Motłoch tak łatwo wydaje osądy. Tak gładko ciska pierwszy kamień.
Zahija zasłoniła się przedramieniem. Uskoczyła przed pierwszym pociskiem, drugi wbił jej się boleśnie w pierś, trzeci zahaczył o skroń. Popłynęła krew.
Ianus posłał jej jednoznaczne spojrzenie. Gniewne. Łaknące jeśli nie pomsty, to choć sprawiedliwości.
Zahija wystąpiła kilka kroków na przód ignorując spadające kamienie. Dłonie uniosła i przywołała krwawe macki, które z całą mocą uderzyły wijącą kaskadą w rozwrzeszczaną tłuszczę.
- Odstąpcie albo klątwę na was rzucę, na wasze żony, matki, dzieci i dzieci waszych dzieci! - ryknęła doniośle.
Nie chciała zabić a jedynie zasiać panikę. A potem korzystając z zamieszania jak najszybciej stąd uciec, co mogło stanowić problem zważając, że jej towarzysz kulał na jedną nogę. |