Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2017, 12:52   #136
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Trochę zajęło przygotowanie Annabelli Lii Waldcroft do operacji przesłuchania. Wyjęcie jej kill-switcha, oraz pozbawienie jej implantów było w rękach Durrana. Jethro Sejan w tym czasie bacznie obserwował więźnia, jej zachowania i gestykulację. Chciał ją pierw poznać, nim się za nią zabierze. W końcu nadszedł ten dzień. Związana łańcuchami heretyczka, wisiała bezwiednie pod opieką doświadczonych gwardzistów, którzy mieli z nią nie rozmawiać ani na nią nie patrzeć. Specjalnie wybrani. Tacy, dla których wdzięki kobiety niewiele znaczyły.

Jethro Sejan wszedł w towarzystwie Matuzalema, dając znać strażnikom, że mogą opuścić posterunek. Sam Inkwizytor niósł ze sobą walizkę, której zawartość nawet dla jego podkomendnego pozostawała zagadką. No chyba że, ten przeczytał mu w myślach co wziął ze sobą ale na to Sejan nie miał wpływu.

Sama cela była dość przestronna, i poza stołem, rozpalonym piecem nie było w niej nic wartego uwagi. Nie było nawet kamer, które miałyby szansę zarejestrować całe przesłuchanie. A na tym Sejanowi dość mocno zależało, tym bardziej że gdy zdobędzie informacje od niej, miał co do niej własne plany.

Początkowo nie zwracał uwagi na więźnia, tylko podszedł do paleniska, by sprawdzić czy ogień wystarczająco rozgrzewa piec. Pogrzebaczem przejechał po węglach, a gdy zobaczył, że żelazo jest rozgrzane do czerwoności uśmiechnął się tylko.

- Jak podoba ci się nasz kurort moja droga? - zapytał zaczepnie, nie licząc na zbyt dużą wylewność.

Co ciekawe, przez ten czas kobieta... spała, drzemała, bądź medytowała. Dopiero słowa Sejana sprawiły, że ciężko i powoli westchnęła, rozciągnęła mięśnie (na tyle, na ile mogła, będąc zawieszona na łańcuchach) i spojrzała na Inkwizytora z mieszaniną gniewu oraz pogardy. Ani krzty strachu. A przynajmniej jeszcze.

- Wnioskuję o zamianę pokoju. - odparła równie zaczepnym tonem - Nie za to zapłaciłam.

- Jeszcze nie zapłaciłaś ale właśnie przybył poborca podatkowy by odebrać należną mu zapłatę - odparł krótko - Zdradziłaś Imperium i Boga-Imperatora, czas byś wyznała swoje grzechy córko. Gdzie jest Rathbone? - zapytał wprost.

- Nie wiem. Nie pytałam. - spróbowała wzruszyć ramionami - Siedziałam tylko w pałacu.

- Jakie są jej plany? - padło kolejne pytanie, a wzrok Sejana skierował się ku Matuzalemowi

- Chce odnaleźć Mechanizm Hyades i zabić was wszystkich. - odparła równie lekkim tonem, co wcześniej. Natomiast w umyśle Sejana pojawił się głos Matuzalema.

+ Skłamała przy pytaniu o to gdzie jest Rathbone.+ jego ton zabrzmiał, jakby to było oczywiste.

Sejan przyjął ze spokojem to co mówiła Waldcroft, a informacje przekazane telepatycznie przez Matuzalema zdawały się go wcale nie ruszać. Przecież to było oczywiste, że heretyczka nie pójdzie od tak na współpracę. Tortury wydawały się być pewnym elementem w tej grze. Bez słowa podszedł do pieca, i zaczął bawić się pogrzebaczem. Przyglądał mu się z zafascynowaniem na rozżarzoną do czerwoności końcówkę.
- Spytam raz jeszcze grzecznie Lady Waldcroft. Gdzie jest Rathbone? - jego głos był całkowicie obojętny, wyzbyty z jakichkolwiek emocji -Czy sądzisz, że kobiecie wysokiego rodu, córce Rodu Waldcroft, której korzenie sięgają arystokratycznej rodziny ze Scintilli wypada skończyć jako ochłap mięsa, wystawiony na pośmiewisko całej planety? Ból, wstyd i upokorzenie. Czy jest sens to przechodzić? W imię czego? Lojalności, zemsty a może tego, że Rathbone przekreśliła cię i zostawiła na naszą pastwę. Tak więc ponawiam pytanie po raz drugi, gdzie jest Olianthe Rathbone?

