Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2017, 23:09   #148
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Wrażenie przypominało jedne z tych podświadomych, kiedy zdaje się nam że ktoś nas obserwuje. Baron był świadom czyjejś obecności, kogoś, kto jak mu się zdawało, z łatwością mógłby przebić się przez barierę jaką, z początku, odruchowo stawiał jego własny umysł, a mimo to tajemnicza świadomość czekała na jego reakcję.
- Bądź pozdrowiony. - rzekł Bruno po chwili, w której próbował wysondować drugą stronę.
- Zdaje się, że masz obecnie nade mną przewagę, znasz me imię... i zapewne więcej, ja natomiast nic nie wiem o tobie. Grzecznym byłoby się przynajmniej przedstawić. - kontynuował szybko Baron, jednak bez złości w myślach, raczej był to jedynie przejaw kurtuazji.

W jego umyśle rozbrzmiał miły, choć nieco nerwowy śmiech.
- Och… to nie jest takie trudne. Mamy wspólne… znajomości, choć pewnie mnie nie kojarzysz. Zechcesz odgadnąć nasze powiązania, czy mierżą Cię takie rozmowy?

- Sprytny sposób by wydobyć informację. - przyznał Bruno.
- Niektórych imion wyjawić nie mogę, gdyż samo to mogłoby im zaszkodzić. Oświeć mnie zatem.

- Rozumiesz zatem, że i ja nie wszystko mogę wyjawić. Ale to nic nie szkodzi, nic nie szkodzi... Możesz mówić mi… “V”. - Bruno znów wyczuł rozbawienie po drugiej stronie - Och… wiem tak samo nazywa się ten wasz android, ale bez obaw to nie on... Powiedz mi baronie, ile byłbyś w stanie zaryzykować, żeby ludzie przestali patrzeć na osoby naszego pokroju, jak na obcych, jak na zagrożenie, jak na obrzydliwą anomalię?

- W rzeczy samej, rozumiem doskonale. V? - Bruno wypowiedział słowo, a raczej literę przeciągle, jakby smakował jego brzmienie na języku. - V jak Viktoria? Znałem kiedyś słodką, obdarzoną przez stwórcę nadnaturalnie dużym i kuszącym biustem Viktorię. Ale pewno nie mam tyle szczęścia abyś okazał się nią? Dziewczyna miała wiele cudownych talentów... oh, doprawdy cudnych...- Bruno udał rozmarzonego, zaś “V” ponownie się zaśmiał.
- No dobrze, żarty na bok. Jeśli mnie znasz, zapewne poznałeś już moje nastawienie do tej kwestii. W młodości uważałem, że to my powinniśmy władać ludzkością. Potem nieco złagodniałem z wiekiem. Miło byłoby, gdyby przestali traktować nas jak... cóż jak to robią. Ale nie bardzo widzę, jak można by to zmienić bez przejęcia kontroli nad... imperium. Dopiero wtedy można by wprowadzić na szeroką skalę odpowiednią propagandę. I za pokolenie, może dwa... - Baron rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć, no sam widzisz, co ja tu mogę. Ale równocześnie słuchał dalej, nie dało się ukryć, iż mimo słów, bardzo temat go interesował.

- Zabawne, że o tym wspominasz… Wiesz do czego doszło w Imperium, kiedy my tkwimy tutaj na Avalonie? Wojsko zorganizowało czystki. Każdego wpisanego w system psionika, któremu nie udało się uciec, został pojmany i zesłany na więzienne planety. Kto wie co dzieje się z nimi dalej. Nie pytaj mnie dlaczego, sam staram się to zrozumieć. - nieznajomy głos w głowie zdawał się z wyprzedzeniem odpowiadać na niezadane pytania - Skąd to wiem? Dragan Maeda. Nadchodzą niespokojne czasy, ale co jeśli każdy mógłby posiąść nasz dar? Czy dalej bylibyśmy obcy, niestrawni, a może bylibyśmy, jak to się mówi? Daskalos?

Przez aurę Barona prześlizgnęły się grube czerwone pasma, niczym ohydne czerwie pływające w żółtym płonącym słońcu. Gdzieś daleko w habitacie ciało zacisnęło pięści, a dron stojący na straży odnotował dziwne zgrzytanie dochodzące z jamy ustnej swego właściciela. Skwapliwie jednak zignorował wydarzenie, kwalifikując jako bez istotne.
- To rzeczywiście złe wieści... masz informacje o naszych wspólnych przyjaciołach, ktoś z nich zginął? - Baron nie starał się skryć troski w swym głosie.

- Niestety nie mam informacji o twoich, moich czy naszych bliskich.

- Sądowałeś Dragana, czy jest twoim agentem? A czemu nie samego kapitana? - zastanawiał się na głos Bruno.
- Wszyscy byliby tacy jak my? To ciekawa sugestia. - Baron zastanowił się przez chwilę. - to było by znakomite rozwiązanie. Choć... początek na pewno wiązałby się z przelewem krwi. Zgaduję, że nie wszyscy równocześnie lub nie w takim samym stopniu otrzymaliby dar. Zresztą, trzeba wiele nauki by opanować moc. Połowa ludzi by się sama pozabijała gdyby dać im dar. Moglibyśmy wyjść z cienia i zaoferować pomoc. Jeśli rzeczywiście istnieje szansa by przebudzić ludzkość, to pragnę wiedzieć więcej.

- Och… istnieje. Opowiem ci o tym jak... jeśli się spotkamy. Dlaczego nie kapitan? Jego noga nie stanęła na planecie. Dragan był… po prostu bliżej, ale wiesz dlaczego to on Baronie, został wyznaczony jako twój kat wtedy, na Argosie?

- Nie, nie mam pojęcia. - odparł szczerze Bruno.

- Dragan sprzeciwiał się “czystkom”. Ciekawe, czyż nie? - głos w głowie Barona pozostawił mu te słowa do interpretacji i analizy, nie próbując ich tłumaczyć. - Przejdźmy jednak do spraw bieżących. Proponuję spotkanie. Twarzą w twarz. Prosiłbym do tego czasu byś zastanowił się nad tym o czym rozmawialiśmy i wstrzymał się z wyjawianiem zbyt wielu informacji. Och… o tej rozmowie należy mówić. Mam na myśli inne informacje. Doskonale rozpoznasz o czym mówię jeśli się na nie natkniesz.

- Ciekawe. Nie robił wrażenia przychylnego psionom, ale przyznaję, że moja perspektywa nie pozwalała na zachowanie obiektywnej opinii. - Baron sucho skwitował informacje o Draganie.
- Tak, chętnie się z tobą, a raczej wami spotkam. Jak mniemam, jest was tu dużo więcej? Podaj czas i miejsce. Zakładam, że znakomicie orientujesz się w zajściach w obozie i stosownie do możliwości dobierzesz lokalizacje. Teraz, gdy nasze umysł się zetknęły, możemy też inaczej się komunikować. - podróże poza cielesne były dużo bardziej wyczerpujące niż zwykła telepatia.
- Oh, nie sądzę, bym przysporzył sobie przyjaciół opowiadając, iż spotkałem się na kawę z arcywrogiem, bo tak obecnie koloniści was postrzegają. Ale popracuję nad tym, aby złagodzić ten wizerunek.

- Odezwę się w odpowiedniej chwili… - przyznał “V” - ...albo zrobi to ktoś za mnie. Do zobaczenia.

… i to było tyle. Kontakt urwał się równie nagle, co się zaczął.

Bruno powrócił do swego ciała. Leżał wyczerpany w mroku. Głowa mu nieco dudniła. Takie podróże były bardzo wyczerpujące. Powoli zaczerpnął nieco mocy z swych zasobników. Później, odpoczywając ponownie je naładuje. Do rana zostało jeszcze trochę czasu, mógł się wyspać. Jednak długo jeszcze leżał rozmyślając o napotkanym V i płynących z tego implikacji.
 
Ehran jest offline