- Czego chcesz? – to pytanie wydobyło się z jego umysłu, a skierowane było do niebieskoskórej dziewczyny o rozwianych włosach i zaszklonych łzami oczach.
- Ka… kapitan… nie żyje.
- Co?! Motsamaisi?! Nie… niemożliwe. Kłamiesz! – Saito poczuł, jak ziemia usuwa się spod jego stóp. Usiadł na posłaniu – tym samym w którym jego „dusza” spała z mężem.
- Wirus nagle wzmógł aktywność. Podobno na koniec tak może się dziać. Zdążyliśmy jednak przeprowadzić poprawnie transfer. Jego dusza jest już na Ziemi.
- Nie… niemożliwe… Yakalafi mówił, że mamy czas… że to raczej ja pierwsza. – łzy same zaczęły płynąć.
- Tak mi przykro Mofuputsi – dziewczyna, nazywająca siebie tkaczką, chciała podejść, lecz rezydentka Saito zatrzymała ją gestem dłoni.
- Ani się waż! Nigdy nie wybaczę ci śmierci Rasthy! Wynoś się! – warknęła.
- Nie powinnaś być teraz sama…
- WYNOŚ SIĘ!!!
Jakieś naczynie w mgnieniu oka pomknęło w stronę kobiety i rozbiło się na ścianie. Ta zaś umknęła, przestraszona. Postać nazywana przez pozostałych błękitnoskórych Mofuputsi została sama… całkiem sama. Wszyscy jej bliscy odeszli…
Przez zamglone łzami oczy, jej wzrok skierował się na leżące przy posłaniu ostrze należące do Motsamaisi’ego.
Saito zrozumiał, co planuje. Czuł wszak tę bezdenną pustkę w sercu. Pustkę, której chciał się pozbyć… nawet za cenę życia.
- Nosz kurrrr… patrz! – Asao wskazała na witrynę salonu – J
akiś pijak akurat tutaj musi się zataczać!
Haruka, która akurat skończyła ostatnie zlecenie i sprzątała swoje stanowisko, podniosła wzrok we wskazanym kierunku. Faktycznie przy szybie, oparty rękami, jakby zaraz miał upaść, stał jakiś mężczyzna. Choć rysunki częściowo go zasłaniały, tatuażystka rozpoznała długą grzywę włosów. Saito!
Orochi (i Yamasaki) Chociaż starał się jak mógł, Arashi nie odpowiadała na jego MMS-y z metamorfoz. Dopiero gdy zapytał wprost czy jej się podoba, odpisała „Tak”.
Zachęcony tym faktem, podesłał jej jeszcze kilka fotek. Tak się tym zresztą nakręcił, że dopiero odgłos otwieranych drzwi zewnętrznych go otrzeźwił! Szybko pochował farbki i przemknął pod prysznic. Na szczęście udało mu się uniknąć spotkania z ojcem, którego odgłosy kroków rozpoznał na schodach.
-Orochi, jesteśmy! – zakomunikował żywiciel rodziny –
Chodź, przywieźliśmy ciepłe bataty dla ciebie.
- Zaraz przyjdę! – odparł chłopak zza drzwi łazienki, podziwiając w lustrze swoją twarz z malunkiem a’la Braveheart.
Reszta wieczoru minęła już raczej standardowo. Rodzice rozsiedli się przed telewizorem, siostra szlajała się ze znajomymi, a Orochi zaszył się w swoim pokoju. Akurat czytał o sposobach mumifikacji zwłok w starożytnej Mezopotamii (było dużo zdjęć mumii!), gdy mama zawołała z dołu:
-
Orochi! Koleżanka do ciebie! Podobno macie jakiś projekt w szkole razem i chciała porozmawiać. Tylko jest na rolkach i prosi, żebyś do niej zszedł!
Koleżanka? Projekt? Orochi pierwsze słyszał, jednak posłusznie wyszedł z pokoju i skierował się do wyjścia.
- Tylko nie zdradzaj Arashi! – rzucił żartobliwie ojciec. Razem z matką zaczęli rechotać, jakby to był najlepszy żart świata.
Gdy tylko Oki wyszedł przed klatkę bloku, poczuł jak ktoś zakłada mu dźwignię na szyję. Nie mogąc krzyknąć, chłopak zorał zmuszony do tego by klęknąć. Druga ręka błyskawicznie wywinęła mu skrzydełko na plecach. Dopiero wtedy dźwignia została zdjęta, a Orochi mógł zobaczyć pochyloną nad sobą Aino i jej dwie koleżanki.
-
Mówiłam, że cię dorwę, gównojadzie. – warknęła dziewczyna. W makijażu i „normalnych” ciuchach była niemal nie do rozpoznania.
[MEDIA]http://data.whicdn.com/images/172573510/original.jpg[/MEDIA]
Yamasaki (i Orochi)Praca, praca, praca… Ledwo zamknęła ‘Domowe Pyszności’, musiała iść do kolejnej pracy. O ile jednak klienci nie okażą się dupkami, ta mogła się okazać przyjemna. Lubiła tańczyć na rurze. Lubiła „zmieniać skórę”. Makijaż, peruki, fikuśne stroje… musiała przyznać, że to lubiła. I potrzebowała teraz, gdy… wciąż czuła rozstrojenie z powodu rozmowy z tym gaijinem. Tak, w sumie lubiła swoją nocną pracę. Tylko namolnych klientów nie lubiła, ale żadna bajto nie jest idealna…
W sumie to Miyako sama nie wiedziała czy to doświadczenie z poprzedniego wieczora, czy też inny impuls sprawił, że postanowiła dotrzeć do klubu go-go nieco inną drogą. Początkowo więc szła przez niewielki park, potem zaś przez osiedle mieszkaniowe. Choć starała się z nikim nie nawiązywać kontaktu wzrokowego, to ona pierwsza dostrzegła trzy dziewczyny znęcające się nad jakimś chłopakiem. Jako że nastolatki były wyraźnie zajęte ofiarą, żadna nie zwróciła uwagi na stojącą za płotem kobietę.
Głowa chłopaka była skryta w cieniu i Yamasaki nie potrafiła do końca zobaczyć jego rysów twarzy. Zobaczyła natomiast, że symbol na jej dłoni znów jaśnieje metalicznym blaskiem.
Alice Alice jak zwykle zjawił się w teatrze godzinę przed pierwszym przedstawieniem. Dziś w planie były dwa spektakle, czyli koło 24 będzie wolny i będzie mógł się nawalić. A jutro cały dzień laby. Może warto będzie skontaktować się z Asuką?
Mężczyzna wypalił papierosa przed wejściem dla personelu, po czym ruszył w kierunku swojej przebieralni. Nie miał jej co prawda na wyłączność, bo współdzielił z dwójką innych aktorów, ale przynajmniej nie musiał korzystać z wspólnego pomieszczenia, gdzie zawsze ktoś komuś podkradł szczotkę, szminkę, ulubiony podkład… i wiecznie wybuchały tam awantury.
Ledwo jednak zamknął za sobą drzwi wejściowe, gdy z bocznego pomieszczenia wyskoczyła Natsuko w pełnej charakteryzacji gejszy, przez co początkowo nie poznał koleżanki po fachu.
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/c3/d0/48/c3d04850f2353936fc8f6520671e0a7e--geisha-japan-japanese-geisha.jpg[/MEDIA]
-
Alice-chan… nie powinieneś tu przychodzić – szepnęła –
Szukają cię… Yakuza.
Mówiąc to, rozejrzała się lękliwie.