Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2017, 19:51   #38
Paszczakor
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Thundertree
Obozowisko

Zenobia zaraz jednak zastanowiła się. Skąd ci ludzie się tu wzięli? No i czy to ludzie? Raczej nie była to kolejna ekipa pogromców smoków.
Miejscowi???
Kim by nie byli, nie wróżyło to nic dobrego. Myśli o handlu wywietrzały Zenobii z głowy szybciej, niż się tam pojawiły.
Wołać pozostałych? Chyba za daleko, no i ci nadchodzący usłyszą...
Psa z informacją wysłać? Tak, tylko wytłumacz mu, co ma zrobić.
Dobra, spotkamy się. Na to, że przejdą obok raczej nie ma co liczyć. Dym z ognisk, gotowana strawa, no i trucizna. Nie, nie nie ominą obozu.Pozostaje się tylko przygotować.
- Wynocha i waruj -rzuciła do Wampira a ten posłusznie zaszył się w krzakach.
- Poszedł w p....zdu - retorycznie zagadała do muła i odwiązała postronek. Ten, ze zrozumieniem w oczach odwrócił się i podreptał tuż obok do najbliższej kępy trawy.
- Głupie bydle...
Czasu było nie wiele. Zenobia szybko rozebrała się do naga, jeśli nie liczyć karwaszy i gorsetu. Jednocześnie zaczęła trzeć oczy. Złapała jeszcze bicz i wyciągnęła odrobinę dziwnej substancji z węzełka. Potrzebna jej była rzęsa do czaru niewidzialności a bez ubrań potrafiła utrzymać tę niewidzialność trochę dłużej. Zmieszała gumę arabską z długą, czarną rzęsą i tak przygotowana oczekiwała na przybycie coraz bliższych gości. W ostatniej chwili, kiedy już prawie widać było przybyłych, już miała wetrzeć maź w policzki i gors, gdy stało się jasne, że grupa jak gdyby nigdy nic mija obozowisko i idzie dalej. To było jeszcze dziwniejsze. Gotowaną strawę, czuć było pewnie na milę a truciznę pewnie niewiele bliżej. Coraz mniej jej się to podobało. Nie zastanawiając się dłużej, pobiegła w stronę odgłosów. Popatrzy chwilę z ukrycia i oceni co robić dalej. Gotowego czaru niewidzialności zawsze zdąży użyć. Biegnąc tak na golasa, no i bez obuwia poślizgnęła się na kępie mchu i wyłożyła jak długa. Utytłana niemożebnie, dalszą drogę przebyła ostrożniej i już bez niespodzianek. Dopadła kępy krzaczorów, delikatnie rozchyliła je i ciekawie wyjrzała na trakt.

Trakt zaś przemierzała wesoła i barwna grupa licząca może ze dwie dziesiątki luda, otaczająca trzy kryte wozy wymalowane w kolorowe kwiaty, ptaki i pląsające panny. Artyści ani chybi - bardy, cyrkowcy, wróżki. Innymi słowy - konkurencja! I jechali od strony Neverwinter, więc ani chybi zmierzali do południowych osad, bo gdzieżby indziej. Czyżby do Phandalin?
Widok zakoczył Zenobię. W pierwszej chwili chciała wyjść i przywitać przybyszów, zaraz jednak opamiętała się. Jej strój nie był kompletny. Mimo, że najwyraźniej miała do czynienia z artystami, nawet oni mogliby być zaskoczeni jej nagością. Ostatecznie zaczęło jej być zimno, a wiadomo jak w jej wieku przechodzi się nawet niezbyt poważne choroby. Zwłaszcza łatwo mogła przeziębić pęcherz. Szybko potruchtała do obozu, gdzie ubrała się i usiadła przy ognisku.
W samą porę. Zupa prawie się przypaliła. Zenobia energicznie zamieszała od dna w kociołku i postukała o rant naczynia, żeby na łyżce nie pozostała nawet kropla.

Czy Stimy znalazł coś ciekawego w chatce druida, czy nie to się być może dowiemy później. Najważniejsze było, że bezpiecznie dotarł do miejsca, gdzie Zenobia sporządzała swoje specyfiki.
- Ładnie pachnie – przywitał dojrzałą kobietę niziołczy głos. - Kto to? - zapytał skinąwszy w stronę odległych wędrowców.

- Po zupę, czy po truciznę? No i czy już ze smokiem kończycie? - Zapytała Zenobia czując czyjeś spojrzenie, tuż powyżej pieńka.
- A! To ty, słodziutki… Ładnie mówisz? Jaki ty jesteś miły.. Proszę, częstuj się - Podała właścicielowi głosu miskę. - A kim byli ci wędrowcy? Nie wiem, jakoś nie chciałam się im pokazywać.

Trzewiczek uśmiechnął się przymilnie i ufnie przyjął naczynie z zupą lub trucizną. Niewiele myśląc napił się bez pytania o łyżkę.
- Nie było smoka, nie wiem co planują, ale moja noga tam więcej nie postanie! Wolę... zjeść zupę. - Stimy przytaknął, jakby utwierdzając się samemu w tym co powiedział i wysiorbał jeszcze trochę nalewki.
- Znalazłem taką buteleczkę - Trzewiczek po chwili wyciągnął znalezioną w wieży druida miksturę - Nie potrafię określić co to. Może pani potrafi?

- Nie jestem czarownicą, jakbyś miał zwój jakiś, to może, ale buteleczka? Nalewka jaka może?

- Poproszę! - energicznie przytaknął, wycierając usta rękawem, myśląc że Zen proponuje dokładkę. - Może zawołamy ich? Może coś widzieli, słyszeli, może ciekawe opowieści niosą? - miał na myśli oczywiście podróżników z Neverwinter.

Zenobia odebrała pustą miskę, napełniła i podała niziołkowi. Taki mały a tyle potrafi zjeść, ciekawe czy pod innymi względami też zaskakuje…
- Właściwie to masz rację - gdzie nasze maniery? Może nie zapraszajmy ich od razu do obozu, ale przywitać się i wymienić informacjami to co innego.

- Hola! - Stimy odstawił co miał w dłoniach i wyszedłszy zza zarośli pomachał blisko dwudziestoosobowej gromadzce. - Dokąd was szlak prowadzi, jeśli można spytać?! - krzyknął

Jakby na potwierdzenie jego słów, od strony wioski rozległo się głuche...
ŁUBUDU!!!
 
Paszczakor jest offline