Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2017, 06:40   #163
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Lotte prawie zaklasnęła z radości, że udało się jej otworzyć to ukryte zejście, ale jej powściągliwość zwyciężyła i tylko uśmiechnęła się pod nosem. Zrobiła kilka zdjęć trzech wersów przepowiedni ze zwoju, zapewne to były te, o których wspomniała Lea. Odkrycie przepowiedni było coraz bliższe, a Mary była dobra w takich zagadkach, więc istniała szansa szybszego odkrycia zamiarów Valkoinen. A może Kościoła Konsumentów?

Przyjrzała się agregatowi, zastanawiając się jak dawno temu mógł być używany. Miała obawy, że może wybuchnie, a w zamkniętej przestrzeni było by to dla niej zabójcze. Rozejrzała się także za wyjściem, w razie gdyby poszło coś nie tak i musiała się szybko ewakuować. Na szczęście sprawdziwszy telefon miał on zasięg, co prawda tylko jedna kreska, lecz powinna wystarczyć.
Najpierw obeszła dookoła pomieszczenie, z uwagą przypatrując się ścianom, jednak nie dostrzegła żadnego przejścia - ani standardowego, ani ukrytego. Jeszcze raz z uwagą spojrzała na płytę, na której zjechała. Pod nią znajdował się identyczny pinpad, jaki przed chwilą rozbrajała na górze. Można więc było założyć, że w ten sposób będzie mogła wrócić na powierzchnię. Miała nadzieję, że skorzysta z tej samej kombinacji cyfr.
Wróciła do agregatu i ponownie go zbadała. Wyglądał na stary, być może jeszcze z lat osiemdziesiątych. Jednak - o dziwo - w ogóle nie był zakurzony. Co dziwniejsze, butelki z benzyną, które stały obok, pokrywał gruby kożuch… oprócz jednej, opróżnionej do połowy. Co to mogło znaczyć?
Zapewne to, że niedawno ktoś z tego komputera korzystał i albo dane zapisane na nim są aktualne, albo zostały usunięte. Po upewnieniu się, że tak łatwo nie wyleci w powietrze, włączyła agregat i usiadła na krześle. Wcisnęła przyciski na komputerze i monitorze. Czekając aż sprzęt włączy się, wysłała do Mary smsa z wersami przepowiedni. Chwilę wpatrywała się w wyświetlacz, jakby czekała na odpowiedź. Lotte jednak zastanawiała się nad czymś innym. Wybrała opcję „nowa wiadomość” i wpisała numer do Tallah jako odbiorcę, a w treści „Skontaktuj się ze mną jak najszybciej, to pilne. Mam problemy, a mało mam osób zaufanych. Ten numer na razie jest aktualny. Lotte”. Nie była pewna czy dobrze robi, może powinna zadzwonić, a może w ogóle nie kontaktować się. Musiała komuś jednak zaufać, a ona wydawała się najodpowiedniejszą osobą do tego z całego IBPI. I przede wszystkim znała jej numer na pamięć. Palec dłuższą chwilę wisiał nad przyciskiem „wyślij”, jednak w końcu kliknęła na niego. Odłożyła telefon na bok i spojrzała na monitor. Tallah odpowiadała na wiadomości zazwyczaj z kilkoma godzinami opóźnienia. Nie wydawała się osobą szczególnie obeznaną i lubiąca elektronikę. Gdyby nie praca w IBPI zapewne w ogóle by z niej nie korzystała. Jednakże - prędzej, lub później - odpowiadała zawsze. Zwrócenie się do niej z prośbą o pomoc na pewno było dobrym zagraniem. Na czarnoskórej strażniczce z Ergastulum zawsze można było polegać.

Komputer włączył się. Rozległ się głośny dźwięk przestarzałych wentylatorów i procesora. Ukazał się ekran ładowania Windowsa 98. Wnet ukazało się pole z kontami. Było tylko jedno podpisane jako “Johanna”. Kiedy kliknęła je ociężałym kursorem, ukazał się prostokąt, do którego należało wpisać hasło. A tym razem nie miała żadnej wskazówki, którą mogłaby wykorzystać.

Cytat:
Napisał Mary
Dobra robota, Sophie. Quality working.
Mary nieczęsto chwaliła ludzi, jednak tym razem Lotte rzeczywiście zasługiwała na pochwałę. Uśmiechnęła się rzuciwszy okiem na wyświetlacz telefonu, wróciła jednak szybko do ekranu monitora. Zapewne Johanna musiała być córką Alvara, która zmarła w zeszłym roku. Choć nie oznaczało to, że osobiście tu ostatnio zachodziła, ponieważ miała słuszny wiek. Konto mogło jednak być jej. Lotte przyszło kilka pomysłów na hasło, ale szkoda było jej tracić więcej czasu, tym bardziej, że zużywanie mocy na odgadywanie haseł jest znacznie mniejsze niż na pełne wizje.
Jednak ta wizja była inna niż wszystkie poprzednie. Visser spróbowała złapać prąd przeszłości w swoje sidła, lecz obrazy, które ujrzała, były wykręcone. Wydawały się bardziej majakami chorego psychicznie człowieka, niż efektem jej mocy. Zupełnie tak, jak gdyby… ktoś aktywnie próbował pokrzyżować jej plany.

Rok temu na Wyspie Wniebowstąpienia Lotte była w stanie pochwycić psychiczną nić osoby, która stworzyła barierę okalającą Zieloną Górę. Dzięki temu doprowadziła strażników z Ergastulum na Antarktydzie wprost do Konsumentki, która założyła blokadę. W tej chwili Visser zrozumiała, że jest w stanie uczynić dokładnie to samo. Zaczęła lokalizować istotę, która blokowała jej zdolności. Szybko zrozumiała, że nie ma do czynienia z człowiekiem. Psychiczny prąd zaprowadził ją do obelisku, który wznosił się na środku krypty. Spróbowała skoncentrować się na obiekcie wprowadzającym zamęt w jej wizję.

Z trudem spostrzegła majaczącą postać sowy, która nieruchomo siedziała i wpatrywała się w Visser. Zamiast dzioba miała maskę. Czarne oczy przypominały ziejące pustką studnie. Otwór ust był rozciągnięty w szerokim grymasie, jak gdyby istota rozpaczała, lub krzywiła się na Lotte. Sowa miała założony naszyjnik - drobną, wiszącą pionowo kość. W stworze było coś niezwykle niepokojącego. Choć bynajmniej nie należała do lękliwych osób, poczuła gęsią skórkę na ramionach oraz ukłucie mocnego strachu.


- Kim jesteś?! - sowa zaskrzeczała ni to ludzkim, ni to zwierzęcym głosem. Następnie podniosła łeb i przeciągle zahuczała, jak gdyby chcąc odstraszyć intruza.
- Kimś kto próbuje poznać przepowiednie, aby nie pozwolić jej wykorzystać. – Odparła spokojnie. W pierwszym momencie chciała odpowiedzieć pytaniem na pytanie, ale uznała to za niewłaściwe. Choć była zaskoczona, to spodziewała się w końcu natrafić na swojej drodze coś nadprzyrodzonego, jak na przykład duchy. Mogła mieć tylko nadzieję, że owe spotkanie nie skończy się dla niej źle.
- Jak się nazywasz? - sowa zahuczała.
Zapewne miała za zadanie chronić kryptę przed obcymi. Ktokolwiek nałożył ten obowiązek na ducha, musiał zaopatrzyć go w listę nazwisk, przy których sowa łagodniała. - Jestem strażnikiem tego miejsca. Powinnaś opuścić je, jeżeli nie przynależysz.
Właściwie to nie wiedziała co powiedzieć. Mogła próbować kombinować, ale miała wrażenie, że to nic nie da. Raczej ciężko jest oszukać ducha, a może trochę przeceniała jego możliwości? Nie znała nikogo żywego z rodu Aalto. Choć właściwie, to nie do końca. Miała trzy możliwości, podać się za Leę, Johanne lub siebie samą.
- Johanna Aalto-Alanen – odparła po bardzo krótkim namyśle. Każda z opcji miała jakiś minus, coś jednak musiała odpowiedzieć.
Sowa przeraźliwie zaskrzeczała.
- Kłamstwo! - poruszyła skrzydłami w przypływie gniewu. - Dobra córka przepłynęła przez rzekę Tuoni i spoczęła na zawsze w krainie umarłych. Jestem Arteja, haltija z väki prawdy i mądrości. Potrafię rozpoznać fałsz. Odejdź zanim ściągniesz na siebie klątwę, kłamliwy człowieku!

Następnie duch zniknął, zostawiając Lotte samą w krypcie, która nagle wydała się znacznie mniej przyjazna. Jednak przynajmniej sowa nie zaatakowała jej w żaden sposób. Dalej mogła próbować uzyskać dostęp do komputera, choć wyglądało na to, że jej moc była w tym przypadku nieprzydatna. Mimo to wciąż pozostawały tradycyjne środki. Zwłaszcza, że jej współpracowniczka była utalentowaną hakerką i bez wątpienia mogła ją odpowiednio pokierować. Należało zastanowić nad tym, bo twardy dysk zapewne krył w sobie bezcenne informacje.

- Kłamstwo nie popłaca – rzuciła pod nosem. Wzięła na poważnie groźbę ducha, ale musiała zdobyć informacje z komputera. Zastanawiała się tylko czy Mary jest w stanie szybko jej pomóc, nie mogła zostać tu dłużej niż kilka minut, aby nie narazić się. Mogła zawsze wyjść i wejść ponownie, w jakimś sensie obeszłaby słowa sowy. Wybrała numer do koleżanki i wytłumaczyła jej czego potrzebuje.
- Nie pokieruję cię stąd - wnet usłyszała głos Colberg. - Aby złamać system, musiałabym podpiąć się moim komputerem i skorzystać z własnych programów. Myślisz, że byłabyś w stanie wynieść stamtąd ten staroć? - zawiesiła głos. - Choć myślę, że to nie jest mądry pomysł ze względu na haltiję. Będę musiała pofatygować się osobiście - westchnęła. - Lea Virtanen z jakiegoś powodu nie ukradła ani zwoju z przepowiednią, ani komputera. I chyba możemy założyć co ją powstrzymało. Masz pomysł, w jaki sposób prześlizgnęła się przez wartę tej sowy? Musiała ją jakoś oszukać, bo nie sądzę, że tak po prostu zignorowała komputer, wyszła i nie wróciła.
Lotte nie zwlekała z wyjściem, nie chciała narazić się na klątwę. Miała też wcześniej podejrzenia, że bez połączenia komputera z Internetem, Mary nie za wiele wskóra.
- Tego obawiałam się… – odparła pospiesznie wyłączając komputer i agregat. – Ona jest wpisana w ród Aalto, więc mogła w ogóle nie mieć z tym problemu.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza, w trakcie której kobieta analizowała wyjaśnienie Lotte.
- Wcześniej nazywała się inaczej, czyż nie? Josefiina Kulmala. Teraz wiemy, dlaczego zmieniła nazwisko akurat na Leę Virtanen. Technicznie nie okłamała haltiji, jeżeli w dokumentach miała zapisane to imię i wszyscy zaczęli tak się do niej zwracać - rzekła Mary. - Nie jestem pewna, czy to przejaw geniuszu, czy też rozwiązanie tak głupie, że aż zadziałało. My nie zdołamy w porę przyjąć innej tożsamości z grobowców. Masz jakiś pomysł?
Komputer został szybko wyłączony. Odniosła wrażenie, że słyszy jak Arteja mruczy z zadowoleniem, jednak to mogło być jedynie przesłyszenie.
- Możliwe, wątpię jednak żeby tylko z tego powodu zmieniła imię. – Lotte przytaknęła koleżance. – Nie mam pomysłu jednak jak to obejść. Nie mamy nikogo żywego z rodu Aalto… Mieli być pomocni, a wygląda na to, że stali się zwiastunem apokalipsy. – Rzuciła z ironią. Podeszła do podestu i wpisała ten sam kod na pinpadzie co wcześniej. – I tak musiałbyś tu przyjść osobiście. Ochrona włączyła się dopiero, gdy użyłam swoich zdolności, może jakbyś zrobiła to bez tego czynnika, to nic by się nie wydarzyło.
- Pewnie masz rację - przyznała Mary. - Jednak wolałabym nie ryzykować, że zostanie nałożona na mnie jakaś klątwa. Już i tak mam wystarczająco dużo kłopotów - westchnęła. - Spróbujmy podejść do tego z innej strony. Może przyprowadzimy z nami kogoś, kogo sowa zaakceptowałaby. Musiałybyśmy znaleźć jakiegoś żyjącego szamana. Wracamy więc do poprzedniego wątku starego domu Aalto, który przedstawiono wam na wprowadzeniu. Być może dowiemy się czegoś przydatnego tam.

Platforma aktywowała się. Zaczęła podnosić się do góry, więc Lotte wskoczyła na nią szybko i wnet znalazła się poziom wyżej.
- Rozumiem cię doskonale – zareagowała na słowa o klątwie. – Dobrze więc, tu można zawsze wrócić, to nie problem. Mamy najważniejsze, wersy przepowiedni. Pojadę w takim razie do domu Aalto, z tego co pamiętam to jest tam teraz też muzeum. – Jadąc w górę, włączyła mapkę i spojrzała gdzie ma jechać. – Możliwe, że znajdę tam kolejną część tekstu… O, to nawet nie daleko stąd, jakieś dwadzieścia minut. Nie wiem tylko czemu mam wrażenie, że nie znajdę nikogo z tej rodziny, takie dziwne przeczucie.
- Pewnie dlatego, bo to muzeum, a mała szansa, że ktoś chce mieszkać w czymś takim. Nawet jeśli nie szanuje swojej prywatności. Jednak istnieje szansa, że dowiesz się czegoś o samej rodzinie. Sąsiedzi też mogą zdradzić coś więcej, więc dobrze gdybyś wypytała mieszkające wokoło staruszki, które znają wszystkie ploty - Mary poradziła. - Wiem, że to brzmi jak beznadziejne źródło, ale może natrafiłabyś na jakąś perełkę pośród szamba pomówień, zatajeń i zbiorowej wyobraźni - dodała. - Ewentualnie możesz jechać z powrotem do rezydencji Holkeriego i przyprowadzić na cmentarz Ismo, jednak może to być strata czasu. Potrzebujesz czegoś z mojej strony?
- Chyba nie – odparła westchnąwszy, pomysł rozmawiania ze wszystkimi babciami w okolicy wydał jej się szalenie nieciekawy, choć miała cierpliwość i talent do wyciągania od takich osób informacji. – Odezwę się później. Daj znać jakbyś miała jakiś pomysł do rozszyfrowania tego tekstu, choć pewnie potrzebujesz więcej, aby móc znaleźć kontekst. W każdym bądź razie jestem pod telefonem.

Wjechała w końcu na górę i spojrzała na krypty, szczególną uwagę zwracając na tą z napisem Johanna. Mogłaby wziąć DNA, aby móc sprawdzić czy Ismo pochodzi z rodu Aalto. Przyznać trzeba jednak było, że nie miała specjalnie ochoty na to. Nie chciała bezcześcić zwłok, wychodziła z założenia, że powinni to zrobić profesjonaliści. Niestety wiedziała też, że może nigdy nie być na to okazji i nikt nie sprawdzi tego, a chłopak będzie żył w nieświadomości. Z drugiej zaś strony czemu ona miał się tym zajmować? W teorii uzyskanie na papierze pewności co do ewentualnego rodowodu Ismo mogłoby być przydatne w kontaktach z Arteją. Sowa potrafiła rozpoznać prawdę, zapewne również tę napisaną. Wszystko wskazywało na to, że służyła rodowi Aalto, więc Ismo mógł stanowić klucz do uzyskania dostępu do komputera.
Mimo że badań genetycznych nie robi się w jeden dzień, to postanowiła pobrać próbkę. Wyjęła plastikowy pojemniczek, sztućce oraz nóż. Nie była zachwycona tym co zamierzała zrobić, ale zdecydowała już. Później niezwłocznie uda się do muzeum Aalto.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline