Fyodor podczas drogi z trudem utrzymywal tempo opierając się ciężko na lasce, ale nie spowalniał, a jeśli czuł jakiś ból to go nie okazywał.
Zbrojne ramiona które znalazł okazały się zdecydowanie mniej zbrojne niż planował. Widać będzie musiał poszukać i znaleźć sobie kogoś na stałe. Na pewno się znajdzie, tylko więcej czasu na to trzeba będzie poświęcić. To później… teraz odnaleźli krew. Kiwnął głową gdy siostra pogrążyła się w modlitwie i sam począł się rozglądać szukając czy na pewno jest bezpiecznie. Ostrożności nigdy za wiele i tym razem się to potwierdziło.
Usta zacisnął w cienką linię i zmrużył oczy podchodząc do tafli wody jedynie udając ciężkie wspieranie się na lasce, a w rzeczywistości gotów do ewentualnej obrony.
Deszcz padał wzburzając powierzchnię płynącej rzeki, woda wlewała się do oczu i szum utrudniał usłyszenie. Ale... był pewien...
- Coś tu jest... spogląda spod fal... - powiedział przeczesując wzrokiem toń, stojąc w niej po kostki, pozornie bezbronny i ociężały, ale gotowy w każdej chwili odskoczyć a nawet zaatakować.
Pomodlił się do Boga o łaskę chcąc by ukazał mu co czai się w rzece, ale nie dało to nic.
Wcale się nie zdziwił. Pierwszy raz korzystał z tego daru nie widząc bezpośrednio swego celu.
W tym czasie Anna zapytała Fyodora czy idzie
- Tak... - odpowiedział powoli, choć miał ochotę zostać i gapić się w rzekę choćby całą noc, ale wiedział, że to niewiele da.