Wyprawa do "Salamandry" miała mimo wszystko sens. Szlachcic nie spodziewał się Lennarta w tym miejscu, ale również nie spodziewa się z jego strony zdrady. Towarzysz, mimo że nie szlachetnego pochodzenia, to prawego charakteru i wielkich przymiotów, nie mógłby go zdradzić. Przynajmniej Oskar sobie tego nie wyobraża. W jego głowie kiełkować zaczął plan, lecz to nie był dobry moment ani czas do tego typu przemyśleń. Plan, według niego bardzo dobry, zakładałby wyprowadzenie łowców na jakieś odludne miejsce i tam, razem z towarzyszami, ich zabicie.
Postanowił wrócić do karczmy i tam przedyskutować swój plan z towarzyszami. Udając, że na kogoś czeka, lecz się nie doczekał, położył na blacie zapłatę i ruszył ku drzwiom. Nie oglądał się za siebie i wyszedł. Jak najszybciej skręcił w sąsiednią ulicę. Dopiero tam zwolnił. Żołądek nadal dawał mu znać. Nie pomagały mu w tym zapachy z okolicznych straganów. Mimo to dotarł na miejsce. Od razu poprosił karczmarza o kaszę lub inne, łagodne jedzenie, z donosem do pokoju.
Po zjedzeniu posiłku zasnął.
Po obudzeniu, poczuł się lepiej. Był już wieczór, więc to był ten moment, moment działania. Przeszedł się po pokojach i poprosił towarzyszy, by przyszli do niego. Miał im do powiedzenia coś bardzo ważnego... |