Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2017, 16:57   #155
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4XBB8CNHs4U[/MEDIA]

Ogień rozprzestrzenił się momentalnie, i cały budynek pochłonął mrok. Tumany dymu, sadza i trawiące wszystko języki ognia zapanowały dookoła. Piekło nadeszło szybciej niż Ahab myślał, a zbliżająca się szóstka miał tylko utrudnić wydostanie się z tej sytuacji. Strzelali oni na ślepo, ale świszczące w powietrzu kule nie zachęcały rewolwerowca do zmiany pozycji. Stukot ich okutych butów za to idealnie mógł pomóc Wielebnemu w ich zlokalizowaniu.

Zamknął na chwilę oczy, i przekręcił bębenek w rewolwerze. Widział oczami wyobraźni, witraż w głównym hallu. To tylko kilkanaście sekund biegu. Stukot, a za nim kolejny i kolejny. Dwóch praktycznie było na przeciwko niego, kolejnych dwóch po lewej i po prawej. Uśmiech pojawił się na ustach mężczyzny. Kolejne stracone sekundy, a ogień rozprzestrzeniał się coraz bardziej. Miał tylko jedną szansę, i wiedział, że jego przeciwnikom było obojętne czy wyjdą stąd żywi czy zostaną tu na zawsze.

Wziął głęboki wdech, otworzył oczy i ruszył biegiem. W momencie gdy już powstawał wypuścił pierwszą kulę, idealnie w tego, który był najbliżej. Nim pierwsza kula doleciała do celu, palec poruszył ponownie spust. Przyjemne uczucie metalu musnęło skórę, a kurek ponownie uderzył. I tak sześć razy. Bam, bam, bam. Rozległo się w domu Bożym. A Rewolwerowiec biegł w kierunku witraża, by wyskoczyć przez niego i wydostać się z tego piekła.

Cały czas gdy biegł, miał w głowie słowa, które Bezimienny wypowiedział nim się pożegnali. Słowa, które miał w pamięci, lecz do teraz nie rozumiał ich znaczenia. Teraz cała jego wiara stała się pełna, bowiem nie celował, nie mierzył a po prostu zawierzył swoim zmysłom, wierze i ufności w Panu.

Nie będę celował ręką, gdyż kto celuje ręką, ten zapomniał oblicza Pana.
Będę celował okiem.
Nie będę strzelał ręką, gdyż kto strzela ręką, ten zapomniał oblicza Pana.
Będę strzelał umysłem.
Nie będę zabijał bronią, gdyż kto zabija bronią, ten zapomniał oblicza Pana.
Będę zabijał sercem.


Spoglądał tylko na znikający w kłębach dymu witraż, i czuł że o to nadchodzi chwila prawdy i próby. Dla niego samego i jego wiary. Musiał się wydostać, bowiem misja jego nie skończyła się. Póki miasteczko trawi mrok i choroba, on musiał być jego lekarstwem. Przeskakiwał przez ławy, a dłoń sama kierowała bronią. Nie oglądał się za siebie, i tylko krzyki lub huk padającego ciała, miał mówić czy trafił. Dwa rewolwery wypalały pociski, jeden za drugim i dopiero dwa metry przed witrażem, nakierował obie lufy na szklaną przeszkodę. Posłał dwie kule, tak by łatwiej mu było przebić się przez nią. Chciał wylądować na plecach, ze zwróconymi lufami w kierunku "dziury" przez którą się wydostał. Wziął głęboki wdech.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 18-08-2017 o 17:43.
valtharys jest offline