Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2017, 23:10   #46
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
post z MG



Weddien siedział nieruchomo na skraju obozu, w miejscu gdzie blask ogniska ledwo docierał, na granicy światła i ciemności. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w mrok przed sobą jak w płótno obrazu sławnego artysty, lecz w końcu podniósł się z kolan, odwrócił się na pięcie i zbliżył się do siedzącej w pobliżu ogniska Thory, która w tamtym momencie zajęta była dokładaniem drewna do paleniska.
- Zastanawiam się… - zaczął stosunkowo niewyraźnym głosem, by po chwili chrząknąć i powiedzieć głośniej - Zastanawiam się jak to wszystko się potoczy. Co nas czeka dalej i dokąd jeszcze zaprowadzą nas nogi - w jego słowach kryła się pewna nieśmiałość, tak jakby długo zastanawiał się jak nawiązać rozmowę z kobietą z mroźnej Norski.
- Ufam Baronowi, ale nie kapitanowi Szkaradnej Nierządnicy. Nie było ciebie na naszym pokładzie, więc pewnie nie wiesz jak okrutnie Casini obchodzi się ze swoimi ludźmi. To istny tyran, dla którego cudze życie nie ma najmniejszego znaczenia i nie darzy nas szczególną sympatią, bośmy świtą Albrechta - powiedział melodyjnym głosem, po czym zamilkł w oczekiwaniu na odpowiedź kobiety.

- Hmm - wychrypiała norsmenka z pewnym zastanowieniem - Pewnie dlatego baron najął mnie i mój statek. - Thora spojrzała uważniej na elfa - Wiesz, po to by mieć asa w rękawie. Na wypadek buntu.
Po chwili dorzuciła jeszcze już z odcieniem niepokoju w głosie:
- Myślisz, że w obozie coś się podzieje pod naszą nieobecność? Zostali tam co prawda moi ludzie ale jeśli to miała być pułapka... - dziewczyna zmarszczyła brwi w zamyśleniu.

- Chcesz powiedzieć, że wysłali nas, aby pozbyć się obstawy barona? - Elf zastanowił się nad słowami kobiety. - Czy wszyscy na Skidbladnirze są tobie posłuszni? - Zapytał.

- Nie wszyscy. Część opłacona i zaokrętowana na zlecenie barona. Ci co na nich liczyć mogę - Thora kopnęła jakiś pomniejszy kamień, co poleciał w ciemność. Od razu też pokręciła na swoją bezmyślność głową. - to dziesięciu chłopa. Garstka jeśli porównasz ilość ludzi Casiniego.

- Tylko po cholerę miałby się go teraz pozbywać? - Zapytał bardziej sam siebie niż norsmenkę. - Rozumiem, że tych dwóch nie darzy siebie sympatią, ale koniec końców jesteśmy daleko od bezpiecznych przystani Imperium. Wbijając nam nóż w plecy, wbije go również sobie.
Thora podwinęła nogi pod siebie i umościła nieco wygodniej między paleniskiem a rzuconymi na ziemię skórami.

- Gdybym ja chciała się pozbyć barona, to poczekałabym, żeby mi się ta wyprawa zwróciła. Chociaż odziobinkę. Potem pozbyłabym się go po cichu - blondynka wydęła w zastanowieniu usta - Teraz, jeśli się pozbędzie barona gdy ledwo co wylądowaliśmy tutaj, Casini nie zyskuje zbyt wiele. - potrząsnęła blond grzywą - Teraz to nie ma sensu. Ale coś jest w tym co mówisz. Powinniśmy zachować ostrożność.

- My nie mamy zbyt wiele do stracenia poza wizją śmierci w parnej dżungli, ale ty, moja droga, masz wspaniały okręt i mówię to jako żeglarz, który na otwartym morzu spędził kilka ludzkich pokoleń - odparł Weddien, po czym zachichotał cicho rozbawiony jakąś myślą.

- Mnie tyle lat zajęło, aby dostąpić zaszczytu bycia bosmanem, a ty w tak młodym wieku masz swój własny statek. Robi wrażenie - uśmiechnął się do niej.

- Miałam dobrych nauczycieli. - odpowiedziała również uśmiechem - W tym jednego jak Ty. - mruknęła i na wspomnienie lekko się zaczerwieniła. Zmarszczyła natychmiast brwi - A jeśli bogowie postanowią, że czas by odebrać łajbę - udała obojętność - to taka ich wola.
Mina jej jednak mówiła coś zupełnie innego. Mniej więcej, że odgryzie komu trzeba ręce przy szyi albo inne członki u nasady jeśli spróbowałby odebrać jej statek.