- Tam, gdzie wasza wyobraźnia nie sięga. - łypnęła na Matuzalema - Psionik wam nie pomoże. Tortury też. Marnujesz mój i swój czas, Inkwizytorze.

+ Ma zapory ortopraksyjne w umyśle. I szkolenie przeciwpsioniczne. Będzie trudna. Użyjmy zestawu Excruciator. Musimy podejść do niej na spokojnie i zachwiać nią. Jest pewna siebie. Wierzy w swoje umiejętności i szkolenie. Błąd. Tylko wiara w Imperatora się liczy..+

Wypowiedział na głos tylko jedno słowo. Cicho i spokojnie.

- Zabawne.

-Ciekawe jak poradzi sobie oślepiona, nie mogąca chodzić szlachcianka w dzielnicy slumsów. Wiesz to przykre tak skończyć. Niech Imperator nad Tobą czuwa - rzekł na głos ale czy to było do więźniarki czy Matuzalema ciężko było stwierdzić.

Jethro podniósł z ziemi walizkę, kładąc ją na stole. Otworzył ją tak, by więzień nie widział jej zawartości. Zestaw Excruciator powinien otworzyć jej usta. Powoli wyjął go a także dwa małe zawiniątka, które odkrył. Na początek rozłożył zestaw odpowiednich noży, skalpeli i innych przyrządów służących do torturowania. W drugim zawiniątku trzymał odpowiednie środki odurzające, psychotropowe oraz zmniejszające odporność przy przesłuchaniu.

Annabelle Lia nie odpowiedziała. Nie dała po sobie żadnych znaków. Matuzalem był jednak w stanie wykryć krótki, szybko zduszony wybuch strachu płytko w jej myślach. Doskonale go jednak opanowała, wycofując się w odmienny stan świadomości, auto-recytując w umyśle litanie ortopraksyjne. Dodatkowo obudowała się pancerzem pogardy wymierzonym w oprawców. Do tego dochodziła bionika ochronna w typie Stróżów Bólu. Jej złamanie miało być nad wyraz ciężkie.

Wszyscy zgromadzeni wiedzieli, że przesłuchanie będzie długie, męczące i trudne. Ostatnia z Rodu Waldcroft była twardym orzechem do zgryzienia. Trzeba było sięgnąć po nadzwyczajne środki.

Sejan zaczął przygotowania więźnia. Na początek podał jej Explication Serum oraz narkotyk zwany Phetamote. Nim “leki” zaczęły działać, usadowił ją wygodnie na specjalnym krześle, i podłączył jej nerwy do specjalnego urządzenia. Dzięki nim, odzyskała czucie w dolnej partii ciała, więc jej zdziwienie było niemałe. A o to chodziło Inkwizytorowi. Milczał podczas całego tego “zabiegu”. Nie chciała po dobroci, tak więc nadszedł czas na siłowe rozwiązanie. Excruciator wyglądał jak maska, którą nakłada się na twarz. Waldcroft początkowo szarpała się, ale trzy potężne ciosy pięścią uzmysłowiły jej, że opór nic tu nie da. Maleńkie igiełki wbiły się w jej twarz, a Sejan zaczął dostrajać urządzenie do jej fal mózgowych. Dzięki data slate mógł manipulować bólem, jaki zadawał przesłuchiwanej. Tak samo jak i małym urządzeniem, które zostało wmontowane w krzesło. Pierwsza poszła fala napięcia elektrycznego, którym poraził cały jej układ nerwowy. Od pasa w górę i w dół. Fala szła idealnie od miejsca, gdzie straciła czucie wcześniej. To nie miało złamać od razu przesłuchiwanej ale lekko wstrząsnąć. Excruciator zaczął działać. Kolejne igły, tym razem dłuższe ale i cieńsze zaczęły rozczepiać jej skórę i wchodzić pod nią. Nie było to przyjemne uczucie, tym bardziej, że w pewnym momencie Sejan wyłączył urządzenie dające jej czucie w nogach. Taki mały efekt psychologiczny, by szok, strach zawładnął jej ciałem. Skinieniem głowy dał znak Matuzalemowi, że czas na niego.

Kiedy Inkwizytor rozpoczynał tortury Matuzalem stanął za ofiarą i zdjął ostrożnie maskę. Pan Kazik dostarczył Sandstone’a w postaci pasty do wcierania w dziąsła, która potrzebowała chwili, aby zadziałać. Zaaplikował sobie jedną dawkę specyfiku i skupił zmysły na kobiecie.

To co zauważył Matuzalem dawno temu podczas nauk w Inkwizytorium to było to, że najskuteczniejsze były przesłuchania kompleksowe i wielotorowe. Zadawanie pytań to był jeden tor. Zadawanie bólu było kolejnym. Podobnie psychologiczne gierki potrzebne do podkopania postawy przesłuchiwanego. Trójtorowe przesłuchanie zwykle dało się przetrwać po odpowiednim treningu i warunkowaniu. Poza tym świadomość co potrafi współczesna medycyna dawała sporą nadzieję na dalsze życie bez kalectwa.
Dla zwiększenia skuteczności zabiegów można było dodać środki farmakologiczne, które sprawiały że przesłuchiwany musiał walczyć także ze swoim ciałem, które samo prosiło się o poddanie.
Ale oczywiście była jeszcze jedna ścieżka, która była zwykle niedostępna w warunkach polowych. Usługi telepaty. To dodawało całkiem nowy tor, całkiem nowy wymiar przesłuchania.
Na nieszczęście ostatniej z rodu Waldcroftów Inkwizytor Sejan i jego Przesłuchujący postarali się, aby każdy wymiar przesłuchania został wykorzystany podczas tego konkretnego seansu.

Mózg psykera poczuł przypływ energii i niezrozumiałych sił. Środek zaczął działać. Starzec wciągnął nosem powietrze, wypuścił je ustami. Poruszył brwiami. Po czym jego twarz przybrała wyraz głębokiego skupienia.

Zwrócił oblicze w kierunku kobiety i zarzucił łączem telepatycznym. Od razu natrafił na powtarzany bezustannie ortoproksyjny kantyk. Miał zamiar zmiękczyć Annabell. Kantyk był majstersztykiem sztuki hipnozy. Sama podświadomość go w kółko odtwarzała, ale był jeden haczyk.
Mózg uwielbia wzorce. Wzorce i nawyki pozwalają odciążyć umysł, bo są wykonywane nieświadomie, nie pochłaniając mocy obliczeniowej mózgu. W momencie, kiedy ktoś zaburza wzorzec, aby go przywrócić trzeba się na tym skupić… i na tym polegała sztuczka. Trzeba było zmusić przesłuchiwanego, aby zaczął myśleć o kantyku. Gdy musiał się na nim skupić, ból i chemia robiły swoje jeszcze bardziej zaburzając myśli.
Dlatego Matuzalem sam zaczął recytować kantyk, wplótł się w jego rytm. Nachylił się ku kobiecie i szeptem zaczął recytować słowa. Jednak zaburzał ich rytm, przekręcał słowa. Czekał na pojedynczą myśl - stwierdzenie, że jego melodia jest fałszywa i powinna być inna. To była furtka do głębszych pokładów umysłu. Gdy przekroczyłby ją, mógł dalej użyć potężniejszych technik telepatycznych, aby wyczytać z przesłuchiwanej praktycznie… wszystko.

+++

Przesłuchanie Annabelle Lii Waldcroft było jednym z najbardziej wyczerpujących, najtrudniejszych i chyba najowocniejszych w dotychczasowej karierze duetu Sejan-Matuzalem. Rozpoczął je Sejan, ubierając zestaw Excruciator, podpinając kobietę do kabla wysyłającego impulsy imitujące posiadanie sprawnych nóg oraz aplikując jej pierwsze serum prawdy za pomocą prostego iniektora. Wkrótce zabrał się do pracy, kiedy tylko zauważył, że ciało zabójczyni przegrało walkę z serum (ciężko było tego nie zauważyć - zwymiotowała wodnistą cieczą na całą siebie plus podłogę). Rozpoczął robotę Excruciatorem, wspomagając się manipulacją jej czucia w nogach. Niestety, kombinacja ortopraksji i bionicznego stróża przed bólem skutecznie niwelowały jego wyczyny… przynajmniej do momentu, kiedy zaaplikował jej dawkę Phetamote. To, w połączeniu z wprawną manipulacją impulsami nerwowymi ogłupiło jej bionikę na tyle, by ją wreszcie wyłączyć bądź obejść. Zaczęła czuć ból. Niemożebny ból. Do jej uszu zaś dochodziły wciąż powtarzane pytania z ust Sejana, jak mantra.

Matuzalem w tym czasie wtarł w dziąsła pastę z piaskowego kamienia. Szybko poczuł przypływ energii, a jego umysł stwardniał od nagłej siły woli, zdeterminowania i żądzy zwycięstwa. Nie miał zamiaru dać się pokonać tej suce bez walki. Nie, nie było mowy o byciu pokonanym w ogóle! To ona miała zostać złamana. Z takim nastawieniem ruszył do działania, dokonując inwazji jej umysłu za pomocą telepatii. Sprytny fortel, który zastosował, osłabił - acz nie zneutralizował - działanie ortopraksyjnych engramów. Wkrótce, sam zaczął uderzać. Podsuwać jej sugestie, próby hipnozy, dzięki którym bezwiednie odpowiedziałaby na pytania Sejana bądź ujawniła je w swoim umyśle.

To był długi wieczór. Długa noc. W pewnym momencie narkotyki przestały działać, babsztyl odzyskiwał rezon. Wtedy nadeszła druga tura - dawka “Prawdy Objawionej” dla niej i blant białej próżni dla Matuzalema. Ich ciała jakoś zniosły kolejną nawałnicę chemikaliów, a na efekty umysłowe nie trzeba było czekać zbyt długo.

Koniec końców, o mały włos Waldcroft się nie wymknęła. Prawie wyzionęła ducha. Najpewniej miał to być ostatni, “trenowany” impuls tuż przed złamaniem. I byłaby martwa, gdyby nie trzeźwość umysłów przesłuchujących, osiągnięta tylko dzięki ich bionicznemu wspomaganiu - wewnętrznym bateriom i suplementom Vitae, dającym im wystarczającego kopa do załatwienia sprawy. Koniec końców Waldcroft przetrwała, jej zabezpieczenia złamane, jej sekrety… sekrety Olianthe Rathbone wydarte. W połączeniu z przesłuchaniem Sybilli Guyet agenci Operacji Starscream mieli wszystko co potrzebne, by uderzyć w serca swych wrogów. Zgnieść farcastańskich zdrajców i dorwać Istvanian.

Kiedy udali się na spoczynek, po głowach kołatała im się lokalizacja kryjówki Rathbone. Płaskowyż typu mesa, w środkowych kręgach Kwarantanny - jednego z mniejszych subkontynentów Farcast na północnym wschodzie. Było to miejsce inwazji Orków, poczynionej jakiś czas temu i z trudem odpartej przez Farcastańczyków oraz Imperialistów. Od tamtej pory rokrocznie FAS-F przeprowadzało bombardowanie orbitalne rejonu, zaś FAP-F czystkę naziemną, ażeby xeno-sporysze nie miały szans przekształcić się w infestację Dzikich Orków.

Tam, w sercu dawnego zniszczenia, pożogi i wyjałowienia, na kowadle i koronie siły oręża tej planety Rathbone uwiła sobie gniazdo. Miały tam być wszystkie pozostałe istvaniańskie siły. Mieli nawet dokładną mapę kompleksu. Mogli zaplanować cały szturm.

Szybkie uderzenie jednak nie wchodziło w rachubę. Przeciwnik miał kontrolę orbitalno-powietrzną oraz znaczące siły militarne upozycjonowane między terenami lojalistów a Kwarantanną. Trzeba było jak najszybciej i jak najpełniej odzyskać kontrolę przynajmniej nad tym pierwszym - inaczej przelot Valkyrie bądź promem oznaczał samobójstwo.

+++

Pierwsza część zadania została wykonana. Ledwo co aby zawiedli, na szczęście Matuzalem znał się na rzeczy, i Walcroft zaczęła śpiewać. Powiedziała więcej niż się spodziewali. Powiedziała wszystko, i teraz kolejny ruch należał do nich. Matuzalem miał skontaktować się z Pax Behemot, i nakazać mu powrót. To miało zająć trochę czasu, ale to była ich jedyna siła ognia jeśli chodziło o obszar orbitalno-powietrzny. Pozostał jeszcze blef, ale na to przyjdzie pora.

Trzeba było przyznać Rathborne, że miała jaja wybierając taki obszar za swoją główną kryjówkę. Faktycznie, nikomu nie przyszłoby do głowy by tam jej szukać.

