Barki Josefa Quartijna nie było! Miejsce, które zajomowała było puste. Najwidoczniej Marienburczyk zdążył w międzyczasie wypłynąć. Tak więc ta droga ucieczki z Bogenhafen nie wchodziła w rachubę.
Jeszcze trochę kluczenia między magazynami, ukrywania się w zaułkach, ostrożnego skradania się podcieniami domów, wyczekiwania na podwórkach i klatkach schodowych i... tłum goniący podpalacza rozproszył się, strażnicy gdzieś zniknęli. I tylko z oddali słychać było krzątaninę związaną z gaszeniem domu, który został podpalony przez Zinggera.
Magazyn numer
13 należał do Johannesa Teugena, o czym świadczył zawieszony na łańcuchu nad wierzejami różokrzyż - herb kupieckiego rodu. Wrota były otwarte, w pobliżu nikogo nie było. Nad nabrzeżem magazynowym wolno unosiły się smużki mgły. Obserwacje dokonane przez Wolfganga, który znajdował się pod wpływem swoich prostych, acz użytecznych czarów tylko potwierdzały fakt, że nic się nie działo.
Przez wrota widać było wnętrze budynku. Przestrzeń bezpośrednio za drzwiami, mniej więcej do połowy głębokości magazynu była pusta. Wszystkie towary, w postaci drewnianych skrzynek zgromadzono z tyłu i pod ścianami. Ich stosy piętrzyły się aż po sam sufit.