- Nie przejmuj się - powiedział elf, widząc ogarniający ją niepokój. - Jeśli ktokolwiek spróbuje położyć łapy na twoim okręcie, to osobiście przeciągnę go pod kilem.
- Pływałaś z elfami? - Szybko zmienił temat, aby Thora nie zadręczała siebie ponurymi myślami. - Opowiedz mi coś o sobie. Co skłoniło ciebie do takiego życia? Nie często widuje się kobiety norsmenów poza ich osadami, a Lustria to szczególnie nietypowe dla nich miejsce...

Na samą myśl o elfickim kapitanie, Thora poczuła się pewniej.
- Słyszałeś może o Harrondzie? - spytała z jakąś dumą w głosie - To był dopiero skurczysy...e… twardy elf. - w ostatniej chwili ugryzła się w język nie chcąc jakoś urazić Weddiena, na co ten zaśmiał się cicho.

- Jesteś o wiele bardziej elokwentna od swojej siostry, Thoro. Aż trudno uwierzyć, że jesteście tej samej krwi - odpowiedział z rozbawieniem. - Nie słyszałem o Harrondzie. Opowiedz mi o nim.

- Kapitanem moim był jeszcze całkiem niedawno. Gdy opuszczałam dom, zdawało mi się, że nikt nie przebije mego ojca w wiedzy o oceanach. Harrondowi się udało - głos przepełniła jej duma zarówno z powodu ojca jak i następcy jego autorytetu.

- Norsmeni to świetni żeglarze, nie ma o czym mówić, ale myśmy wam równi, a przynajmniej nie było jeszcze dostatecznie dobrej okazji, aby porównać umiejętności - odparł Weddien, po czym szybko dodał - i miejmy nadzieję, że nigdy takiej nie będzie. Zdarzały się w przeszłości łupieżcze najazdy na Ulthuan, choć nieczęsto i nigdy nie były dostatecznie skuteczne. Większość norsmenów woli polować na statki lub plądrować przybrzeżne osady ludzi, wiedząc, że nie spotka ich gniew wysokich elfów. Brałaś w tym udział? - Zapytał bezceremonialnie, gdyż najzwyczajniej w świecie pożerała go ciekawość.

- Dla nas to często żyć albo nie żyć - Thora wzruszyła lekko ramionami jakoś nie czując się specjalnie winna choć wyprawy tego typu pamiętała przez lekką mgłę - Nie można winić głodnego, że po strawę sięga - wymądrzyła się. - A czemuś Ty zdecydował się na wyprawę? Bywałeś tu wcześniej?

- Raz mi się zdarzyło dopłynąć do wybrzeży Lustrii i zdecydowanie bardziej na północ od naszego miejsca docelowego - odparł Weddien, lecz tym razem jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. - Zdecydowałem się na wyprawę z chęci poznania świata, ale nie tylko. Mam nadzieję, że natrafię tu na jakiś artefakt Przedwiecznych, coś co mogłoby pomóc wysokim elfom w zrozumieniu z dawna zapomnianych sekretów. Uważam, że jest to kluczem do przetrwania naszego świata nim zaleje go wieczna ciemność, a to sprowadza mnie do kolejnego trudnego pytania… Wyznajesz mrocznych bogów? Twój lud z tego słynie - powiedział, patrząc jej prosto w oczy jakby chciał się upewnić czy powie mu prawdę.

- Nie. Nasza wioska, klan odwrócił się od ciemności pokolenia przede mną. - przyznała szczerze nie odwracając spojrzenia - Ojciec ojca powtarzał, że nasi bogowie może dalsi i nie oferują szybkich nagród w tym świecie, ale więcej chwały i honoru zapewniają po śmierci. Przekonuje mnie to. - zafilozowała młódka. - Co to za artefakt? Jak go poznać?

Weddien odetchnął z ulgą na wieść o wierze kobiety, po czym odparł na jej następne pytanie:
- Ciężko powiedzieć. Nigdy takiego nie spotkałem, ale wiem, że kiedy już się na niego natkniemy, to będziemy o tym wiedzieć. To są przedmioty… - zamyślił się w poszukiwaniu właściwego słowa - nie z tego świata.
- Jeśli nie z tego świata, myślisz, że warto zabierać je z powrotem? - spytała ostrożnie, bo na samą myśl o transporcie czegoś tak… innego… przeszły ją ciarki.

- Nie wiem czy istnieje umysł zdolny ogarnąć coś takiego, ale myślę, że warto spróbować. Żyjemy w świecie, który balansuje na ostrzu noża i kto wie kiedy przyjdzie jego kres… - odparł elf, podnosząc się z kolan. - Czas naszej warty dobiegł końca. Pójdę obudzić następnych…
 
corax jest offline