Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2017, 21:29   #314
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


Po spuszczeniu wpierdolu piździelcowi w kapeluszu Andrzej Młot podniósł młot, znaczy wzrok, i ujrzał jakiegoś grubego strażnika razem z kapłanem węszącego coś na bardzo podejrzanie wyglądających pagórkach tajemniczo usadowionych wśród ogólnych bagien. Postanowił zbadać sytuację i natrafił na wejście do katakumb. Usłyszał głos:
- Czego tam szukamy Adelmusie? - na co odpowiedział mu głos Złomoklety:
- No córki Pana Ryszarda.
- A co się stało z Velem?
- Vel był pieprzniętym Mistrzem ścieżki Pinokia, opiekował się jakimiś dzieciakami podejrzewali niektórzy nawet że to on jest Mikołajo - pedofilem. Okazało się jednak że to Lama zrzucał na niego tropy Velczyński dostał wkurwa wysadził go bombą zmienił się w wielką płonącą kukłę i przytrzymał Lamowatego żeby nie schował się do lodówki jak Idiana Jones normalnie wyglądał jak ten Hamerykański Burning Man z festiwalu! No i w ten sposób Vel oczyścił mieszkanko i świat ze zbocczenia.
- szerzej odpowiedział Andrzej Nowak i na moment zapadła cisza.

Tym czasem Andrzej Młot podążając za poświatą trzymanych przez pozostałą dwójkę lampy dotarł do okrągłego, kamiennego pomieszczenia. W centrum jego stały dwa marmurowe nagrobki, a ściany były ozdobione tajemniczymi runami. Grubszy strażnik miejski stwierdził, że to czego szukacie jest w nagrobku. Ajej i Złomokleta na moment przejęli się, no w sensie - cokolwiek poczuli... no jakby lekką niestrawność albo irytację gdy mięso utyka między zębami - że córka Ryszarda nie żyje. Tym czasem mężczyzna popchnął wieko jednego z nagrobków. Andrzeje (no, już siebie widząc nawzajem) powoli podeszli i zajrzeli do środka. Wewnątrz był stary, niewielki telewizor z podłączonym do niego magnetowidem (zestaw wyglądał na początek lat 90.). Na ekranie widać było pornosa, w którym dwóch typów na zmianę posuwało trzy panienki (dwie młode, jedną starszą) - jednym z typów był William Praudmoore. Przynajmniej można było się dowiedzieć czemu nazywał się Praudmoore. W każdym razie strażnik będący z Andrzejami nagle rzucił się do magnetowidu mówiąc pod nosem
- Kurwa, nie to. - i zatrzymał magnetowid, a następnie nacisnął guzik w telewizorze włączając tym samym inny kanał.

Na ekranie pokazała się postać Tymoteusza Krakowskiego. Miał na sobie szlafrok całkiem otwarty od przodu - był pod nim ewidentnie nagi. Nie był to widok, o którym ktokolwiek marzył. Zmęczony wódą, narkotykami i wszelkim chujstwem niespełniony producent filmowy stanowił wrak człowieka. Właściwie wyglądał jak typowy Żul, ale za to majętny.
- Zrobisz mi loda? - zapytał do postaci będącej poza kadrem. Obaj Andrzeje zwrócili jednak uwagę na tło. Było to pomieszczenie, w którym znajdowała się obszerna biblioteczka, było duże biurko i wiele foteli. W tle nie było słychać żadnej muzyki, której rytm zdawał się poruszać cały parter, a i która dolatywała na korytarze piwnic i pięter. W momencie, gdy w kadr zaczęła wchodzić postać młodej dziewczyny strażnik jeszcze raz nacisnął klawisz na telewizorze. Tym razem pojawił się widok tak jakby z kamery z wejścia do katakumb, w którym Andrzeje stali (nie było tam żadnej kamery, no ale obraz jest...). Do katakumb właśnie skrada się zgraja zwierzoludzi i zombiaków. Strażnik wyjął kasetę z magnetowidu, schował ją za pazuchę, powiedział coś w stylu "Prawdziwy klasyk" i zniknął.

Andrzej Nowak trzymając pochodnię, a Andrzej Młot... no młot... pozostali sami w okrągłym pomieszczeniu, z którego jedyne wyjście prowadziło do lekko zakręconego korytarza - tego samego, do którego właśnie ładują się zwierzoludzie i zombi jeżeli wierzyć obrazowi z telewizora (wciąż działa). W pomieszczeniu pod ścianami leżą różne szmaty i normalne rzeczy jakie można znaleźć w średniowieczne chacie wyposażonej w chlew. Nie ma tylko świń.
 
Anonim jest offline