszyła. Na któryś z kolei światłach na pewno zdąży odczytać odpowiedź, a jeśli coś pójdzie nie tak, to miała jeszcze zestaw głośnomówiący, więc da sobie radę. Teraz priorytetem stała się Hannah. Ciężko było stwierdzić, czy dziewczyna panikowała, czy naprawdę była zagrożona. Cat wiedziała, że nikt nie powinien mieć do niej pretensji o to, że wybrała tę drogę, a nie przygotowanie jakiejś imprezy. Jeśli jednak miałoby być inaczej, to cóż… Ktoś, dla którego przyjęcie jest ważniejsze niż ludzkie życie, chyba nie powinien być jej przyjacielem.


 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline