Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2017, 20:33   #188
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
“Szczurzy Pan, szczurzy Pan” - powtarzał w myślach niczym mantrę chcąc pobudzić pamięć, zburzyć mury zapomnienia….

Brnął w błocku, mule i smrodzie bagniska, tak jak w swoich pustych wspomnieniach. Byle do przodu, byle słuchać i poznawać. Byle nie stać w miejscu. Wieloświatowiec słaby i pusty bez swoich wspomnień.

Teraz też nie stał. Ruszył do siedziby Szczurzego Pan. Może Glyth uważał, że jest niegroźny ale o żadnym obłąkanym nie można rzec czegoś takiego.

Idąc w kierunku dworzyszcza zamarzył o kąpieli i nowych ubraniach bo jeszcze trochę i będzie chodził nagi. Specjalnie wstydliwy swego ciała nie był ale jakaś etyka obowiązywała. Etyka i poczucie godności.

Bagna zamieniał na szaleńca.

I poszukiwanie Tunelu.

Most chwiał się i trzeszczał. kilka razy musiał przeskoczyć nad jakąś dziurą. Na szczęście deski wytrzymały. Dość szybko znalazł się na wyspie. Dworzyszcze było teraz stertą kamieni i zbutwiałego drewna. Zachowały się mury obronne i brama. Od razu zobaczył wielką pajęczą sieć zasłaniającą całe wejście. Nie zachęcała do skorzystania z tej drogi. Alternatywą była wspinaczka po wysokim na około dwa i pół metra, rozpadającym się murze.

Popatrzył w kierunku wejścia i gęstej rozpostartej po całym otworze sieci a potem w kierunku rozpadającego się muru.
Wybrał to drugie szukając wcześniej jak najbardziej dogodnego i łatwego do wspinaczki miejsca.

Przeszedł na drugą stronę bez problemu i znalazł się na zdewastowanym dziedzińcu. Wszędzie było pełno zielska. Suche badyle, pokrzywy i inna roślinność przebijała się przez kocie łby na dziedzińcu, rosła gęstymi kępami pod murami i pleniła się wysoka pod resztkami domostwa. Na mury wspinał się bluszcz, dziki i wyschnięty.
Tobias poczuł, że jeżą mu się włoski na karku.
Coś tutaj było. Czuł to. Czaiło się w cieniu budynku zarośniętego zielskiem. Gdzieś tam w mroku zdewastowanych ścian, pokruszonych murów i kamieni. Obserwowało go. Czujne i głodne. Czuł to i nie podobało mu się to uczucie.

“Tak… tutaj możesz skończyć swoją historię Wachlarzu. Tutaj może się okazać, że pierdolnięcie z wysokości było śmiertelne. Cholerny Frodo włazi do jaskini Szeloby. Nieprzygotowany. Jebać to. Jebać wszystkie pierdolone tajemnice tego świata ukryte w jego głębokiej dupie” - z pochmurnymi myślami rozglądał się po murach dworzyszcza szukając okna do którego mógłby wskoczyć. Nie miał ochoty spotykać się z Panem Szczurem a jedynie wejść do Tunelu i wyleźć choćby w kazamatach Maski. Wszystko tutaj co dotychczas spotkał było nacechowane zdradą, drugim dnem i walką o pieprzoną władzę nad cholera wie czym. Jakby sami szaleńcy żyli w tym świecie światów. Pełni żądzy władzy szaleńcy.
Nie było jednak odwrotu, bo na bagnach za jego plecami czekała go również śmierć. Powolna.
Znalazł jedną z okiennic wyglądających o wiele gorzej niż pozostałe. Na pierwszym piętrze. Wziął rozbieg i skoczył.

To co było głodne jeżeli chciało się najeść będzie musiało się trochę pofatygować. Nie miał zamiaru samemu położyć się na tacy.

Jak chcą smakować to muszą go na niej położyć.

Siłą..

Skok się udał i po chwili był już w zrujnowanym korytarzu. Śmierdziało zgnilizną i czymś starym, zepsutym, zjełczałym. Poza tym jednak było cicho. Nienaturalnie cicho. Jednak nie. Po chwili usłyszał coś. Jęk. Niezbyt głośny. Bolesny. Dochodził gdzieś z mrocznego wnętrza budynku.

Tobias otrzepał to co zostało z jego ubrania i stąpając ostrożnie by nie poranić sobie o coś gołych nóg ruszył w kierunku jęków, które posłyszał. Oprócz podłogi miotał wzrokiem po mijanych pomieszczeniach szukając czegoś co mogłoby posłużyć mu za broń albo źródło światła.

Pomieszczenia były puste. Ani mebli. Ani sprzętów. Niczego, poza gołymi ścianami i grzybem. Odgłosy doprowadziły go do jednej z sal. Ponurej i zdewastowanej, jak wszystko wokół. I wtedy zobaczył strzępek mięsa w kształtach zbliżonych do ludzkich. Strzęp mięsa odziany był w poszarpane, dziurawe łachmany i dlatego Tobias widział, że strzęp mięsa jest strzępem mięsa. Widział zakrwawione, zaropiałe ciało. Ręce, nogi, twarz - wszystko było jednym wielkim no... strzępem. Z poharatanych, pokrytych strupami, zaropiałych ust wydobywał się ten przejmujący, żałosny, przeciągły jęk.

Oczy rozszerzyły mu się mimowolnie z przerażenia. Przełknął resztki śliny przepuszczając je przez wysuszone gardło.

- Szczurzy Pan? - powiedział niezbyt głośno bojąc się jakichkolwiek większych hałasów w tym zapomnianym przez cokolwiek miejscu.

Skowyt przycichł. Strzęp poruszył się i w stronę Tobiasa spojrzały dwie dziury. Wyrwane oczodoły postrzępione gnijącą tkanką. Z ust wydobyło się jękliwe łkanie połączone z czymś, co brzmiało jak syk, a od czego robiło się nieprzyjemnie w żołądku. Nawet jeśli były to słowa, Tobias nie był w stanie zrozumieć niczego.

- Nie rozumiem tego co mówisz. Straszne rzeczy Cię dopadły - rozejrzał się czujnie nie będąc do końca pewien czy nadal nie ma tutaj żadnego zagrożenia.

- Stałeś się strzępkiem władcy, Szczurzy Panie - Akrobata odezwał się po chwili ponownie zwracając się imieniem władcy domeny choć nie wiedział czy to coś co widniało przed nim, było nim - Przybyłem do ciebie chcąc skorzystać z bramy, choć z tego co widzę to i pewnie wkroczenie w nią jest cholernie niebezpieczne.
“I stanąłeś między młotem a kowadłem” - pomyślał zrezygnowany.

Strzęp przesunął się powoli, powłócząc za sobą pogruchotane, źle zrośnięte, bezwładne nogi. Pełznął na brzuchu, wydając z siebie przenikliwe skowyty. Szurał gdzieś w bok, jakby chciał się ukryć przed wzrokiem i słowami intruza. Albo... jakby chciał coś mu pokazać.

“Chcesz mi coś pokazać czy kierujesz mi ku mojej zgubie chroniąc swoją marną egzystencję?”

- Chcesz mi pokazać gdzie znajduje się tunel? - postąpił kilka kroków w jego stronę dając zgodę na prowadzenie się przez niego ale nadal zachowując ostrożności.

Pełzł powoli. Jęcząc, zawodząc, wyjąc z bólu. Podpełzł dalej, przez zrujnowane drzwi, po brudnej posadzce, czepiając się wykoślawionymi rękami płyt podłogi. Powoli, cal po calu. Kawałek po kawałku znacząc kroplami ciemnej posoki swoją drogę. Aż w końcu, po boleśnie długim czasie, dotarł do innej komnaty, dwa pomieszczenia dalej. Tam, na ścianie. Tobias ujrzał krąg wymalowany farbami. Wyglądający niczym jakiś fantastyczny układ planetarny. Każda kula - planeta, miała inną barwę i wielkość, lecz ustawione były na jednej orbicie. Jak wykres cyklu dobowego a nie schemat nieznanego układu ciał niebieskich. W środku tego dziwacznego schematu widniała spirala. Poruszała się szaleńczym tempem.


“Niczym ślimak znaczy tor swojego przejścia” - pomyślał okrutnie i przeklął swój strach przed tym by wziąć tą smutną i ponurą namiastkę bytu w ramiona i poprowadzić do miejsca w którym by mu wskazała.

Był słaby.

Bał się.

- Czy to jest oznaczenie cyklu? Wskazuje, że koło się obraca do czasu aż Róża znowu zakrwawi? I ta szaleńcza spirala oznaczająca obłęd? To jest Tunel? A tutaj? Co stało się tutaj? Czy to Maska spowodowała upadek tego miejsca - strzelał serią pytań jak z karabinu.

- Wwwwwwjjiiiii - odpowiedzią był przenikliwy, pełen bólu jęk.

- Co głupku chciałeś usłyszeć? - szepnął oskarżycielsko do siebie pod nosem - Nie rozumiem - dodał już głośniej - Nawet nie jestem w stanie ci pomóc bo nie wiem jak - popatrzył na leżącego na ziemi i znowu na ścianę na symbol i tą cholerną mamiąca oczy spirale niczym przyrząd do hipnozy - Zadam Ci pytanie i chcę byś kiwnął głową na tak lub nie. Czy to jest Tunel? - spojrzał na Szczurzego Pana.

Głowa poruszyła się. Kiwnęła. Gibnęła.

- Jesteś Szczurzym Panem? - zadał kolejne pytanie choć w sumie nie wiedział po co bo łatwo można było go okłamać. Czekał jednak na odpowiedź

Kolejne gibnięcie.

- Chcesz żebym Cię stąd zabrał? - wahał się przez chwilę by zadać to pytanie.

Głowa poruszyła się w drugą stronę.

- Czy to wszystko spowodowała Maska? - powiódł ręką po zniszczonej komnacie.

Ponownie zaprzeczenie.

Tobias ponownie spojrzał na ścianę z malunkiem i ruchomą spiralą. Potem przeniósł wzrok na to coś, pokaleczone, owrzodzone, trzymające się kurczowo życia. Jak szczur. Stał się podejrzliwy albo raczej był podejrzliwy. Ot tak ktoś umierający w bólach i męczarniach przepełz kawał podłogi po to by wskazać nieznajomemu ścianę z Tunelem? Coś co ledwo mówiło i podawało się za władcę tego domostwa. Nie wierzył w dobrą wolę tej istoty, przynajmniej nie w pełni. Greyson był jednak już cholernie zmęczony i głupi na to co powinien zrobić. Był sam, pusty we wspomnienia, nie odczytywał żadnych wskazówek albo ich po prostu nie było.

- Kto ci to zrobił? Napisz mi jak trzeba! - podniósł w bezsilności głos - zrób to albo zabiorę cię ze sobą do Maski! - zagrał jeszcze jedną kartę.

Z poranionych ust wydobył się gardłowy pomruk. Jękliwy lecz zawierający jakąś groźną nutkę. Ostrzeżenie? Groźbę? Nie potrafił odgadnąć. Okaleczona ręka uniosła się w górę. Drżący patyk oblepiony kawałkami mięcha. Połamany, szponiasty palec wskazał spiralę. Z gardła wydobył się pomruk.

- Nie wiem co to jest. Niebezpieczeństwo? - wrzało w nim straszliwie. Starał się jak tylko mógł tłumić te emocje. One nie przynosiły nic dobrego. Nie był Enochem.

Z ust wydobyła się ta sama fala jęków. Ręka opadła. Jej właścicielowi zabrakło sił. Legł teraz, bezwładny wór pociętego, gnijącego mięsa i jęczał boleśnie, żałośnie, rozdzierająco.

- Współczuje ci - odpowiedział po chwili milczenia - Nie wiem czy byłeś dobrym władca? Czy szanowałeś życie? Nie powinieneś jednak tak skończyć. Odpowiedz mi tylko jeszcze na jedno pytanie. Był tutaj Simeon Czarne Drzewo?

Przeczący ruch głową. Na więcej najwyraźniej nie miał już sił.

Tobias bez żadnego słowa podszedł do malunku na ścianie i go dotknął.
 
Sam_u_raju jest offline