Został mu jeszcze jeden ruch w tej rozgrywce, nim przystąpią do dalszych działań, ale teraz jego głowę zaprzątała Walcroft. Podziękował Matuzalemowi za pomoc i sam udał się do jej celi. Więźniarka leżała na ziemi, związana łańcuchami choć jej stan z pewnością nie pozwoliłby jej uciec. Twarz kobiety wyglądała teraz na kilkanaście lat starszą, zmarszczki, poszarzała skóra i oczy praktycznie bez chęci do życia - to zostało jedynie z dumnej przedstawicielki szlacheckiego domu Walcroft. Gdy drzwi otworzyły się, i heretyczka zobaczyła wchodzącego Inkwizytora splunęła resztą sił i z szyderczą drwiną w głosie zapytała:
-Przyszedłeś napawać się swoim zwycięstwem Inkwizytorze?

Sejan odsunął krzesło od stołu, tak by usiąść na nim opierając swe ręce o oparcie siedziska. Przypatrywał się przez chwilę kobiecie, i wszystkie zamiary jakie miał wobec niej przestały mieć znaczenie. Pokręcił głową i podszedł do leżącej na ziemi Annabell. Uklęknął przy niej, i złapał ją mocno za włosy by ją podnieść do góry. Dotknął palcem drugiej ręki jej ust a w jego oczach można było dostrzec współczucie.
-Nie droga Annabelle. Byłaś godnym przeciwnikiem lecz rozgrywka między nami została zakończona. Umrzesz, bo tak mówi prawo. Bo to czeka tych wszystkich, którzy zdradzą Boga-Imperatora. Ja jestem jego słowem, oczami i oddechem. Ja jestem tym, który Cię osądził według twych występków. To koniec, a przyszedłem Ci podziękować. Byłaś godnym przeciwnikiem, i dlatego umrzesz tak jak przystało na heretyka. Szkoda, że nie stanęłaś po naszej stronie. - puścił ją nagle, tak że uderzyła głową o twardą posadzkę.

Sejan skierował się ku wyjścia, nie spoglądając już na przerażoną Annabelle Lia Waldcroft. Choć w jej oczach znów powrócił zwierzęcy wyraz, a usta jej mocno zacisnęły się z nienawiści to z jednego jej oka poleciała łza. Sama nie wiedziała czemu, ale miała przeczucie, że jej śmierć będzie długa i bolesna. Widmo końca ścisnęło jej serce, bo mimo wszystko chciała żyć. Jak każdy człowiek. Instynkt pierwotny odezwał się szybko, i strach ogarnął jej serce. Drzwi się zamknęły pozostawiając więźnia samemu sobie.

+++

Nadszedł czas na wielki plan. Utrata przez Kanga części sił, nowe informacje, walki z rebeliantami i widmo wojny domowej na pełną skalę, zapowiadało jeszcze większy pierdolnik niż parę tygodni temu. Sejan siedział w fotelu gubernatora i palił cygaro. Wpatrywał się w dane, które co i rusz pojawiały się na monitorach i analizował je ze spokojem. Był to tak naprawdę udawany spokój, ale nie zamierzał zdradzać się ze swoimi emocjami przy innych.

Długo się wahał nad podjęciem decyzji, odnośnie planu, który już jakiś czas temu kołatał mu się w głowie. Czas ukrywania się minął, i w końcu decyzja zapadła. Sejan wtajemniczył w swój plan Gubernatora, przynajmniej częściowo, leczo ostrzegł go przed zdradzaniem go komukolwiek. To co planował było grubymi nićmi szyte. Ale bez ryzyka, nie ma zabawy.

El-Kang gubernator Farcast zwołał wielką konferencję. Kamery, dziennikarze, światła i reflektory i wielkie telebimy za nim. A po środku tego wszystkiego on. Zatroskany ojciec i brat wszystkich obywateli. Nie było odbiornika, do którego by nie dotarła ta wiadomość na Farcast. Gubernator czuł się jak ryba w wodzie. Za nimi stali przedstawiciele Adeptus Ministorum, Administratum, Adeptus Arbites i przedstawiciele rodów szlacheckich.

Przemowa podczas której tak mocno potępił tych, którzy zwrócili się przeciw niemu, krajowi i planecie. Przemowa do obywateli by nie porzucali wiary w niego, bowiem oto Rathborne to fałszywa “prorokini”. Wilk w owczej skórze. A o to i dowód.


