Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2017, 21:23   #111
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Z początku nic się nie działo. Gdy jej odbicie w lustrze zaczęło blednąć i rozmywać się pomyślała najpierw, że to wzrok płata jej figle ze zmęczenia. Zastanowiła się nawet, czy nie powinna usiąść... Zanim jednak zdążyła rozejrzeć się za krzesłem, szklana tafla zaczęła szybko nabierać barwy intensywnej, soczystej zieleni. Jednolity kolor falował przez chwilę przed oczami dziewczyny, by w końcu zacząć się układać w fantazyjne klomby i długie linie wysokich żywopłotów. Shira znała to miejsce - to cesarskie ogrody! Na jednej z wyłożonych jasnymi kamieniami alejek dostrzegła wolno poruszającą się postać. Spróbowała skupić na niej swój wzrok i obraz w lustrze natychmiast powiększył się, ukazując plecy oddalającej się spokojnym krokiem kobiety. Miała na sobie długą, bajecznie piękną suknie w kolorach błękitu i złota. Lśniące długie włosy, opadały jej falami na odkryte ramiona i plecy, na czubku głowy połyskiwał srebrny diadem. Nie było wątpliwości, że to nikt inny jak sama cesarzowa Catalina.

Lustro zdawało się podążać kilka kroków za nią, gdy tak szła ścieżką między zieloną ścianą żywopłotu, a grządką pełną róż - białych i czerwonych. Nagle kobieta zatrzymała się i lekko obróciła głowę, jakby słuchała kogoś nadchodzącego z tyłu.
- Cati - szepnęła odruchowo Shira, podchodząc bliżej. Już miała dotknąć powierzchni zwierciadła, gdy nagle zawahała się. Bała się, że coś zepsuje.
- Cati, uratuję cię. Już niedługo - szepnęła znów, obserwując siostrę.
Kobieta odwróciła się i spojrzała wprost na Shirę beznamiętnym wzrokiem. Trwało to mniej niż mgnienie oka, a potem obraz obrócił się ukazując profil Cataliny i stojącego przed nim lokaja. Mężczyzna był od niej nieznacznie niższy. Jego elegancki, biało-czarny strój nie miał na sobie nawet najmniejszego zagniecenia. W dłoniach mężczyzny znajdowała się wielka srebrna taca pełna słodkich łakoci, połyskujących ciemną czekoladą i złotym lukrem. Wyczarowane przez Magga ciastka wydawały się przy tym tanim, prostackim wytworem jakiejś wieśniaczki, ukręconym z cukru i resztek wczorajszego chleba dla gromadki jej umorusanych pociech. Cesarzowa wyciągnęła smukłą dłoń w kierunku tacy, jednak zawahała się i ostatecznie odmówiła kręcąc głową. Sługa ukłonił się nisko i wycofał nie podnosząc wzroku na swoją panią, a ta wróciła do swojego powolnego spaceru. Gdy znów się odwracała, coś na jej twarzy przykuło uwagę jej siostry. Ten ślad na jasnej skórze. Niczym bruzda wyżłobiona przez łzy na upudrowanym policzku. Shira poczuła jak jej gardło zaciska się z siłą, której nie może powstrzymać, a do oczu zaczynają napływać łzy.

Po policzku Shiry popłynęła tylko jedna.
- Dość... - powiedziała cicho.
Było tak, jak przewidywała. Catalina bała się, że zostanie otruta. Niemniej... wciąż nie było za późno. Wciąż dało się ją uratować. Dziewczyna sięgnęła po kolejną szklankę soku. Musiała jak najszybciej dokończyć zobowiązania względem Magga i przejść rytuał.

Gdy tylko odwróciła głowę od lustra widok zaczął się zmieniać. Sylwetka jej siostry gwałtownie zmalała, widoczny z góry labirynt zaczął się rozmywać, by stać się jednolitą zieloną plamą, a w końcu zblednąć i zszarzeć. Lustro znów wyglądało normalnie. Żaden głos jej już nie niepokoił, ani w pokoju, ani w jej głowie.

Postanowiła dać sobie jeszcze trochę czasu na odpoczynek, pijąc kolejną szklankę soku. Była jednak zdeterminowana wykonać misję, której się podjęła. Wszak wciąż nie było za późno. Po niecałej godzinie odpoczynku, znów zapukała dwukrotnie w drzwi na korytarzu.

Magg pojawił się po kilku minutach. Spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy, może nawet z troską. Sprawiał wrażenie jakby chciał o coś zapytać, ale determinacja na jej twarzy i zaciśnięte usta skutecznie go od tego odwiodły.
- Gotowa na drugą część? - zapytał tylko.
- Tak. Jak najbardziej. - powiedziała zdecydowanie, mimo że na dnie jej oczu czaił się strach. ten fotel... te igły... drugi raz wcale nie przerażał jej mniej niż pierwszy.

Czarodziej skinął tylko głową i już bez słowa poprowadził ją do tego samego pokoju co wcześniej. Ta sama jasność, ta sama straszna maszyna. Równie sterylna i zimna co poprzednio.

Sam proces był również podobny, choć jej organizm znosił go teraz zdecydowanie gorzej. Mniej więcej w połowie czasu - wedle jej oceny - zaczęła wyraźnie słabnąć. Jakby z każdą kroplą kroplą krwi opuszczającą jej żyły, opuszczało ją samo życie. Z każdą minutą robiło jej się coraz bardziej zimno. Na ramionach pojawiła się gęsia skórka, a całe jej ciało drżało lekko drażnione dodatkowo dotykiem zimnego metalu. Pod koniec zaczęło jej się lekko kręcić w głowie a na białych dotychczas ścianach widziała przemieszczające się ciemnoszare kleksy, które znikały, gdy kilkakrotnie zamrugała.

Magg obserwował ją przez cały czas, ale nic nie mówił. Zachowywał też stoicki spokój jakby nie działo się nic wyjątkowego. Czy naprawdę tak uważał, czy może na tym etapie jej los był mu już obojętny? W końcu dała mu to czego chciał. Może jej dalszy los zupełnie się dla niego nie liczył? Ta myśl sprawiła, że przeszył ją dreszcz o wiele silniejszy od wcześniejszych. A jeśli... nie było żadnego rytuału? Jeśli zapłaci cenę, może nawet odda swoje życie, tu na tym zimnym niby-fotelu i... nie otrzyma nic w zamian?
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline