Śmierć van Ophen zdziwiła go dość mocno, Blake spodziewał się, że to właśnie ona sobie poradzi i przeżyje tą popierdoloną rzeźnię. Było mu przykro z jej powodu, ale także z powodu innych zamordowanych przez tych pojebów.
Nikt nie powinien tak umierać, a tych sukinkotów powinno się rozjebać. Zamknął oczy i wziął kilka głębszych wdechów. Musiał coś zrobić, choć nie do końca wiedział co należało zrobić. Po otwarciu oczu już wiedział, że bezbronny nie da rady pomóc Claire i Dean'owi, więc zdecydował, że powoli i ostrożnie dojdzie do drogi i rzuci się biegiem w kierunku budki strażniczej. Tam powinna być jakaś broń. I telefon.