Na mównicę wszedł Inkwizytor. Czarna maska zasłaniała jego twarz, ale dłonie zdobił pierścień z symbolem Inkwizycji. Tak samo jak na szyi miał przewieszony łańcuch z symbolem. Wchodził powoli, a specjaliści od efektów, podrzucili odpowiednią muzykę, która tylko potęgowała to wejście. Sejan nie spieszył się. Nawet gdy stanął już na środku mównicy nie zaczął od razu przemowy. Milczenie, miało przyciągnąć uwagę wszystkich. A gdy się odezwał jego głos był niczym szept Boga, wbijający się w głowę i myśli:

Mieszkańcy drogiego Farcast. Zostaliście oszukani - to nie były słowa, a ryknięcie. Pstryknięcie palcami, i na telebimach pojawił się obraz Lady Olianthe Rathbone i wystawioną na nią Carta Extremis. Zoom na ten dokument i jej twarz, tak by każdy kto to oglądał mógł się przyjrzeć temu -W imieniu Lorda Caidina, jako Agent Złotego Tronu, a także w imieniu Boga-Imperatora chcę uświadomić tych głupców, którzy staną po stronie tej zdrajczyni. Karą za wspieranie heretyczki jest...śmierć!!!! - ostatnie słowa ponownie zagrzmiały niczym grom -Farcast stało się niczym plantacja, na której wyrasta korupcja i herezja. Ale ja ją wyplenie. Mój wzrok sięgnie tam, gdzie mrok się zagnieździł. W tej chwili potężna flota zbliża się do planety, i za kwartał tu przybędzie. Ci, którzy nie zwrócą się ku Bogowi-Imperatorowi, nie schylą czoła i nie posypią głowy popiołem, w niego się obrócą. Ja jestem Inkwizytorem. Nie lękam się niczego i nikogo. Jestem młotem. Pięścią Imperium. Dam wam jednak szansę na nawrócenie. Macie kwartał by dostarczyć mi żywą lub martwą Olianthe Rathbone w przeciwnym razie każdy z was zostanie osądzony. Karą będzie Exterminatus.. - ostatnie słowa wymówił szeptem, lecz dzięki technikom słowa jego zostały wzmocnione i wielokrotnie powtórzone. A widoki przerażonych oficjeli miały tylko wzmocnić przekaz.

- Ta o to heretyczka - wskazał na stos, na którym znajdowała się Annabelle Walcroft, został wprowadzony przed oblicza kamer. Dopiero gdy obraz pojawił się również na telebimie zaczął kontynuować -również współpracowała z Lady Rathborne. Jej winy są absolutne. Jej bluźnierstwa i czyny doprowadziły ją tutaj. I tylko ogień może ją oczyścić. - po tych słowach podpalił stos.


+++


Gdy cała szopka się zakończyła, Sejan udał się wraz z Gubernatorem do jego pokoju i zamknął drzwi za nimi. Dał gestem ręki znak by ten usiadł na swoim miejscu, a sam zasiadł na przeciw niego. Oczywiście, bez pytania, poczęstował się cygarem i zapalił je. Położył na biurku dysk, na którym były pewne informacje. Od razu przeszedł do rzeczy:

-Tu są informacje według których Lady Rathborne odpowiada za spór między Tobą a Cecillia Eguzkine - El Kang chciał coś powiedzieć, ale Sejan uciszył go gestem dłoni - Proszę mnie wysłuchać i przemyśleć moją propozycję. Według tych danych to nasza heretyczka odpowiada za spór i wojnę domową. Macie teraz Gubernatorze dwa wyjścia. Spróbować się z nią dogadać, i wspólnymi siłami opanujecie sytuację szybko i w miarę bezkrwawo albo dalej będziecie chcieli jej głowy. Pierwszy sposób jest o tyle prostszy, że pokażecie ludności Farcast jakim to wspaniało-dusznym człowiekiem jesteście, miłosiernym i wyrozumiałym co też pomoże zyskać wam zwolenników. Także Twoje siły, te co niebawem powrócą na “twoje” łono i siły partyzantów to już całkiem pokaźnia armia, która bez problemu powinna poradzić sobie z Istvami. Moja propozycja jest taka, że zorganizuję wam telekonferencję na której możecie porozmawiać i znaleźć wspólny język. - i z tym tematem zostawił El Kanga samego. Niech chłopak się na myśli. Nim jednak wyszedł odwrócił się do Gubernatora i rzekł:
-Gubernatorze macie szansę na zmianę sytuacji na planecie. Możecie zyskać, tylko czasem potrzebny jest do tego kompromis.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline