Gwóźdź do twej trumny, pomyślał Randulf, przekładając znalezione przy truposzu przedmioty do własnej kieszeni.
Nie miał pojęcia, po co Raimdarowi gwóźdź, na dodatek nawet nie pomyślał jakiejkolwiek trumnie dla człeka, który usiłował go zadźgać. A jeśli myślał o słowach 'spoczywaj w pokoju', to raczej chodziło mu o to, by truposz nie wylazł i nie zaczął rozrabiać.
A w tym przypadku ogień był najlepszy, by takiego truposza całkowicie spacyfikować..
- Oczywiście wszystko spalimy, tak jak to było w planach - powiedział.
Gdy ciało Raimdara znalazło się na stosie zgromadzonych tu łatwopalnych materiałów, Randulf ponownie zwrócił się do Artura:
- Wychodzimy.
Sam też ruszył w stronę wyjścia, równocześnie wylewając na ziemię strużkę oleju. Poczekał, aż Artur wyjdzie, a gdy sam znalazł się w połowie drabiny rzucił pochodnię, podpalając olej. Płomień wesoło powędrował w stronę stosu, a Randulf jak najszybciej wyszedł na powierzchnię. |