Yetar stanął przy pierwszym z brzegu sarkofagu. Zdawało się, że mogło w nich być coś cennego, choćby na przetopienie, gdyby było zerodowane. Choć podobno szlachetne metale co najwyżej pokrywają się patyną.
Zaparł się o wieko sarkofagu i zaczął miarowo pchać, stopniowo zwiększając nacisk. Nie miał zamiaru zrzucać płyty całkiem, raczej nieco ją przesunąć. Luna ze swoim dopingiem raczej niewiele pomagała, ale skoro jej uwaga była chwilowo skoncentrowana, mogła swobodnie zareagować, gdyby coś wyskoczyło. - A może w jednym z nich schowane jest tajemne przejście? - Sapnął Yetar, siłując się z kamieniem.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |