Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2017, 23:14   #40
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
post wspólny z Aveane i pi0t



Thora i Eomund w drodze do ruin



Thora przedzierała się przez krzaki dźwigając pokaźny kawał mięsa wykrojony przez Eomunda. Przekonana była, że mięso smoków da jej siłę i doda odwagi na przyszłość. W końcu nie co dzień Orlic daje możność walki z potworami z przełomu światów. Z cicha posapywała brnąc przez roślinne zarośla, w myślach składając opowieść o ich zwycięstwie. Eomund przez chwilę przyglądał jej się z uśmiechem, przedzierając się między roślinami z niewielkimi zaledwie trudnościami. Większość swojego życia spędził w podobnych warunkach, chociaż imperialne lasy nie były tak okazałe i dzikie jak bezdroża, którymi teraz się przemieszczali. W końcu podszedł do kobiety, choć dalej pozostawał czujny.

- Nieźle strzelasz jak na osobę, która preferuje topór - skinął głową z uznaniem. - Może niewystarczająco dobrze, żeby brać udział w zawodach, ale dobrze wiedzieć, że ma się taką osobę w otoczeniu.

- Ty też - odcięła się szybko i kąśliwie - Znaczy nieźle strzelasz - dodała jakby nie była pewna, że znaczenie przekazała wystarczająco - Bogowie Ci dzisiaj nie sprzyjali. Poćwiczysz, będzie lepiej. - pocieszyła go życzliwie oddmuchując blond pasmo z oczu.

- Bogowie mnie już dawno opuścili - oblicze mężczyzny spochmurniało. - Jedynie Morr przygląda się mojemu życiu, a w jego interesie nie leży zachowanie go.

Jakieś zacięte zamyślenie odmalowało się na twarzy Thory. Po chwili jednak uniosła na Eomunda rozjaśnione spojrzenie, jakby coś sobie przełożyła.
- U nas to Hell odpowiedzialna za świat śmierci. - mruknęła podrzucając sobie ochłap na ramieniu - Na co Morrowi ktoś w podziemiu co do walki niezdatny? Co chwały mu nie przysporzy? -zapytała z zainteresowaniem.

- W Ogrodach Morra raczej się nie walczy - Eomund wzruszył ramionami. - Walka leży w domenie innych bogów, Morr przynosi ukojenie i spokój zamiast wiecznego zamętu i krwi.

- To jeśli temu bogu służysz, czemuś taki niespokojny i spięty wciąż? - odwróciła kota ogonem z krzywym uśmiechem.

- Nie służę mu, pokładam w nim nadzieję, że przyjmie mnie do siebie, kiedy przyjdzie na mnie czas. To ogromna różnica.

- Nadal nie odpowiedziałeś na pytanie. Chociaż pytam uprzejmie - dorzuciła zadziornie, łypiąc na mężczyznę obok.

- Nie jestem spięty i niespokojny, jeśli o to ci chodzi - czuł na sobie wzrok kobiety, jednak wolał unikać spoglądania na nią. Czuł, że gdyby ich spojrzenia się spotkały, miałby problem z powrotem do rzeczywistości. - Bardziej “nieprzystosowany do pracy zespołowej”.

Mina dziewczyny wskazywała na to, że coś się ciśnie jej na usta ale nie chce palnąć nic na głos.
- Aha.
Przez chwilę kroczyła obok w milczeniu, by gwałtownie znowu odwrócić się w stronę łucznika:
- A do czego jesteś przystosowany? - zmierzyła go bezczelnie od stóp po czubek głowy jakby oceniała niewolnika czy może konia. Sprawny krok, tłuszczu nie było widać na nim, dłonie co mocne się zdawały i zwinne. Tak.. zwinne. Dziewczyna aż skinęła lekko blond głową na wspomnienie Eomunda składającego się do strzału. Twarz nosząca znaki przejść. Drobniejszy się zdawał przy Ulfirze, ale kto przy nim nie był drobny. Spojrzenie dziewczyny ześlizgiwało się po całej postaci Eomunda w wyliczance.

- Do… - Eomund w końcu odwrócił swoje spojrzenie ku kobiecie. Nie dość, że nie wiedział, jak ubrać w słowa to, czym się zajmuje, to dodatkowo jej oceniający wzrok wytrącił go z równowagi. Odchrząknął, starając się szybko zebrać myśli. - Znaczy się, do polowania. Do samotnego czekania, aż zwierzyna odsłoni swój słaby punkt - spojrzał w brązowe oczy kobiety i momentalnie uderzyła go myśl, że sam właśnie to zrobił, właśnie się odsłonił.

Thora złapała spojrzenie łucznika i jakoś odruchowo się uśmiechnęła. Drobne blizny na twarzy się wygładziły, a na policzkach pojawiły się lekkie rumieńce, podkreślające mocno młody wiek dziewczyny. Uśmiech błyskawicznie sięgnął i jej oczu, gdy zakleszczyła wzrok na ciemnoniebieskich oczach mężczyzny, którego spojrzenie również momentalnie się ociepliło.

Jakoś nieśmiało pochyliła głowę by znowu bokiem zerknąć na Eomunda.
- Aha - rzekła elokwentnie - Dużo … - zatchnęła się lekko znowu układając sobie smocze mięso wygodniej - … takiej… no… zwierzyny? Znaczy czy złowionej. - jakoś dziwnie straciła wątek i gwałtownie odwróciła się teraz sama by wpatrzeć się w dżunglę przed nimi.

Hoefer musiał ugryźć się w język, żeby być w stanie oderwać się od oczu Norsmenki. Mrugnął przy tym jak skończony debil, nie potrafiąc opanować grymasu bólu.

- W ciągu mojego długiego życia trochę się jej nazbierało - lekko się uśmiechnął wiedząc, że rozmawiają na zupełnie dwa różne tematy. - Ale jak wyniosłem się do miasta, zacząłem polować o wiele rzadziej.

- Mhm, w mieście nie ma szans na polowanie - Thora odpowiedziała jakoś z wolna - Do polowania trzeba przestrzeni. W mieście duchota, ciasnota. Jak długiego? - znowu zmieniła temat jakby odzyskując powoli rezon. Jednostajny widok natury pomagał rozumowi przedrzeć się przez nagłą mgiełkę otumanienia. Odwróciła się by sprawdzić, czy wszyscy nadążają. Wprawiła tym w ruch liczne warkoczyki. Zatańczyły w lekkim półobrocie, wprawiając łucznika w zachwyt. Chociaż wiedział, że myliła się co do polowań w mieście, nie chciał wyprowadzać jej z błędu.

- Prawie trzydzieści lat na skraju lasu i kilka kolejnych w miejskich murach. Miasto to nie moje życie, ale zarobek o wiele lepszy. Dzięki temu mogłem dobrze się uzbroić na tę wyprawę. Ba, dzięki temu w ogóle się o niej dowiedziałem.

- Trzy dziesiątki i kilka lat - Thora aż się odwróciła by ocenić mężczyznę, podsuwając się przy tym nieco bliżej - Nie wyglądasz na tak starego. Prawdę rzeczesz? - spytała z podejrzliwą miną.

- Dobra dieta to podstawa - zaśmiał się cicho i trochę zbyt nerwowo. Zmniejszający się dystans między nimi nie pomagał mu się skupić. Wystarczyła sama obecność tej młodej kobiety, żeby jego myśli odrywały się od rzeczywistości. Jej bliskość mu tego nie ułatwiała. Wiedział, że jeśli pozwoli sobie na takie rozproszenia, może łatwo zginąć. Wiedział również, że w pewnym momencie może przestać o to dbać. - No i życie na łonie natury odmładza człowieka.

- Dieta… - dłoń dziewczyny mocno klepnęła kawał dźwiganego mięsa - No to sobie podjesz. Smocze mięso i siły i wigoru dodaje. Ale gdybyś potrzebował - uśmiechnęła się kpiąco - się na kim oprzeć, bo ci wiek dokuczać będzie… to… pomogę. Jak uprzejmie poprosisz - dorzuciła ze śmiechem.

- Na ogół sobie radzę - mówił powoli, jakby pilnował tego, jakie słowa wydobywają się z jego ust. - Ale jak będę potrzebował, odezwę się na pewno - na ustach mężczyzny zagościł uśmiech, a on sam modlił się w duchu, żeby nie wyglądało to obleśnie.

- Tylko pamiętaj! Uprzejmie! - Thora pogroziła Eomundowi palcem - Wychodzi na to, że bogowie na coś skrzyżowali nasze ścieżki. Najstarszyś w tej zbieraninie. Ja najmłodsza. - dziewczyna przystanęła na chwilę by pozwolić pozostałym ich dogonić - Czego mnie możesz nauczyć, Eomundzie? - spytała zaglądając ponownie w niebieskie źrenice z jakąś gotowością i ciekawością. - I czego uczyć się chcesz ode mnie? - dodała prędko czując się jak ćma zbliżająca się do płomienia świecy.

- Jedynej rzeczy, w której jestem dobry. Jak niespostrzeżenie podejść na tyle blisko, żeby strzał był czysty, celny i przede wszystkim zabójczy. Tylko na tym się znam, to jest całe moje życie - chociaż mogło się zdawać, że słowa niosą ze sobą jakiś rodzaj żalu, w głosie myśliwego czaiła się nuta z trudem skrywanej dumy. - Wiesz, zawsze był ze mnie marny wojownik. Nie wiem nawet, po co noszę ze sobą miecz. Jeśli będziesz chciała nauczyć mnie walki w… - przełknął ślinę, choć tak naprawdę nie zdawał sobie z tego sprawy - bliskim kontakcie, możesz spróbować swoich sił.

- Mężczyzna bez miecza to jak mężczyzna bez przyrodzenia - rzekła Thora z przekonaniem - Zgoda. Zaczniemy naukę przy najbliższej okazji zatem. Nie martw się. Obiecuję być łagodna - obiecała słodko wypłacając mężczyźnie lekkiego kuksańca gdy znowu podjęli wędrówkę.

- Miecz mam, tylko nie umiem z niego korzystać - inni mężczyźni mogliby zdawać sobie sprawę z tego, w jak niekorzystnym świetle postawiłoby ich takie zdanie, ale nie Eomund. - Ja niestety nie mogę obiecać łagodności, jestem wymagającym nauczycielem.

Nie wydawało się, by to ostrzeżenie przeraziło dziewczynę. Ruszyli dalej w zgodnym milczeniu.




Thora i Brokk w ruinach


Thora bez pardonu dosiadła się do krasnoludzkiego mistrza, co z Wolfgangiem butelczynę rozrabiał.

- Brokk… - zaczęła niezręcznie ciężko i twardo wymawiając imię towarzysza. - Zlecenie bym miała. Pomożesz mi? - łypnęła groźnie na maga.

Khazad miał już zainteresować się lunetą maga, gdy zjawiła się Normsenka.
Mówcie śmiało, czego Wam trzeba. - Odpowiedział krótko, wyciągając w stronę kobiety butelkę miodu od Wolfganga.

- Potrzebuję amulet. Zapłacę. - twarda krótka przemowa z trudem przechodziła przez gardło dziewczyny - Narysuję naszą runę. Da rady?

Wzmianka o runach wyraźnie zainteresowała krasnoluda.
- Przedmiot musi być odpowiedniej jakości, a samo wykonanie runy jest procesem długotrwałym. Ale mogę to wykonać. Zapłacicie obejmując za mnie wartę, złota tu i tak więcej niż uniesiemy. - Khazad sam się sobie dziwił, rezygnował z zapłaty twardą walutą. Jednak zyskiwał tym czas na doskonalenie swoich umiejętności.

Blondynka skinęła głową:
- Ja narysuję, a Brokk mi powie ile materiału trzeba będzie. Hm? - nie bardzo wiedziała jak się teraz zwracać do uprzejmego krasnoluda. “Pan” przez gardło jej by nie przeszło. Tak samo jak “waść”. Wybrała ...neutralną formę.

- Materiału jest tu już pod dostatkiem wojowniczko. Wybierzcie coś z tej biżuterii, która się tu znajduje. Szukajcie czegoś co się Wam podoba i nie jest uszkodzone. W warunkach polowych nie rozstawię warsztatu. Niech to będzie złoto, srebro, albo obsydian jeśli się Wam podoba.

Młódka pokręciła głową przecząco:
- Złota tego nie chcę. Znajdę coś specjalnego. Jeno rzeknij Brokk - w końcu odruch naturalnie wygrał ze skrępowaniem i Thora zwróciła się bezpośrednio - na runę taką, naszą, co się zwie hræthigaldur, o taką… ile by trzeba było?
Dziewczyna w ziemię palec wbiła i kreślić poczęła symbol, spozierając na krasnoluda co i rusz:



Mistrz Run przyglądał się z uwagą. Prezentowana runa nie była znana wcześniej Khazadowi, nie stanowiło to jednak problemu.
- Narzędzia odpowiednie mam, w jeden spokojny wieczór Wam to wykonam. - Brokk nie był pewien, czy Thora pytała go o potrzebny czas, czy coś innego.
Reszta zależy od materiału, który mi dostarczycie.

- Coś twardego ma być? Kość? Chcę by trwałe to było. Ochronę ma zapewnić. - wyjaśniała Thora nieco się rozchmurzając.

- Kość się nada - odpowiedział, krótko. - Nie wiem jednak, czy będę mógł nasycić go mocą. Twoje Runy nie są mi znane, nie wiem czy będą w stanie utrzymać moc w sobie. Moi przodkowie od stuleci opracowywali i strzegli tajniki wykuwania run. Dlatego można w nich bezpiecznie zaklinać moc. - Khazad nie bardzo wiedział jak ma wytłumaczyć Norsmence tajniki swojego cechu.

- Aha - mruknęła nie za bardzo wiedząc o co chodzi. Runy to runy - Nie można połączyć? Macie jakieś runy na ochronę chyba co?

- Połączyć? - Brokk był zdumiony i zaniepokojony. - Wojowniczko, najmniejszy błąd, skaza bądź niedoskonałość, a zaklęta moc uwolni się w niekontrolowany sposób. - Khazad lekko się rozgniewał. - Znajdźcie przedmiot, a wykonam na nim Waszą runę i swoją ochronną o ile nie będą one o siebie zazdrosne. I widzę jak na mnie patrzycie, nie postradałem jednak zmysłów Runy potrafią być zazdrosne nie mniej niż ludzie. W tych warunkach nie będzie ona jednak wieczna. Te Runy, które posiadam na własnej broni i zbroi wymagały nie wieczora, czy dnia, a tygodni pracy.

Thora zakręciła się niepewnie w miejscu na słowa krasnoludzkiego mistrza:
- Dobrze. Wy na sztuce się swej znacie. Nie mówię Wam - sama zdziwiła się, że podjęła ten sam ton co i Brokk - Ci… nie mówię Ci jak do rzeczy się zabierać. Ciekawam jeno czy obu się nie da na jednym amulecie złączyć. Aleś to już wyjaśnił. Znajdę odpowiedni materiał i wrócę. A o wartę się nie musisz martwić. Mogę od razu przejąć. - oddała Wolfangowi butelczynę.

Khazad aż poderwał się na nogi, kobieta zapewne nieświadomie uraziła jego dumę.
- Umowa, to umowa. Dostarczycie przedmiot, to się wartą zajmiecie. Nie wcześniej! - zakończył zdecydowanie ostrzejszym tonem.

- Zgoda - Thora też się podniosła, dłoń wyciągając ku krasnoludowi - Jeśli komu się ma to udać, to Tobie. - spojrzała wprost w oczy oburzonego mistrza.

- No to zgoda - Brokk mocnym uściskiem przypieczętował zawarte ustalenia.

 

Ostatnio edytowane przez corax : 15-08-2017 o 23:19.
corax jest offline