23-08-2017, 14:25 | #31 |
Reputacja: 1 | Incydent z rusamanamskim kapłanem o dziwo jakby tchnął w Accipitera nowe siły. Bo rzec trzeba, że dość miał już legionista chodzenia od palarni do kawiarni i pytania o ludzi z kropką coraz mocniej widząc w tym niemądry kaprys czarownicy, która zamarzyła by zajrzeć w oczy zbójnickiego herszta. Uliczki wydłużały mu się pod sandałami, słońce przypiekało gorzej niż na płaskowyżach Hortorum, a ludzkie twarze zarośniętych Al’Geifczyków przyprawiały o skurcz dłoni wędrującej do rękojeści gladiusa. Zahija, na domiar złego, metodycznie ciągnęła go do wciąż następnych przybytków zupełnie jakby niezrażona traktowaniem ich jak obnośnych sprzedawców paciorków. Toteż i uśmiech jaki wykwitł na ustach legionisty gdy doszło go zawodzenie kapłana Fahima, nie dziwił tak bardzo. Jedno spojrzenie w kierunku ukrytych za woalem oczu ustaliło plan. Nie dać wciąż wahającej się gawiedzi ani sekundy dłużej na oszacowanie swojej liczebnej przewagi nad dwójką wskazanych przez duchownego bluźnierców.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
23-08-2017, 19:28 | #32 |
Reputacja: 1 | Motłoch tak łatwo wydaje osądy. Tak gładko ciska pierwszy kamień. Zahija zasłoniła się przedramieniem. Uskoczyła przed pierwszym pociskiem, drugi wbił jej się boleśnie w pierś, trzeci zahaczył o skroń. Popłynęła krew. Ianus posłał jej jednoznaczne spojrzenie. Gniewne. Łaknące jeśli nie pomsty, to choć sprawiedliwości. Zahija wystąpiła kilka kroków na przód ignorując spadające kamienie. Dłonie uniosła i przywołała krwawe macki, które z całą mocą uderzyły wijącą kaskadą w rozwrzeszczaną tłuszczę. - Odstąpcie albo klątwę na was rzucę, na wasze żony, matki, dzieci i dzieci waszych dzieci! - ryknęła doniośle. Nie chciała zabić a jedynie zasiać panikę. A potem korzystając z zamieszania jak najszybciej stąd uciec, co mogło stanowić problem zważając, że jej towarzysz kulał na jedną nogę. |
23-08-2017, 22:01 | #33 |
Reputacja: 1 | Bolas rozkręcał się nad głową Enki, a bojowy brytan już rozpędzał się do biegu za uciekającym mężczyzną. Gdy zwiadowczyni wypuściła furkoczącą broń, pies znajdował się w połowie drogi do zakrętu. Niestety biegnący mężczyzna zdołał już zniknąć za rogiem i obciążone sznurki upadły w pył drogi, pomiędzy nogi wystraszonych całym tym zamieszaniem przechodniów. Hundur, z ociekającymi śliną faflami, niczym pocisk z balisty pędził za uciekinierem. Zniknął za rogiem, a jego nowy właściciel, Cedmon musiał mocno pracować nogami, by za nim nadążyć. W pogoni brytan wywrócił jakiegoś ubranego w długie szaty jegomościa, który zawodząc głośno, starał się wstać na nogi. Biegnący Cedmon wpadł na niego, ponownie go wywracając. Rusanamańczyk tym razem nie wstawał. Zamiast tego usiłował wyplątać się ze swojego prześcieradła. Krzyki Enki, pędzący pies i goniący za nim Gmanagh spowodowały spore zamieszanie na ulicy. Znajdujący się akurat w pobliżu ludzie zaczęli krzyczeć, wymachiwać rękami, biegać we wszystkie strony i wzywać na pomoc Fahima i wszystkich Proroków. Gdy Cedmon, ciężko dysząc wybiegł za róg, zobaczył swojego psa, który szarpał leżącego w pyle ulicy człowieka. Zakrwawiony mężczyzna osłaniał twarz i gardło rękami i głośno krzyczał wzywając pomocy. Na ziemi przed czarownicą leżeli trzej ludzie. Ich krew wsiąkała w pył. Pozostali odstąpili, przerażeni i wahający się. Magia w kulturze Rusanamani zarezerwowana była dla Synów Siedmiu Proroków, jednej z kapłańskich sekt i każdy wierny Rusanamani uważał inne osoby parające się tajemną sztuką za przeklęte i wykluczone ze społeczeństwa. Pech chciał, że imam rozpoznał w Zahiji wiedźmę. Ale teraz, po ujawnieniu się, trzymała tłuszczę w szachu. Chociaż przez chwilę. - Fahimie! Widzisz a nie grzmisz! - znów zaczął swoje zawodzenie kapłan. - Ukórz się przed obliczem Jedynego, potępiona! Niech ogień oczyści twą duszę! - krzyczał. Odwrócił się i popędził do wnętrza. To uratowało dwójkę awanturników. Pozbawieni przywódcy ludzie nie atakowali. Zahiji i Ianusowi udało oddalić się na kilkadziesiąt kroków od meczetu, gdy imam powrócił. W jednej ręce dzierżył płonącą żagiew, którą wymachiwał. W drugiej zwinięty zwój - z pewnością którąś surę Huna'ab Gesh, traktującą o potępionych i wątpliwych sposobach ich sprowadzenia na drogę Fahima. - Prorok mówi: I ogniem wypalcie ich ciała, a dusze z dymem ku Jedynemu ulecą. On, mocą swoją je uzdrowi i na łono przyjmie! - zaintonował. Tłuszcza zareagowała krzykiem. Ludzie zaczęli zbierać kamienie i ciskać je za uchodzącą parą. Zahija i Thoer właśnie wydostali się z placu i znikali za rogiem. Przez moment byli bezpieczni. |
24-08-2017, 09:04 | #34 |
Administrator Reputacja: 1 | Niektórzy mieli za mało rozsądku, by unikać tych, co się spieszyli. Miast zejść z drogi pakowali się pod nogi, przewracali, przeszkadzali ścigającym jakby byli w zmowie z uciekającym. Cedmon nie zatrzymał się, by pomóc wstać człowiekowi, którego przewrócił. Miał ważniejsze sprawy - dopaść uciekiniera. I wnet się okazało, że miał rację - Hungur nieco przesadził w działaniach. Ale Cedmon nie miał zamiaru go karcić za nadgorliwość. - Dobry pies - wydyszał. - Trzymaj złodzieja, trzymaj. Zamieszanie wokół całej sytuacji niezbyt mu odpowiadało, ale innego wyjścia nie było - teraz za to trzeba było znaleźć jakąś zaciszną uliczkę, gdzie można by przepytać złapanego człeka. Miał nadzieję, że zęby Hungura będą stanowić odpowiedni argument. A jeśli nie... w końcu są inne metody perswazji. |
24-08-2017, 09:37 | #35 |
Reputacja: 1 | Widząc, że hołota robiąca zamieszanie wokół całej sytuacji, zaczyna być wyraźnie uciążliwa - postanowił działać. Wybałuszył białe ślepia, które w kontraście z jego czarną jak smoła skórą dawały często piorunujący efekt "dzikiego kapłana". Potężne ramiona uniósł agresywnie w górę, a jęzor wystawił na wierzch, tańcząc nim i całą twarzą dziwaczny, przerażający taniec. Do wizerunkowego akompaniamentu włączyła się potężna szabla, naszyjniki złożone z zębów oraz kości i czarny czepiec, z białym jak śnieg piórem tajemniczego ptaka. - Gamahguna bulambaba! - zaczął krzyczeć nieznaczące nic w jego języku słowa, lecz te dla niezwyczajnych uszu mogły brzmieć niepokojąco. - Wamagugu baa! Groźny bóg, groźnie zły! Spieprzać do domów, wagmanda mubabubu aaaa! |
24-08-2017, 21:38 | #36 |
Reputacja: 1 | Narzucili ostre tempo i oddalali się w stronę tętniącego życiem jarmarku. Minęli kilka kolorowych straganów. Zahija w przelocie kupiła jaskrawe chusty, które zarzuciła sobie na czarne szaty, Ianusowi podała wyszywany w kwiaty chałat i turban przystrojony pawim piórem. Chcieli wtopić się w tłum i zgubić pościg, nic więcej. Zboczyli potem w labirynt uliczek i oddalali się z uporem od miejsca zajścia. Przez kilka przybytków przeszli na wylot wychodząc tylnym wejściem. Zwolnili po dobrym kwadransie gdy ich oddechy zaczęły płonąć ogniem. - To był zły pomysł - wydyszała Zahija przecierając twarz pod chustą. - Wypijmy chłodne piwo gdzieś w odosobnieniu i podumamy co dalej. |
25-08-2017, 10:46 | #37 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
26-08-2017, 18:18 | #38 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
26-08-2017, 20:25 | #39 |
Reputacja: 1 | Ianus vel Blennus i jego rusanamańska towarzyszka spędzili w lokalu jeszcze trochę czasu, opróżniając kolejne dzbany kefiru, jedząc placki i słodkie przekąski, które podał gospodarz oraz rozmawiając. Gdy uznali, że na ulicach zapanował już spokój i mogą bezpiecznie wrócić, wyszli i skierowali swoje kroki ku północnym obrzeżom Al'Geif, tam gdzie znajdował się seraj Ali'Beba. Skrępowanego mężczyznę zawlekli w jakiś boczny zaułek. Było tam spokojnie i na tyle daleko od głównych ulic, że gwarantowało to brak przeciwwskazań do przesłuchania w dowolnej formie. Po ściągnięciu z jeńca opończy, awanturnikom ukazała się zakrwawiona, brodata twarz, z której patrzyły na nich przerażone oczy. - Zostawcie mnie, na łaskę Fahima - szeptał mężczyzna, bojąc się odezwać głośniej. - Nie zabijajcie mnie. Ja... Ja nie chciałem Was atakować. Przysięgam na słowa Proroka... Tym stwierdzeniem tylko potwierdził, to co pewnie pojawiło się w głowach bohaterów. Że był członkiem bandy, z którą rozprawili się w nocy w norze. Oględziny jego szyi nie pozostawiały wątpliwości - miał na niej wytatuowaną kropkę, znak przynależności do gangu. Okazał się być tchórzem, więc nawet rutynowe bicie nie było konieczne. Przyznał, że w nocy wraz z innymi członkami bandy napadli na młodego rabusia grobów, wracającego z katakumb i zabili go, zabierając mu łup. Za bardzo nie wiedział, co tym łupem dokładnie było, bo tą sprawą zajmował się zabity w potyczce Kadir. To właśnie przy nim awanturnicy znaleźli nóż, tablice i inne przedmioty. - Wieczorem udajcie się do palarni Sauda ibn Anisa - bardzo chętnie podzielił się informacją o miejscu, w którym możliwe jest spotkanie głowy szajki bądź umówienie z nim spotkania. - Tam powiedzcie właścicielowi, że piękna Munira oczekuje na oblubieńca. |
26-08-2017, 21:15 | #40 |
Reputacja: 1 | Enki kiwnęła głową Cedmonowi, że ich robota skończona. Nawet jeśli bandzior kłamał, mieli dość informacji, żeby zacząć poszukiwania od nowych tropów. Do niczego nie był już im potrzebny...
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |