Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2017, 20:28   #137
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Arrow

The only justifiable risk is one that can do more harm to the enemy than it can to you. All risks must be calculated in your favour. Otherwise you are fighting for the enemy!

- Tactica Imperialis



Konsekwencje

Wprawdzie inkwizytorskie obnażenie się Rathbone wprowadziło na Farcast mnóstwo chaosu i przelało o wiele więcej krwi niż cokolwiek dotychczas, to Kadra Sejana miała dużo potężniejsze asy w rękawie.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=C0SHh8x-yY8[/MEDIA]



Najszybciej zareagowała drużyna pod kierownictwem Blackhole'a. Szybko pozyskawszy odpowiedni sprzęt od Kazika, udali się czym prędzej na Morze Lazurowe, gdzie istniał szereg tropikalnych, wręcz rajskich wysp wykorzystywanych przez bogaczy jako kurorty, zaś przez biednych jako bazy rybołówcze. Tamże, dokładnie w środku letniej rezydencji Gubernatora, miał znajdować się sygnał nadawczy Rathbone. Koniec końców, była to pułapka - służba i straże od dawna nieużywanej przez El Kanga rezydencji nie miały o całym ambarasie zielonego pojęcia, "studio nagrań" było głęboko pod ziemią rezydencji, a jego użytkowników już dawno nie było. Zostawili jednak za sobą pokaźny ładunek wybuchowy, który zdewastował całą wyspę i odparował gubernatorską rezydencję. Na szczęście udało się w porę ostrzec pracowników i ich ewakuować. Kiepski gambit, obliczony na skłócenie El Kanga z agentami OSS. Nie tym razem.

Drugi był Durran. Znów uzyskawszy niezbędny ekwipunek od niezastąpionego Barona Kazika, ruszył na samotną misję. Celem była infiltracja terenów Dynastii Machenko i... ukaranie krnąbrnego Domu Sektorowego w najboleśniejszy sposób. Zazwyczaj pojedynczy ludzie, choćby nie wiadomo na jakich prawach byli, nie byli w stanie zagrozić żadnej megakorporacji. Te byty były, ku zgryzocie wielu, odporne na ludzkie łzy, gniew, prawa i większość działań. Chyba, że ktoś uderzał w samo ich serce. Korporacje miały zarabiać. Po to istniały, po to je tworzono, po to zmieniały się w żarłoczne rekiny żywiące się krwią aby potem srać kasą. Morgenstern więc uderzył tam, gdzie zabolało. Nie w ludzi, nie w nieruchomości, nie w sprzęty, nawet nie w prezesów, wspólników czy akcjonariuszy. W kontrakty i umowy. Audyty, bilanse i zeznania podatkowe. Biznesplany, profile i projekty. Pokwitowania i zestawienia. Weksle i inne papiery (bardzo) wartościowe. W wartość firmy. Koniec końców, efektem jego "terrorystycznego zamachu" padło paru ludzi i trochę sprzętów, to były to akceptowalne straty. Za to utrata całej bazy danych już nie. W ciągu kolejnych dni farcastańska branża Machenków pogrążyła się w totalnym gównie, pogłębionym jedynie przez nagłą ofensywę Departamento Munitorium, Adeptus Arbites oraz Adeptus Administratum. Sędzia Traggat Loege i Comptroller Aquila Tomaso zgodnie uznali, że Machenkowie dopuścili się szeregu wykroczeń, uchybień i przestępstw - szczególnie iż nie byli w stanie się bronić za pomocą swoich papierów. To plus asocjacja ze znaną heretyczką Rathbone były wystarczające by zerwać kontrakt na eksploatację promethium i cofnąć im zgodę na działalność gospodarczą na Farcast. Szybka wymiana komunikatów astropatycznych potwierdziła, że centrala Dynastii Machenko szybko odcięła się od swojej "heretyckiej" gałęzi. Armando Le Paza, audytora i prezesa na Farcast, oraz Harnolda Terrence'a, szefa armsmenów, uznano za współudziałowców w zbrodni Istvanian.
Pięć dni później przeważające siły Carabinieri oraz Arbitratorów wykonały nakaz aresztowania. Z tym, że nie było już kogo. Obydwaj machenkowi dygnitarze, wraz z całą swoją kadrą korporacyjnych oficerów, nie żyli. Obersoldaten, w obliczu słabości, bezużyteczności i niewypłacalności swoich "pracodawców" zdradzili, uderzając nań od środka. Siły machenkowych armsmenów zostały całkiem zaskoczone i rozbite w puch. Cywilni pracownicy wymordowani lub wzięci jako zakładnicy. Ich tereny zajęte i ufortyfikowane.
Obława policjantów została szybko wstrzymana. Do akcji wezwano cięższe siły z MP-F, jednakże Obersoldaten było sporo, byli wciąż zorganizowani, na swoim terenie i byli o kilka klas lepsi od przeciwników - w otwartym terenie nawet lepsi od Arbites. Rządowi ponieśli krwawe straty. Skurwiele swoim zwyczajem prowadzili taktykę spalonej ziemi, niszcząc infrastrukturę wydobycia, składowania i rafinacji promethium. Imperium poniosło setki milionów geltów strat, a to wciąż nie był koniec.
Plusem przynajmniej było to, że ocalali wyklęci ex-Machenkowie bez wyjątku poddali się bądź zostali złapani przez prawowiernych.

Dalsza akcja Durrana - przesłuchanie Sybilli Guyet - zbiegła się z akcją Matuzalema i Sejana - przesłuchaniem Annabellii Lii Waldcroft. Obydwie "konwersacje" zakończyły się pełnym sukcesem śledczych. Kadra miała wszystkie niezbędne dane na talerzu. Olianthe Rathbone i jej popychadła nie miały już żadnych sekretów. Teraz trzeba było upewnić się, że za utratą sekretów podąży utrata żywotów.

Matuzalem był następny w kolejce, wspólnie z Kasballicą, Rodriguezami, Ortegami, rządem i Arbites organizując szeroko zakrojoną obławę mającą dorżnąć istvaniański kartel oraz zmieść Amarantynowy Syndykat z Paramos de Vaquero oraz Exterior. Akcje te zajęły kilka dni i poniosły za sobą nieco strat, lecz zakończyły się sukcesem. Istvaniański kartel przestał wreszcie istnieć, a razem z nim grupa głupców nazywających siebie Caballeros. Amarantynowi utracili lwią część swoich ludzi, sprzętów, nieruchomości oraz podwykonawców i nie mogli już kontynuować swoich prób przejęcia kontroli nad farcastańskim półświatkiem. Oszczędnie jednak szafowali swoimi armsmenami, których wycofywali do Interioru jak tylko zaczynali przegrywać. Walka z Syndykatem nie była jeszcze zakończona. Mieli jeszcze jakiś interes na Farcast. Dużo mroczniejszy niż zabawa w lokalną mafię...

Kaarel wreszcie sfinalizował koncepcję, którą raz po raz podrzucał przez ostatnich kilka tygodni. Wykorzystawszy walizkę ze sfałszowanym fragmentem kodu do zwiedzenia Valera Cantano za nos, oraz wrodzoną podejrzliwość Anny Roverti do kablowania na szefa zasiał ziarno, które wkrótce miało zaowocować.

Mordax był ostatnim przed "wielkim show" Sejana. Wiodąc lojalistów do walki ze zdrajcami, uderzył na najważniejszy z obiektów wojskowych FAP-F w Okręgu Centralnym, u podnóża Terrańskiej Grani. Tamże doszło do pierwszego (poza zdławieniem rebelii w Imperial City) zwycięstwa lojalistów nad zdrajcami. Dzięki infiltracji i psionicznemu wsparciu Lestourgeona udało się odzyskać jedyny superciężki czołg typu Baneblade na stanie farcastańskiego PDF oraz zmusić garnizon do kapitulacji.
Jego działania zbiegły się z podobnymi przeprowadzonymi przez lojalistów w prowincji Exterior. Tamże, duet Diesel-Cortez zagrał główne skrzypce, wiodąc Milicjantów do walki z FAPowcami. Morale szybowało wysoko dzięki rodzącej się legendzie dwóch agentów Inkwizycji: Komisarza-bohatera i terminatora w pancerzu wspomaganym, prowadzących prawowiernych Imperatora od zwycięstwa do zwycięstwa w nabrzeżnych, pomorskich i nizinnych miejscowościach.

Wisienką (czy też raczej kilotonowym makropociskiem) na torcie było wystąpienie Sejana w mediach, w trakcie którego spalono Annabellę Lię Waldcroft na stosie oraz... proklamowano odwleczony w czasie Exterminatus, ku potężnemu szoku i rozpaczy zgromadzonych oraz widzów. Do tubylców po raz kolejny dotarło, w jakich tarapatach się znajdowali.
Różnie na to reagowano. Gangi z favelas rozpoczęły między sobą wojnę, która szybko rozlała się także na bogu ducha winnych cywilów. El Kang wykorzystał to jako pretekst do rozpoczęcia krwawej, "ostatecznej" czystki, posyłając nań całe hordy Carabinierii. Cywile albo próbowali uciekać z Okręgu Centralnego bądź z planety, albo żyli w strachu, albo garnęli się do jednostek ochotniczych (nierzadko organizowanych przez lokalne Ministorum jako Frateris Militia i posyłane do walki z przestępcami i zdrajcami lub do ochrony osiedli). Co ważne, lwia część zdrajców... zdradziła znowu. Wprawdzie FAS-F pozostało "lojalne" wobec Rathbone, to jednak praktycznie wszyscy lądowi rządowi bądź rebelianccy zdrajcy odwrócili się od niej. Więcej jak trzy czwarte FAP-F skorzystało z amnestii oferowanej przez El Kanga, natychmiast kończąc opór w Okręgu Centralnym i na wyspach Morza Lazurowego. Wielu spośród pozostałych zdezerterowało i rozpadło się na wzajemnie grabiące siebie i innych grupy bandyckie, zwalczane przez wszystkich. Niestety, najbardziej elitarne, doborowe, doświadczone oddziały pozostały "wierne" (jeśli tak można nazwać bycie czyimś przymusowym najmitą). Kilkanaście dywizji - około pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy w komplecie z bazami, fortyfikacjami, sprzętem i logistyką - pod wodzą generała Juana Antonio Bandery jedynie utwardziło się w defensywie i ofensywie przeciwko wszystkim pozostałym, równie krwawo gromiąc niedawnych towarzyszy, co lojalistów El Kanga.
Jaka była motywacja Bandery? Tego nie wiedział nikt. Miał ochotę na fotel Gubernatora? Chciał zemsty na El Kangu bądź Kadrze Sejana? Uwierzył Rathbone bądź filozofii Istvanianizmu? A może po prostu był szalony? Coś było na rzeczy, gdyż teraz, spuszczeni ze smyczy, on i jego ludzie okazali się prawdziwymi zbrodniarzami. Bestialskie mordy, gwałty i grabieże ludności cywilnej, publiczne tortury i egzekucje pojmanych, taktyka spalonej ziemi. Szybko stał się "twarzą" tej nowej rebelii, ucieleśnieniem prawdziwego Zła... co tylko pomagało Sejanowi i jego Kadrze, a podkopywało pozycję Rathbone.

Cichym sukcesem agentów Ordo Sicarius było porozumienie wypracowane między El Kangiem a Eguzkine. Po przedstawieniu dowodów, słów i mediacji przez Sejana, po trzech dniach zajadłych rozmów telekonferencyjnych doszło do zawieszenia broni między rządem a EP. Po tygodniu zaś rozejm stał się nieoficjalnym faktem. Wprawdzie nie oznaczało to sojuszu, ale - tak jak za czasów inwazji Orków - Farcastańczycy... no, przynajmniej ci lojalni wobec Boga-Imperatora... przestali strzelać do siebie, a zaczęli do wspólnych wrogów. Uwolniło to olbrzymie rządowe siły, które można było rzucić do kasacji innych celów, podczas gdy Istvanianie otrzymali nowego wroga w postaci silnej partyzantki na własnych tyłach.

Również Akolici Matuzalema nie próżnowali. Nadzorczyni zajęła miejsce ubitego biskupa jako jego nieoficjalna następczyni, kierując gniew Kościoła i jego uzbrojonych "obrońców" przeciw konkretnym celom. W międzyczasie obydwie komórki uderzały na łatwiejsze cele, skupiając się na eliminacji resztek po innych grupach, odłamów, dezerterów i zbieraniu danych wywiadowczych.

Na wzmiankę zasługiwał także los Sybilli Guyet. Po tym jak Inkwizycja się z nią obeszła i oddała El Kangowi, została przezeń publicznie powieszona za zdradę.

Wojna trwała dalej. Z przestępcami, ze zdrajcami, z dezerterami, z Obersoldaten, z Istvanianami, z FAS-F i z ludźmi Bandery. Dni i tygodnie mijały, wypełnione ofensywami, kontrofensywami, manewrami, strzelaninami, zamachami, sabotażami, skrytobójstwami, propagandą, poszukiwaniami i niekończącą się logistyką.



Półtora miesiąca po proklamacji Exterminatus

Wojna szła dobrze. Farcastańczycy, popędzani naprzód mieszanką propagandy, wiary, znacznych zasobów i gospodarki oraz trwogi przed śmiercią całej planety za własne nieodkupione przewiny, odnosili kolejne zwycięstwa nad swoimi bezbożnymi krajanami - nawet za cenę całych stosów trupów. Niezależne gangi, bandy i oddziały przestały wreszcie istnieć. Terytoria zajmowane przez Obersoldaten skurczyły się do ich bazy i rdzenia dawnych nieruchomości Machenków. Siły Bandery straciły inicjatywę i teraz mogły się jedynie cofać w stronę Kwarantanny i toczyć boje opóźniające, mając niedobory logistyczne, problemy z partyzantami i poważną przewagą liczebną wroga.

Po prawdzie to wojna już dawno temu byłaby wygrana gdyby nie FAS-F. Przeklęci zaprzańcy prowadzili punktowe bombardowania orbitalne, nie raz ratując dupę zdrajcom z FAP-F czy Obersoldaten GmbH. Wszelkie próby odzyskania kontroli powietrzno-orbitalnej spełzły na niczym.

W dodatku było już dawno po terminie eksterminacji orkoidowego środowiska Kwarantanny. Były doniesienia o pierwszych stadach Squigów, plemionach Snotlingów i Gretchinów, a nawet grupkach Dzikich Orków. Zielonoskórzy nie mieli dostępu do technologii, posługując się prymitywnym orężem i generalnie zachowując się jak zielone małpy, ale niekontrolowani mogli rozpełznąć się po wszystkich dżunglach Farcast i spuchnąć do takiej ilości, że samą masą zalaliby wszystkich ludzi na planecie. Bez znaczenia, czy mieliby swoje prymitywne spluwy, czy pałki i tasaki.

Wtem, zdarzyło się coś wyjątkowego. Pax Behemoth powrócił. I przywiódł ze sobą towarzystwo.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PlUU2U-Sn_g[/MEDIA]



Wraz ze statkiem Aizdara do systemu Farcast przybył inny Rogue Trader: znany Inkwizycji kaper, Daggion Mekhetu z Rodu Deepstar, na pokładzie swojego gwiezdnego galeonu. A na pokładach obydwu statków, oprócz tysięcy armsmenów i żołnierzy rodowych byli także... wszyscy wolni, niezakontraktowani najemnicy z kompanii Lazerhawks i Brutal Deluxe, w sile dwóch batalionów.

Już w pierwszym dniu od przybycia FAS-F zostało pobite i zmuszone do wycofania się ku ścisłej orbicie swojej stacji orbitalnej. Okręty RT zaraz potem wykorzystały ów okno na przeprowadzenie zmasowanego nalotu połączonego z desantem na pozycje Obersoldaten. Żądni zemsty Lazerhawks i Brutal Deluxe wreszcie wygryźli czarnych najmitów z ich pozycji i zmusili do odwrotu. Niestety, nie był to definitywny koniec Oberów. Około połowa z nich uratowała się, pakując do ukrytego w gęstwinach łamacza blokad, którym (ledwo, ale jednak) uciekła z Farcast.

Aizdar i Deepstar nie mieli zamiaru jednak spoczywać na laurach ani złazić na dół na narady sztabowe. Wystosowali do Sejana prośbę o pozwolenie na pobranie drużynowego Tech-Kapłana i wykorzystanie jego ekspertyzy do przeprowadzenia udanego przejęcia stacji orbitalnej, podczas gdy statki RT miały zniszczyć ich odpowiedniki z FAS-F - raz na zawsze odzyskując kontrolę nad orbitą Farcast.

Do Matuzalema dotarły informacje od jego Akolitów i Kazika. Amarantynowy Syndykat i Postrzępione Zapytanie wzięły się za łby w dżungli Interioru, ścierając się ze sobą o coś - najwyraźniej - dla nich ważnego. Ekstrapolacje Zordona sugerowały, że był to ostatni fragment kodu, a obydwie grupy szukały tego samego co Inkwizycja: ostatniego Mechanizmu Hyades. Nie można było dopuścić do jego odnalezienia przez te męty - należało ich wszystkich usunąć, a walizka ze współrzędnymi musiała trafić do rąk agentów Operacji Starscream.
Trzeba było działać szybko. W okolicy był tylko jeden z Kadry Sejana - Kaarel Cotant. Gdyby otrzymał wsparcie ze strony rządowych bądź odsieczy, mógłby wpaść z wizytą do tłukących się kryminalistów i załatwić sprawę. Ostatecznie.

W międzyczasie, Cotant otrzymał telefon od Anny Roverti, "Blondyny". Valer Cantano wreszcie dogadał się z Olianthe Rathbone i miał zamiar przekazać jej walizkę z fałszywym kodem. Do spotkania miało dojść w favelas Imperialnego Miasta. Setki kilometrów od bazy ekipy, gdzie właśnie przebywał.
Ale ledwo kilometr czy dwa od Mordaxa Lestourgeona, który kręcił się po stolicy w poszukiwaniu paru komponentów psionicznych i wróżebnych. On mógł zebrać paru ludzi do wsparcia i zasadzić się na ludzi Rathbone podczas wymiany...

Niewielkim zaskoczeniem i w sumie niezbyt bolesną stratą była utrata całej Familii Rodriguez, łącznie z głową rodziny, Marko Rodriguezem. Zostali zdradzeni, znienacka zaatakowani i zmasakrowani przez kartel Ortega, a ich interesy przejęte. Kasballica donosiła, iż Eusebio Ortega, szef kartelu, grał na kilka frontów, sprzedając między innymi dane wywiadowcze Banderze i Rathbone. Wieści te dotarły do uszu Christophera Blaine'a, który już szykował kolejną nauczkę dla bezczelnych drugsterów. Miała być ostatnią w ich życiu.

A w polowym sztabie na liniach frontu walk z ludźmi Bandery był Sejan i Matuzalem - Inkwizytor i jego Przesłuchujący. Wspierali siły MP-F i lojalistów z FAP-F w walce ze zdrajcami. Wraz z przybyciem pozaplanetarnego wsparcia i, daj Bóg-Imperator, ich zwycięstwa nad FAS-F, stali przed możliwością okrążenia i ostatecznej eliminacji wrażej armii. Jednak to trzeba było zaplanować...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 21-08-2017 o 21:36. Powód: Poprawki
Micas jest offline